» Kaer Earthdawn » Opowiadania » Misja

Misja

Misja

–Żeby cię pokręciło, Krank – powiedział po raz nie wiadomo który krasnolud. - Przez tę twoją porywczość teraz musimy po ciemku uciekać, jak złoczyńcy. My, bohaterowie! Tyle razy już ci powtarzaliśmy: nie wyrywaj się, siedź spokojnie, ale ty nie i nie. Udowadnianie pięściami, że się mówi prawdę, nie jest najlepszą metodą.
–No, ale oni... – ork znów próbował wtrącić się w monolog.
–Co oni! Co oni! To były t’skrangi! One zawsze negują cudze sukcesy! A ty, jak zwykle, dałeś się sprowokować! I dlaczego musiałeś demolować cały lokal. W tym momencie przeszedłeś samego siebie! Dobrze, że cię stamtąd wyciągnęliśmy, kiedy wkroczyły te trzy kordony straży miejskiej, bo z nimi byś sobie rady nie dał, a kłopotów i tak zdążyłeś już nam narobić. Taki lokal! A jakie piwo tam mieli! Żeby cię pokręciło! –Ty....
Pomimo zagłuszających wrzasków krasnoluda, do uszu wlokącego się z tyłu elfa dotarł odgłos galopujących koni. Ktoś ich gonił. “Są trzy” – zdążył jeszcze policzyć w trakcie wciągania niewiele rozumiejących towarzyszy w najbliższe krzaki, ich odruchy były jednak szybsze niż myśli, dzięki czemu wciąż żyli. Po chwili ujrzeli pędzące po drodze konie. “Trzy”, zauważył z zadowoleniem elf. Jednak szybko mu to zadowolenie minęło, kiedy zobaczył stroje jeźdźców. Żółto – czerwono – fioletowe barwy osobistej gwardii Bernarda, czarodzieja Bernarda i to przez DUŻE C. Krążyły pogłoski o ich nadnaturalnych umiejętnościach, a faktem było, że nikt nie mógł pochwalić się pokonaniem któregoś z nich, chociaż wielu było takich, którzy opowiadali, że potrafiliby tego dokonać. Jeźdźcy szybko zbliżali się do kryjówki i ku przerażeniu uciekinierów zamiast ją minąć, ostro osadzili wierzchowce w miejscu.
–Wyłaźcie! – usłyszeli po ciągnącej się jak wieczność sekundzie – Wyłaźcie albo po was pójdziemy!
Kiedy wychodzili w ich głowach była tylko jedna myśl: “Siepacze Bernarda. Jak?! Skąd?! Dlaczego?! Czego chcą?! To jest: czego Bernard chce?!”
–Czarodziej Bernard, jeśli łaska – poprawił ich głośno gwardzista. Zbledli.
–Tak, tak, Czarodziej Bernard, przepraszamy – zaczęli szybko mówić jeden przez drugiego.
–Cisza! Nasz mistrz, Czarodziej Bernard – dało się wyczuć wyraźne podkreślenie tych wyrazów przez mówiącego – usłyszawszy o waszych ostatnich wyczynach – uciszył wzrokiem próbującego coś powiedzieć elfa – postanowił uczynić wam wielką łaskę, zlecając zadanie do wykonania. Oczywiście, nie muszę nadmieniać, że zadanie powinno być przyjęte z wdzięcznością. Szczegółów dowiecie się z pisma, które raczył napisać dla was osobiście nasz mistrz.

