» Recenzje » Mass Effect 3

Mass Effect 3

Mass Effect 3
Niecałe pięć lat temu kanadyjskie studio BioWare wypuściło na rynek grę, która stała się legendą. Mass Effect, mimo pozornie lekkiej formy action RPG, przedstawiał głęboką fabułę, traktującą o uniwersalnych problemach, takich jak tolerancja odmienności, wolność jednostki, czy poświęcenie dla dobra wspólnego. Po raz pierwszy od bardzo dawna, twórcy gry postanowili oddać w ręce graczy wiele decyzji mających długofalowe konsekwencje. Kilka tygodni temu finał planowanej trylogii – słusznie określany jako najbardziej oczekiwana gra 2012 roku – trafił do sklepów. Na przestrzeni lat i łącznie ponad stu godzin rozgrywki poznaliśmy i pokochaliśmy komandora Sheparda (czy też, jak w moim przypadku, panią komandor Shepard), jego towarzyszy i dziesiątki pobocznych postaci. Przed trzecią częścią postawiono niezwykle trudne zadanie godnego zwieńczenia epickiej historii.


Do pierwszaków

Jeśli nie znasz serii Mass Effect, rozpoczynanie przygody od finału to zdecydowanie zły pomysł. Gra może chcieć nam tłumaczyć kim jest Garrus Vakarian i dlaczego jest ważny dla historii, ale nie sposób oddać tego bez aktywnego udziału w części pierwszej i drugiej. Niemniej jednak wydawca nie pogardzi pieniędzmi żadnego klienta, więc Mass Effect 3 zawiera szereg elementów ułatwiających wejście w historię nowym graczom. Jest więc nowa postać w drużynie, z którą takie osoby mogłyby się identyfikować, gdyż w tej roli występuje po raz pierwszy. Niestety, jest to jednocześnie zdecydowanie najgorzej napisana postać towarzysza na przestrzeni całej sagi. W czasie rozgrywki tłumaczono mi, gdzie co się znajduje na Normandii albo jak korzystać z osłon. Nie dotarłbym tak daleko, gdybym nie wiedział tego od dawna. Takie elementy można by swobodnie ominąć w przypadku osób importujących zapis gry.

Nie mniej istotnym jest fakt, że Mass Effect 3 posiada raczej znikome wariacje dialogów w zależności od wybranej opcji, szczególnie w porównaniu do poprzednich odsłon. Często Shepard mówi niemal dokładnie to samo, a reakcja rozmówcy jest identyczna. Gra oferuje mniejszą liczbę opcji dialogowych, jak i faktycznych decyzji fabularnych, skupiając się raczej na kończeniu starych wątków. Czegoś takiego można się było spodziewać i trudno mieć o to do autorów pretensje, wręcz przeciwnie. Jeśli już, to zbyt wiele wątków pozostało niedokończonych, co prawdopodobnie wkrótce zapełni niezliczone dodatki do pobrania.


Razem weselej

Już podczas gry w demo spodobał mi się tryb kooperacji, który jest sprytnie wpleciony w kampanię przez wspólne sześć map. Na każdej z nich mamy możliwość starcia się z siłami jednego z trzech antagonistów. Sama rozgrywka jest do bólu prosta i polega na odpieraniu kolejnych, coraz silniejszych fal przeciwników, ale również daje dużo radości podczas gry ze znajomymi i tymi z nieznajomych, którym nieobca jest współpraca. Można się wcielić w postać ludzką każdej z sześciu klas, lub możliwymi do odblokowania postaciami sześciu innych ras. Zestaw umiejętności jest ograniczony do trzech mocy aktywowanych a ich dobór jest zależny od rasy postaci. Największym problemem, oczywiście oprócz nieumiejętnych partnerów w losowej rozgrywce, jest spore niewyważenie zarówno map, jak i przeciwników. Element ten aż prosi się o rozbudowę.

Poważna krytyczna uwaga dotyczy powiązania trybu współpracy z kampanią. Bez wykonywania tych misji liczba możliwych do zdobycia punktów jest mniejsza o połowę, co może mieć decydujący wpływ na zakończenie. Za kilka lat Mass Effect będzie niewątpliwie wciąż warty uwagi, tyle że tryb współpracy nie będzie już tak popularny jak teraz, kilka tygodni od premiery. Tym samym kampania będzie istotnie trudniejsza, chyba że znajdziemy znajomych, którzy nas wspomogą. Inna rzecz jak długo EA zamierza utrzymywać sieciowe serwery dla tej gry.


