» Blog » Mia san mia!
24-04-2013 01:31

Mia san mia!

W działach: Piłka nożna | Odsłony: 21

Mia san mia!
Notka z dedykacją dla Rafała Cholewy, który oglądał ze mną poprzedni finał Ligi Mistrzów z Chelsea.

Notka z pozdrowieniami dla Raskoksa i Drumdaara, którzy sprawili mi frajdę smsami.

A na koniec z pozdrowieniami dla Krakonmana. Wyjaśni się jeszcze dlaczego.



Dobra, dawno nie było okazji, by napisać o rzeczach naprawdę istotnych. Ale nie co wieczór Bayern Monachium walczy z FC Barcelona w półfinale Ligi Mistrzów. Przedwczesny finał, dwa najpiękniej i najskuteczniej grające zespoły (nawet jeśli jeden w zadyszce). Czego może chcieć prawdziwy kibic, zwłaszcza z Bawarią w sercu?

Piszę tę notkę trochę też dla siebie, żeby za jakiś czas móc sobie do niej wrócić. Dlatego będzie składać się z kilku luźnych impresji. Ale do takich wieczorów i takich wrażeń wraca się z przyjemnością.


Co zapamiętam z wieczora 23 kwietnia 2013 roku?

Lubię oglądać mecze po konesersku, samemu. Ale mecze najlepiej ogląda się z ludźmi. A jak ogląda się z innymi pasjonatami, to radocha jest poczwórna. Dlatego dedykacja dla Rafała (i jego kolegów, Pawła i Grześka), który wyciągnął mnie na mecz do knajpy. Było nas tam pewnie z dwadzieścia osób, w tym ja w zdartej koszulce Bayernu i jakiś jeden młodzian w odprasowanym, lśniącym t-shircie Barcelony. Przykro mi się na niego patrzyło, gdy w 80. minucie, marudząc na Villanovę, z fochem udawał się do wyjścia. Sorry, gościu, ale z klubem jest się do końca, także w takich meczach. Ale może trzeba być tifosi Bayernu, by to pojąć.

Barcelona na pewno nie była ostatnio w szczytowej formie. Było to widać w meczach z Milanem, jeszcze mocniej z PSG. Ale na tle Bayernu ta słabość bolała nawet mnie, bo po rozgrywkach grupowych ostrzyłem sobie ząbki na wspaniały finał FCB-FCB, mistrza z pretendentem, z wielkim triumfem ekipy Heynckessa. Zamiast tego dostałem powolną agonię zranionego konia. Trochę szkoda, bo wielcy królowie powinni odchodzić z hukiem i krwawo, a nie wykrwawiając się przy echu swoich pseudowystrzałów.

To kolejny mecz, który pokazuje, że nie ma odwrotu przed analizą wideo w czasie meczu. Z dwie decyzje w stronę Bayernu (spalony i faul przy golach), z dwa karne nie podyktowane za zagrania Barcy. W sumie trudno mówić o wypaczeniu wyniku, nikt nie dostał karnego z kapelusza w ostatniej minucie. Ale nawet w meczu, w którym tylko jeden zespół grał i miał okazje, to na tym poziomie jest to frustrujące. Gdyby Bayern nie był miażdżąco lepszy, to czułbym się bardzo rozczarowany.

Arjen "Nie Podawaj" Robben. Arjen Robben nie lubi podawać. Wiemy, że powinien, bo jest, kurde, skrzydłowym. Ale wygląda na to, że jego niechęć przełożyła się na zanik umiejętności. Pomimo tego, jak na Patryka Małeckiego, krzyczeliśmy: "podawaj, podawaj!" No to zaczął podawać i jego kumple marnowali okazje. Zaczęliśmy więc wołać "nie podawaj, strzelaj sam!" Możecie sobie wyobrazić salwę śmiechu w knajpie, gdy za trzecim razem w końcu nie podał… Tak, to właśnie wtedy Bayern podwyższył na 3:0.

SMSy po meczu. Drumdaar: "Widze ze chlopaki w formie. Zemsta za skradziony rekord zlotego Gerda in progress". Raskoks: "Gratuluje niezla miazga ;)" Nic dodać, nic ująć.

