» Dojo » Artykuły o świecie » Mój Rokugan: gaijinowie

Mój Rokugan: gaijinowie


wersja do druku

Rokugan jest krainą bogów i bez wątpienia najważniejszym miejscem na świecie. Tutaj upadli z niebios kami, tylko tutejsi możni wywodzą swoje pochodzenie od Słońca i Księżyca. Jednakże poza granicami Szmaragdowego Cesarstwa istnieją jeszcze inne nacje. Świadczą o tym losy klanu Jednorożca, zwoje opisującą Bitwę Białego Jelenia czy relacje członków Klanu Żółwia.

Jak wygląda rola gaijinów w Rokuganie? Czy przegrana bitwa zakończyła ich zakusy na podbój Cesarstwa i obecnie ograniczają się jedynie do wymiany handlowej? A może, podobnie jak w historycznej Japonii, ich statki zawijają czasem do wybranych portów? Co z wynalazkami gaijinów? Czy jest ich tylko tyle, ile przywiozły Jednorożce czy są one dalej sprowadzane? Jak wygląda sprawa broni palnej, która może dać dużą przewagę, czy klany rzeczywiście przestrzegają zakazu jej używania?

Poniżej przedstawiamy pomysły naszych redaktorów i współpracowników. Mamy nadzieję, że będą dla Was inspiracją. Jeśli chcielibyście podzielić się z nami swoją wizją przyślijcie ją do redakcji, zapraszamy również na forum.

Craven

Najchętniej to załadowałbym cały klan Jednorożca na wielką katapultę i wystrzelił ich daleko poza Płonące Piaski, tak żeby tym razem nie udało im się już wrócić do Rokuganu. Gaijinów w ogóle wymazałbym z Legendy. Zdaję sobie sprawę, że gaijini to istotny element historii Japonii i Chin, obecny w filmach, które rozpalają naszą Rokugańską wyobraźnię. Nie bez powodu zatem znaleźli się w systemie. Dla mnie jednak psują klimat. Umówiliśmy się, że ludzie powstali z krwi Księżyca i łez Słońca i pod wodzą kami rozwinęli wspaniałą wysoką kulturę i imperium. Tymczasem okazuje się, że gdzieś daleko, bez bogów rozwinęła się inna cywilizacja ludzi, dalece przewyższająca Rokugańczyków, nie za bardzo wiadomo dlaczego i jak. Bo tak było w Japonii?

Jak łatwo się domyślić po tej wypowiedzi, całkowicie unikam tematu gaijinów w swojej Legendzie. Uznaję, że ciekawym urozmaiceniem może być Jednorożec w futrze jadający czerwone mięso i posługujący się wielkim, dwuręcznym, obosiecznym mieczem. Poza granicami boskiego cesarstwa mogą istnieć prymitywne ludy, od których wędrujący klan przejął pewne barbarzyńskie zwyczaje. Jednak ich jedynym śladem na sesji są dawne opowieści i pamiątki. Jednorożec może dać wytchnienie przesyconemu Japonią Rokuganowi, jednak dla mnie wciąż pozostanie komercyjną furtką dla graczy niechętnych lub obawiających się gry samurajem z prawdziwego zdarzenia.

Podsumowując – Rokugan z gaijinami to nie mój Rokugan.

Morf

Mój Rokugan pod względem rodzaju i jakości stosunków, jakie Szmaragdowe Cesarstwo utrzymuje z gaijinami, przypomina Japonię i kontakty, jakie ta utrzymywała z Europą na przełomie XVIII/XIX wieku.

Po wygranej wojnie, edykt cesarski nakazujący zabijać na miejscu każdego „długonosego”, który postawi stopę na rokugańskiej ziemi, nadal obowiązuje i jest bezwzględnie przestrzegany. Nie ma mowy o utrzymywaniu stosunków dyplomatycznych z „białymi diabłami”, bo ci są zwyczajnie niegodni, a ich kultura jest uboga i barbarzyńska. Jednak atrakcyjność wymiany handlowej z gaijinami, którzy są w stanie dostarczyć wiele egzotycznych towarów, uczyniła niewielki wyłom w murze, jakim mój Rokugan odgrodził się od gaijinów. Zezwolono „białym diabłom” na przybijanie do jednego z portów Klanu Modliszki, w Mieście Błyskawic. Tam mają prawo poruszać się wyłącznie w obrębie dzielnicy handlowej, specjalnie odgrodzonej murem od reszty miasta. Coś jakby połączenie historycznych placówek europejskich w Nagasaki i Makao.

