» Teksty » Felietony » Moje marudzenie #1

Moje marudzenie #1


wersja do druku
PRZEPIS NA FANZIN


Z fanzinami zetknąłem się jakieś siedem czy osiem lat temu. Były to ziny (wówczas pisane jeszcze zine, lub w liczbie mnogiej - nie wiadomo czemu - zine's) z tak zwanego podziemia blackmetalowego. Niektóre z nich wyglądały jak profesjonalne pisma, drukowane, na dobrym papierze, dostępne czasem w sklepach muzycznych prowadzących cięższe gatunki, ale zdecydowana większość była zwyczajnie kserowana. Były niezależnym źródłem informacji o tym, co dzieje się w metalowym światku, donosiły o młodych, nieznanych nikomu kapelach, czasem zahaczały o te, które wybiły się już na świat, ale przede wszystkim wyrażały poglądy autorów. Zin robiony był zazwyczaj przez jedną osobę, rzadziej zespół. Redaktor zazwyczaj wykorzystywał okazję, żeby pozdrowić znajomych, dowalić wrogom (norma w blackmetalowym światku), ponaśmiewać się z nielubianych osób lub konkretnych zjawisk. Resztę zawartości stanowiły recenzje muzyki, wywiady, czasem artykuły, felietony lub opowiadania. Zdarzały się też wiersze. Zazwyczaj tez zin miał grafikę - i to całkiem niezłą, dostosowaną zwykle do profilu pisemka.

Jak w dawnych czasach powstawał zin? Przede wszystkim był papierowy. Zwykle treść wklepywana była na maszynie do pisania - później już wpisywana na komputerach i drukowano - i cięta na kolumny. Potem robiło się papierową matrycę i leciało na ksero. Odbijało się kilkanście - czasem, w przypadku popularniejszych zinów, kilkadziesiąt - egzemplarzy i liczyło na to, że się koszta zwrócą. Trzeba było także zadbać o reklamę, czyli puścić w świat nieco ulotek - cała korespondencja w podziemiu szła zwykłą pocztą (heh, smarowanie znaczków mydłem...). Niektóre ziny były nawet puszczane w normalnej drukarni i miały kredowe okładki. Z czasem było łatwiej, bo można było zrobić skład w domu na komputerze i wydrukować cały nakład na drukarce.

Potem pojawiła się sieć. I nagle wszystko stało się proste. Chcesz zrobić fanzin? Wystarczy ci dowolny edytor HTML - nawet graficzny, co zwalnia autora z konieczności nauki tego języka - dostęp do sieci i nieco miejsca na serwerze, może być darmowy. Kilka tekstów, mała reklama na przykład na liście dyskusyjnej i gotowe. Jedna osoba jest w stanie zrobić fanzin w jeden wieczór. Oczywiście, jeśli ma się pod ręką dobrego kodera i grafika, to pisemko będzie bardziej atrakcyjne. O poziom tekstów zazwyczaj ludzie się martwią o wiele mniej niż o wygląd strony.

Ale ja nie o tym. Nie, Seji nie będzie tym razem mieszał z błotem treści jakiegoś zina. Będzie o czymś zupełnie innym, ale tez związanym z fanowskimi pisemkami. Każdy z metalowych zinów, które miałem w rękach miał w sobie coś. Miał osobowość. Wyróżniał się na tle innych podobnych publikacji nie zawartością czy poziomem tekstów, ale formą. I zazwyczaj było to widoczne na pierwszy rzut oka.

Forma, osobowość, styl. To było w zinach metalowych, było w zinach punkowych. Widać było, że twórcy wkładają w nie serce, robią je z zapałem, z pasją. Kiedy przeglądam sieciowe ziny o RPG, nie widzę tego.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie uważam, że robienie prozina (bo tak przyjęło się nazywac publikacje typu Inkluz, Incubus czy Warpstone - OK, ten ostatni jest brytyjski i papierowy, ale chodzi mi o konkretny przykład) jest złe. Wręcz przeciwnie. Ludzie mają możliwość sprawdzenia się, mogą zdobyć doświadczenie, które może przyda im się później podczas pracy w profesjonalnym piśmie. Ale ziny nie powstały po to, by kopiować schematy z czasopism obecnych na rynku. Ziny istnieją, by wyrażać swoje poglądy, by cieszyć się hobby. Nie może tak być, żeby pismo fanowskie stało się tylko kolejnym stopniem do kariery - choć nie da się zaprzeczyć, że często właśnie ziny pozwalają się wybić.

