Miecz aniołów - Jacek Piekara
Niektóre cykle powieściowe, tudzież kolejne odsłony zbiorów opowiadań, czytamy sobie w wolnych chwilach dla urozmaicenia wolnego czasu. Relaks nad dobrą, niezbyt ciężką książką - zwłaszcza latem - jest, bowiem, rzeczą wielce pożądaną. Niektóre książki spodobają nam się bardziej, niektóre mniej. Jednak po pewnym czasie obrazy pojawiające się nam przed oczyma w trakcie lektury, zaczną się zacierać, a imiona bohaterów umkną głęboko w niepamięć i naprawdę będziemy musieli się natrudzić, by przywołać je w stosownej chwili. Oczywiście, od tej zasady są wyjątki. Istnieją postacie literackie, które tak mocno zapadają w pamięć, że nawet obudzeni w nocy o północy na hasło, na przykład "młot na czarownice" będziemy mogli bez zastanowienia wyrecytować – uniżony sługa, licencjonowany inkwizytor biskupa Hez-Hezronu Mordimer Madderdin. Sługa Boży, Młot na Czarownice, tudzież Miecz Aniołów jak czasem zwykło się go nazywać.
Miecz Aniołów Jacka Piekary jest trzecim tomem opowiadań przygód najbardziej znanego inkwizytora polskiej fantastyki. Opowieści w świecie jakże bliskim naszym Wiekom Średnim, jednak z pewną różnicą w kwestiach wiary. Tu, bowiem, historia ukrzyżowania Jezusa Chrystusa przedstawiona jest odrobinę inaczej.
Czytelnik otrzymuje kolejne pięć tekstów, trzymających równy poziom, nie ustępujących zupełnie wcześniejszym publikacjom. Opowieści, jak to zwykle w tego typu zbiorach, uporządkowane są chronologicznie i przynoszą nam kolejne informacje o głównych bohaterach, o świecie i oczywiście, nowe zagadki i problemy, którym Mordimer stara się sprostać.
Głupcy idą do nieba to długie, stu trzydziesto stronicowe opowiadanie, które z racji pomocy przyjaciołom przyjaciół, jak to czasem Mordimer ma w zwyczaju, pcha inkwizytora w środowisko artystów estradowych. Porwanie jednej z aktorek znajdzie swój zaskakujący finał, a nasz główny bohater zyska zarówno nowego wroga, jak i przyjaciela. Bilans zerowy, ot w przyrodzie wszystko musi się zgadzać.
W opowiadaniu Kości i zwłoki po raz kolejny los ściera inkwizytora z przedstawicielami Kościoła. Brat Sforza, który przybywa do pewnej wsi wyjaśnić zagadkową sprawę, całkiem przypadkiem wchodzi tym samym w drogę Mordimerowi. Kto tym razem będzie górą w wyścigu o wyjaśnienie sprawy? Warte podkreślenia, iż w tekście pojawia się Kostuch, czyli jeden z bardzo nietypowych i charakterystycznych pomocników inkwizytora, dosyć mocno zapadający w pamięć. Zwłaszcza osobom o czułym powonieniu.
Sierotki to alternatywna wizja opowieści o Jasiu i Małgosi. Punkt wyjścia do historii ten sam, lecz zakończenia jakże różne. Obok Kostucha tym razem mamy także Bliźniaków, miłośników przedstawicielek płci przeciwnej, o dosyć… spokojnej naturze. Niestety, są takie rzeczy, o których nawet Inkwizytorom się nie śniło, a czasem są one na tyle niemiłe, że stają właśnie na drodze naszego głównego bohatera.
Nieczęsto zdarza się, by jakaś zbłąkana heretycka dusza gotowa była poddać się oczyszczającej mocy płomieni z własnej woli. Wręcz nieprawdopodobnym jest, by sama poszukiwała inkwizytora, który mógłby tego dokonać. Jak w takim razie określić heretyka, który chce zostać zabrany do sławnego klasztoru Amszilas, gdzie bracia pracują naprawdę dokładnie nad każdym milimetrem duszy i ciała przy wykorzystaniu narzędzi, o których mistrzom cechów katowskich się nawet nie śniło? W Maskaradzie poznacie właśnie historię takiego czarownika.
W ostatniej opowieści, tytułowym Mieczu Aniołów, powraca temat herezji z Gewicht. Potwornej, utrzymującej jakoby Jezus Chrystus zmarł na krzyżu, negującej fakt jego zstąpienia, po którym grzesznicy zaznali sprawiedliwości z jego ręki. Straszliwa to bezbożność, która wymagać wręcz będzie interwencji sił wyższych.
