Mit merytorycznej notki
W działach: Fanboj i Życie, Pisanina, Wredni Ludzie | Odsłony: 30Jak wiele osób zaobserwowało notki takie jak: scenariusze przygód, raporty z sesji, materiały „dodatkowe” do różnych systemów RPG, bestiariusze, NPC-e, artefakty, zaklęcia, lokacje, systemy autorskie, opowiadania etc. czyli teksty stanowiące w zasadzie sedno RPG i fantastyki na blogach nie mają powodzenia i dostają mało polecajek. Dzieje się tak nawet pomimo faktu, że dają się bezpośrednio wykorzystać na sesjach / są literackimi objawieniami roku / cokolwiek innego. Jest to oczywiście irytujące oraz rodzi pytanie „Czy ludzie rzeczywiście są głupi?” Otóż odpowiedź jest prosta: ludzie oczywiście głupi nie są. Zwyczajnie
Czytelnicy mają gdzieś merytoryczne notki!
Zacznijmy od ustalenia co mierzą polecajki. Bo wbrew temu, co twierdzą niektórzy stanowią bardzo istotny parametr sprawdzający jakość notki blogowej. Otóż - pomijając patologiczne sytuacje - otrzyma oznacza, że tekst obszedł kogoś na tyle, że był on gotów poświęcić sekundę celem wykonania jednego kliknięcia. Jeśli ich nie ma lub jest ich niewiele oznacza to, że dany wywód nie obszedł ludzi nawet na tyle, żeby skłonić ich do tej nie wymagającej wysiłku aktywności. Przypuszczać można też, że nikt tekstu nie doczytał do końca.
Dawno temu, w latach 90-tych materiały z grona tzw. „merytorycznych” mogły cieszyć się popularnością (choć osobiście bym w to powątpiewał). Było to jednak w czasach, gdy do najbliższego sklepu o RPG trzeba było jeździć do miasta wojewódzkiego, na jego półkach było tyle towaru, co w mięsnym za komuny, a w zasadzie jedynym ogniwem zespalającym RPG-owców była Magia i Miecz wychodząca raz w miesiącu. Dziś jednak mamy Internet i w efekcie przesyt tego typu materiałem.
Serio.
„Merytoryczny” kontent leży tonami na stronach internetowych, jest go też masa w podręcznikach do RPG. Jeśli ktoś go potrzebuje, to może zwyczajnie kupić odpowiednią książkę czy to na Rebelu czy na Amazonie lub innym DriveThru. Jeśli kogoś nie stać, to pewnie skorzysta z oferty Chomikuj lub podobnej strony. Zresztą, jesteśmy tutaj w większości starymi dziadami, na półkach mamy setki podręczników, a w głowach setki własnych, lepszych lub gorszych patentów. Większości z nich nie wykorzystamy do końca życia. Dlatego mało kto czuje potrzebę powiększania tego zasobu.
Oczywiście są też rzadkie, niszowe systemy. Różnią się od popularnych dwoma rzeczami. Po pierwsze: jest do nich niewiele materiału, który dałoby się wykorzystać. Po drugie: niestety nie posiadają one zbyt wielu fanów, więc szansa, że ktoś wykaże zainteresowanie przygotowanym do nich contentem jest niewielka.
Nie znaczy to, że na notkach merytorycznych nie da się zdobyć popularności. Najlepszą metodą byłoby znalezienie sobie niszy, która z jednej strony jest popularna, a z drugiej nieobsadzona. Gdyby np. wyszedł u nas jakiś nowy system, który zdobyłby dużą popularność, jak kiedyś DeDeki czy Warhammer osoby, które pierwsze zaczęłyby o nim pisać chwyciłyby zapewne wiatr w żagle.
Witamy w kategorii Rozrywka!
Może część osób się zdziwi, ale generalnie większość firm trudniących się reklamą internetową strony o RPG (ale też o książkach, serialach, szachach, telewizji, filmach, komiksach, japońskich kreskówkach etc.) wrzuca do wora zatytułowanego „Rozrywka” (choć oczywiście są wyjątki np. Google nazywa naszą kategorię zbiorczo „Gry”). Spowodowane jest to między innymi zachowaniem użytkowników na tego typu serwisach oraz poszukiwanymi przez nich informacjami.
