» Blog » Mgr Neishin's Grumble-Alot Blog
08-09-2008 16:32

Mgr Neishin's Grumble-Alot Blog

W działach: Seriale | Odsłony: 0

Mgr Neishin's Grumble-Alot Blog
Dawno nie pojawił się żaden wpis o serialach. Tak, wiem, miał być TEN wpis o Wampirze, na którzy wszyscy czekają – ale skoro mam wiernych czytaczy czekających na moje odczucia dotyczące kroniki Miasto stu i jednej świątyn” (ha! Niezłe!) to użyje tego do okazji, by ponarzekać na dissowanie pewnego serialu.

Ale najpierw o nowych odkryciach serialowych.

Zaczyna się wrzesień, nowe sezony zaraz uderzą na mały ekran. Wakacje to jednak czas na przypomnienie sobie starych seriali (w moim przypadku ruszyłem troszkę Firefly’a) oraz zapoznanie się z nowymi (co często prowadzi do poszerzenia listy oglądanych na bieżąco tytułów).

Na początku tych wakacji Tarkis użyczył mi wszystkich sezonów House M.D. Widziałem kilka odcinków na TVP2, ale jakoś nie przypadł mi do gustu (czemu? o tym pod koniec). Jednak po kilku odcinkach zrozumiałem co ludzie widzą w starym zrzędliwym Gregorym. Niesamowicie zjadliwy humor. Jak to określił jeden z moich znajomych – House’a nie ogląda się dla przypadków medycznych, ale dla obejrzenia kogo i jak znowu obrazi. Do tego brak większego metaplotu powoduje, że można go oglądać od tak, z doskoku. Brak ten jest jednak wadą jeżeli robimy sobie House’owy maraton – w pewnym momencie odcinki nużą powielając ten sam schemat. Dopiero w ostatniej serii coś się zaczyna ruszać (a wymiana uczniów też przyniosła odświeżenie). Do tego dwa odcinki finałowe miażdżą.

Znów zaczęło się od Tarkisa. Dostałem 9 odcinków Pushing Daisies (podobno nawet puszczali to w naszym pięknym kraju pod tytułem Gdzie pachną stokrotki… WTF?). Lubisz klimaty Burtonowskie (bardziej w odsłonie Big Fisha niż Gnijącej panny młodej, ale odrobina nawiązań i do Edwarda Nożycorękiego i do Sleepy Hollow się pojawi)? Uwielbiasz groteskę i absurd? No to sięgaj to ten tytuł. Wizualnie jest niesamowicie dopracowany – jasne barwy, amerykański sen o przedmieściach do potęgi entej, design pomieszczeń – wszystko utrzymane w jednorodnej stylistyce. Sama treść niezła, aczkolwiek nie udało mi się dotrzeć jeszcze do końca serii – po prostu nie umiem tego oglądać więcej niż 1 odcinek na raz. Przesyt pomysłem. Tego trzeba spróbować, acz niekoniecznie zostanie się fanem.

No i coś znalezione w odmętach Internetu przez Katarzynę (wciąż PŻ, ale już niedługo trzeba będzie dać jakiś inny skrót:D). Pod pokrętnym i nieco przydługim tytułem Dr Horrible’s Sing-Along Blog kryje się autorski pomysł Jossa Whedona (twórcy Firefly’a), który podczas strajku scenarzystów nudził się straszliwie i razem z bratem wpadł na pomysł netowej 3częściowej miniserii (po złączeniu wszystkich części to tylko 45 minut). Superhero pulp w przebraniu musicalu! Brzmi dziwnie, wygląda (i brzmi) rewelacyjnie. W obsadzie sami znajomi Whedona, którzy zgodzili się wystąpić w projekcie spod znaku ‘friends&family’ – Doogie Howser czy kapitan Mal z Firefly’a. Muzycznie strasznie podobny do „Once again with feeling” – musicalowego odcinka Buffy, a treść…

Właśnie. Każdy komu to poleciliśmy był zachwycony. Pomysłem, wykonaniem, piosenkami. I tutaj następuje moje zdziwienie, bo Whedon to także twórca Buffy: the Vampire Slayer, najbardziej chyba disowanego serialu ever.

I zastanawia mnie skąd to się bierze. Mam pewną teorię – stacja TV, która go wyświetlała, zabiła go na amen tłumaczeniem. To, co możemy usłyszeć po angielsku (te wszystkie szybkie i celne riposty, śmieszne nawiązania słowne czy po prostu żarty) znacznie różniło się od tego, co czytał lektor. Tłumacz wziął serial na poważnie i wszystko co jest w dialogach zabawne wyciął bądź zmienił. Ludzie, którzy wtedy natknęli się na jakiś odcinek pamiętają go jako kretynizm (PŻ powołuje się na odcinek z uczniami opętanymi przez duchy hien), zamiast jako pulp w zabawnym wydaniu. Całe szczęście mnie udało się przejść przez ten okres i dodatkowo oceniam niesamowicie wymyślone i zastosowane metaploty prawie każdej serii zarówno Buffy jak i spin-off Angel.

