» Blog » Mistrz Gry - Leń
10-07-2013 16:54

Mistrz Gry - Leń

W działach: RPG | Odsłony: 50

 TL;DR

Płaczę nad tym, że MG, z którymi miałem do czynienia są leniwi. Podręcznik ich parzy, a ogarnięcie terminologii angielskiej jest ponad ich siły.

 

Ostatnimi czasy mam do czynienia z niezrozumiałym dla mnie zjawiskiem i o tym będzie ta notka.

 

Otóż spotyka się grupka ludzi z intencją zagrania w RPG. Pierwszą rzeczą, którą na ogół należy zrobić jest wybranie systemu - zakładając, że MG już się wyklarował (z własnej woli, a nie poprzez aklamację). Rozpoczyna się dyskusja na temat różnych settingów i mechanik aż w końcu grupa (cała, łącznie z MG) jednogłośnie stwierdza "Tak! W to zagrajmy!". Gracze chcą w to zagrać - dla przykładu uznajmy, że to Warhammer (a co!) - a MG chce to poprowadzić. MG wprawdzie jeszcze nigdy nie prowadził Warhammera i słabo go zna (wiem, nie można słabo znać lub - o zgrozo - w ogóle nie znać Warhammera, ale załóżmy, że ten przykładowy MG urwał się z księżyca :P), ale mimo wszystko mówi głosem pełnym podniecenia "Spoko! Warhammer, to zajebisty pomysł! Poprowadzę! Mam już kilka pomysłów!"

 

Minęły, powiedzmy, dwa tygodnie, nadszedł dzień sesji. Co się okazuje? MG jest w ciemnej dupie. Ze światem gry. Z mechaniką. Ale nadal pełen, zwarty i gotowy, z uniesionym czołem i zawadiackim uśmiechem. Świadom jestem, że granie by-the-book nie jest jedyną słuszną formą grania i nie zamierzam do takiej przekonywać. Twórcy danej gry - w tym wypadku Warhammera - nie przewidzieli wszystkiego, popełnili jakieś błędy, w naszym przekonaniu, zarówno w kwestii mechaniki, jak i spójności świata, i MG jest od tego, żeby pewne rzeczy pozmieniać, jeśli najzwyczajniej w świecie nie działają. Tylko że, skoro umawiamy się na Warhammera, to nastawiam się na to, że będziemy grać w Warhammera, a nie produkt Warhammero-podobny. Skoro MG zgodził się na prowadzenie tego Warhammera, to zakładam, że poduczy się mechaniki i poczyta o świecie. Tym czasem MG-leń stwierdza, że mu się nie chce. Bo po co zaglądać do podręcznika? Po co się wysilać? Po co w ogóle wymyślać przygodę, jak można zrobić całkowitą improwizację, nie mając wystarczającego skilla na to i cały system pozmieniać dla samej idei zmiany? Oczywiście zakładam sytuację, w której MG nie jest korposzczurem i nie ma rodziny na utrzymaniu, innymi słowy - ma czas, żeby z podręcznikiem się zapoznać mniej lub bardziej.

 

Kolejną rzeczą są anglicyzmy. Załóżmy na moment, że nasz Warhammer jest po angielsku (w tym wypadku uznajmy, że gramy w tą obrzydliwą abominację, jaką jest Warhammer 3ed.). Nie lubię anglicyzmów. Owszem, na codzień czasem użyję, ale permanentne ich stosowanie na sesji RPG wpienia mnie niesamowicie. Żeby zobrazować sytuację, posłużę się wymyślonym przykładem:

 

"Dobra. Twój tech-priest ma niski poziom weapon skill, a poza tym masz niekorzystne warunki z uwagi na partial darkness, więc rzucasz na poziomie difficulty zamiast standard i jeśli wyjdzie ci fumble, to twoja postać otrzyma dwa poziomy fatigue."

