» Blog » Mit trojański i emenemsy.
26-04-2010 22:16

Mit trojański i emenemsy.

W działach: Eintopf książkowy | Odsłony: 28

Lista zaplanowanych na koniec kwietnia pozycji do przeczytania uległa natychmiastowemu unieważnieniu, gdy w moje ręce popadł cykl trojański autorstwa Gemmella (ukończony przez małżonkę). Na lekturze trzech tomów, nabytych w sobotę, spędziłam większą cześć siódmego dnia tygodnia, z przerwami na dwie zwyczajowe, niedzielne czynności. Było warto. A lista nadal jest aktualna, tylko czy zdążę.

 

 

  Mit trojański to wielka miłość moja jako czytelniczki. Trzecią w kolejności lekturą, jaką pamiętam, były "Mity greckie" w opracowaniu Gravesa ( do dziś jeden z moich ulubionych pisarzy). Mam do dziś to wyszmelcowane wydanie, które ofiarowano sześcioletniej podówczas mnie, budząc w dziecku miłość do mitów wszystkich, a w szczególności do tego jednego i do jego bohaterów. Nie pamiętam rożnych interpretacji mitu trojańskiego, jakie przewinęły się przez moje szpony od tamtej chwili. Było ich sporo, a kilka wymienię i pokrótce opiszę. 

 

Posiadam paskudną książkę dla dzieci pt. "Iliada", z paskudnymi obrazkami na pół strony i z minimum tekstu, którego za nic w świecie nie pokazałabym dziecku swemu. Bo mogłoby je tylko odrzucić, a do tego nie dopuszczę, o nie.. Okropność, której powinni zakazać.  

 

 Inny przypadek to " Pieśń o Troi" Coleen McCullough ( znana z autorstwa 'dzieła" pt. "Ptaki ciernistych krzewów") . Wariacji romansowych było tam tyle, że Homer oślepłby (gdyby mógł)  od ich mnogości. Piekna Helena, jako młodziutkie dziewczę uwiedziona i porwana przez Tezeusza, jawi się jako niewiasta z malowideł z pałacu w Knossos ( odsłonięte piersi i wężowe sploty włosów), egoistyczna, kapryśna i durnawa. Pani ta przytłoczyła swym uróżowanym biustem wszelakich bohaterów męskich, chociaż narcystyczna gwiazda Parysa chwilowo błyszczała równie mocno. Menelaos jąkał się, Odyseusz był szpetny i rudy ( nie po raz pierwszy), Agamemnon zimny i oślizgły, Achilles jak maszynka bez uczuć  a Trojańczycy, o zgrozo, niewyraźni. Pfe, nigdy więcej tego ...

 

 Kolejna książka, oparta na opowieści Homera, którą miałam przyjemność poznać, to "The Firebrand" M. Zimmer- Bradley. Czytana w oryginale, w bólach i mękach, ale przeczytana. I zawiodłam się na niej  srodze, bo za dużo feminizmu, aż nachalnego momentami. Wszelacy panowie to istoty słabe, z gruntu paskudne i nudne ( jednego wszak MZB oszczędziła), a być kobietą to jedyny słuszny los. Przesyt, po prostu przesyt. Nawet doskonała Kasandra nie pomaga.

 

    I wreszcie Gemmell i jego trylogia, złożona z tomów "Pan Srebrnego Łuku", "Tarcza gromu" i "Upadek królów". Przyznam,że początkowo pewne zabiegi autora mnie irytowały. Nie uświadczysz tam podstępu z Koniem( choć Koń Trojański sie pojawia, jednak w innej roli), pięknej Heleny, "szlachetnych" Achajów i Trojan- porywaczy cudzych żon. Ani tym bardziej boskich interwencji. Wszystko jest ludzkie. Powód wojny jest jasny- pewien władca, myślący o tym, jak tu nie dopuścić do upadku własnego imperium, patrzy łakomym okiem na pełny skarbiec Ilionu. Głównymi bohaterami nie są, jakby się mogło wydawać, wielcy herosi, choć masa ich aż wylewa się z kart. Z nich wszystkich najistotniejsza rola przypadnie mojemu absolutnemu faworytowi trojańskiemu po wsze czasy- Hektorowi, choć i z nim autor się dość okrutnie obejdzie. Głównym bohaterem uczyniono Helikaona ( pod tym imieniem kryje się znany dobrze Eneasz) zwany Podpalaczem, księcia dardańskiego i znamienitego żeglarza.  Koniec Troi jest, rzecz jasna, nieunikniony i smętny, ale zwycięzcom niewiele z niego przyszło. W finale świątynia na Therze eksploduje, unosząc w powietrze miedzy innymi inicjatora wojny, który wcześniej musiał obejść się trzema miedziakami w pustym skarbcu i smakiem upokorzenia. Gemmell łączy fikcję literacką z faktami historycznymi, choć wykorzystuje je do własnych potrzeb- mamy wiec osadę Siedem Wzgórz ( Rzym jak wypisz, wymaluj), bitwę pod Kadesz z udziałem wojsk trojańskich, wizytę Hetytów pod murami zdobytego już Ilionu czy wreszcie finalną erupcję. Kreślenie bohaterów zawsze było mocna stroną Gemmella, na kartach trylogii przewinie sie ich wielu i są to osobowości wyraziste i zapadające w pamięć ( tylko Agamemnon, jako szwarccharakter mnie rozczarowuje). Kobiety- Andromacha, Hekabe, Piria/Kaliope, Kasandra, Penelopa - w niczym panom nie ustępują. Drażniący bywa tylko wątek miłosny, ten główny. Bo za często sie pałęta.

 

 Jeżeli ktoś zna jakieś- poza klasyką, Parandowskim i pociotkami, inne interpretacje rzeczonego mitu, proszę o podanie tytułów, albowiem wielka radość sprawi mi ich wytropienie i pochłonięcie. A emenemsy to znakomity zapychacz otwartej podczas czytania gęby. Można tez próbować słonecznika. 

Komentarze


~ślicznotka

Użytkownik niezarejestrowany
    mit
Ocena:
0
zzz-nuda
25-01-2011 13:14

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.