Właśnie dzięki temu urosła dzisiejsza (1 edycja) - silna i dorównująca Wielkim Klanom - pozycja Klanu Modliszki. Ma to swoją cenę: wysokie dochody płynące z wymiany handlowej budzą wielką zazdrość Kraba i Żurawia, które knują intrygi na cesarskim dworze, aby przejąć we własne ręce przywileje handlowe wyspiarzy. Toczy się prawdziwa niewidzialna wojna o pieniądze pomiędzy Krabem, Żurawiem, a Modliszką, umiejętnie wykorzystywana do własnych celów przez Skorpiona. Zbudowałem na tym tle kilka przygód.

Lista oraz ilość towarów podlegająca wymianie handlowej, jest ściśle określona przez prawo i obejmuje wyłącznie surowce i półfabrykaty. Absolutnie zakazany jest import broni palnej i obcych technologii. „Długie nosy” przywożą szkło, tkaniny, szlachetne drewno i srebro, a wywożą złoto i kamienie szlachetne. Kwitną korupcja i przemyt opium oraz wysokoprocentowego alkoholu. Szmuglowane są pojedyncze egzemplarze broni palnej. Istnieje prężny, czarny rynek gaijińskich przedmiotów, kupowanych przez ludzi interesujących się tajemniczą choć zakazaną, kulturą barbarzyńców.

Od Bitwy Białego Jelenia minęło kilkaset lat i zdążyli otrząsnąć się po porażce. Ich technologie morskie i wojskowe rozwinęły się do tego stopnia, że pewnie już niedługo przypłynie do Miasta Błyskawic pierwszy okręt parowy. I prawdopodobnie nie będzie sam, jako że od lat pod przykrywką działalności handlowej „białe diabły” gromadzą informacje o Rokuganie, kupują szpiegów i sojuszników. Będą chcieli wziąć odwet za klęskę sprzed lat.

Zgreg

Rokugan to kraina odizolowana od reszty świata. Na północy są niebosiężne góry, na zachodzie nieprzebyta pustynia, za południową granicą leżą Krainy Cienia, a na wschodzie rozległy ocean. Z pewnością niełatwo się tam dostać. Nie stanowi to problemu, bo system jest ewidentnie nastawiony na klimaty orientalne i na "nieskośnookich" raczej nie ma dużego zapotrzebowania. Zatem na dobrą sprawę, parafrazując cytat z "Seksmisji", można uznać, że gaijinów w Rokuganie "nie ma, nie było i nie potrzeba".

Jest to rozwiązanie wygodne zważywszy na związane z gaijinami problemy. Pustynię i Krainy Cienia udało się pokonać Jednorożcom, trochę dziwi więc fakt, że nigdy nie było "rewizyty". Podobnie zagadkowo zniknęli żeglarze, którzy przed klęską w Bitwie Białego Jelenia byli dużym zagrożeniem dla Cesarstwa. Zdrowy rozsądek podpowiada, że większa i dobrze zaplanowana inwazja powinna skończyć się dla Rokuganu fatalnie. Nie dość, że obcy mają przewagę technologiczną to, jeśli wierzyć Jednorożcom, i magów mają wyśmienitych. Przywiązuję dużą wagę do spójności świata gry, co każe mi na sesjach unikać gaijinów.

Jednak z drugiej strony gaijinowie bardzo mnie kuszą, bo mają naprawdę spory potencjał fabularny. Ich zaawansowana technologia na pewno będzie wzbudzać sprzeciw konserwatywnych samurajów, ale dawana przez nią przewaga może stanowić dla ambitnego i wizjonerskiego daimyo sposób na zyskanie dużej władzy. Czy w obliczu wielkiej inwazji istot z Krainy Cienia sięgnęłyby po nią Kraby (jaka byłaby tego cena)? Czy odwiedziny coraz potężniejszych ekspedycji wymusiłyby w Rokuganie reformy na kształt tych wprowadzonych przez cesarza Meiji?

