» Blog » Mokra dwudziestka piątka
23-05-2010 21:16

Mokra dwudziestka piątka

W działach: nie-rpg | Odsłony: 5

Grunt to chwytliwy tytuł. Jak w Fakcie.

 

Tak się składa, że wczoraj, koleżanka Malwina, którą serdecznie pozdrawiam, miała swoje dwudzieste piąte urodziny. Z tej okazji miała zostać wydana huczna uczta- jak się jednak okazało pewne okoliczności przyrody pokrzyżowały te, jakże ambitne plany.

 

Piątek

W międzyczasie zdarzyła się powódź, upuszczenie wody z tamy we Włocławku i nagła groźba zalania rodzimej wsi Malwiny- Złotorii. Grupa ochotników i znajomych ruszyła jej na pomoc już przedwczoraj- usypali piękny kawał wału- mocno na wyrost, coby nie okazało się, że woda ich zaskoczy.

 

 

Efekt widać na załączonym obrazku, w kadrze znalazł się m.in. kolega Ulrich, który niestety nie pokazał się w gazecie od najlepszej strony ;].

 

Sobota

Jak się okazało- ich obawy były jak najbardziej słuszne. Gdy przyjechałem do nich na miejsce, dzień później, woda sięgała samej góry wałów i trzeba było dobudować spory ich kawał. Praca była ciężka, co nuż woda wybijała spod podmokłego gruntu i ogólnie nie było kolorowo. Było dużo ludzi i mnóstwo dobrych chęci, ale brakowało sprzętu i- początkowo- strażaków. Mimo to, atmosfera była dość sielankowa- sytuacja wyglądała na opanowaną, choć każdy zdawał sobie sprawę, że fala jest jeszcze daleko, daleko stąd.

 


Strategiczny rzut okiem na wojenny front. Niestety- woda ma przewagę taktyczną i usiłuje wykonać manewr okrążający.

 

Nadchodzi kawaleria

Gdy pojawili się strażacy w liczbie miliona dwustu tysięcy, wszyscy byli tyleż uradowani, co zaskoczeni. Wszystko się wyjaśniło, gdy zaraz za nimi dojechała telewizja. Strażacy stanęli przy wałach, pomachali łopatami i zgarnęli cały splendor twórców tamy. Przeszkadzało nam to tylko przez chwilę, bo przynajmniej część z nich została na dłużej i od tej chwili, aż do końca akcji nie byliśmy pozostawieni sami sobie. Do tego wkrótce przyjechała koparka, z szalonym kierowcą, który kosił wszystkie słupki na swojej drodze. Trzeba było trzymać do niej dystans, bo łatwo było zginąć (bez uników nie podchodź!), dlatego mogliśmy się udać na małą przekąskę i odsapanko.

 

Noc

Sielanka nie trwała długo. Okazało się, że podmokły grunt zaczął przepuszczać wodę w różnych miejscach i trzeba było dymać z workami to tu, to tam, aby nie dopuścić do przerwania wałów. Akcje były naprawdę szybkie- wszyscy musieli wykonywać trudne testy Siły, a niejeden wykorzystywał dodatkowe manewry, biorąc na swe barki żetony zmęczenia i stresu.

Wtedy okazało się, że najodleglejszy punkt, niedostępny dla ciężkiego sprzętu zaczął puszczać wodę. Trzeba było, brodząc w błocie po kostki zasuwać tam z workami i układać wał całkiem od nowa. Po początkowym chaosie, gdy każdy biegał w tą i z powrotem z workami, wypluwając po drodze płuca, postanowiliśmy uformować klasyczną kolejeczkę.

Nie wierzcie mediom. Działanie na zasadzie „podaj dalej” wygląda lekko tylko w telewizji. W rzeczywistości każdy „trybik” musi się namachać jak głupi, a przyjęcie setnego, kilkudziesięciokilowego worka na klatę powoduje lekki bezdech i mroczki przed oczami (u ludzi, których łączna Siła i Wytrzymałość są mniejsze niż 6). Niemniej, udało nam się, po raz kolejny opanować ciężką sytuację. Radość z tego psuło nam to, że nabieraliśmy pewności, że jest to całkowicie bezcelowe. Ziemia podmiękła już niemal wszędzie dookoła domu. A my, powoli opadaliśmy z sił.

 

Żeńskość, czyli kobiece męstwo

Malwina wiedziała chyba od początku. Nie rozpaczała jakoś szczególnie. Chodziła uśmiechnięta, żartowała, rozdawała buły i cytowała kolegę, który zadzwonił do niej z życzeniami.

Powiedział, że z wiadomych względów nie życzy, żeby jej się powodziło.

