» Recenzje » Mass Effect

Mass Effect

Mass Effect
Czy ktoś jeszcze nie słyszał o Mass Effect, nowatorskim cRPG science fiction od BioWare? Czy to możliwe, by tak sławna gra, stworzona przez, bez wątpienia, legendarne studio (w końcu firma ta ma na koncie naprawdę niezapomniane tytuły, takie jak chociażby nieśmiertelne Baldur’s Gate czy Star Wars: Knights of the Old Republic, a także Jade Empire) nie zawitała jeszcze w czyimś umyśle? Jeżeli ostatnie dwa lata spędziliście w kopalniach magicznej rudy czy pośród ostępów Azeroth, a nie mieliście żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, warto przeczytać niniejszą recenzję.

W końcu dobrze wiedzieć o rzeczach przełomowych, które zmieniają obraz (wirtualnego) świata.


Skrzynia ze skarbami


Mass Effect w edycji rozszerzonej (taką dostałem do recenzji) jeszcze przed włożeniem jednej z trzech płyt DVD do czytnika prezentuje się nadzwyczaj okazale. W ładnym, tekturowym opakowaniu (z robiącymi miłe wrażenie wytłoczeniami) znajdziemy plastikowe pudełko oraz dwie książeczki. Owe książeczki to krótka (acz dobrze napisana i sensowna) instrukcja (40 stron) oraz bardzo obszerny i nadzwyczaj przydatny poradnik (176 stron), w którym znajdziemy opis przejścia gry oraz masę dobrych porad. W samym pudełku zaś, oprócz typowych materiałów reklamowych, znajduje się „karta pomocy podręcznej” (na której mamy wypisane wszystkie skróty klawiszowe), obok niej trzy pocztówki z motywami z gry.

Tyle o zawartości niecyfrowej, resztę stanowią dwie płyty DVD z grą oraz jedna dodatkowa, dzięki której dowiemy się, jak tworzono polską wersję językową produkcji (osobiście wolałbym soundtrack oraz typowy zestaw tapet i wygaszaczy ekranu, ale jak się nie ma, co się lubi...).

Po wybraniu jednej z trzech opcji (angielska, angielska z polskimi napisami, polski dubbing) i bezproblemowej instalacji, pierwszą rzeczą, za którą chciałem się wziąć, było zdobycie dodatku Bring down the sky, który jest dostępny dla posiadaczy wersji rozszerzonej (tylko oni mają w pudełku kod pozwalający ściągnąć grę ze strony producenta). Niestety, chociaż dodatek pobrałem, nie mogłem go zainstalować, ponieważ moja wersja językowa (pełna polska) nie jest zgodna z tą, którą możemy znaleźć w Internecie. Pa pa, dodatku.


Brave New World


Bioware postawiło przed sobą nie lada wyzwanie. Studio zdecydowało się bowiem nie oprzeć świata swej kolejnej gry na sprawdzonym uniwersum (jak to było w przypadku BG i KotOR), a stworzyć coś zupełnie nowego (jak w przypadku JE czy staruteńkiego MDK). Teoretycznie mogło to sprawić, że gracz poczuje się zagubiony i będzie miał problem z rozeznaniem się w otoczeniu, w rzeczywistości jednak nowe uniwersum okazało się absolutnym strzałem w dziesiątkę. Zarówno historia, wygląd, stosunki społeczne, czy bardzo ciekawe rasy, są nie tylko dopieszczone do granic możliwości, ale i skonstruowane na tyle intuicyjnie, że nie mamy absolutnie żadnego problemu z wejściem w realia gry.

Jest tak przede wszystkim dlatego, że akcja gry ma miejsce w średnio dalekiej przyszłości (rok 2183), kiedy to ludzkość stawia dopiero swe pierwsze, pewniejsze kroki na drodze podróży międzygwiezdnych. Po serii wojen ze wszystkimi otaczającymi nas kosmitami, w końcu podpisaliśmy pokój i staliśmy się częścią Sojuszu - organizacji ras rozumnych, z którymi niedawno walczyliśmy.

Co to oznacza dla gracza? Tyle, że ludzie nie różnią się zbytnio od tych, których możemy spotkać dziś na ulicy czy patrząc w lustro. Nie licząc otoczki technologicznej, są to kulturowo zbliżeni do nas i myślący w podobny sposób „po prostu ludzie”. Ledwo co odkryli metodę podróży w nadprzestrzeni (od nazwy technologii tych podróży wzięła się nazwa samej gry – efekt masy), nie zdążyli jeszcze przesiąknąć kulturą i zwyczajami obcych ras.

