Martwe zło 2
Co minutę rodzi się wariat. Na szczęście, nie każdy ma okazję nakręcić film. Z drugiej strony, czasem zbierze się kilku wariatów i razem tworzą coś równie szalonego co zabawnego. Martwe zło 2 jest niezłym przykładem obrazu, który przekroczył dalece granicę wytyczoną przez filmy złe i dostarcza zdumiewających doznań. To książkowy przykład czegoś tak złego, że aż dobrego.
Fabuła jest tak bardzo pretekstowa, że można się ograniczyć do kilku hasełek – opuszczona chata, zło z lasu, Ash - przygłupawy główny bohater i kilka mniej lub bardziej przypadkowych ofiar. Już po kilku minutach narzeczona naszego nieszczęśnika zostaje opanowana przez Zło. Bez zbytniego wahania dekapituje ją więc łopatą. Głowa cudnie wiruje w powietrzu, a kilka chwil później bezgłowe ciało wykonuje groteskowy taniec na oczach Asha. Wtedy wiecie już, w co się władowaliście, jeśli nie wyłączycie filmu, to znaczy że wchodzicie w zabawę.
A ta jest szalona. Absurd goni absurd. Krew, posoka, śluz czy cokolwiek co oblewa co chwila głównego bohatera ma każdorazowo inny kolor, z nadepniętej głowie wyskakuje gałka oczna, rechocze głowa łosia na ścianie, śmiechem zanosi się nawet lampka biurkowa. Przez pół seansu jest to niemal monodram o facecie, który dostaje łomot. I tu nie chodzi tylko to, że zostaje zmasakrowany przez tytułowe Zło. Ash potyka się o własne nogi, łamie się pod nim stare krzesełko… Ukoronowaniem całego szaleństwa jest jednak zdecydowanie wyczynowy pojedynek głównego bohatera z własną dłonią. Arcydzieło.
Całości dotrzymuje kroku toporna (szczególnie dzisiaj), acz brawurowa realizacja. Czasem są to kiepskie efekty w stylu starych horrorów – bezczelnie nałożona czarno-biała twarz unosząca się na obrazie, dyndający na linkach manekin, obleśny lateksowy kostium, a czasem nawet poklatkowa animacja zmutowanego zombie lub bezgłowej postaci.
To dobry moment, by przeskoczyć do wydania DVD. Martwe zło 2 to drugi film, który miałem okazję i chciałem obejrzeć w całości z komentarzem twórców (pierwszym był The Thing Carpentera). W czasie seansu panowie głównie nabijają się z aktorstwa Bruce’a Campbella, durnych zachowań postaci i niedoróbek w efektach specjalnych. Świetna zabawa, natomiast jeśli ktoś jest zainteresowany procesem tworzenia filmu, to na płytce umieszczono półgodzinny materiał dający świetne wyobrażenie o tym, co się działo na planie. Wspominałem, że przy produkcji zebrało się kilku wariatów?
Jeśli nie znacie filmu, to nie mam odwagi wam go polecić, w dzisiejszych czasach może być zbyt porażający. Jeśli natomiast jesteście fanami i zastanawiacie się, czy warto – powiem: zdecydowanie tak. Film nie powala masą fajerwerków i dodatków, ale ma to co trzeba – ”making of” i przezabawny komentarz twórców. Przy tej cenie grzechem byłoby nie kupić…
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Fabuła jest tak bardzo pretekstowa, że można się ograniczyć do kilku hasełek – opuszczona chata, zło z lasu, Ash - przygłupawy główny bohater i kilka mniej lub bardziej przypadkowych ofiar. Już po kilku minutach narzeczona naszego nieszczęśnika zostaje opanowana przez Zło. Bez zbytniego wahania dekapituje ją więc łopatą. Głowa cudnie wiruje w powietrzu, a kilka chwil później bezgłowe ciało wykonuje groteskowy taniec na oczach Asha. Wtedy wiecie już, w co się władowaliście, jeśli nie wyłączycie filmu, to znaczy że wchodzicie w zabawę.
A ta jest szalona. Absurd goni absurd. Krew, posoka, śluz czy cokolwiek co oblewa co chwila głównego bohatera ma każdorazowo inny kolor, z nadepniętej głowie wyskakuje gałka oczna, rechocze głowa łosia na ścianie, śmiechem zanosi się nawet lampka biurkowa. Przez pół seansu jest to niemal monodram o facecie, który dostaje łomot. I tu nie chodzi tylko to, że zostaje zmasakrowany przez tytułowe Zło. Ash potyka się o własne nogi, łamie się pod nim stare krzesełko… Ukoronowaniem całego szaleństwa jest jednak zdecydowanie wyczynowy pojedynek głównego bohatera z własną dłonią. Arcydzieło.
Całości dotrzymuje kroku toporna (szczególnie dzisiaj), acz brawurowa realizacja. Czasem są to kiepskie efekty w stylu starych horrorów – bezczelnie nałożona czarno-biała twarz unosząca się na obrazie, dyndający na linkach manekin, obleśny lateksowy kostium, a czasem nawet poklatkowa animacja zmutowanego zombie lub bezgłowej postaci.
To dobry moment, by przeskoczyć do wydania DVD. Martwe zło 2 to drugi film, który miałem okazję i chciałem obejrzeć w całości z komentarzem twórców (pierwszym był The Thing Carpentera). W czasie seansu panowie głównie nabijają się z aktorstwa Bruce’a Campbella, durnych zachowań postaci i niedoróbek w efektach specjalnych. Świetna zabawa, natomiast jeśli ktoś jest zainteresowany procesem tworzenia filmu, to na płytce umieszczono półgodzinny materiał dający świetne wyobrażenie o tym, co się działo na planie. Wspominałem, że przy produkcji zebrało się kilku wariatów?
Jeśli nie znacie filmu, to nie mam odwagi wam go polecić, w dzisiejszych czasach może być zbyt porażający. Jeśli natomiast jesteście fanami i zastanawiacie się, czy warto – powiem: zdecydowanie tak. Film nie powala masą fajerwerków i dodatków, ale ma to co trzeba – ”making of” i przezabawny komentarz twórców. Przy tej cenie grzechem byłoby nie kupić…
Reżyseria: Sam Raimi
Scenariusz: Sam Raimi
Obsada: Bruce Campbell, Sarah Berry, Dan Hicks
Data premiery: 1987
Scenariusz: Sam Raimi
Obsada: Bruce Campbell, Sarah Berry, Dan Hicks
Data premiery: 1987