Rzucił im pod nogi tubus w barwach Czarodzieja, po czym zawróciwszy gwałtownie rumaki odjechali w ciemności, pozostawiając za sobą zdumionych bohaterów. Ci jeszcze chwilę stali bez ruchu, następnie łapczywie rzucili się na wiadomość. W miarę czytania ich usta otwierały się coraz bardziej.
–Kurwa – podsumował krasnolud
–No – dodał ork.
–Sam bym tego lepiej nie ujął – powiedział elf.
–Nigdzie nie idę! To twoja wina Krank, to ty demolowałeś karczmę, więc to ty wykonasz polecenie! – Suriv znów zaczął grzmieć – A ja nawet palcem nie kiwnę!
–Podejrzewam, że to chodzi raczej o nasz wcześniejszy sukces – elf wciąż wpatrywał się w pergamin.
–Sukces? Przecież to był tylko taki tyci, tyci horrorek. To twoja wina! Opowiadałeś o tym tak pięknie, używałeś tych waszych elfich kwiecistych opisów, że każdy mógł pomyśleć, że załatwiliśmy samego Verjigorma!
–A kto nalegał, żebym to trochę podkolorował!
–Eee... no tak... znaczy... idziemy razem?


* * *


–Teraz, albo nigdy.
–A jeśli któryś tam został?
–Wątpliwe, a może wolisz się tam zakradać w nocy?
–Idziemy.
Szybko przebiegli przestrzeń dzielącą ich od wejścia do groty. Jaar zatrzymał się na chwilę i spojrzał w głąb. “Znowu ciemności, ciasne pomieszczenia i wilgoć.... brr” – pomyślał. Mocniej ujął kuszę i wbiegł za towarzyszami, kierowali się w stronę głównej komory, gdzie spodziewali się znaleźć pożądany przez czarodzieja przedmiot. Śpieszyli się, żeby zdążyć przed powrotem mieszkańców – dzikie górskie trolle nie były zbyt gościnne dla obcych. Kiedy tam dotarli, zawartość żołądków podeszła im do gardeł, spodziewali się przykrych zapachów, ale rzeczywistość ich przerosła. Trochę otumanieni, rozpoczęli przeszukiwanie pomieszczenia, więc dopiero po pewnym czasie znaleźli pod jedną ze ścian stertę rzuconych w nieładzie przedmiotów. Zaczęli w niej grzebać starając się jak najszybciej znaleźć to, czego tak pożądał czarodziej, jednak ich uwagę przyciągały powoli pozostałe rzeczy. Krasnolud właśnie usiłował wcisnąć na jeden z palców pięknie zdobiony pierścień, gdy usłyszał szept orka.
–Mam! Znalazłem – wyraźnie z siebie zadowolony Krank potrząsał w uniesionej ręce butelką z wyrytym na niej znakiem Czarodzieja Bernarda - trzy połączone koła i oko w centrum.
–Świetnie – Suriv nie krył radości – to weźmy sobie jeszcze coś na pamiątkę i zjeżdżaaaaa.....
Jego towarzysze ze zdziwieniem zarejestrowali, że niedokończenie zdania przez krasnoluda było spowodowane jego gwałtownym i krótkim lotem w kierunku ściany i bezwładnym osunięciu się po niej na ziemię. Rzucili się w różne strony, łapiąc w locie odłożoną broń, a w tym samym momencie w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał ork, z hukiem walnęła potężna maczuga, na jej drugim końcu stał ogromny troll wyglądający, jak mała góra. “Cholera, daliśmy się podejść jak żółtodzioby”, przemknęło przez głowę Jaara, kiedy wystrzelił ze swojej podwójnej kuszy. Oba bełty dosięgły celu, troll lekko się cofnął, po czym ruszył z uniesioną maczugą na elfa, nie zwracając uwagi na szykującego się do ataku za jego plecami orka. Uderzenie, które otrzymał zaskoczyło go, ale nie powaliło, powoli odwrócił się w stronę zdziwionego efektem ciosu Kranka. “Teraz”, pomyślał elf mierząc nisko w słabo okryte miejsce na ciele przeciwnika, po błyskawicznym naładowaniu kuszy. Wstrzymał oddech, pociągnął powoli i delikatnie za spust, żeby nie zerwać, oba bełty wystrzelone z potworną siłą natychmiast dotarły do celu i utkwiły między pośladkami trolla. Z jego gardła wydobył się straszliwy ryk, po czym padł na ziemię ryjąc ją z bólu pazurami, ork podbiegł i uciszył go jednym szybkim ciosem. Dopadli krasnoluda, wzięli go na ręce i biegiem opuścili grotę.