Te zaś patrzą na nas raczej niechętnie, niektóre wręcz z pewną wyższością. Warto tu wymienić Krogan (taki kosmiczny odpowiednik krasnoludów), Asari (mają niesamowite moce psychiczne), Quarian (będących częściowo maszynami) i Turian (bardzo tajemnicza rasa, trudna do zaszufladkowania i zrozumienia). Każda z nich ma swoją osobną historię i kulturę. Historie te spokojnie wystarczyłyby na napisanie wielotomowego cyklu powieści science fiction - i to najwyższej klasy. Choćby za to należą się twórcom owacje na stojąco.

Cała masa animozji między rasami, większe i mniejsze konflikty zbrojne w galaktyce, spiski i bunty, chora ambicja ludzi, kłótnie w Radzie, ataki terrorystyczne, szaleni naukowcy i psionicy (nazywani tu biotykami), wojskowi z nadmiarem ambicji – oto świat Mass Effect.

A wszystko to podlane krzemowym sosem zbuntowanych maszyn i najeźdźców z... nie, nie będę psuł wam zabawy.


Komandor Shepard i jego druży... znaczy zespół


Grę w Mass Effect zaczynamy od stworzenia postaci. Są dwie opcje: ludzki mężczyzna lub kobieta - możemy ustawić ich wygląd, historię, profesję czy pochodzenie. W zasadzie nie możemy zmienić tylko jednego – nazwiska. Tak czy tak będziemy grali komandor(em) Shepard(em).

Co ciekawe, każdy z wyborów dokonanych przez nas na początku, będzie miał znaczący wpływ na rozgrywkę. Oczywiście płeć zmieni wiele (np. wątki miłosne, choć są możliwe stosunki homoseksualne), ale szczegóły takie, jak los naszych rodziców, również będą miały odzwierciedlenie w ludzkich reakcjach na nas. Majstersztyk.

Co zaś do profesji – teoretycznie nie ma ich zbyt wiele; istnieją tylko archetypy: wojownika, technika i biotyka. Na szczęście nie ma problemu, by łączyć te trzy opcje (np. technika z wojownikiem czy biotyka z technikiem), co zupełnie wystarcza do stworzenia prawie dowolnej postaci.

Oczywiście nie samą profesją i historią postać stoi. Mamy więc szereg rozwijalnych umiejętności (w większości bojowych) no i oczywiście charakter czy osobowość postaci. Komandor Shepard jest wojskowym i tego nie zmienimy, ale możemy praktycznie w dowolny sposób kształtować jego osobowość – tak podczas rozmów, wybierając odpowiednie opcje dialogowe, jak i w trakcie rozwijania umiejętności (możemy bowiem inwestować bądź w przekonywanie, bądź w zastraszanie, co radykalnie zmieni sposób postrzegania nas przez inne postacie). Nasze decyzje mają też wpływ na historię opowiedzianą w grze (jest kilka zakończeń i mnóstwo dróg dojścia do nich) ale także na to czy nasza postać jest bardziej typem idealisty, czy renegata (system podobny do Jasnej i Ciemnej Strony Mocy z KotORa, aczkolwiek nie jest to podział na dobro - zło, a raczej na praworządność - chaotyczność). Jeżeli przez dłuższy czas będziemy działać jak idealista, możliwe, że w pewnym momencie nie będziemy mogli postąpić jak renegat (np. przyłączyć się do „tych złych”).

Mass Effect nie jest jednak grą cRPG, w której kierujemy jedną postacią. Szybko gromadzimy sojuszników, którzy z różnych pobudek zechcą nam pomóc. Tych w każdej misji możemy mieć maksymalnie dwóch (reszta znajduje się na naszym statku kosmicznym). Każda postać w oddziale ma swoją historię i osobowość, nie są to tylko kukiełki, służące nam do zwiększenia szans w walce z wrogiem (a tak odebrałem postacie z KotORa), a autentyczne, bardzo barwne, niemal żywe postacie. Ich osobowość i głębia naprawdę mnie powaliły – zdecydowanie nigdy nie spotkałem w żadnej grze tak ciekawych indywiduów (szczególnie Wrex, jest moim numerem jeden). Gdybym chciał porównać je z bohaterami innych gier, mógłbym napisać chyba tylko o Aerie z BG II i Wrzodzie czy Urshaku z Gothica.
Liara T’soni na zawsze pozostanie w mej wdzięcznej pamięci, jako jedna z najbardziej poruszających postaci ever.