Wrażenia artystyczne

Mass Effect 3 działa na tym samym silniku co poprzednie części, czyli Unreal Engine 3. Na szczęście, choć podstarzałe, jest to narzędzie wypróbowane, a grafika została zauważalnie poprawiona. Nie jest to oczywiście jakość Battlefield 3, ale całość jest przyjemna dla oka. Może nie licząc wyglądającego dość absurdalnie sparringu na pięści. Grałem we wszystkie części na tym samym komputerze i nie zauważyłem spadku wydajności, z wyjątkiem jednego przypadku, o czym później. Jedynym nieprzyjemnym zgrzytem jest widoczna zmiana animacji biegu, bynajmniej nie na lepsze. Na szczęście z czasem nie przeszkadza to tak bardzo, ale pierwsze wrażenie jest niemiłe. Muzyka nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z kosmiczną sagą. Ma swoich wielbicieli, ale mnie nie przekonuje. Właściwie spełnia rolę ilustracyjną, choć jest zrobiona w nieco uproszczony sposób. Każdy z tematów pojawia się w ściśle określonych okolicznościach i po kilkunastu godzinach gry wiemy już "Ooo, teraz będzie kolejne wyciskające łzy pożegnanie". Produkcja tej wielkości mogłaby pokusić się o bardziej zróżnicowaną, filmową ścieżkę dźwiękową, jak było choćby w Skyrim.


Kwestie techniczne

Zawsze traktowałem walkę w Mass Effect jako nieprzyjemny obowiązek, więc cieszy mnie, że nieco poprawione zostało sterowanie. Niestety, poprawki te skutecznie niweluje bezsensowne zastosowanie spacji do niemal wszystkiego. Z wciśniętą spacją biegamy, wchodzimy za osłonę, przechodzimy przez nią, przeskakujemy do sąsiedniej oraz ją opuszczamy. W ferworze walki nietrudno wcisnąć nie ten klawisz kierunkowy, by zamiast przetoczyć się w bok przeskoczyć nad osłoną, prosto pod ostrzał wroga. Wyjście zza osłony też stanowi czasem wyzwanie. Dochodzi do tego przylepność Shepard do każdej ściany, bez względu na jej efektywność jako osłony.

Ucieszył mnie krok w kierunku pierwszej części, jeśli chodzi o uzbrojenie. Mamy do dyspozycji kilka zróżnicowanych typów w każdej z pięciu znanych kategorii. Każdą z nich można dodatkowo bardzo skutecznie dostosować do swojego stylu gry modyfikując ją za pomocą dwóch spośród kilku dostępnych ulepszeń. Od liczby i ciężaru zabranych na misję sztuk broni zależy czas regeneracji mocy. Możliwości modyfikacji elementów pancerza Shepard jest więcej niż poprzednio, ale nie jest to znacząca różnica. Ponieważ można dokonać zmian jedynie w dwóch miejscach na Normandii (ale nie na początku misji, jak w przypadku oręża) w praktyce stosowałem tę opcję raczej rzadko.

Podobnie jak Battlefield 3 także ten sztandarowy produkt EA dostępny jest wyłącznie na Origin. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby ten program działał jak należy. Mój komputer spełnia bez problemu wymagania zalecane Mass Effect 3 a mimo to nie jest w stanie obsłużyć "Origin w grze" przy rozdzielczości 1280x1024, gdyż zmniejsza on wydajność z 60 fps nawet do kilkunastu. Jest to o tyle ważne, że po wyłączeniu tej opcji nie można zapraszać znajomych do gry sieciowej.


