» Blog » Miesiąc rozczarowania, czyli Cywilizacja Wiktorii nie dla tych bez czasu
13-04-2025 13:06

Miesiąc rozczarowania, czyli Cywilizacja Wiktorii nie dla tych bez czasu

W działach: komputerowe | Odsłony: 271

Miesiąc rozczarowania, czyli Cywilizacja Wiktorii nie dla tych bez czasu
Dzisiaj znowu o Cywilizacji VI, której producenci mocno mnie zawiedli, ale dali też powody do radości. 

Słaby jestem w tematy wszelkich subskrybcji, śledzenia newsów growych, DLC i nawet nieszczególnie chce mi się w to wnikać. 

Ale pewnego pięknego dnia, odpaliłem Cywkę a tam coś w stylu “misja miesiąca” - gra królową Wiktorią (z którą, jako jedyną, bo rządzącą imperium o ludności porównywalnej z Chinami, chciała rozmawiać chińska cesarzowa Cixi - o której zresztą napiszę przy okazji innej noty).

Gra miała być w jakimś trybie ślamazarnym, żeby był czas na budowę imperium bez presji. Grało mi się fajnie (dodam, że nie gram zbyt często), zwłaszcza, że lubię epickie gry (World in Flames, Advanced Squad Leader) aż pewnego pięknego dnia wczytuję save’a a tu bum!. Nie działa! Bo minął miesiąc i koniec, nie da się grać. No ktoś tam powinien kopa w zad dostać - przecież nie każdy ma 14 lat i może grać przez  miesiąc po 8h dziennie. Gigantyczne rozczarowanie.

A potem zdarzyło mi się wylosować rusków. Nie chciałem nimi grać, jakoś się brzydzę tego narodu. Ale mówię, dobra, zrobię, jak robili ruscy od zawsze, pójdę w agresję. Na szczęście szybko strategia ta się okazała bezsensowną i rozgrywka szybko się skończyła (też macie wstręt do tej nacji?).

Ostatnia z kolei misja to Chińczycy. Najfajniejsza rozgrywka, z kilku powodów:

  1. Bo Chińczycy;

  2. Bo już lepiej znam zasady gry;

  3. Bo mieli więcej akcji budowniczych, więc nie trzeba było co chwilę kminić kiedy budować robotników;

  4. Bo mnie zaatakowali Hiszpanie, idąc przez kilkanaście albo i dziesiąt heksów, co po raz kolejny pokazało, że mobilność wojsk i zaopatrzenia jest kluczem w walce;

  5. Zgodnie z przewidywaniami, dość szybko doszedłem do wysokiego rozwoju, co powodowało, że mogłem kombinować - i wpadłem na pomysł, żeby pójść w turystykę - Wielki Mur można budować w różnych miejscach i który generuje punkty turystyki.

Mur sobie budowałem.

W sumie ciekawostka przy końcowym podsumowaniu: moja najlepsza jednostka to Warrior (podstawowy wojownik, lol), który skosił aż 74 wrogów. 

 

Przez moment myślałem, żeby pójść w ONZ, ale okazało się, że wejście na pozytywne relacje było niewykonalne - taka Brazylia miała -181 punktów za to, że się mnie bali. Wie ktoś, czy da to się jakoś obejść poza zmniejszeniem swojego imperium? 

Co zrobić, żeby pan Pedro mnie polubił?

Ogólnie więc chyba czas, żeby zacząć grać na większych mapach, może na wyższym poziomie trudności (choć ogólnie tutaj słyszałem wiele negatywnych opinii - że po prostu jest więcej barbarzyńców a przeciwnicy gratisowo dostają różne patenty pozwalające im być lepszymi) i kombinować z innymi metodami zwycięstwa - może ze wspomnianym ONZ? Chętnie też kiedyś się sprawdzę i zobaczę, jak szybko będę w stanie wygrać przez podbój. 

Spokojnie mogłem zdobyć jeszcze więcej terytorium. Miałem nadzieję, że ktoś się do mnie sam z siebie dołączy, ale nie wiem czy tak się zdarza.

1
Notka polecana przez: Johny
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Johny
   
Ocena:
+2

"przecież nie każdy ma 14 lat i może grać przez  miesiąc po 8h dziennie".

Nawet nie wiesz jak ten cytat trafił w mój ból. Teraz czytałem podręcznik do recenzji. I chciałem go jak najszybciej skończyć. I jakoś tak wychodziło, że gdy miałem poranną zmianę wracałem o 18:30 do domu i po ogarnianiu wszystkiego i naładowaniu baterii mogłem czytać godzinę dziennie. 10 stron dziennie. Przy popołudniowej zmianie nawet tyle nie. No i o niemieckim mogłem zapomnieć.

Dorosłość to zło :).

 

19-05-2025 10:28

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.