Możemy rozwijać sojuszników wedle naszego widzimisię oraz wydawać im rozkazy podczas walki. Musimy jednak pamiętać, że mają oni swoje własne poglądy i uczucia. Oznacza to, że grając nierozważnie, możemy doprowadzić do wielu spięć w drużynie, a nawet sytuacji, gdy nasi podkomendni pokłócą się na tyle, że zaczną do siebie strzelać.


Popcorn proszę


Cała gra jest skonstruowana w niesamowicie filmowy sposób. Dynamiczne ujęcia kamer, efektowność (ale nie „efekciarskość”!), wciągające dialogi pełne uczuć, fascynująca fabuła, mnogość wątków pobocznych, wartka akcja połączona z niesamowitym wyglądem i dobrym udźwiękowieniem sprawiają, że czułem się jak w kinie. I to będąc na seansie naprawdę dobrego filmu science fiction.


Twórcy zadbali o masę szczegółów – postacie otaczające osobę mówiącą zawsze na nią patrzą, wszyscy gestykulują w ciekawy sposób (ale nie w nadmiarze, jak było w Wiedźminie), dobra jest też intonacja głosu (ekipa dubbingująca powinna dostać Oskara), ujęcia kamer czy małe szczegóły, np. mimika twarzy oraz zgranie ruchu ust z wypowiedzianymi kwestiami. Wszystko to sprawia, że uczestniczymy nie w zwykłej grze, ale w prawdziwym, interaktywnym filmie.

Wszystko to jest spotęgowane przez fabułę opowiedzianą w grze. Ta jest naprawdę świetna i wielowątkowa, aczkolwiek nie zasługuje na więcej, niż to krótkie napomknięcie o niej. Osobiście nie rozumiem zachwytów innych recenzentów nad poziomem historii komandora Sheparda i jego zespołu (co nie zmienia faktu, że uważam ją za bardzo dobrą), ponieważ ta nie zaskoczyła mnie w żadnym punkcie, ani nie przyprawiła o palpitację serca. Był to po prostu kawał dobrej opowieści sf, raczej wyrobniczej, niż artystycznej. Na oklaski zaś zasługuje ogromna ilość ścieżek, jakimi możemy podążyć. Wrażenie wolności jest tutaj naprawdę spore. Przypuszczam, że kiedy będę przechodził Mass Effect drugi raz (a zrobię to na pewno), gra będzie dla mnie zupełnie innym przeżyciem. I to jest wielki plus.


Blast him!


Czytając wcześniejsze akapity recenzji, mogliście dojść do wniosku, że Mass Effect jest grą bardzo dobrą, ale nie wnoszącą nic rewolucyjnego do gatunku cRPG. To nieprawda – produkcja ta jest prawdziwym krokiem milowym w rozwoju gatunku, a to przez sposób, w jaki ukazana jest walka.

Starcia są podobne do tych ze sławnego Gears of War. Oznacza to, że potyczka polega na bieganiu, strzelaniu, kryciu się za osłonami (konkretnie zaś „przylepiamy” się do nich i możemy prowadzić dalej ostrzał, wychylając tylko broń i głowę), rzucaniu granatami, celowaniu w wybuchające elementy otoczenia, mierzenie we wrogów ze snajperki... słowem – czysty FPS. Nie ma tu miejsca na rzucanie kostkami czy losowość – wszystko zależy od refleksu gracza i jego zmysłu taktycznego.

Wszystko? Otóż nie do końca – mamy przecież szereg umiejętności, które np. zmniejszą nam rozrzut broni, okres jej przegrzania, obrażenia etc. Umiejętności nie polegają tylko na podrasowywaniu naszych zdolności obsługi broni – mogą to być też takie przykre dla przeciwnika sztuczki, jak zmiana grawitacji w miejscu, gdzie stoi, unieruchomienie go, przeciążenie jego mikrosystemów, przegrzanie karabinu i wiele, wiele innych. Możemy też wspomóc naszą drużynę poprzez pokrycie jej niewidzialną osłoną, nagłe zwiększenie współczynników czy nawet wskrzeszenie poległych towarzyszy.