 

Przykład totalnie z dupy (taki mix WH40k z RQ). Niemniej nie chodziło mi o poprawność przykładu, a o te przeklęte anglicyzmy. Bolą oczy? Mnie bolą. Uszy też mnie bolą, jak takie coś słyszę, a w kieszeni otwiera się nóż. Nie każdy jest asem z angielskiego i nie każdy może ad hoc zarzucić jakimś fajnym tłumaczeniem (i jeszcze się go trzymać), ale skoro, drogi Mistrzu, decydujesz się prowadzić anglojęzyczną grę, to kurka blaszka, siądź sobie przed sesją ze słownikiem i zrób jakiś glosariusz. Jak sobie nie radzisz, to pogadaj z graczami, niech pomogą (w końcu gracz też może pomóc, a nie tylko dłubać w zębach). Niestety jednak to przerasta możliwości wielu.

 

Marudzę, jak stara baba. Jestem w pełni tego świadom. Nazbierało mi się tego i czuję, że czas jest odpowiedni, żeby się pożalić. Czemu? Bo mogę. Bo mi się nudzi. Bo jestem ciekaw. Bo drażni mnie to, że często gęsto to mi, przeciętnemu graczowi, zależy bardziej na fajnym, konkretnym i porządnym graniu, niż Mistrzom Gry.

 

I nie, to nie jest tak, że "jak ci się nie podoba, to sam poprowadź". Takim bzdurnym argumentem rzucić najłatwiej. Mi nie chodzi o czepialstwo. Nie wymagam zbyt wiele. Jedyne na czym mi w tej kwestii zależy, to na jakości sesji, a nie na ilości. Ja jako gracz się staram - raz lepiej, raz gorzej. Mistrz Gry też by mógł od czasu do czasu.

 

P.S. Wygląda to tak, jakbym tylko takich MG miał, ale to bzdura. Znałem kilku, którzy słusznie zasiadali na stołku - czy też tronie - Mistrza Gry. Tu ukłony choćby dla postapokaliptyka, który prowadził mi bardzo krótko, ale miło wspominam naszą sesję. 

Komentarze


Agrafka
   
Ocena:
0
W filmach - zgadzam się. W grach - uwielbiam. Wystarczy spojrzeć na takiego Alistaira z Dagon Age - Kopczyński nadał postaci tak wyrazisty charakter, że żadna inna wersja językowa nie może się z naszą równać.
13-07-2013 11:52
Petros
   
Ocena:
0
Nie bluźnij! Moim zdaniem właśnie to Allistair był jednym z bardziej poszkodowanych przez dubbing. Kopczyński nie akcentował tak zabawnie, jak oryginalny voice actor. Gorsza ekspresja i zdecydowanie mniej pasująca do bohatera barwa głosu. Wystarczy sobie chociażby porównać jego dialog z magiem, kiedy go pierwszy raz spotykamy w Ostagarze. Oryginał - mega. Z dubbingiem - może być.

Rzecz gustu, jak widać. :P
13-07-2013 15:49
Agrafka
   
Ocena:
0
Jak widać :P jak porównywałam - aktor z oryginału nie wyrażał praktycznie żadnych emocji, był nijaki. Standardowy. Kopczyński odwalił kawał dobrej roboty, zabawny, pełen emocji głos. Idealnie oddał charakter postaci. Wersja oryginalna w tym wypadku ssie :P
13-07-2013 19:16
Kamulec
   
Ocena:
+1
@Agrafka
Nie wiem, jak brzmi po polsku. Za polską musiałbym zapłacić pięć razy więcej, więc właśnie przechodzę angielską.