Kiedy przeglądam Inkluza albo Incubusa, oko moje cieszy przyjemna szata graficzna, ilość tekstów, same artykuły, grafiki... Ale nie czuję, że jest to zin. Nie ma w tym wszystkim iskry towarzyszącej takim publikacjom. To już nie są fanziny. To proziny. Pisane na poważnie, dla czytelników, nie dla siebie. Jak wspomniałem już, to nie jest wada. Ale mimo wszystko wolałbym, aby publikacje te nie były aż tak nastawione na profesjonalność. Wolę po stokroć pismo słabsze, lecz z dużą porcją odautorskich opinii, niż prowadzone na chłodno czasopismo pozbawione wszelkich uczuć, bezosobowe - poza wstępniakiem naczelnego - i bezbarwne.

No dobrze, pomarudziłem. I po co? Otóż od pewnego czasu w sieci ukazuje się fanzin. Źle, przepraszam, Fanzin. Tak, przez F, ponieważ pisemko w pełni zasługuje na tę nazwę. Mam na myśli Erpegowca (http://www.erpegowiec.prv.pl), magazyn tyskiego środowiska RPG. Chłopaki od kilku miesięcy robią na prawdę dobrą robotę. Nie tylko tworzą całkiem fajny fanzin, ale robią to z prawdziwą pasją. Pisza zina tak się powinno pisać, od siebie i o sobie. Erpegowiec nie jest kolejnym miesięcznym archiwum tekstów. To przegląd wieści z Tychów i okolicy, to nie tylko RPGowe teksty, ale też wywiady, felietony i przede wszystkim informacje o tym, co dzieje się w tyskim fandomie. A dzieje się całkiem sporo. Chłopaki z Erpegowca poszli nawet dalej. Prowadzą chyba jedyną w Polsce - albo i na świecie - listę aktywności nazwaną Fandom Charts, czyli zestawienie kto, co i ile robi dla tyskiego środowiska RPG. Zresztą samych fanzinów w Tychach wychodzi cztery czy pięć. Tylko pozazdrościć.

Erpegowiec nie boi się czasem przywalić z grubej rury,. Chłopaki nie piszą, jak poprawnie odgrywać gnoma zamkniętego w pokoju dwa na dwa metry, ale zamiast tego mówią, co ich w RPG wkurza, co ich wkurza w graczach i tak dalej. Nie tworzą kolejnego składowiska dobrych porad dla MG i graczy - co nie znaczy że nie ma tam takich tekstów. Oni piszą o sobie, przedstawiają własne poglądy, starają się ożywić tyski fandom. To na prawdę niesamowita sprawa, aż się zdziwiłem, ze jeszcze można wnieść tchnienie świeżości do RPGowych fanzinów...

Jakaś konkluzja? Więcej takich zinów jak Erpegowiec. Mniej kopii papierowych magazynów. Szkoda miejsca na serwerach na kolejne artykuły o tym samym, na monotonne tłuczenie zdań na temat zbiorów pszenicy w Cintrze.. Czas znów powrócić do idei fanzinów robionych dla własnej przyjemności, z pasją, a nie dla zliczania kolejnych kliknięć licznika. Ludzie z Erpegowca wiedzą, jak się tworzy fanzin. Piszą o sobie. Mam nadzieję, ze inni wezmą z nich przykład.


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Altheriol
    Polter
Ocena:
0
Na Polterze są miejsca o których świat zapomniał, ale boty reklamowe doskonale się z nimi integrują :) i ciekawe bo to najbardziej poczytny art Sejiego :D Boty lubią Sejiego
04-07-2007 17:53

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.