Oczywiście jedna postać nie jest w stanie posiąść tych wszystkich umiejętności, dlatego ważny jest odpowiedni dobór i rozwój członków drużyny. Bezpośrednio kierujemy Shepardem, ale możemy w każdej chwili włączyć aktywną pauzę i w dowolny sposób zarządzać naszą drużyną (łącznie z wydaniem rozkazów ruchu, ataku, użycia umiejętności etc.). Tworzy to nieskończoność możliwości taktycznych.

W grze mamy cztery rodzaje broni – pistolety, karabiny, strzelby i snajperki. Różnią się one zastosowaniem, obrażeniami itd. Dodatkowo każdy model (a są ich w grze setki) można ulepszyć na wiele sposobów poprzez dodanie odpowiednich elementów czy zmianę amunicji (muszę mówić, że są tego tysiące?).

Walka jest bardzo dynamiczna i sprawia sporo frajdy, aczkolwiek w większych ilościach zaczyna nużyć.


Shepard a sprawa polska


Gra doczekała się pełnej polskiej wersji językowej. O ile zazwyczaj podchodzę do tego typu zabiegów raczej sceptycznie, to tutaj CD Projekt załadował mnie do kapsuły ratunkowej i wysłał prosto w kosmos. Zdecydowanie dubbing w Mass Effect jest najlepszym, jaki kiedykolwiek słyszałem w grach! Zatrudniono 60 aktorów (w tym prawdziwą elitę), nagrano ponad 300 godzin (!!!) dialogów. Sprawia to, że głosy postaci chyba nigdy się nie powtarzają (a przynajmniej ja tego nie zauważyłem), każda ma swój własny styl mówienia i manierę czy tembr głosu. Lektorzy starają się też wczuć w sytuacje i grać emocjami, co wyszło im lepiej, niż w jakiejkolwiek innej produkcji (wliczając w to nawet Wiedźmina). Przy tak dużej ilości osób udzielających swego głosu, zarząd CDP mógł sobie pozwolić na dowolne ich rozdysponowanie, co czasem przynosi dziwne wyniki (np. mężczyzna podkładający głos Geraltowi w wyżej wymienionej grze, za długo sobie nie pograł, bo postać błyskawicznie zginęła; za to pana od Bezimiennego z Gothica możemy posłuchać dłużej).

Każda istota spotkana w grze przemówi do nas po polsku.

Chciałbym zakończyć ten akapit w tym miejscu, jednak nie mogę. A to dlatego, że aktorzy wcielający się w komandor(a) Shepard(a) zdecydowanie odstają od reszty. Niestety ujemnie. O ile Magdalena Różczka daje sobie radę naprawdę nieźle, to już Marcin Dorociński chwilami absolutnie nie czuje klimatu produkcji i zdarza mu się... powiedzieć, zamiast krzyknąć „padnij!”, „strzelają!” itd. O ile w większości przypadków jego spokojny, męski głos nieźle pasuje do sytuacji, to już w momentach bardziej emocjonalnych pan ten się już nie sprawdza.


Protonowy pojemnik z dziegciem


Nigdy nie może być za dobrze – czas napisać o wadach gry. Tych nie ma może zbyt wiele, ale są one dość irytujące:
  • Gra lubi się zwiesić. Nie znałem dnia i godziny, kiedy mój komandor Shepard, zamiast zakończyć misję, postanowił popaść w stan katatonii. W ciągu całej zabawy (ok 40 godzin, ale wykonywałem niewiele zadań pobocznych) zdarzyło się to 8 razy.
  • Sterowanie Mako (transporter opancerzony, możemy nim jeździć w niektórych misjach) jest potwornie wręcz niewygodne. Osoba, która ustawiła tak wielką czułość klawiszy skrętu pojazdem powinna wpaść pod jego koła na możliwie ostrym zakręcie (to gwarantuje spędzenie na nim dobrych kilkudziesięciu sekund).
  • Czasami kamera wariuje i pokazuje sytuacje pod naprawdę zaskakującymi kątami (ok, porucznik Ashley jest ponętna, ale umiejscowienie kamery na jej biuście bywa krępujące nawet dla mnie).
  • Zdarzają się błędy w dubbingu – czasem jakaś postać odezwie się do nas po angielsku.
  • Teksty linii dialogowych nie zgadzają się z tym, co postać naprawdę mówi - opcje rozmowy obrazują bardziej stan ducha, niż rzeczywistą treść, co bywa czasem mylące.
  • W grze jest za dużo walki (ale to już moja skrajnie subiektywna ocena).