Dramat wśród gwiazd

Fani serii znają doskonale każdą możliwą wersję przygód Shepard. Trzecia część zaczyna się z hukiem i nie ma już żadnych wątpliwości – Żniwiarze przybyli i nie mają pokojowych zamiarów. Rozpoczyna się szaleńczy wyścig z czasem. Przemierzamy Drogę Mleczną, prosząc i grożąc, by zdobyć poparcie jej mieszkańców dla oblężonej Ziemi w mniej lub bardziej wybuchowy sposób. Jeśli miałbym wymienić jedną rzecz, która podobała mi się w Mass Effect 3 to byłoby to właśnie budowanie atmosfery. Każda napotkana osoba ma swoją własną historię. Na korytarzach Cytadeli wciąż trwają rozmowy jej dotyczące. Mamy zatem zrozpaczone matki, próbujące poznać los swoich dzieci w armii czy też szukające dla najmłodszych pociech bezpiecznego schronienia, oraz wojennych spekulantów. Obrazy te otaczają ze wszystkich stron, lecz jednocześnie nie miałem wrażenia bycia bombardowanym oczywistą propagandą antywojenną, co dobrze świadczy o warsztacie twórców. O ile w Mass Effect 2 potrzeba było aż dwóch misji, żeby dowiedzieć się, co należy zrobić, by skończyć grę, o tyle w finałowej odsłonie zostaje nam to objawione już w pierwszej misji. Nie jest to może najlepszy pomysł z punktu widzenia tworzenia historii, ale przynajmniej od początku wiemy, czego dokładnie potrzebujemy, oczywiście oprócz wojsk do odbicia Ziemi.

Postacie i ich osobiste historie zawsze były centralnym elementem Mass Effect. Nie inaczej jest tym razem. Ponieważ to finalna część sagi, do tego odbywająca się w takich, a nie innych okolicznościach, nikt nie spodziewa się, że wszyscy przeżyją. Sceny pożegnań z naszymi towarzyszami należą do najlepszych momentów w grze, a nawet w całej serii. Na szczęście nie wszyscy będą musieli zginąć, a ci, którzy się poświęcą, robią to zazwyczaj w prawdziwie epickich okolicznościach. Czasami do przesady, ale to kwestia gustu.

Osobnego akapitu wymaga absurdalny system śledzenia zadań. To chyba najgorszy taki przypadek w dziejach cRPG. Wpis do dziennika zadań podaje jedynie jedno lub dwuzdaniowy opis zadania, ale nic ponad to. Nie możemy się nawet dowiedzieć, na jakim etapie wykonania ono jest, gdyż każdy wpis posiada tylko dwa stany: "do zrobienia" i "wykonane", a opis się nie zmienia. Lokacja, w której mamy wykonać zadanie jest podana tylko w postaci planety, co jest informacją całkowicie nieprzydatną, biorąc pod uwagę wielką liczbę układów planetarnych. Jakim cudem tak dramatyczne błędy przeszły wewnętrzne testy?


Wielki finał

Ponieważ swój egzemplarz gry otrzymałem stosunkowo późno, były już dostępne pierwsze opinie fanów na temat zakończenia, które jednak starałem się omijać. Spodziewałem się, że będzie ono kontrowersyjne, ale i tak nie byłem przygotowany na to, co zobaczyłem. Finał Mass Effect 3, łagodnie rzecz ujmując, rozczarowuje. Jest słaby jak na zakończenie gry, a co dopiero zamknięcie sagi, z którą spędziłem przeszło sto godzin. Ostatnia misja ME3 jest nareszcie przyjemnie trudna, ale nieciekawa i niezajmująca emocjonalnie. Na samym końcu stajemy zaś przed wyborem, który jest niezgodny z duchem gry, dostępnym opisem świata, charakterem Shepard i nie ma krzty sensu w odniesieniu do przeszłych wydarzeń. Jest ono sprzeczne nawet z ostatnim dialogiem, który przeprowadzamy kilka minut wcześniej. Co gorsza, finał nie odpowiada na żadne pytania o skutki naszych działań, a wręcz wymaga postawienia kolejnych z powodu licznych niespójności. Nie poznajemy dalszych losów postaci ani zarysu przyszłości świata, o który walczyliśmy. Trudno uwierzyć, że napisał je ktoś, kto współtworzył czy nawet grał w którąkolwiek gier z serii Mass Effect. Tolkien nie wstawił słowa "Koniec" do Władcy pierścieni w momencie zniszczenia Jedynego Pierścienia właśnie dlatego, że nie tak się kończy epickie historie. Twórcy Mass Effect wyraźnie o tym zapomnieli. Nie zamierzam domagać się, jak robią to niektórzy fani, zmiany zakończenia. Licentia poetica. Chcę zapomnieć, że je widziałem.


