Miasto i Miasto - China Mieville

Absurdalny realizm czy realistyczny absurd?

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Miasto i Miasto - China Mieville
Biorąc do ręki wydane niedawno Miasto i miasto Chiny Mieville'a, miałem olbrzymie oczekiwania – w końcu niemal wszystko, co wyjdzie spod pióra tegoż pisarza, szybko dostaje etykietkę hitu i bestsellera, a i sam przedmiot tej recenzji zdobył już wiele nagród branżowych, między innymi Hugo Award i World Fantasy Award. Tym razem jednak mamy do czynienia z dziełem utrzymującym podobnie wysoki poziom, aczkolwiek pod wieloma względami odmiennym od wcześniejszych dokonań Mieville’a.

Po pierwsze, autor znany przede wszystkim z Dworca Perdido postanowił opuścić tereny Crobuzon, gdyż akcja przeniosła się do fikcyjnego miasta-państwa Beszel, leżącego gdzieś na Bałkanach. Nie jest to zwykła metropolia, ponieważ graniczy z odmienną kulturowo i etnicznie Ul Qomą. O niezwykłości tych miejsc świadczy jednak fakt, że nie oddziela ich nic materialnego – granice między nimi istnieją jedynie w sercach i umysłach mieszkańców, którzy od dzieciństwa są uczeni "przeoczania" tego, co przynależne drugiemu miastu. Być może opis tego systemu brzmi niepoważnie, lecz działa całkiem sprawnie dzięki czuwającej nad przestrzeganiem owych reguł Przekroczeniówki. Ma ona niemal nieograniczone kompetencje – wystarczy rzec, że ostentacyjne spoglądanie "na drugą stronę" może doprowadzić do aresztowania bądź deportacji.

Żyjącemu w Beszel inspektorowi Toryadorowi Borlu los daje szansę poznania drugiej strony jego ojczyzny przy okazji śledztwa w sprawie morderstwa amerykańskiej studentki, która za życia nadepnęła na odcisk większości organizacji działających w obu miastach, co bynajmniej nie czyni dochodzenia prostszym. Lawirując między zwolennikami podziału i zjednoczenia, anarchistami i Przekroczeniówką, Borlu prędko odkrywa, że sprawa ma drugie dno, a nic nie jest tak proste, jak się wydaje.

Można zauważyć, że Mieville nie zrezygnował ze swego ulubionego gatunku urban fantasy, po prostu przebrał go w płaszczyk kryminału noir. Głównym atutem powieści nie jest jednak intryga obfitująca w tajemnice, nie są nim losy bohaterów, a opis niezwykłego miejsca, w którym rozgrywa się akcja. Zostaje mu podporządkowana niemal cała tematyka utworu, dzięki czemu z dziecinną łatwością przenosimy się w te dziwaczne realia. Beszel i Ul Qoma to dosłownie dwa światy – pierwsze jest ponurym, postsowieckim reliktem przeszłości, drugie natomiast kolorowym, prosperującym i egzotycznym miastem zamieszkanym przez Arabów. Kontrast jest oczywisty i przewija się wielokrotnie podczas śledzenia fabuły.

Niestety, wydaje mi się, że z powodu nadmiernego skupienia się nad tym jednym aspektem książki cała reszta pozostaje nieco niedopracowana – fabuła jest niewątpliwie interesująca, ale brakuje w niej naprawdę zaskakujących zwrotów akcji typowych dla gatunku. Ciężko też znaleźć cokolwiek oryginalnego w bohaterach. Borlu jest typowym cynicznym policjantem, jakich widzieliśmy już dziesiątki, i choć jest sympatyczny, to zapomniałem o nim tuż po zakończeniu lektury – i to mimo występującej w Mieście… narracji pierwszoosobowej, która pozwala znacznie lepiej poznać przemyślenia protagonisty. Reszta postaci otrzymuje zbyt mało miejsca na kartach powieści, by móc się wykazać, i ponownie nie ma w nich nic zapadającego w pamięć. Tym samym można bezpiecznie rzec, że prawdziwym głównym bohaterem książki jest samo podwójne miasto.

Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że cała książka jest poświęcona niezwykłej wizji miejskiej, przy zakończeniu odczułem spory niedosyt. Poszczególne wątki zostały wprawdzie wyjaśnione, ale wydaje mi się, że o Beszel i Ul Quomie dało się napisać znacznie więcej. Szczególnie zabolało mnie to, że nie uzyskałem żadnej odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie podczas lektury pytanie, mające kluczowy wpływ na przebieg fabuły – pozostaje mi tylko nadzieja, że Mieville nawiąże kiedyś do tego tematu. A powracając do finału powieści: zabrakło jakiegoś "trzęsienia ziemi", mocniejszego akcentu, który nie pozwoliłby oderwać się od książki, co automatycznie zmniejsza ładunek emocjonalny towarzyszący czytelnikowi.

Mimo wymienionych wad uważam Miasto i miasto za niezwykle inteligentną i oryginalną lekturę, którą czytałem z przyjemnością, chłonąc kolejne informacje o miejscu akcji. Nie zmienia to jednak faktu, że moim zdaniem mogło być znacznie lepiej, a tym samym niespecjalnie rozumiem, czemu książka została okrzyknięta arcydziełem. Mieville po prostu napisał dobrą powieść i tyle.