The end?


Podsumowując, Mass Effect jest nie tylko świetnym cRPG, ale i przełomem dla gatunku. W ostatnich latach grafika i efekty specjalne były lansowane na najważniejszy element produkcji z tego gatunku – Mass Effect przełamuje ten stereotyp (co nie zmienia faktu, że wygląd gry powoduje eksplozję oczu i okrzyk zachwytu). Tutaj zdecydowanie najważniejsze są postacie i fabuła, natomiast grafika, muzyka (będąca tłem, raczej nie wpada w ucho), różne fajerwerki itd. są tylko fajnymi dodatkami.

Jeżeli nie grałeś jeszcze w Mass Effect – zagraj koniecznie. Niezależnie od tego czy jesteś fanatykiem cRPG, czy też nie miałeś z tym gatunkiem nic wspólnego. Ta gra, to przeżycie, z którym naprawdę dobrze się zetrzeć.


Plusy:


  • postacie
  • fabuła
  • świat
  • dubbing
  • walka
  • moce
  • filmowość
  • możliwość przejścia gry na wiele sposobów
  • w zasadzie prawie każdy element mi się podobał


Minusy:

  • długi czas doczytywania
  • niekompatybilny dodatek
  • drobne rzeczy wymienione w akapicie „Protonowy pojemnik z dziegciem”


A oto trailer gry:


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.5
Ocena recenzenta
8.86
Ocena użytkowników
Średnia z 35 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 12
Obecnie grają: 1

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Mass Effect
Seria wydawnicza: Mass Effect
Producent: BioWare Corporation
Wydawca: Microsoft Game Studios
Dystrybutor polski: CD Projekt
Data premiery (świat): 20 listopada 2007
Data premiery (Polska): 26 listopada 2007
Platformy: Xbox 360
Strona WWW: masseffect.cdprojekt.pl/



Czytaj również

2013: Top 5 filmów
Podsumowanie najlepszych filmów minionego roku
Mass Effect 3
Pan i władca na końcu wszechświata
- recenzja

Komentarze


27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"nie zmienia faktu, że wygląd gry powoduje eksplozję oczu"

Buahaha! Wiem, skąd to zapożyczyłeś! : D
30-10-2009 14:49
Czarny
   
Ocena:
0
Ale tam było: "wasze oczy umrą i pójdą prosto do nieba" :)

30-10-2009 15:10
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A nie "wasze oczy będą krwawić"? : )
30-10-2009 15:11
Czarny
   
Ocena:
0
Kurde, też gdzieś było, ale nie pamiętam, gdzie. Chyba nie tam.

Taki nasz mały offtop, sorry XD
30-10-2009 15:12
~Froger

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Oo, panowie, korzystając z okazji zadam pytanie.
Otóż mam sobie całkiem oryginalną wersje Massa, wiecie pudełko jest ładne, książeczka też, więc chyba oryginał.
No i instaluje sobie tę gierkę, wszystko ładnie, odpalam tego lanczera, pojawia się konsola, wiecie: graj, opcje, cośtam itd. Wciskam sobie graj, teraz powinien pojawić się obrazek i gierka rusza, no... obrazek się pojawia, gierka nie rusza. Widzę obrazek, komputer myśli, ale nic się nie dzieje. Trochę to irytujące ze względu na to, że gra jest oryginalna, jakbym ją ukradł, okej kara boska nie działa, no ale... na gram.pl nic nie ma, na innych forach też nie, a jak znajduje człowieka, który ma taki problem jak ja okazuje się, że pod jego pytaniem nie ma już żadnego posta - czyli nikt nic nie wie. Czyżby UFO porwało moją grę pozostawiając tylko obrazek?
30-10-2009 15:48
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zreinstalowałeś grę, directX i kartę graficzną?

Edit: I jak śmiesz przerywać nasz spam? : D
30-10-2009 15:51
Czarny
   
Ocena:
0
Mi za pierwszym razem gra ładowała się dobre 4 minuty. Czekałeś tyle? Kółko statku ciągle się kręci?
30-10-2009 15:52
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co jak co, ale akurat dubbing polski jest fatalny - tzn. może i lepszy niż zazwyczaj, ale nadal falatany - w porównaniu z angielskim. Większość polskich aktorów nie potrafi wkładać emocji w kwestie, nie potrafią też modulować głosu (mówię ciągle o dubbingach gier).
30-10-2009 16:25
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
directX najnowszy, 9.0c bodajże, karta zainstalowana, a nawet gdybym zapomniał, to ARMA2 nie odpaliłaby się, więc działa. A na kółko statku nie zwróciłem uwagi, zrobię to następnym razem. Hm, nie wiem czy aż 4 minuty, ale włączyłem managera zadań, potem kliknąłem na pasku (tym na dole) na mass effect i włączyła się taka mała rozdzielczość - wiecie jak czasem grę się wyłączy w trakcie i taka śmieszna rozdzielczość jest.

