Mój pierwszy odbiór nowego numeru Spotkań Losowych
Odsłony: 838Czytam sobie Spotkania losowe i fajnie jest. Zwłaszcza dla mnie, bo sporo materiałów retrogamingowych, prawie każdy - obowiązkowa lektura dla teoretyków hobby.
Nie wiem, czy kojarzycie, jak mój artykuł z MiM-a doczekał się "polemiki" zwycięzcy tegorocznego Quentina. Ogólnie wielu komentaterów tekstu skupiały się na tym, że określiłem scenariusze jako przejaw równania w dół, zaś wygodnie zignorowały wszystkie inne informacje, zwłaszcza podstawową: "prowadzenie sesji" to nie "pisanie i rozgrywanie scenariusza". Prowadzić sesje można na różne sposoby, przygotowywać się do gry różnymi metodami, a scenariusze to taki sposób jeden z wielu, który pojawił się kilka lat po tym, jak zaczęto grać w RPG.
Stąd, goddamit, smutek chwyta serce moje, gdy wpadam w retrogamingowym numerze Spotkań losowych na takie oto słowa rozpoczynające almanachowy tekst Szponer:
"Podczas sesji kluczową sprawą dla mistrza gry jest scenariusz, natomiast dla gracza – postać."
Srsly, przestańcie nas ignorować. Plz plz plz. Możecie uważać, że "nasze" prowadzenie jest gorsze i że robienie scenariuszy to Wyższa Forma Gry i Sztuki i tworzenie "ambitniejszych historii", ale przynajmniej dostrzegajcie nasze istnienie.
Butthurt much.