17-12-2011 02:26
Magiczny miecz: Legenda Camelotu
W działach: Film, Artykuły | Odsłony: 238Muzyczna historia o zdradzie, miłości i odwadze.
Jesienią 1998 roku do światowych kin trafiła animacja spod skrzydeł Warner Bros, która w mgnieniu oka podbiła serca ludzi, zarówno tych "małych" jak i całkiem "dużych". Za jej powstanie powinniśmy dziękować mało znanemu reżyserowi, Frederickowi Du Chau, który nigdy potem już nie zasłynął tak genialną produkcją. Mowa oczywiście o animacji Magiczny miecz: Legenda Camelotu, która opowiada losy trójki (na upartego czwórki) herosów z przypadku, którzy musieli porzucić swoje dotychczasowe, mniej lub bardziej monotonne, życie aby uratować Króla Artura oraz jego królestwo, przed zdrajcą Ruberem.
Nasza przygoda zaczyna się kiedy główna bohaterka, Kayley, jest jeszcze małą dziewczynką, a jej ojciec służy królowi Arturowi, będąc jego prawą ręką i najwierniejszym rycerzem. Podczas jednego ze spotkań okrągłego stołu, dochodzi do zdrady, rycerza Rubera, który występuje przeciw swemu monarsze. Podczas potyczki zdrajca zostaje ranny i zmuszony do ucieczki, a ojciec Kayley ginie osłaniając króla swym ciałem. Mijają lata, dziewczyna dorasta, stając się buntowniczą nastolatką śniącą o bohaterskich czynach i wielkich przygodach. Na jej nieszczęście niektórych życzeń nie powinno się wypowiadać na głos. Pewnej nocy do posiadłości wkrada się Ruber wraz z swymi najemnikami oraz strasznym gryfem, biorąc matkę dziewczyny i służbę jako zakładników. Postanawia ich wykorzystać aby dostać się do Camelotu i ostatecznie rozprawić się z Arturem. Tymczasem Kayley wyrusza na poszukiwanie legendarnego miecza Exalibura, który zaginął w wyniku niedawnych wydarzeń.
Już samo wejście do filmu, poprzedzone opowieścią o początkach powstania królestwa Camelotu, zachwyca swym pięknem dźwięków. Kto nie słyszał nigdy tych pięknych nut może śmiało to nadrobić włączając powyższy film. Dla porównania tutaj można obejrzeć wersję ojczystą. Jak widać w obu przypadkach piosenki brzmią perfekcyjnie i osobiście nigdy nie umiałem się zdecydować, który dubbing jest lepszy. Nie ma w sumie czemu się dziwić, gdyż w obu przypadkach mamy do czynienia z gwiazdami wielkiego kalibru, jednak o tym napiszę później, przy okazji prezentacji bohaterów.
Cała oprawa muzyczna to istna perła oddającą nie tylko obecną sytuację sceny w filmie, ale również charakter postaci. Najlepszym tego przykładem jest osoba Rubera, zdrajcy przesyconego nienawiścią, żądzą władzy oraz mordu. Głosu użyczyli mu dwaj wybitni aktorzy. W oryginale jest to Gary Oldman, wczuwając się perfekcyjnie w swoją rolę. Jednak w moim osobistym odczuciu został kompletnie pokonany przez naszego rodaka, Krzystofa Kołbasiuka, który chyba dosłownie urodził się dla tej roli. Mimo wielkiego szacunku dla kunsztu Oldmana i jego fenomenalnej, aż dziw że nie nagrodzonej Oskarem, roli w Leonie zawodowcu, stwierdzam że w wyścigu głosów przy postaci Rubera, jego starania bledną przy Kołbasiuku. Polak okazał się lepszy głównie ze względu na specyficzny, tubalny, głęboki głos, a do tego jego śmiech naprawdę brzmiał jak rechot szaleńca opanowanego rządzą władzy. Całokształt tej postaci świetnie pokazuje piosenka, zatytułowana po prostu "Ruber", którą możecie zobaczyć poniżej:
Kolejną postacią, o której trzeba napisać to nasza główna bohaterka Kayley. W polskiej wersji głosu w dialogach użyczyła jej Katarzyna Tatarak[/t], będącą głównie aktorką serialową. Wywiązała się z swej roli rewelacyjnie, dorównując swej konkurentce zza oceanu w osobie [b]Andrei Corr. Postać ta jest silna nie tylko duchem ale również umysłem, mimo że często nie zdaje sobie tak naprawdę sprawy z powagi niebezpieczeństwa w jakie się pakuje. Niemniej każdą przeszkodę znosi dzielnie, pokonując ją samodzielnie lub z pomocą przyjaciół, za których jest gotowa poświęcić wszystko. Kayley najlepiej obrazuje piosenka "On my father's wings", zaśpiewaną w polskiej wersji, tak jak wszystkie inne utwory dla tej postaci, przez Natalię Kukulską. Niestety ze względów technicznych, poniżej mogę zaprezentować tylko wersję angielską, która mimo wszystko brzmi rewelacyjnie, skromnie rzecz ujmując.