Czego szuka użytkownik na stronach z tej kategorii? Oczywiście nie jakiejś przejmującej wiedzy koniecznej do napisania doktoratu, tylko właśnie rozrywki. W wypadków blogów chodzi głównie o opinie. Opinie to jest generalnie to, czym Internet żyje. W odróżnieniu bowiem od typowych mediów ludzie nie przeszukują go po to, by mądry dziennikarz wtłoczył im do głowy swą wiedzę, ale najczęściej, by wymienić się doświadczeniami z innymi nie-profesjonalistami.
Zachowanie usera na stronie:
W jaki sposób użytkownik szuka rozrywki?
Cóż istnieją dwa sposoby. Zacznę od częstszego, czyli pierwszego. User zwyczajnie wpisuje odpowiednie hasło w Google (na przykład „Dungeons and Dragons”) otwiera mu się lista stron i klika w którąś. Generalnie większość ludzi nie schodzi poniżej pierwszych 5 pozycji, a za pierwszą stronę wyszukiwarki zaglądają tylko totalni desperaci i nolify. Generalnie ta metodą trudno jest zyskać większą popularność. Najpierw trzeba bowiem przebić się przez miliony stron konkurentów. Niemniej jednak duże serwisy żyją głównie z ruchu generowanego przez Google.
Jeśli user znajdzie na tyle ciekawy materiał na twojej stronie, że zechce dodać ją do ulubionych lub zostanie mu ona polecona przez innego użytkownika zachodzi zjawisko drugie. Czyli wizyta zaczynająca się bezpośrednio na stronie głównej. Typowa wizyta trwa około 5 sekund, w trakcie których czytelnik czyta nagłówki. Jeśli nie znajdzie niczego ciekawego w tym czasie: wychodzi. Jeśli znajdzie: wchodzi dalej. Skanuje tekst wzrokiem (dlatego ja staram się stosować śródtytuły i wytłuszczenia, mam nadzieję, że ludzie zawieszą na nich oko) przez następne 5 sekund i jeśli wyda mu się ciekawy: czyta go dalej w całości, lub też skupia się na pojedynczych fragmentach.
Jeśli znajdzie coś ciekawego: klika w polecajkę. Jeśli ma jakąś myśl lub opinię związaną z tekstem: pisze komentarz.
"Efekt Zegarmistrza": zrób to sam!
Teraz dowiemy się jak Zegarmistrz robi to, że dostaje tyle polecajek. Metoda ta (jak wszystko w tym wpisie) nie jest szczególnie odkrywcza. Jeśli znajdziecie sobie jakiś poradniczek w rodzaju „Jak pisać na blogu” otrzymacie w nim te same rady w trochę bardziej rozbudowanej formie i dokładniej wyłożone. Jeśli ktoś dostanie się do pracy w gazecie lub na serwisie internetowym Naczelny wręczy mu tak zwany Stylebook który będzie zawierał takie same instrukcje ujęte w autorytarny nakaz.
Głównych zasad jest zaledwie kilka:
- Prezencja tekstu: czytelnik podejmuje decyzję o pozostaniu lub wyjściu ze strony w ciągu pierwszych 5 sekund pobytu. Jeśli więc widzi tekst, który - na pierwszy rzut oka - wygląda nieestetycznie np. ścianę tekstu nie podzielonego na akapity lub tzw. „próg” (czyli kilka zdań i link do nawet najlepszej treści) najczęściej rezygnuje z dalszej lektury. Należy więc przełamać sterylność tekstu. W tym celu dobrze jest:
- stosować odstęp między akapitami
- stosować śródtytuły
- stosować wytłuszczenia, podkreślenia, linki i kursywę
- stosować obrazki
Wszystko to przyciąga wzrok i zachęca do dalszej lektury.