Podobna rzecz spotkała według mnie House’a – niby jest zabawny, ale jednak nie bawi tak jak oryginał.

Tak, żalę się, że PŻ nie chce ze mną obejrzeć 7 serii Buffy:D

Cóż, zawsze mogę je obejrzeć sam, na co, po Dr Horrible’s, mam ogromną ochotę, ponieważ Whedon w obu produkcjach opowiada o tym samym, tylko w Buffy dostajemy do tego mnóstwo rewelacyjnych pomysłów do nWoDa:D.

Komentarze


Ysabell
   
Ocena:
0
A to ciekawe, bo mnie w Hausie drażnił właśnie metaplot - nawet na początku. A to zły szef-murzyn, a to była żona, a to zły policjant... Ble. Zajmuje toto cenny czas, który można było poświęcić na więcej szczegółów medyczno-śledczych... A przy maratonie Hausowym właśnie metaploty mnie najbardziej wkurzały. Jakie jednak luzie mają różne gusta... :)
08-09-2008 17:55
Bagheera
   
Ocena:
0
Jako wyjadacze seriali takich jak Desperate Housewifes czy Dexter, składających się praktycznie wyłącznie z plotu, plotu i jeszcze raz plotu, które po przegapieniu 2 czy 3 odcinków ciężko dalej oglądać nie gubiąc się w zawiłościach fabuły, zgodnie stwierdziliśmy, że pod tym względem House jest inny (przywołajmy jeszcze Grey's Anatomy - niby serial medyczny, a tak naprawdę melodramat pomieszany z brazylijską telenowelą, a wszystko to w szpitalu :))
08-09-2008 18:07
Joseppe
   
Ocena:
0
Tak

Arystoteles
08-09-2008 19:54
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zamiast powtórek staroci polecam Wam, żebyście jednak dali szansę Cowboy Bebop (najlepiej kilka odcinków, żeby się rozkręcić).

Fullmetal Alchemista już nie będę polecał. To rewelacyjne anime, ale mimo tego przy mandze nie ma co kucnąć, więc nie warto.

EDIT: Wpytkę tytuł notki :D
08-09-2008 21:50
neishin
    Heh
Ocena:
0
Jakoś do anime nie możemy się zabrać, żadnego z tych, które czekają w kolejce. Cały czas je przekładamy, może wynika to z jakiejś podświadomej niechęci do anime (co byłoby dziwne, bo przecież mam za sobą kilka serii, a Wolf's Rain kompletnie mnie oczarowało, nie mówiąc o standardach typu Mononoke czy Spirited Away).

Może po Pushing Daisies... choć właśnie zdobyłem trzy sezony Weeds, a właśnie zakończyłem poszukiwania Scrabs:D
08-09-2008 22:01
~a.n.

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mnie osobiście w którymś momencie zaczęły przeszkadzać w "Housie" zagadki medyczne, bo spowalniały posuwanie się metaplotu;)
08-09-2008 22:01
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tym bardziej nalegałbym, bo Cowboy powinien być bardzo sycący w kontekście Firefly - to też space western, a jednak ugryziony zupełnie od innej strony (no i nie tak dosłowny).
08-09-2008 22:03
Ezechiel
   
Ocena:
0
Grey's ... to była nędza okrutna. Ostry dyżur, w którym zamiast fajnych lasek z ostrymi narzędziami wsadzili girl-band.
09-09-2008 08:30
Tarkis
   
Ocena:
0
Oj Weeds jakos wogole mnie nie chwycil- liczylem na zakrecone klimaty, a pierwsze 4 odcinki to zwykly melodramat. Coz, moze pozniej sie rozkreca...

09-09-2008 10:17
neishin
    zbiorczo
Ocena:
0
Dla mnie ER był niezły, ale jakiś taki rozmemłany. No i przypadki medyczne były mało pasjonujące. Preferuje Grey's Anatomy (w moim rankingu plasuje się w pierwszej trójce).

Weeds się zobaczy. Nie wiem co określasz mianem melodramatu - jeżeli klimaty Desperate Housewives to w to wchodzę. Jeżeli Niewolnicę Izaurę (czy też W kaminnym kręgu) to też spasuje:D
09-09-2008 11:51
Tarkis
   
Ocena:
0
Pierwsze cztery odcinki wygladaja bardziej na Izaure - tylko zamiast sprzatac, czy co tam robia wenezuelskie kobiety, glowna bohaterka sprzedaje trawe...
09-09-2008 12:42
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A właśnie - przypomniało mi się:
Pineapple Express wchodzi 10 X 2008 jako "Boski chillout".

... a "Jaja w tropikach" 26go tego miesiąca.
09-09-2008 12:49
Joseppe
   
Ocena:
0
Weeds są bardzo fajne imho. Z tego co pamiętam rozkręcają się właśnie w okolicy 4 odcinka, ale może ja mam inny gust.

J.
09-09-2008 21:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.