Przybysze mogą znakomicie ubarwić sesje nawet w najbardziej oczywistej roli – dodatkowego zewnętrznego wroga. Wiele możliwości daje obca magia czy potencjalny konflikt tao shinsei z obcą religią. Ciekawe mogłoby się okazać wysłanie bohaterów graczy z zagraniczną misją. Tu i ówdzie można przeczytać o intrygujących pomysłach połączenia Rokuganu ze światem 7th Sea, Theą. Możliwości jest naprawdę wiele, ale mimo pokus zostawię je sobie na później, do czasu gdy "zwykły" Rokugan przestanie mi wystarczać...

Fairhaven

W moim Rokuganie nie ma miejsca na gaijinów – przynajmniej tych okrągłookich. Szmaragdowe Cesarstwo jest wystarczająco interesujące ze swoimi licznymi klanami, wpływem Krain Cienia, tajnymi organizacjami i rozlicznymi spiskami. Nie potrzeba w nim bladoskórych barbarzyńców, którzy psuliby tak kluczową w L5K zabawę w egzotykę.

Dlatego też nie przemawiają do mnie argumenty zwolenników gaijinów, którzy traktują obecność obcych jako wzbogacenie gry. Owszem, wprowadzenie samotnego gaijina mógłoby wydobyć sedno obyczajów Rokuganu – tak jak jedna czarna owca w stadzie podkreśla tylko biel innych zwierząt. Jednakże nader często Mistrzowie Gry i Gracze wykorzystują obcych by złamać legendową egzotykę. W powszechnym mniemaniu gaijin jest dużo prostszy do odegrania – w końcu nie musimy się wczuwać w orientalną mentalność. Barbarzyńcy byliby też łatwiejszym narzędziem Mistrza Gry – nie trzeba się w końcu uczyć tych pokręconych japońskich zwyczajów czy dziesiątek durnych nazw.

Mam wrażenie, że twórcy systemu ostrożnie podchodzą do koncepcji obcych. Gaijini pojawiają się w niewielu dodatkach, pełniąc raczej rolę przyprawy niż głównego dania. Mamy zatem właścicielkę herbaciarni Magdę w Mieście Kłamstw (jedyną obcą z kilkudziesięciu opisanych tam bohaterów), Al-Hazaada (jednego z dziesięciu Mistrzów Kolatu), klan Żółwia (jeden z trzynastu opisanych w dodatku, nie widziałam również żadnej przygody wykorzystującej tę rodzinę) i… to właściwie tyle. Niezbyt imponująca lista, nieprawdaż?

W moim Szmaragdowym Cesarstwie nie uświadczysz zatem prochu ani klanu osiedlonych barbarzyńców. Nie zmieniam kanonicznej historii – bitwa Białego Jelenia jak najbardziej miała miejsce, lecz był to koniec krótkiej obecności gaijinów w Rokuganie. Ewentualną flotę obcych powstrzymują pływające po morzach statki Krain Cienia (vide Bearers of Jade). Jedyni – nieliczni – goście przybyli zza Płonących Piasków i bynajmniej nie są podobni do Europejczyków. Ich wizyty są regulowane przez Klan Jednorożca, mający również monopol na tamtejsze ‘cuda techniki’. Nie zalewają one jednak rynków Szmaragdowego Cesarstwa – rzadkie i niebezpieczne podróże poza Piaski niebotycznie podnoszą ich koszt. Podsumowując: mój Rokugan jest państwem dzieci Siedmiu Kami – nie jakichś okrągłookich barbarzyńców.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
pytanie - gaijini czy gaijinowie?
03-04-2007 19:53
Kaoru
    Po kiego zbója gaijini?????
Ocena:
0
Nalerzy pamięteć, że przez długi czas broń palna była tak słaba, że łucznik miał nad arkebuzerem znaczną przewagę i zasięgu strzału jak i zybkostrzelności. Dopiero wprowadzenie gwintowanej, ładowanej z tyłu broni wreszcze dało jej przewagę nad łucznikami i kusznikami. Więc wydaje mi się że w klaszycznym rokuganie, nawet przy "zalewie" broni palnej, nie miała by ona takiego wielkiego znaczenia na polach bitew. A poza tym po jakiego zbója w rokuganie gaijini???
05-04-2007 11:33
kabuki joe
    Broń palna
Ocena:
0
Moim zdaniem ciekawsi są Gaijini w KC. Takich kilka armatek i może wielki mur krabów jest nagle kupą gruzów. A armia goblinów z teppo może nagle każdego pokonać.
Wiem wiem RTNJ...
Ale teppo zmieniły dramatycznie pole bitew i nie były gwintowane i ładowane z tyłu. Nobunaga miał wiele problemów z teppo, Takeda Shingen został (prawdopodobnie) zastrzelony a jego syn Katsuyori dostał takie lanie z teppo pod Nagashino,
że jego klan został zniszczony.