Ortografia jest już mniej ważna. Zwyczajnie jeśli ktoś widzi błędy ortograficzne to znaczy, że cel został już osiągnięty i nasza ofiara zaczęła czytać tekst. Jeśli jednak znajdzie ich zbyt dużo, to może szlag go trafić i opuści stronę nie polecając artykułu.
- Popularny temat: Internet tym różni się od klasycznych mediów, że użytkownicy sami dobierają sobie treść, którą chcą czytać kierując się własnym gustem. Im więcej osób dzieli z tobą twój gust, tym większa szansa na otrzymanie polecajek. Działa to też w drugą stronę: bardzo trudno w sieci zainteresować ludzi czymś zupełnie nowym, choć niektórym jakoś to się udaje. Popularność tematu ma też wady. Im więcej ludzi pisze o tym samym, tym większe szanse, że nowi albo zginą w tłumie, albo też okaże się, że czytelnicy zginą w natłoku danych.
Moje główne „płaszczyzny styku” z gustami innych ludźmi to: Fantasy, Konwencja Heroiczna, Efekt Nostalgii i (ostatnio rzadko) Systemy Autorskie. Zwłaszcza dwie pierwsze są wredne. Fantasy ma w polskim fandomie opinię gatunku gorszego „głupszej siostry Science Fiction”, podobnie zresztą jak Heroic uchodzi za coś gorszego w stosunku do „Dark”. Z drugiej strony: łączny nakład podręczników do DeDeków sprzedanych w Polsce to kilkadziesiąt tysięcy. Ludzie nie kupili ich z nienawiści...
Prawdę mówiąc każdy, lub prawie każdy, zastanawiając się nad tym, co w RPG lub Fantastyce lubi lub nie lubi może znaleźć dla siebie własną niszę. Należy tylko uważać, by nie była zbyt wąska. Ja nie zachęcam tu do pisania pod publiczkę. Ja zachęcam do dzielenia się tym, co mamy do powiedzenia i co może zainteresować innych.
- Interesująca treść: zasadniczo ludzi interesują następujące rzeczy:
* Poradniki rozwiązujące jakiś, konkretny problem: najpopularniejsze blogi (w skali internetu) prawie zawsze pisane są na temat „jak stać się bogatym, pięknym i nieśmiertelnym”. Pozwalają spełnić marzenia. Albo przynajmniej przybliżyć się lekko do swojego ideału. Albo faktycznie dają przydatne informacje.
* Notki humorystyczne: bo są kwintesencją rozrywki.
* Tematy dyskusyjne: czyli takie, na które można wymieniać się opiniami na zasadzie „Zgadzam się! / Nie zgadzam się!”. Wbrew pozorom Internet jest narzędziem społecznym. Wchodzimy do niego, by rozmawiać z innymi ludźmi. Owszem, jest to narzędzie kalekie w porównaniu do np. imprezy z grillem i piwem, jednak zawsze jakieś.
* Wspólne przeżywanie / wspominanie: każdego rodzaju posty o nowych wydarzeniach, recenzje nowych gier, a także (często: przede wszystkim) dzielenie się wspomnieniami dawnych przebojów i wydarzeń z naszego życia oraz wspominki o grach, książkach etc. tworzone na zasadzie „kiedyś było lepiej” lub „dziś jest jedwabiście”.
Zauważyć można, że recenzje pojedynczych produktów mają tendencję do zbierania niewielkich ilości polecajek. Trzeba niestety albo wstrzelić się w jakiś megaprzebój, który wszyscy kochają albo tworzyć Top Listy. Skuteczny jest zwłaszcza drugi sposób. Jeśli np. napiszemy notkę o Suikodenie to polecą ją tylko osoby, a) cenią sobie jRPG b) grały w tą akurat serię c) podobało im się. Czyli na Polterze 2-3 ludzi. Na forum o jRPG nawiasem mówiąc też mamy niewielkie szanse coś zwojować, bo jego użytkownicy pewnie rzygają już Suikodenami. Jeśli jednak napiszemy notkę Top 10 jRPG to okaże się, że ten grał w jedno, tamten grał w trzecie, siamten w 9 z listy, ale dziesiątego nie znał wcześniej, ale właśnie szukał czegoś w tym gatunku i jest wdzięczny za podpowiedź... I tym sposobem się uzbiera całkiem sporo polecajek.
