» Recenzje » Miraż

Miraż


wersja do druku

Terroryści od krzyża

Redakcja: Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Miraż
Zamachy z jedenastego września i późniejsza wojna z terroryzmem stały się kanwą dziesiątek utworów literackich i filmowych. Niedawno na polskim rynku ukazał się Osama, tekst Laviego Tidhara, który temat ten przedstawił z innej perspektywy niż większość pisarzy, decydując się na historię alternatywną. Matt Ruff obrał w Mirażu bardzo podobny kierunek: zastanawia się, co by było, gdyby bliźniacze wieże World Trade Center nie runęły tamtego pamiętnego dnia. I dochodzi do tego, że świat nie różniłby się mocno od naszego – doszłoby tylko do zamiany ról.

Mustafa al-Baghdadi jest agentem Arabskich Służb Bezpieczeństwa. Od wielu lat zajmuje się wykrywaniem i udaremnianiem zamachów przygotowywanych przez chrześcijańskich terrorystów. Któregoś dnia jego rutynową pracę zakłóca dziwne zachowanie przesłuchiwanego przestępcy. Mężczyzna twierdzi, że wszystko, co obaj widzą wokół siebie, jest tylko złudzeniem, fatamorganą, mirażem. Jest przekonany, iż Zjednoczone Państwa Arabskie nigdy nie zostały supermocarstwem, ba! - że nigdy nawet nie doszło do powstania takiego państwa, a prym na świecie wiedzie USA. Mustafa oczywiście nie daje mu wiary, ale zostaje zmuszony, żeby przeprowadzić w tej sprawie śledztwo, gdyż wszystko wskazuje na to, że plotka o mirażu jest znacznie szerzej rozpowszechniona.

W opiniach o Mirażu często pojawiają się słowa „odważna” i „kontrowersyjna”. Dlaczego? Wydaje się to oczywiste: mimo że od zamachów z jedenastego września minęło już dwanaście lat, temat wciąż jest bolesny, a obsadzenie w rolach terrorystów chrześcijańskich fundamentalistów to świadectwo prawdziwej bezkompromisowości. Jednak każdy, kto przeczytał tę książkę przyzna, iż pisarska odwaga Ruffa objawia się nieco inaczej. Jak? W Mirażu świat nie powstał przez szereg przypadkowych zmian, nie jest losową wariacją naszej rzeczywistości – jego źródłem i rusztowaniem jest raczej inwersja. Przerażeniem nie napawają już ciemnoskórzy, brodaci islamscy samobójcy; synonimem strachu stał się biały chrześcijanin, który do Zjednoczonych Państw Arabskich przybył, aby niszczyć lepszy świat. Nikt nie boi się już muzułmańskiego półksiężyca, wszyscy natomiast drżą przed krzyżem terrorystów. Kierunek polityki międzynarodowej nie zależy od Waszyngtonu – teraz ustalają go Bagdad i Rijad. Ruff posłużył się prostym narzędziem, aby ukazać nieprzyjemną prawdę: nietrudno sobie wyobrazić, że oprawca i ofiara zamieniają się rolami. W Mirażu rzuca się w oczy to, że tak naprawdę o losach świata nie zadecydowały ani kultura, religia, geografia, czy polityka – rzeczywistość jest wynikiem kilku decyzji, które podjęli ludzie znajdujący się akurat w konkretnym miejscu i czasie. Co byłoby, gdyby ich wybory były inne? Nigdy się nie dowiemy.

Niestety, doskonały pomysł wyjściowy nie idzie w parze z mistrzowskim wykonaniem. Miraż to połączenie kryminału, thrillera i prozy obyczajowej. Czyta się to całkiem nieźle – Ruff konsekwentnie buduje napięcie, a sceny kluczowe dla rozwoju akcji umiejętnie przeplata wątkami osobistymi trójki protagonistów. Mustafa i problem dwóch żon, Samir ze swoim homoseksualizmem, Amal, którą dogania szalona przeszłość – trio śledczych to bohaterowie nieco stereotypowi, ale dobrze nakreśleni i całkiem charyzmatyczni. W tle pojawiają się też postaci historyczne: król gangsterów Saddam Husajn z całą świtą swoich przybocznych, dowodzący komórką CIA David Koresh czy senator Osama bin Laden. To wszystko gra razem naprawdę dobrze. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy tytułowy miraż zaczyna się rozpadać – odkrycie źródła spowijającej świat iluzji to najważniejszy moment fabuły powieści, można więc wiele od niego oczekiwać. Wydaje się, że wszystko jest na swoim miejscu: akcja w finale galopuje, bohaterowie dokonują krytycznych wyborów, a fatamorgana drży w posadach. Jest tylko jeden problem: wspomniane już źródło całego mirażu. Ruff zaryzykował i zdecydował się na odkrycie przed czytelnikiem wszystkich kart, co skutkuje wyeliminowaniem wszelkich niedopowiedzeń. Król jest nagi, a odbiorca musi pogodzić dwa sprzeczne uczucia: niby wszystko gra, niby tworzy spójną całość, ale domknięcie fabularnej klamry w sposób aż tak niespodziewany, aż tak daleki od klimatu, który dominował przez całą lekturę, budzi sporą niechęć. To nie jest subtelnie rozwiewająca się mgiełka z Osamy, to nie jest doskonale przemyślany Człowiek z Wysokiego Zamku. Do tego poziomu sporo Ruffowi zabrakło.

Miraż bez wątpienia stanowi lekturę wartą uwagi. Jako powieść sprawdza się zaledwie – czy może aż – poprawnie, lecz jako temat przemyśleń i wizualizacja pewnych idei – świetnie. Jeżeli pamiętacie Związek Żydowskich Policjantów i czekaliście na coś w podobnym klimacie, możecie już teraz wyruszyć do księgarni.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
6.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Miraż (The Mirage)
Autor: Matt Ruff
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Wydawca: Rebis
Data wydania: 10 września 2013
Liczba stron: 440
Oprawa: miękka
Format: 135x215mm
ISBN-13: 978-83-7818-446-1
Cena: 34,90 zł
Tagi: Matt Ruff | Miraż



Czytaj również

Kraina Lovecrafta
Czarno-biały świat
- recenzja
Miraż - Zbigniew Wojnarowski
Złe miejsce, zły czas
- recenzja

Komentarze


earl
   
Ocena:
0

Zjednoczone Państwa Arabskie? Już była kiedyś Zjednoczona Republika Arabska ale długo się nie nabyła.

14-11-2013 23:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.