Przy filmach zdecydowanie wolę napisy, jest jednak kluczowa różnica - w grach i tak nie widać mówiącego, tylko animację.
14-07-2013 00:06
Agrafka
   
Ocena:
0
Dlatego też nie uznaję podkładania głosów w filmach. Przestałam interesować się wersjami z dubbingiem/lektorem po obejrzeniu "V jak vendetta" z lektorem. Film traci jakieś 90% swoich atutów.
14-07-2013 07:54
XLs
   
Ocena:
+1
@Petros
Troche rozumie twoje podejście. Ja jestem w takiej sytuacji, że raczej nie przepadam za systemami które pojawiły się w naszym kraju, a niestety większa graczy ma zbyt słaby angielski, lub są zbyt leniwi by posiedzieć nad tym.
(dodatkowo nie czytają moich tłumaczących wszystko dokumentów na googlu, czasem zastanawiam się nad sensem ich istnienia)
Taki już mój los:)

Wracając do tematu, uważam że praca włożona w sesje tak na prawdę powinna być na równi. Gracz powinien przeczytać podręcznik, zrobić kartę postaci, stworzyć króciutką historię.

Dodatkowo powinien powiedzieć mg'kowi czego oczekuje.


W drugą stronę mg powinien znać podstawy świata, a w szczególności jego najbardziej elementarne elementy, mechanikę. Dodatkowo powinien w jakikolwiek sposób przygotować samą sesje (ale to już zależy od mg).


Co do rzeczy o których wspomniałeś, zauważyłem że często się łapię na tym:

"Dobra. Twój tech-priest ma niski poziom weapon skill, a poza tym masz niekorzystne warunki z uwagi na partial darkness, więc rzucasz na poziomie difficulty zamiast standard i jeśli wyjdzie ci fumble, to twoja postać otrzyma dwa poziomy fatigue."

A także na innych rzeczach związanych ze stylem prowadzenia. Nie jest to umyślne. Najczęściej tez nie wynika z lenistwa.

Czasem mam graczy, którzy upraszczają pewne rzeczy. Zauważyłem że trzeba się bardzo pilnować by nie przejąć uproszczeń od graczy. Powiem wręcz że jest to bardzo trudne. Nawet offtopy na sesji to w niektórych warunkach, szczególnie na luźnych sesjach rzecz nie do wyeliminowania.

Wprowadziłem bardzo prosty system by tego uniknąć. Daje pdki za, zwracanie uwagi. Czyli jak ktoś robi offtop, ktoś spada jakością w stylu, nie stosuje się do zasad stołu... to całą drużyna dba by tą sytuacje naprawić.

Jest to ważne przy wesołych gromadach, gdzie sesja lubi się rozejść.

Inna sprawa to zmęczenie. Mg czasem potrafi nieźle się zmęczyć prowadzeniem, 10 minut odpoczynku, kawa, ratuje sesje. Jednak inna sprawa że często tego nie widzi. Trzeba zwrócić uwagę.

Jako mg czasem łapie mnie lenistwo, do tego się przyznaje.

Gracze mogą je łatwo wyeliminować. Wystarczy zaangażowanie, nic tak chyba nie motywuje mg jak widok gracza któremu się chce, jak rozmowy po sesji, a także jak zwykłe "Było fajnie, kiedy gramy?"
16-07-2013 12:51
Kamulec
   
Ocena:
0
@XLs
Po co gracz ma czytać podręcznik? Rozumiem rozdziały wskazane przez MG, czy bezpośrednio dotyczące postaci, ale całość?
16-07-2013 18:36
Petros
   
Ocena:
+1
@XLs

No właśnie o to mi chodziło. MG się ogarnie, gracze się ogarną i jest ok. A że offtopy, to luz. Bez tego ciężko bo wieczny patos i pełne skupienie na sesji przez te kilka godzin jest lekko męczące. Wydaje mi się, że nie ma sensu z tym walczyć póki oty nie dominują względem grania.

@kamulec

Wydaje mi się, że z tym czytaniem poderków, to był skrót myślowy a przynajmniej ja tak to odebrałem.
16-07-2013 19:05
XLs
   
Ocena:
0
@Kamulec
To skrót myślowy. Czasem nawet gracz o rasie nie czyta, a także o profesji swojej postaci... Chodzi mi o te absolutne minimum.
16-07-2013 20:48

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.