* Życie społeczności: patrzcie „mam kotka / dziecko mi się urodziło / miałem śmieszną przygodę / moje dziecko już ząbkuje / mój kotek ząbkuje / Repek jest głupi. Na dowód dołączam zdjęcia.”
- Postaw tezy, z którymi można się zgodzić: To chyba najważniejsze. Obojętnie jak świetny, ładny, interesujący tekst na chodliwy temat napiszesz polegnie on jeśli będzie zwyczajnie głupi. Aby ludzie klikali w Polecaj i pisali przychylne komentarze muszą znaleźć się osoby, które się z tobą zgodzą i uznają, że masz rację.
Od razu powiem, że nie należy spodziewać się, że każdy poprze twoją opinię. Generalnie autorow może się wydawać, że napisał świętą prawdę, ale i tak znajdą się ludzie, którym to czy tamto się nie spodobało. Osoby te mogą wyrazić swoją opinię w sposób nieraz bardzo dosadny. Prawdę mówiąc to bardzo dobrze. Jednak niedoświadczony bloger może zapytać się „Kto ma rację?”
Otóż: nawet Jezus ma hejterów. Często zdarza się też, że rację mają wszystkie strony konfliktu. Z racją jest bowiem tak, jak z samochodami. Samochód można napędzać różnymi silnikami: na benzynę, ropę, gaz, wodór, elektrycznym czy na popych. Każdy z tych sposobów ma swoje wady i zalety. Można rozwodzić się nad nimi godzinami. Jeśli więc napiszemy długi i wspaniały post o zaletach ekologicznych pojazdów elektrycznych nie należy się dziwić, że znajdą się użytkownicy, którzy wolą np. auta benzynowe, totalnie zlekceważą nasze argumenty i wytoczą własne, często dla nas bez znaczenia, a dla nich kluczowe.
- Pisz regularnie i często: średni czas życia notki blogowej to 24 do 48 godzin. Czasem jest dłuższy, jeśli trafi ona do agregatorów i na strony zewnętrzne lub omawiany przez nią temat jest często wyszukiwany w Google i akurat zdarzy się tak, że zajmiemy wysoką pozycję w wyszukiwaniach, a zapytania na dany temat są częste. Jest to całkiem łatwe, gdyż nowe wpisy są faworyzowane przez wyszukiwarkę. Jednakże w większości przypadków po dwóch dniach każdy, kto miał przeczytać dany wpis go już przeczytał, a po tygodniu nikt już nie pamięta, że coś takiego miało miejsce. Ludzi trzeba więc nakarmić czymś nowym.
Dobre rady
-Staraj się NIE ZWALCZAĆ cudzych opinii! Zamiast tego promuj swoje. Owszem, każdy jest człowiekiem i każdy kiedyś chlapnie coś głupiego. Należy jednak unikać „Marketingu w stylu Polskiego Fandomu”. Na czym on polega? Wyobraźcie sobie, że macie jakąś Ideę i chcecie ją rozpowszechnić. Co robicie? Oczywiście piszecie notkę, jak wszystkie inne Idee nie dorastają do pięt waszej , jak są głupie, infantylne i w ogóle do tyłka. Przy okazji zachowujecie tajemnicę i ani słowem nie zdradzacie, co wam po głowie chodzi. No może czasem rzucicie pół swówkiem, że wasze jest lepsze, ale nie podzielicie się żadnym szczegółem A potem dziwicie się, że macie flejm na 200 komci i rośnie...
Powód jest prosty. To jest RPG. Ludzie robią to dla rozrywki. Nikt w nic nie gra po to, żeby się znękać. Jeśli ludzie bawią się w Indie / Mainstreamowe gry z lat 90-tych / oDeDeki / Jesienną Gawędę czy cokolwiek innego i nie rzucają tego w kąt po jednej sesji, to znaczy, że ich to bawi. Jeśli nagle przyjdziesz i zaczniesz im kłaść do głowy, że źle się bawią, to zamiast ich nawrócić na swoją ścieżkę zyskasz opinię durnia i gbura.