Miecz Aniołów wydany został w stylu, do którego Fabryka Słów nas przyzwyczaiła. Bez jakichś wielkich fajerwerków, ot dobrze wykonany produkt. Nie rozpada się, można do niego wielokrotnie wracać, bez strachu można pożyczyć znajomym. Dodatkowo, ładnie wygląda na półce. Czegóż więcej wymagać? Ilustracje ograniczone do minimum, ubarwiające treść jedynie na początku każdego opowiadania. Miłe dla oka, choć może troszeczkę jak dla mnie - nie w klimacie opowieści. Zbyt bajkowe i odstające od brudnej rzeczywistości Mordimera.
Podsumowując – wielbiciele inkwizytorskiego talentu otrzymują to, czego mogli się spodziewać. Ci natomiast, którzy dotychczas z Mordimerem nie mieli okazji się zetknąć, również bez strachu mogą po ten zbiór sięgnąć. Co prawda w tekście znajdują się nawiązania do wcześniejszych przygód inkwizytora, ale są one na tyle delikatne, że raczej nie zepsują zabawy, jeśli chcielibyśmy sięgnąć po wcześniejsze przygody w drugiej kolejności. Wartka akcja, dobre pomysły na kolejne przygody, sprawne pióro autora, ciekawe zakończenia. W skrócie – literatura w sam raz na wakacyjne miesiące. Do polecania każdemu. Ocena może więc być tylko jedna.
Kończąc cały tekst, pozwolę sobie na taką drobną i niewinną aluzję polityczną, z pytaniem do czytelników na końcu. Otóż przynajmniej dwu lub trzykrotnie w tekście, nasz Inkwizytor informuje, iż służy Prawu i Sprawiedliwości. Jak doskonale wszyscy czytelnicy wiedzą, w jego działaniach bardzo często wspiera go trójka towarzyszy – Kostuch i Bliźniacy, którzy również siłą rzeczy są propagatorami tej samej idei. Kostuch jest osobą ponurą, groźną i inteligentną, z niebagatelna pamięcią. Dodatkowo biorąc pod uwagę jego wysoki wzrost, od razu przed oczami pojawia się postać marszałka Ludwika Dorna. Politycznych odpowiedników Bliźniaków, chyba nikomu nie trzeba wskazywać. Zwierzchnią personą w stosunku do Inkwizytora jest tutaj natomiast JE biskup Hez – Hezronu. Kapryśny, czasem będący przyjacielem, kiedy indziej groźnym przeciwnikiem, który jak żywo przypomina pewnego ojca redemptorystę, dość popularnego ostatnio w mediach. Pozostaje jednak pytanie podstawowe – który polityk spod znaku Prawa i Sprawiedliwości może kryć się pod osobą głównego bohatera? Bo tego, iż Miecz Aniołów jest powieścią polityczną, już chyba nikomu nie trzeba udowadniać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Miecz Aniołów Jacka Piekary jest trzecim tomem opowiadań przygód najbardziej znanego inkwizytora polskiej fantastyki. Opowieści w świecie jakże bliskim naszym Wiekom Średnim, jednak z pewną różnicą w kwestiach wiary. Tu, bowiem, historia ukrzyżowania Jezusa Chrystusa przedstawiona jest odrobinę inaczej.
Czytelnik otrzymuje kolejne pięć tekstów, trzymających równy poziom, nie ustępujących zupełnie wcześniejszym publikacjom. Opowieści, jak to zwykle w tego typu zbiorach, uporządkowane są chronologicznie i przynoszą nam kolejne informacje o głównych bohaterach, o świecie i oczywiście, nowe zagadki i problemy, którym Mordimer stara się sprostać.
Głupcy idą do nieba to długie, stu trzydziesto stronicowe opowiadanie, które z racji pomocy przyjaciołom przyjaciół, jak to czasem Mordimer ma w zwyczaju, pcha inkwizytora w środowisko artystów estradowych. Porwanie jednej z aktorek znajdzie swój zaskakujący finał, a nasz główny bohater zyska zarówno nowego wroga, jak i przyjaciela. Bilans zerowy, ot w przyrodzie wszystko musi się zgadzać.
W opowiadaniu Kości i zwłoki po raz kolejny los ściera inkwizytora z przedstawicielami Kościoła. Brat Sforza, który przybywa do pewnej wsi wyjaśnić zagadkową sprawę, całkiem przypadkiem wchodzi tym samym w drogę Mordimerowi. Kto tym razem będzie górą w wyścigu o wyjaśnienie sprawy? Warte podkreślenia, iż w tekście pojawia się Kostuch, czyli jeden z bardzo nietypowych i charakterystycznych pomocników inkwizytora, dosyć mocno zapadający w pamięć. Zwłaszcza osobom o czułym powonieniu.