Jaka piękna katastrofa

Myślę już nad tym kilka dni, ale nadal nie jestem w stanie przypomnieć sobie tak złego zakończenia bardzo dobrej gry. Uważam to za karygodny błąd twórców, którzy do niedawna uchodzili za gwarantów dobrej historii. Nawet mimo tego nie żałuję, że dane mi było poznać zakończenia wielu wątków i los znajomych postaci. Wybory z poprzednich części, wbrew zapewnieniom twórców, mają znikomy wpływ na przebieg rozgrywki i kosmetyczny na rozwiązanie. Jeśli znacie i lubicie pierwsze dwie części sagi to nie widzę powodu by nie zagrać i w tę finałową, z zastrzeżeniem, że zakończenie może nie spełniać oczekiwań. Liczy się wszak także droga do celu.

Plusy:
  • doskonała atmosfera
  • udane domknięcie wielu wątków fabularnych
  • brak uciążliwych minigier i rozwlekłych lokacji
  • tryb współpracy do zabawy ze znajomymi
Minusy:
  • niegodne zakończenie
  • słabe urozmaicenie misji
  • idiotyczny dziennik zadań
  • tryb współpracy ma wpływ na finał historii


Dziękujemy EA Polska za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Mass Effect 3
Producent: BioWare Corporation
Wydawca: Electronic Arts Inc.
Dystrybutor polski: Electronic Arts Polska
Data premiery (świat): 6 marca 2012
Data premiery (Polska): 8 marca 2012
Nośnik: DVD
Strona WWW: masseffect.bioware.com/me3/game/
Platformy: PC



Czytaj również

Mass Effect 3
Mało efektowny koniec trylogii
- recenzja
Mass Effect 3
Pan i władca na końcu wszechświata
- recenzja

Komentarze


Nuriel
   
Ocena:
0
Do minusów zaliczyłbym jeszcze kiepskie zakończenie wątków kilku postaci (Kal'Reegar, Anderson, romans z Thane'm i Jacobem). Może to są małe rzeczy w porównaniu z zakończeniem, ale jak na grę Bioware (które opierają się przecież głównie na interakcji z NPC) są to niedopatrzenia naprawdę żenujące.
Ja tam bym obniżył ocenę do 6,5 pkt :)
03-04-2012 22:40
Kotylion
   
Ocena:
+1
Zakończenie jest kiepsko wykonane, ale sam pomysl na nie bardzo dobry i nie rozumiem skąd taka rozpacz nad nim w sieci
03-04-2012 23:37
Vukodlak
   
Ocena:
0
Jaka gra/seria, takie zakończenie...
04-04-2012 02:06
Llewelyn_MT
   
Ocena:
+2
@Nuriel: Też bym dał 6,5/10, ale jest +0,5 za Jennifer Hale i +0,5 za Mordina. ;)

@Kotylion: Pomysł może jest dobry, ale konia z rzędem temu, kto mi pokaże kto i gdzie w grze rzuciłby choć aluzję, że może się stać coś takiego. Żaden z kluczowych elementów finału nie jest wzmiankowany wcześniej i nijak ma się do samej gry. Jeśli mamy wierzyć, że choć przez chwilę mieliśmy jakikolwiek wpływ na cokolwiek, poza tym kto zginął w wyniku naszych bezpośrednich działań (a ja nie mam takiego wrażenia), to cała trylogia była bez sensu. "Rozpacz w sieci" jest właśnie z tego powodu.

@Vukodlak: Nie mogę się zgodzić. ME1 ma jeden z najlepszych scenariuszy w historii cRPG (z pewnością pierwsza piątka) i świetnie stworzone postacie, zwłaszcza głównych antagonistów. ME2 ma najlepsze zakończenie z gier cRPG jakie pamiętam. Samo ME3 też jest bardzo dobrą grą, ale z takim finałem nie powinno się było ukazać.
04-04-2012 08:22
Faren
   
Ocena:
+2
W stosunku do ME2 to w trójce zakończenie jest krokiem wstecz. W dwójce to miało się faktyczny wpływ na losy załogi i gł. bohatera, zaś w ME3 niezależnie od naszych działań na przestrzeni trzech gier - efekt jest zawsze taki sam. W recenzji zabrakło info, że miało być 16 zakończeń, a jest jedno, w dodatku słabe.

No i jeszcze sprawa zdjęcia jednej z bohaterek wyciągniętego z internetu i obronionego w Photoshopie (epic fail!) ;p
04-04-2012 09:37
Llewelyn_MT
   
Ocena:
+1
@Faren: Gdybym oceniał gry na podstawie funkcji, które obiecują przed premierą, to niewiele gier zasłużyłoby na 4/10. ;)

Ja nawet bym się nie obraził, gdyby zakończenie było takie samo dla wszystkich jeśli miałoby sens i zamykało historię. Zamiast tego dostałem jakieś niewiadomoco i okienko z komunikatem "kup DLC".