 

Koniec

Wróciliśmy do domów około trzeciej rano. Na miejscu zmieniła nas grupa „świeżych” strażaków. Chciało mi się płakać. Miałem wrażenie, że nie dokonaliśmy niczego istotnego. Patrzyłem na rozchełstane wały- efekt wielogodzinnej, ciężkiej pracy i miałem silne poczucie, że to wszystko pójdzie na marne. Że żywioł wygrał z nami, bez wysiłku. Wtedy ktoś powiedział, że przez to, że oparliśmy się ten jeden dzień dłużej, dom, nawet jeśli zostanie zalany, będzie stał w wodzie krócej, przez co straty będą mniejsze. Nie wiem, czy to nadało temu wszystkiemu sens, może to było coś więcej. Praca ramię w ramię ze znajomymi i nieznajomymi ludźmi- bez wymówek i zbędnych pytań. Każdy w głębi duszy wiedział, że to nie ma sensu, ale nikt nie dawał za wygraną. I to- samo w sobie- wydaje mi się wartościowe. Walka do utraty sił, do końca, nawet jeśli sprawa z góry skazana jest na porażkę.

 

Niedziela 9 rano

Wał pękł. Woda wlała się do domu do wysokości pasa.

Ale przynajmniej nie stało się to w urodziny Malwiny.

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
23-05-2010 23:07
Krishakh
    @~
Ocena:
+17
Tak, robiłem to wszystko dla sławy i pieniędzy.

Dzięki za miły wpis.
23-05-2010 23:32
rincewind bpm
   
Ocena:
+12
Krishakh - pamiętaj, że to twój blog. Możesz kasować głupie komentarze jak ci się tylko podoba :)
23-05-2010 23:56
~Kasmizar na uczelni

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+8
walczyc trzeba zawsze, choćby była mała szansa na wygraną, promyk nadziei i tak oświeca.

Gratuluje pomysłu. z pewnością lepszy to prezent niż bukiet kwiatów i butelka wina. Przyjaciół poznaje się w biedzie albo w powodzi. Malwina teraz juz wie wszystko.
24-05-2010 12:49
teaver
   
Ocena:
0
U nas na szczęście jeszcze sucho, ale przedszkole znajduje się niedaleko Wisły i Lonka nudzi się w domu z nami. Trzymam kciuki, żeby wam mimo wszystko cała ta "impreza" uszło na sucho.
24-05-2010 20:12
Khil
   
Ocena:
+4
Nie łam się, Krishakh. To, co zrobiliście z ludkami to rzecz naprawdę bliska heroizmu. A w końcu nie mieliście żadnych Punktów Przeznaczenia :) Może i nie wyszło tak genialnie, jak na to liczyliście, ale Malwina zapamięta ta urodziny na zawsze - i to w tym dobrym sensie.

A tak BTW, cóż - nie tylko Stary Świat gnoi swoich bohaterów.

Pozdrawiam
Khil
24-05-2010 20:13
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
To było straszne!!! Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich ludzi niosących pomoc i serdecznie współczuję powodzianom.
24-05-2010 21:30
Deval
    Pomyśl tak:
Ocena:
+1
Dom będzie krócej stał w wodzie, mniejszy ma poziom wody niż gdybyście nic nie zrobili i dzięki waszej pracy nie było "uderzenia" fali a tylko fala z przelania wału - więc mniejsze zniszczenia. Ergo: wielki kawał dobrej roboty.
24-05-2010 22:46
sashka
   
Ocena:
0
Podziwiam. Nie mieliście problemów z workami na piasek? Podobno ceny z 0,15 do 2.20 potrafiły skoczyć.
25-05-2010 00:36
Krishakh
    @sashka
Ocena:
0
Z tego co wiem worki były z przydziału. Początkowo na całą miejscowość miało być 1000 sztuk- i był spory problem, żeby dostać więcej (była bardzo nieprzyjemna sytuacja ze strażakami na tym tle).

Ostatecznie okazało się, że w jakiejś wiosce bardziej oddalonej od wody mieli ich 2500 i je nam oddali.

Ale fakt faktem- worków przez dłuższy czas brakowało, szczególnie pod wieczór.

Zresztą- momentami brakowało nawet piasku.
25-05-2010 01:17
sashka
   
Ocena:
0
Rozumiem, że to nie był jedyny odcinek na którym te worki trzeb było układać. Niestety tak to już jest... Myślisz, że coś się zmieni? Zgodnie z Kochanowskim (chyba?) Polak przed szkodą głupi i po szkodzie głupi.
25-05-2010 11:41
de99ial
   
Ocena:
+1
Jak Warhammer - zdesperowany oddział ostatkami sił powstrzymuje falę Chaosu, która może zalać świat.

W końcu padają ale kupują czas dla Imperatora, który potrzebował go na zorganizowanie armii.


Powódź niestety to druga najgorsza klęska żywiołowa - gorsze jest tylko trzęsienie ziemi.
25-05-2010 15:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.