W moim Rokuganie nie ma Gaijinów, ale Smoki mają proch
oraz rakiety.
06-04-2007 21:37
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
zgadzam sie z kabuki joe. bron palna z tego okresu była istotnie stosunkow mało efektywna, ale nie można zapominać o czynniku psychologicznym wywołanym przez nią, i nie przyjmuje tutaj tłumaczenia, że samurajowie sie niczego nie boją. po zaty strzelanie salwami z broni palnej dawało dość dobre efekty.
Aczkolwiek jeśli chodzi o barbarzyńców spoza rokuganu to podzielam zdanie Morfa i Fairhaven
10-04-2007 10:45
~Tammo

Użytkownik niezarejestrowany
    Klan Borsuka
Ocena:
0
Jest klanem strzegącym przejść wiodących w nieznane. Tamtędy wg Minor Clans wiedzie całkiem prawdopodobna droga inwazji gaijinów. W moim Rokuganie zostanie to opisane, przy okazji inwazji Mongołów.
15-04-2007 18:40
~Deailon

Użytkownik niezarejestrowany
    Gaijini w 3ed.
Ocena:
0
W trzeciej edycji, a szczególnie w dodatkach do niej, gaijini pojawiają się bardzo często. Z tym, że nie są to starzy dobrzy Europejczycy.
Zacznijmy od tego, że dookoła Rokuganu żyje od groma różnych plemion, takich jak Yoban i Ujik-hai. To one decydują o popularnym wyobrażeniu obcego jako barbarzyńcy i nieuka.
Dalej, gdzieś za morzami, znajduje się Królestwo Kości Słoniowej rządzone przez Maharadżę. Ma ono nawet ambasadora w Rokuganie. Z tymże państwem i kilkoma innymi utrzymują kontakt Modliszki. Dalsze szlaki monitorują Żółwie.
W Four Winds jest napisane wyraźnie jedno: pańśtwo, z którego przybyli gaijini uzbrojeni w armaty i arkebuzy zostało jakis czas temu zniszczone. Nie trafiłem na informacje jak i przez kogo, ale pozostało z niego tylko trochę kupców i piratów, wielu ze Skazą Krain Cienia.
Jeszcze jedna uwaga: zajrzyjcie do Drogi Jednorożca. Podróż Ki-Rin przez dalekie kraje nie była pokojowa. Oni zostawiali za sobą zgliszcza. Dla dalekich ziem byli jak dla Europy Mongołowie. Nie rozumieli spotykanych na drodze pańśtewek, ich włądców i magii (która, ku zaskoczeniu, zawsze okazywała się mroczna albo przynajmniej heretycka).
Gaijinów w Rokuganie nie ma z kilku powodów. Po pierwsze poza ziemiami Modliszki i Żółwia w zasadzie im przebywać nie wolno (ale, jak wykazały wydarzenia sprzed powrotu Iuchibana, są nawet w Cesarskiej Stolicy!). Jeśli nawet samurai spotka gaijina to go nie zauważy. Demonstracyjnie. Bo Cesarz powiedział kiedyś, że ich tu nie ma. To po drugie. Po trzecie w końcu nie istnieją już gaijini, którzy by technicznie stali wyżej od rokugańczyków. Dlatego w moim Rokuganie jeśli się pojawiają, to jako dalekie tło.
Rokugan 3 ed. to już nie świat, w którym kiedyś wszystko było doskonalsze. W nim następują dynamiczne zmiany. Wcześniej czy później ktoś siegnie po proch. I możecie mi wierzyć, nie będą to prymitywni gaijini.
05-02-2008 15:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.