Gra ma mnóstwo technicznych niedoróbek: ruchome grafiki 2D, ofiary żniwiarzy przejechane walcem, wpadanie przez podłogę, nieoczekiwane spadki na poziom 1. + zmiana twarzy (patrz pierwsza ilustracja), blokowanie się na niewidzialnych ścianach między postaciami (patrz czwarta ilustracja),...
04-04-2012 10:15
de99ial
   
Ocena:
+10
Problem z zakończeniem polega na tym, że niejaki imć Hudson czy jakoś tak olał writerów i powiedział "sam wiem lepiej" po czym napisał końcówkę, olewając poprzedni pomysł, olewając świat i nawet nie zadając sobie trudu aby poznać uniwersum. Co więcej w świetle tego zakończenia i tego pomysłu ludzki Reaper jest bez sensu.

Oryginalny pomysł jest IMHo dużo lepszy i gdyby się go trzymali gra dostałaby takie zakończenie na jakie zasługuje, a nie gniota pisanego na kolanie.

ORYGINALNY SCENARIUSZ (opis i spoilery)

Czarna Energia czyli element specyficzny dla uniwersum ME umożliwiający pracę Przekaźników itd. nieustannie wzrasta pochłaniając życie (Halestrom czy jakoś tak - o którym pisali w leksykonie w ME1 i z którym mamy styczność w ME2 w czasie misji rekrutacyjnej Tali; ta gwiazda smażąca; to własnie wpływ Dark Energy). Reaperzy, czy raczej rozwinięta rasa, która zyskała takie miano, znaleźli sposób na powstrzymanie tego procesu, niestety dość wysokim kosztem i tylko raz na jakiś czas. Otóż raz na cykl, kiedy czas się zbliża pojawiają się, dokonują żniw na najbardziej rozwiniętej rasie (dzięki temu powstrzymują zachwianie Ciemnej Energii, uzupełniają własne szeregi i wracają do siebie).

Reaperzy próbowali tego zrobić w "naszym" cyklu, ale ingerencja Protean sprawiła, że Keeperzy nie zareagowali tak jak powinni. Wtedy zapewne Asari padliby ich celem. Sovereign szukał więc innej metody i zapewne dlatego wywołał Wojny z Rachni, ale i to zostało odparte. Potem, bo czas niejako nagli, szukał innej metody i to własnie mieliśmy okazję mu pokrzyżować w ME1.

W ME2 Harbringer wysłał Collectorów aby dokonali nieco przyspieszonych żniw na ludziach bo w nich było coś co dawało szansę na rozwiązanie permanentne czyli zamykające cykl. I mamy ME2. W finale ME3 oryginalnie mieliśmy spotkać się z Harbringerem i dowiedzieć się od niego, że ludzki Reaper jest kluczem do rozwiązania permanentnego zakłócenia Dark Energy. Po to Collectorzy budowali Ludzkiego Reapera (czyli nie był to taki sobie kaprys czy superman w próżni, tylko miało to sens), a w czym im przeszkodziliśmy. I teraz musimy dokonać wyboru - albo poświęcamy ludzkość aby uratować Galaktykę na stałe albo pokazujemy fucka i szukamy własnej metody. Na co mamy niewiele czasu bo Ciemna Energia jest już u progu (czyli ze 100 do 200 lat).

A zamiast tego, całości logicznej, mamy gniota zniechęcającego do grania w CAŁĄ serię. Poza zakończeniem ME3 to przyzwoita gra, nieco lepsza niż ME2.
04-04-2012 11:34
Vermin
   
Ocena:
+3
de99ial ma rację. Gdyby trzymano się oryginalnego pomysłu na zakończenie, nie dość ze byłoby niebotycznie ciekawiej, to przede wszystkim uniknięto by tonażu błędów logicznych oraz całe uniwersum ME miałoby ręce i nogi. A tak Pan Idiota, szef projektu zabił własną grę.
04-04-2012 12:40
Llewelyn_MT
   
Ocena:
0
de99ial: Trudno jest mi sobie wyobrazić dodatek, który chciałbym kupić do gry, na której zakończenie nie mogę patrzeć. Moim zdaniem większość fanów jest niezadowolona z zakończenia. (Przynajmniej wśród moich bliższych i dalszych znajomych ich przewaga jest przytłaczająca.) Ciekawe posunięcie marketingowe EA, nie ma co.