Refleksja pod rozwagę? Może po prostu zespoły piłkarskie mają to do siebie, że się starzeją. Szczególnie dziś, gdy rywalizacja jest tak intensywna?

Gdy wracałem nocnym tramwajem do domu, przede mną siedział fan Barcy i rozmawiał z kolegą. Wierzył, że "skoro z Milanem było 4:0 w rewanżu, to i tu może się udać". I tak może być, to piłka nożna. Ale ja wierzę, że jednak Bayern strzeli gola, a sześciu nie straci.

Na koniec akapit dla Krakonmana. Właśnie próbowałem wygooglać mecz FC Barcelona – Bayern, który parę lat temu odbył się na Camp Nou. Barca do przerwy strzeliła cztery gole, a w drugiej okazała łaskę i się zlitowała. Oglądaliśmy ten mecz razem u Krakonmana, fana Katalończyków. Też był dla mnie łaskawy i nie kpił za bardzo, może rozumiejąc jak kibic kibica. Dlatego i ja dziś nie będę. Choć jest mi ciężko, bo google po wpisaniu "barcelona bayern 4:0 camp nou" wyrzuca wyniki "bayern barcelona 4:0 messi dziś nie zaśnie".

Fani Barcelony, to jest jeden z tych dni, gdy zawód jest ogromny i przygnębiający. Ale pewność, prawo i przywilej takiego rozczarowania mają tylko kibice największych klubów. Za parę lat – wypełnionych dominacją Bayernu, mam nadzieję – znów będziecie się cieszyć.

Takie firmy jak Barca są na to skazane.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

raskoks
   
Ocena:
+2
nic dodać nic ująć :). Byłem za bayernem ale taki fan jak ty to musi mieć dziś święto. Barca - jak ich lubię tak chyba kończy się pewna era ...
24-04-2013 01:50
earl
   
Ocena:
0
Bayern pewnie znajdzie się w finale, chociaż zdarzały się przypadki, kiedy zespoły odrabiały w rewanżu 4-bramkową stratę. Natomiast co jest ważne, to to, by Bawaria nie schrzaniła po raz kolejny meczu finałowego, kiedy mając tytuł w ręku traciła beznadziejnie gole i puchar trafiał do rywali. Tak było z MU w 1999, tak było z Chelsea rok temu. W każdym razie, czy to będzie Real, czy Borussia, to Bayern będzie miał ułatwione zadanie niż z Barceloną, bo i z jednym, i z drugim rywalem zazwyczaj wygrywał bezpośrednią konfrontację. Cóż, 12 lat bez triumfu - może wreszcie czas coś ugrać?
24-04-2013 07:37
Umbra
   
Ocena:
0
No, dla mnie ciekawszy mecz jest dziś. Losowanie wypadło na tyle niefortunnie, że wczoraj grały dwa składy, za którymi nie przepadam, a dziś grają moi dwaj faworyci. Tyle dobrego, że jeden z nich musi być w finale. Niech będzie już ten Bayern z Borussią, niech Dortmundczycy utrą znowu nosa ekipie z Monachium, miałbym piękny prezent. Ja i inni kibice. Za równo 10 godzin i 5 minut trzecie spotkanie mistrzów z Madrytu z Rewelacją ostatnich lat. Niech się dzieje!
24-04-2013 10:41
Repek
   
Ocena:
0
Powinno być dziś ciekawie, też oglądamy mecz w doborowej ekipce.

Lubię Real, ale kibicować będę jednak "naszym". Co z drugiej strony mnie martwi, bo nie chciałbym wybierać między "naszymi" a "moimi" w finale. :)

Już musiałem to robić w bundeslidze w poprzednim sezonie i nie było to komfortowe.

Pozdro
24-04-2013 11:31
earl
   
Ocena:
0
@ repek
Właśnie o to chodzi, że jak spotka się Dortmund z Bawarią to każdy wynik ma swój pozytyw. Albo zwycięży Twój Bayern i będziesz się cieszył, albo zwycięży trójka Polaków, co również nie powinno być powodem do głębokiego smutku jak w przypadki gdyby wygrał Real czy Barca.
24-04-2013 11:42
Repek
   
Ocena:
0
@earl
Nie o to chodzi. JA się nawet będę cieszył triumfem Polaków, bo taki klub jak BVB szansę ma raz na dwie dekady [a Polacy raz na całe życie], a Bayern co dwa lata lub częściej.