Przerwać spam już czas,
bo diabeł wstąpi w nas.
30-10-2009 16:34
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jak zreinstalujesz kartę graficzną i grę, to wtedy zacznij pytać o pomoc. (DX to już raczej ostateczność.)
30-10-2009 16:39
Balgator
    @Spam
Ocena:
0
... czyżby Event Horizon?
30-10-2009 17:49
Alehandro
    Błędy
Ocena:
0
Quarianie NIE SĄ maszynami. Oni tylko je wykorzystują!

Ponadto, co warto zauważyć - "niedokładne" opcje dialogowe Bioware wprowadziło umyślnie, aby zwiększyć ponowną grywalność - w końcu nie wiemy, jak Shepard zachowa się, jeżeli wybierzemy dolną opcję...

Nie posiadałem się z podziwu, kiedy mój bohater nazwał Udinę ###### przed całą społecznością galaktyczną :D
30-10-2009 18:05
~Fenrir

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zagrałem, zniechęciłem się, wywaliłem z dysku.

A to przez system walki, który jest dla mnie przeogromnym minusem powodującym, że zamiast cieszyć się fabułą, dialogami, etc. próbowałem po raz n-ty przejść kolejną walkę.

Gra miała potencjał (choć imho fabularnie do Jade Empire, czy KoTOR 2 sporo jej brakuje), ale FPS'owate walki niszczą wszystko.

Oczywiście gra była obliczona na jak największą sprzedaż, a że FPS'y są chyba najpopularniejszym gatunkiem gier sukces niewątpliwie odniosła. Szkoda, że kosztem odejścia od takich graczy jak ja.
30-10-2009 21:42
~Froger

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A popatrz, walka jest w plusach, więc czyżby kwestia gustu? Kiedyś dyskutowałem o tym z Sonym, tematem był TPP w Oblivionie.
31-10-2009 00:16
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Fenrir

No bez przesady, Jade Empire nie miał Aż Tak dobrej fabuły (uważam tak, choć grałem dwa razy i cenię ten tytuł bardzo wysoko). Taki szablonik z podręcznika tworzenia scenariuszy filmowych.
31-10-2009 06:19
Dagobert
   
Ocena:
0
ME jest praktycznie interaktywnym filmem, który jest i pięknie wykonany i emocjonujący. Jednak zachwyty nad fabułą tyczą się tylko i wyłącznie głównej osi wydarzeń. Zadania poboczne to potworna porażka – wszystkie powtarzają ten sam, nudny to bólu, schemat. Nie stanowią żadnego wyzwania dla gracza i po odwiedzeniu kilku pierwszych planet jest to nudne farmienie expów. Taki zapychacz sztucznie wydłużający rozgrywkę.
31-10-2009 09:40
Czarny
   
Ocena:
0
Ekhem, napisałem wyraźnie: Quarianie są CZĘŚCIOWO maszynami :).

A co do wykorzystywania: nie spojleruj ;D
31-10-2009 11:01
Alehandro
    Miszcz Czarny:
Ocena:
0
Miszcz Czarny: Quarianie nie są ani w kawałku maszynami. Mają tam jakieś czipy wspomagające układ immunologiczny, ale właściwie nawet ludzcy biotycy mają więcej żelaztwa w organiźmie. Oni po prostu wykorzystują mnóstwo techniki w życiu ;P Dopiero w dwójce będzie geth, który będzie podawał się za quaria... a. dobra. Bez spoilerów ^^

Natomiast co do walki - przeszedłem całą grę na poziomie normalnym i nie mam jej nic do zarzucenia. Spodobał mi się ten system, chociaż nie gram w zbyt wiele FPSów.

Fabuła gry rzeczywiście strzępi się po bokach, ale trzeba przyznać, że wątek główny jest wspaniałym interaktywnym filmem. Zobaczymy, jak tam dwójka :)
01-11-2009 20:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.