Przez całą podróż po Zakazanym Lesie w poszukiwaniu legendarnego miecza króla Artura, towarzyszy jej ślepy łowca Garrett oraz jego sokół Srebrnoskrzydły. Chłopak spędził większość życia z dala od ludzkich spojrzeń pełnych szyderstw i udawanego współczucia, którzy przez jego ułomność brali go za coś gorszego. Ukrywając się przed ludzką arogancją zapomniał o tym, że można komuś obcemu zaufać czy tym bardziej pokochać, jeśli spojrzy się głębiej niż sięga ludzki wzrok. Charakter Garretta świetnie oddaje piosenka "I stand alone", która po prostu poraża, samoistnie wpadając do serca. Jest to mój ulubiony utwór z całego filmu, którego mogę słuchać dosłownie o każdej porze dnia czy nocy, gdziekolwiek bym się nie znalazł. Dlaczego? Przekonajcie się sami:
Kolejną ważną postacią są "smoczy bracia syjamscy", będący dowodem na to aby nie zawierać związków pośród bliskich krewnych. Mowa oczywiście o Cornwallu i Devonie, dwóch zwariowanych smokach, zmuszonych do życia w jednym ciele. Wprowadzają oni gigantyczną dawkę humoru do całej przygody, gdyż nie dość że muszą żyć razem mimo obopólnej niechęci do siebie nawzajem, to do tego nie potrafią latać ani ziać ogniem. Jednak mimo wielu wad, są wiernymi towarzyszami podróży Kayley oraz Garretta i ciągle służą im, choć nie zawsze bez sprzeciwu, swoją pomocą. Ich obraz najlepiej przedstawia piosenka If I didn't have you", która brzmi wprost fantastycznie w polskiej wersji językowej.
Nie można też zapomnieć o bardzo ważnej postaci drugoplanowej w postaci gryfa będącego na usługach Rubera. Ten "potwór" o nieco ptasim móżdżku oraz manierach angielskiego dżentelmena, po prostu potrafi powalić na kolana w scenach humorystycznych. Moim osobistym faworytem jest motyw, gdy gryf przemierzając Zakazany Las w poszukiwaniu zagubionego tytułowego magicznego miecza, zakłada monokl i stwierdza, że las z dołu wygląda zupełnie inaczej niż z góry. Wręcz padłem. Kolejną postacią satyrystyczną jest pewien biedny, cherlawy kogucik, zamieniony przez Rubera w żywą broń, czyli ptaszysko z ostrzem topora zamiast dziobu. Postać ta występuje co prawda tylko w kilku scenach, jednak wprowadza przy gryfie oraz dwugłowym smoku, kolejną dawkę udanego komizmu sytuacyjnego.
Magiczny miecz: Legenda Camelotu to dla mnie osobiście tytuł kultowy. Śmiem twierdzić, że zna go, albo przynajmniej słyszał o nim, każdy kto w 1998 roku biegał po szkole do parku czy piaskownicy. Film ten po dziś dzień jest bardzo na czasie ze swoim przesłaniem i mam nadzieję, że w obecnej dobie miałkiej masy i przesolonego popcornu znajdzie się miejsce aby najmłodszemu pokoleniu pokazać Magiczny miecz. Pokazać nie po to aby zabić im czas na półtorej godziny, ale by uzmysłowić najstarszą z prawd, że miłość spogląda dalej niż ludzkie oko sięga, a zdrada zawsze jest krótkowzroczna. Te słowa chyba najlepiej obrazuje poniższa piosenka, Looking Through Yours Eyes, którą zakończę ten artykuł.