* * *


Siedzieli w milczeniu, przerywanym od czasu do czasu cichymi pojękiwaniami krasnoluda, masującego potłuczoną rękę. Nawet wino nie mogło przepędzić ich wisielczego nastroju.
–Czy możecie mi to wszystko jeszcze raz powtórzyć, bo chyba źle zrozumiałem – do orka dopiero teraz zaczął docierać sens słów Czarodzieja Bernarda – do czego służyła mu ta flaszka?
–Jako pojemnik na płynny nawóz do podlewania kwiatków – wykrztusił elf.
–To po co ta cała męczarnia? Nie stać go było na zakup nowej?
–Bo była sprowadzana z Travaru na zamówienie, gdyż pasowała mu do wystroju gabinetu, a trolle złupiły karawanę która ją miała dostarczyć – w głosie elfa wyczuwało się rozgoryczenie.
–To wiecie co, tak mi się wydaje, że chyba ciężko być czarodziejem. Tyle trzeba poświęcić dla jednej zwykłej butelki – ork mówiąc to zrobił mądrą minę. Elf z krasnoludem spojrzeli na siebie, pokręcili głowami i w milczeniu opróżnili swoje naczynia.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Konkurs Jubileuszowy EARTHDAWN.PL
Lista prac nagrodzonych i wyróżnionych w Konkursie
czyli Opowieść sześciu adeptów o niezwykłych sposobach walki Skrzydlatego Ludu
Magiczne Przedmioty Barsawii, część 2

Komentarze


~sirserafin

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
He, he... :-) - odnośnie samego opowiadania. A i formatowanie właściwie bez zarzutów. Oby tak dalej.

Zastanawiam się tylko czy jak pojawi się obrazek to zobaczymy tam trolla z lotkami bełtów wystającymi z zadka...
22-03-2009 12:25
Kot
    @SirSerafin
Ocena:
0
No, właściwie to poza drobną korektą i dodaniem myślników nie było z tym tekstem wiele zachodu. Co upewniło mnie w zamiarze minimalnej ingerencji w opowiadania.

A co do ilustracji, to zobaczymy...
22-03-2009 12:32
E_elear
   
Ocena:
0
Fajne humorystyczne opowiadanko, przyjemnie się czytało. Nie ma to jak szybko wkręcić BG w przygodę a na koniec dodać łyżkę dziegciu aby nie wpadli w samouwielbienie (że niby kolejny raz uratowali Barsawię przed upadkiem).
Pozdrawiam.
22-03-2009 13:35
~sirserafin

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@ E_elear

Dokładnie... choć jak przypomnę sobie jak kiedyś wraz z grupą wynajętych zwiadowców zostałem wplątany w misję dostarczenia do odległego miasta przesyłki w postaci szkatułki, której pragnęły trzy różne ugrupowania i niemal przypłaciliśmy tę misję życiem (a jeden z nas dodatkowo został w międzyczasie seksualnie zniewolony przez legendarną wietrzniacką królową), to współczuję takim bohaterom... Po wielu dniach trudu, ledwo żywi, wykonaliśmy zadanie. Okazało się, jeśli dobrze pamiętam, że w szkatułce znajdują się zwykłe kamienie, a właściwy towar został wysłany statkiem powietrznym... No cóż... przynajmniej zapłata była odpowiednia.
22-03-2009 14:00
~Piotrek

Użytkownik niezarejestrowany
    :)
Ocena:
0
Śliczne :).
22-03-2009 21:43
~Mystic

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
jak juz mówicie o błędach:
chodź wielu było takich - choć wielu...
Pod koniec 2 akapitu
22-03-2009 22:51
Kot
    @Mystic
Ocena:
0
Poprawione...
23-03-2009 13:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.