Oczywiście możesz krytykować rzeczy, które obiektywnie szkodzą na sesjach. Takich jest dużo. Jednak z krytyką lepiej trzymać się swojego podwórka, a nie wchodzić na cudze. Mnie na przykład nie obchodzi to, że horrory są do kitu, bo nie oglądam horrorów.
Jeśli mamy już jakąś ideę do promowania to zamiast na wadach cudzej rozrywki lepiej skupić się na zaletach własnej. Mamy większe szanse, że ktoś to przeczyta i pomyśli „Hmmm! Brzmi fajnie! Może spróbuję tak zagrać! Zobaczę, czy mi się spodoba!”
- Szanuj innych, nie ważne co mówią: Przekleństwem blogów, tak samo jak mediów mainstreamowych są odbiorcy. Nie dlatego, że są głupi. Dlatego, że są mądrzejsi od od twórców. Problem polega na tym, że po drugiej stronie siedzą ludzie, którzy też wiodą jakieś życie. Goście, którzy są dorośli, wykształceni i często stanowią specjalistów w dziedzinach o których typowy autor nawet nie słyszał. Czytali książki, o których istnieniu nie ma on pojęcia, uczęszczali na wykłady wybitnych profesorów, grali w gry, w które on nie grał, mają wielki bagaż doświadczeń życiowych z tej czy innej dziedziny i ogólnie są mądrzejsi od Niego.
Owszem, nie znaczy to, że trzeba kłaniać się każdemu, napotkanemu głupkowi. Nie należy jednak oczekiwać, że ludzie zgodzą się z każdą naszą opinię i będą nam bić pokłony, bo mamy bloga. Nie należy też dawać ludziom do zrozumienia, że - jeśli z nami się nie zgadzają - są od razu głupsi. Należy traktować ich jak równorzędnych członków rozmowy. Naprawdę, nie każdy Polak jest białym Murzynem robiącym nam obciach przed Zagranicą / zmanipulowanym przez Tuska zombie.
Nadal nie działa?
Jest całkiem możliwe, że napiszesz post wedle tych wskazówek i nie dość, że nie trafisz na główną, to jeszcze nie zbierzesz zbyt wielu polecajek. Powodów może być kilka:
- Napisałeś notkę na temat, który nie interesuje nikogo innego
- Napisałeś notkę na temat, który został już do cna wyeksploatowany i jest zwyczajnie nudny (lub po prostu twoja notka jest nudna)
- Napisałeś notkę głupią, a twoje argumenty były za słabe, by ktokolwiek się z nimi zgodził
- Napisałeś notkę, która całkowicie rozminęła się z oczekiwaniami twoich czytelników.
W zorientowaniu się z którym przypadkiem mamy do czynienia pomoże lektura komentarzy. Generalnie większość z przyczyn porażki rozumie się sama przez siebie. Jedynie ostatni punkt może wymagać omówienia.
Otóż: może zdarzyć się, że napiszemy notkę mądrą, na interesujący temat, która nie znajdzie chętnych do jej polecania. Przykładem takiej notki mogłaby być np. „Dlaczego Jesienna Gawęda jest głupia”. Gdyby wyliczyć same wady tej konwencji i podsumować „Jak wyraźnie widać grać mogą w to tylko mentalnie opóźnione Emo” to nie dostałaby zbyt wielu polecajek. Powód jest prosty: czytać będą ją tylko fani Jesiennej Gawędy. Miłośników innych stylów gry problem „Dlaczego konwencja w którą nie gram jest do tyłka” nie będzie obchodził. Co do samych fanów JG to oni nie wybierają tego stylu gry, po to, żeby mieć nieudaną sesję... Ich to bawi. Twoje argumenty są dla nich nieistotne. Tak więc nie klikną w polecajki, tylko zeżrą autora w komciach.
Jeśli natomiast napiszemy notkę na temat „Wady jesiennej gawędy: jak uniknąć” i nadamy jej formę poradnika to mamy spore szanse zebrać znacznie większy aplauz.