Sierotki to alternatywna wizja opowieści o Jasiu i Małgosi. Punkt wyjścia do historii ten sam, lecz zakończenia jakże różne. Obok Kostucha tym razem mamy także Bliźniaków, miłośników przedstawicielek płci przeciwnej, o dosyć… spokojnej naturze. Niestety, są takie rzeczy, o których nawet Inkwizytorom się nie śniło, a czasem są one na tyle niemiłe, że stają właśnie na drodze naszego głównego bohatera.
Nieczęsto zdarza się, by jakaś zbłąkana heretycka dusza gotowa była poddać się oczyszczającej mocy płomieni z własnej woli. Wręcz nieprawdopodobnym jest, by sama poszukiwała inkwizytora, który mógłby tego dokonać. Jak w takim razie określić heretyka, który chce zostać zabrany do sławnego klasztoru Amszilas, gdzie bracia pracują naprawdę dokładnie nad każdym milimetrem duszy i ciała przy wykorzystaniu narzędzi, o których mistrzom cechów katowskich się nawet nie śniło? W Maskaradzie poznacie właśnie historię takiego czarownika.
W ostatniej opowieści, tytułowym Mieczu Aniołów, powraca temat herezji z Gewicht. Potwornej, utrzymującej jakoby Jezus Chrystus zmarł na krzyżu, negującej fakt jego zstąpienia, po którym grzesznicy zaznali sprawiedliwości z jego ręki. Straszliwa to bezbożność, która wymagać wręcz będzie interwencji sił wyższych.
Miecz Aniołów wydany został w stylu, do którego Fabryka Słów nas przyzwyczaiła. Bez jakichś wielkich fajerwerków, ot dobrze wykonany produkt. Nie rozpada się, można do niego wielokrotnie wracać, bez strachu można pożyczyć znajomym. Dodatkowo, ładnie wygląda na półce. Czegóż więcej wymagać? Ilustracje ograniczone do minimum, ubarwiające treść jedynie na początku każdego opowiadania. Miłe dla oka, choć może troszeczkę jak dla mnie - nie w klimacie opowieści. Zbyt bajkowe i odstające od brudnej rzeczywistości Mordimera.
Podsumowując – wielbiciele inkwizytorskiego talentu otrzymują to, czego mogli się spodziewać. Ci natomiast, którzy dotychczas z Mordimerem nie mieli okazji się zetknąć, również bez strachu mogą po ten zbiór sięgnąć. Co prawda w tekście znajdują się nawiązania do wcześniejszych przygód inkwizytora, ale są one na tyle delikatne, że raczej nie zepsują zabawy, jeśli chcielibyśmy sięgnąć po wcześniejsze przygody w drugiej kolejności. Wartka akcja, dobre pomysły na kolejne przygody, sprawne pióro autora, ciekawe zakończenia. W skrócie – literatura w sam raz na wakacyjne miesiące. Do polecania każdemu. Ocena może więc być tylko jedna.
Kończąc cały tekst, pozwolę sobie na taką drobną i niewinną aluzję polityczną, z pytaniem do czytelników na końcu. Otóż przynajmniej dwu lub trzykrotnie w tekście, nasz Inkwizytor informuje, iż służy Prawu i Sprawiedliwości. Jak doskonale wszyscy czytelnicy wiedzą, w jego działaniach bardzo często wspiera go trójka towarzyszy – Kostuch i Bliźniacy, którzy również siłą rzeczy są propagatorami tej samej idei. Kostuch jest osobą ponurą, groźną i inteligentną, z niebagatelna pamięcią. Dodatkowo biorąc pod uwagę jego wysoki wzrost, od razu przed oczami pojawia się postać marszałka Ludwika Dorna. Politycznych odpowiedników Bliźniaków, chyba nikomu nie trzeba wskazywać. Zwierzchnią personą w stosunku do Inkwizytora jest tutaj natomiast JE biskup Hez – Hezronu. Kapryśny, czasem będący przyjacielem, kiedy indziej groźnym przeciwnikiem, który jak żywo przypomina pewnego ojca redemptorystę, dość popularnego ostatnio w mediach. Pozostaje jednak pytanie podstawowe – który polityk spod znaku Prawa i Sprawiedliwości może kryć się pod osobą głównego bohatera? Bo tego, iż Miecz Aniołów jest powieścią polityczną, już chyba nikomu nie trzeba udowadniać.
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 23
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 23
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Miecz aniołów
Cykl: Mordimer Madderdin
Tom: 3
Autor: Jacek Piekara
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 15 czerwca 2007
Liczba stron: 446
Oprawa: twarda/miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-60505-38-0/37-3
Cena: 39,95/29,95 zł
Cykl: Mordimer Madderdin
Tom: 3
Autor: Jacek Piekara
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 15 czerwca 2007
Liczba stron: 446
Oprawa: twarda/miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-60505-38-0/37-3
Cena: 39,95/29,95 zł