Z takim finałem jak podałeś narzekałbym na techniczne drobiazgi i może wreszcie dał bym jakiejś grze 9+. :D
04-04-2012 15:21
de99ial
   
Ocena:
+4
W rozmowie z Potemusem doszliśmy do wniosku, że mamy syndrom "post ME3". Przed osiągnięciem finału słyszeliśmy, że końcówka to padaka, ale graliśmy obaj z nadzieją, że nie jest aż tak źle. Kiedy w końcu dotarliśmy tam okazało się, że jest gorzej niż nawet mówiono.

Znacie to uczucie sytości po ukończeniu dobrej książki/gry/filmu? Takie spełnienie i chęć powrotu do owego uniwersum? Po ME3 jest tylko zawód, apatia i pusty gniew. Niechęć do całej serii, bo ta końcówka zniechęciła mnie do całej trylogii i nie mam ochoty w to grać ponownie (a miałem ochotę całą trylogię sobie powtórzyć). Normalnie jakbyśmy żyli w USA to zrobilibyśmy pozew i wyrwalibyśmy kilka baniek odszkodowania za straty moralne, psychiczne, majątkowe (bo trzeba się leczyć) itd.

ME3 z tym finałem to - jak ktoś słusznie zauważył - zjazd na wspaniałej, wypasionej, przepięknej zjeżdżalni wodnej w genialnym aquaparku prosto do szamba.
04-04-2012 15:55
~Zatapatique

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Nie mogę się zgodzić. ME1 ma jeden z najlepszych scenariuszy w historii cRPG (z pewnością pierwsza piątka) i świetnie stworzone postacie, zwłaszcza głównych antagonistów."

uhuhuhuh... postaci w ME1 sa tak uroczo naiwne, i sztuczne, ze az trudno wyobrazic sobie jak moga zostac uznane za dobrze skonstruowane. No ale rozumiem, ze fani Bioware moga miec spaczone poczucie autentycznosci postaci, w koncu w wiekszosci gier ich osobowosc ogranicza sie do checi przespania sie z glownym bohaterem. Anyway, jedna z rzeczy, ktore zaskoczyly mnie in plus w tej ogolnie miernej sadze byl jakosciowy przeskok w konstrukcji postaci miedzy czescia 1 i 2. W 2 bylo widac nawet jakies minimalne zarysy osobowosci. To jeszcze nie porzucenie prostych schematow Bioware'owych (bo kazda ich gra ma te same postaci tylko w innej skorze), ale przynajmniej Tali przestala robic wrazene slodkiej i uroczej idiotki, ktora w czesci 1 mialem ochote zastrzelic za naiwnosc.

Co do zakonczenia, bylo kiepskie nie ze wzgledu na to, ze Shepard umarl, co wydaje mi sie glownym powodem narzekania wiekszosci psychofanow serii. Bylo kiepskie, bo opcje byly zupelnie nielogiczne z punktu widzenia Sheparda. Oczywiscie mozna bylo sie spodziewac 2 typowych zakonczen - jednego 'jestem uberdobry i niose pomoc galaktyce wiec wybieram ewolucje i niech liscie maja uklady scalone!' i 'oh jestem power hungry madafaka, bede kontrolowal wszechswiat!'. Wszak mowimy o grze bioware, gdzie ostatecznie szarosc jest tylko odcieniem czerni lub bieli, a nie faktycznym, autonomicznym kolorem. Za to 3 opcja, ze zniszczeniem Reaperow byla zwyczajnie... glupia. Shepard nie mial w tym zadnego interesu poza jakas glupia osobista zemsta, szczegolnie kiedy sprawa zostala postawiona jasno i bylo powiedziane, ze ta opcja nic nie zmieni, cykl sie powtorzy predzej czy pozniej. Dla osoby, ktora probowalaby zbudowac spojna psychologicznie postac te wybory byly wymuszone, chyba ze faktycznie ktos za spojna postac uwaza altruistycznego wybawce lub narcystycznego dupka. No ale znow, czego spodziewac sie po Bioware? W koncu nie od dzis takie gry nam serwuja.
04-04-2012 16:08
de99ial
   
