Martwe jezioro - Marcin Mortka

Zagrajmy!

Autor: Blanche

Martwe jezioro - Marcin Mortka
Marcin Mortka to młody, ale płodny autor – na swoim koncie ma już kilka powieści. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że lubelska Fabryka Słów okrzyknęła go Asem Polskiej Fantastyki nieco zbyt szybko. Pisarz bowiem bardziej niż dobrym literatem wydaje się świetnym Mistrzem Gry – czytając Martwe Jezioro, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że fabuła książki to przekuty w powieść scenariusz RPG.

Przedstawiony w Martwym Jeziorze świat znajduje się w wyjątkowo nieciekawej sytuacji i aż prosi się o uratowanie. Kiedyś stanowił miejsce radosne, a największą troską jego mieszkańców były nieustające wojny z sąsiadami. Ale i do tych starć wszyscy zdążyli się przyzwyczaić. Wielkie skrzydlate jaszczurki nie mieściły się jednak w granicach normy, toteż gdy na horyzoncie pojawiła się Smoczyca, stare dobre czasy skończyły się, jak słupem ognia odciął. Może zaprawieni w bojach rdzenni mieszkańcy uniwersum zdołaliby jakoś poradzić sobie z gadem i jego sługami, gdyby nie Przekleństwo rzucone na nich przez magicznego jaszczura oraz to, że komunikacja nigdy nie była ich mocną stroną. Tak oto nastały smutne czasy. Czasy terroru.

Trzeba przyznać, że to sytuacja idealna dla kandydata na bohatera – nie sposób być przecież prawdziwym bohaterem przez wielkie ''B'', nie ubiwszy przedtem smoka i nie uratowawszy świata. Niestety, aby pomyślnie zakończyć tego rodzaju questa, trzeba już na starcie być doświadczonym awanturnikiem. Z kolei aby osiągnąć ten poziom, należy wcześniej wykonać wiele pomniejszych zadań. Ot, choćby przeprawić się na drugi brzeg Martwego Jeziora. A że to przysłowiowy koniec świata, to wcale nie taka prosta sprawa.

To właśnie próbuje zrobić pułkownik Mads Voorten, zwany Ostrzem Burzy, weteran nieudanego antysmoczego powstania. Osobnik cyniczny, którego druzgocąca porażka pozbawiła, jak się zdaje, wszelkich złudzeń i ukształtowała na nieufnego samotnika. To chyba jedyna w powieści rzeczywiście żywa postać, z w miarę solidnie zarysowaną przeszłością i motywami, w które można uwierzyć. Pozostali w myśl znanego powiedzenia "Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę" są jedynie imionami, do których przypisano konkretne, pomocne w wypełnieniu misji umiejętności. Można powiedzieć, że Mads jest, przynajmniej na razie, samotnym bohaterem gracza, otoczonym gromadką NPC-ów. Trzeba jednak przyznać, że służą oni nie tylko rozwijaniu fabuły, są bowiem źródłem największego autu książki: kiedy Mads przekomarza się ze swymi towarzyszami, naprawdę ciężko powstrzymać cisnący się na usta uśmiech.

Fabuła pędzi naprzód niczym rakieta – bohaterowie co chwila wpadają w nowe tarapaty, toteż w powieści roi się od dynamicznych potyczek. Podczas lektury nie sposób się nudzić, jednak z drugiej strony, w natłoku kolejnych stać zabrakło miejsca na cokolwiek innego. Pojawiają się wprawdzie jakieś sugestie dotyczące przeszłości kompanów pułkownika, ale ostatecznie nie zostają dostatecznie szeroko rozwinięte. Martwe Jezioro to taki dungeon crawl, tylko bez lochu. Szczęśliwie, nawet tego rodzaju scenariusz można przeczytać, gdy jest spisany barwnym, zgrabnym językiem.

Ostatnia powieść Mortki to książka, którą można polecić dwóm grupom potencjalnych odbiorców. Pierwsza to zatwardziali fani heroic fantasy poszukujący lekkiej, rozrywkowej lektury, w której odnajdą wszystkie standardowe motywy i chwyty stosowane przez autorów tego rodzaju historii. Druga, to Mistrzowie Gry prowadzący systemy fantasy, których chwilowo opuściła wena twórcza. Być może sami nie odnajdą przyjemności w lekturze, ale z pewnością ich gracze będą zadowoleni. Gdyby jednak po udanej sesji chcieli sięgnąć po pierwowzór scenariusza – odradzam. RPG rządzi się wszak innymi prawami niż literatura.