Chodzi mi o sam komfort oglądania meczu i cieszenia się w jego trakcie. Dla mnie nierealne jest równoczesne cieszenie się golami obu zespołów. Z eksperymentu wynika przy tym, że polski nacjonalizm bierze wówczas górę nad niemiecką miłością. :)

Pozdro
24-04-2013 11:53
nimdil
   
Ocena:
+1
Etos patrioty-kibica to zawsze był dla mnie podejrzany wynalazek.

ale zwycięstwa niemców tylko powinszowac. Fajnie jakby bundesliga dała radę zdominować szczyty ligi mistrzów na kilka lat.
24-04-2013 11:55
TheProdigy
   
Ocena:
0
Jeśli Messi wróci do 100% sprawności, to wszystko możliwe w rewanżu. Visca el barca!
24-04-2013 11:59
Szary Kocur
   
Ocena:
+2
Astrologowie ogłaszają tydzień Bayernu. Populacja fanów Barcelony zmniejsza się.
24-04-2013 12:31
karp
   
Ocena:
+2
Dla mnie nierealne jest równoczesne cieszenie się golami obu zespołów.
A mi często sie wydazje, że tak potrafię. No i potem okazuje się, że jednak mam rację i mi się jednak wydaje...

W tym roku po raz pierwszy od dawna "obstawiałem" na zwycięzcę LM Bayern, nawet mu po cichu trochę kibicowałem. Ba, kibicuję nadal, bo lubię paradoksy, a do takiego dojdzie, gdy bawarski klub zwolni trenera, który zdobędzie dla niego portójną koronę...
24-04-2013 12:37
earl
   
Ocena:
0
@ repek
Tylko, że w tym nie ma nic złego, że górę bierze polski nacjonalizm, przeciwnie - jest to normalne. Tak samo jak normalne było kibicowanie Liverpoolowi, kiedy grał tam Dudek, Panathinaikosowi z Wandzikiem i Warzychą czy Juventusowi z Bońkiem. Polskie kluby nie mają szans na podjęcie rywalizacji z elitą, więc cieszenie się z sukcesów Polaków grających w dobrych zagranicznych zespołach jest jakąś namiastką spełnienia marzeń o polskim sukcesie.
24-04-2013 15:43
Repek
   
Ocena:
+1
@earl
Dla mnie nacjonalizm z zasady nie jest "normalny". Jest kulturowy, ale dla mnie jest niepożądanym zjawiskiem.

Co nie znaczy, że samemu łatwo mi jest się z niego wyzwalać. Na szczęście tylko na sportowym poziomie.

Co ma swoje plusy, zwłaszcza w Dzień Lewego.

BVBPzdr.
24-04-2013 23:59
earl
   
Ocena:
0
Gdyby nie był normalny, to setki milionów ludzi by nie było nacjonalistami. Jest to po prostu stan emocjonalny łączący danego człowieka ze swoim narodem. Wiedzą o tym wszyscy normalni politycy w Europie i prowadza takową politykę, zgodnie z interesem ich społeczeństw.

Ale tak poza offtopem - Lewandowski pokazał, że,wbrew róznym zawistnikom, nie czyha jedynie na podania ale sam też wypracowuje sytuacje bramkowe. A poza tym - w końcu jest napastnikiem i jego zadaniem jest strzelac gole i tak ustawiać się do podań kolegów z drugiej linii, żeby trafić do siatki przeciwnika. Dlatego wszelkie zarzuty wobec Lewego, że jest słabym piłkarzem i tylko jak sęp czatuje na podania (a takie pojawiają się dość często, i w necie, i w rozmowach z ludźmi) uważam za zwykłą zawiść i niechęć personalną do tego zawodnika.
25-04-2013 14:19
Repek
   
Ocena:
+1
Co do nacjonalizmu się nie zgadzam, co do Lewego się zgadzam. :)

Pozdro!
25-04-2013 14:54
earl
   
Ocena:
+1
I o to chodzi. W końcu na tym polega pluralizm ideologiczny :)
25-04-2013 15:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.