Ocena:
0
@Zatapaticośtamtrudnedoprzeczytania iwymówienia
Rozczarowanie wynika, nie z fakty nieprzetrwania Sheparda (bo on może przetrwać - jest taka możliwość) tylko z miałkości końcówki stojącej w sprzeczności z tym co do tej pory zaprezentowano.
04-04-2012 16:14
~Zatapaticośtamtrudnedoprzeczytania

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No ja nie spodziewalem sie niczego innego niz idyllicznego podsumowania, lisci z ukladami scalonymi i sugestii, ze Joker bedzie mial male metalowe bobaski z EDI ;)
04-04-2012 16:26
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Zatapaticośtamtrudnedoprzeczytania iwymówienia

+1

Swój zią, dobrze prawi.
04-04-2012 16:35
Kotylion
   
Ocena:
0
De99ial - Shepard umiera. Zawsze. To, że jakiś ludek leżący pod gruzami zaczerpnął sobie powietrza i było go widać przez sekundę na finałowej animacji nie znaczy, że Shepard przeżył :P

Ależ się spinacie o to zakończenie. Ja bym chciał wiedzieć co w nim było takiego nielogicznego? Owszem, można mu sporo zarzucić pod względem wykonania (3 niemal identyczne filmiki, prawie zerowy wpływ gracza - kaman! To faktcyznie żenada), ale jeśli chodzi o treść to jest wcale niezłe. Catalist to świetny pomysł, dający pewien wgląd w motywacje Reaperów, ale też nie zdradzający wszystkiego - to akurat znakomicie, lepiej powiedzieć odrobinę za mało, niż za dużo, zdradzić wszystko i odrzeć świat z jego największych tajemnic. Wszystkie dostępne wybory są bardzo intrygujące i szkoda tylko, że nie dostały zróżnicowany, ciekawszych animacji.
04-04-2012 17:32
de99ial
   
Ocena:
0
Popatrz na pliki w grze. Nazwy tych fragemntów są jednoznaczne. IMHO i tak to kija zmienia. Chodziło mi o to, że całe zamieszanie wynika nie z faktu, iż ginie tylko z faktu, że samo zakończenie jest w rzyć wepchnij.

Kotylion - skoro Ci wystarcza fajnie. Dla mnie to nędza i popłuczyny. Nie chce mi sie poraz kolejny wyjaśniać i powtarzać. Poszukaj newsa o zwracaniu ME3 do sklepów.
04-04-2012 21:13
Rege
   
Ocena:
0
Ja tam wierze w Indoctrination Theory! Zobaczycie!!
04-04-2012 22:31
Kotylion
   
Ocena:
0
A co mnie obchodzi zwracanie ME do sklepów? Miliony much nie mogą się mylić? A jak Ci się "nie chce" to nie odpowiadaj. Wybacz, ale nie robisz mi łaski, że dyskutujesz.

ME nie można bylło wyrządzić większej krzywdy, niż superaśne, słodkie zakończenie, gdzie Reaperzy zostają pokonani w wielkiej bitwie i wszyscy idą potem na wielką bibę dla zwycięzców. Naczelni żałobnicy zdają się żałować, że właśnie takiego czegoś BioWare nam (Bogu dzięki!) nie sprezentowało.

Pomysł z Ciemną Energią brzmi ciekawie, choć jak się nad tym zastanowić, wcale nie tak różnie, od tego, co nam zaserwowano. Problem tylko w nienajlepszym wykonaniu.
04-04-2012 22:34
Nuriel
   
Ocena:
0
@Kotylion

ME nie można bylło wyrządzić większej krzywdy, niż superaśne, słodkie zakończenie, gdzie Reaperzy zostają pokonani w wielkiej bitwie i wszyscy idą potem na wielką bibę dla zwycięzców.

Klasycznej space operze nie można było wyrządzić większej krzywdy niż robiąc zakończenie typowe dla klasycznej space opery? How so?
04-04-2012 22:40
Kotylion
   
Ocena:
0
Nie zainwestowałem 100h w fabułę dla zakończenia, które mógłbym sam wymyślić w 5 minut :P Gdybyśmy dostali taki klasyk, byłbym zażenowany. BioWare mnie czymś zaskoczyło i jestem umiarkowanie zadowolony. Można temu zakończeniu sporo zarzucić, ale sam pomysł na finalowy twist bardzo smaczny :)
04-04-2012 22:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.