06-06-2007 03:28
Mistrzo-mito-mania
W działach: rpg, mg, dyskusja | Odsłony: 3Dzisiaj postaram się podejść do blogowania z innej strony i zachęcić nie tyle do komentowania samego wpisu, ale raczej do dyskusji na temat poroszny kilka linijek niżej.
Po powolnej śmierci matki wszystkich flejmów (odradzam czytanie, chociaż około 10% z tego co zostało tam opublikowane nadaje sie do czytania i może nam pomóc wykrystalizować kilka problemów związanych z „dyskryminacją MG”) na forum rpg.net - Paka podsumował ponad 110 stron dyskusji w ten sposób:
Mantry, z którymi warto się spierać:
1) MG mogą robić co im się żywnie podoba.
2) Na barkach MG spoczywa największa odpowiedzialność za to aby gra był udana.
3) MG nie są ludźmi, którzy dobrze opanowali techniki, będące w zasięgu każdego, ale ludźmi obdarzonymi talentami, których graczom brakuje.
Powyższe podpunkty nie oznaczają że grupy grające w gry fabularne powinny wykluczać ze swych szeregów osoby o silnych zdolnościach przywódczych, ani tego, że tym przywódcą nie powinien być czasem MG. Osobiście uważam, że każda z kreatywnych inicjatyw powinna posiadać jakąś formę silnego przewodnictwa.
ALE ten silny przywódca NIE jest odpowiedzialny za powodzenie sesji (oraz fun z niej wynikający) bardziej niż reszta ludzi w niej uczestniczących, oraz powinien przestrzegać i grać / prowadzić według zasad przedstawionych w danym podręczniku.
Istnieje mit głoszący, że MG trzeba się urodzić i że niektórzy rodzą się Mistrzami Gry a reszcie zostaje bycie graczem...
Niestety prowadzenie gry jest niczym innym jak serią wyuczonych, dopracowanych i wyostrzonych w praktyce technik. To po prostu kolejna umiejętność a nie cecha dziedziczna przekazywana z pokolenia na pokolenie wraz z genami.
Porozmawiamy?