» Recenzje » Magiczny kot

Magiczny kot


wersja do druku

Straszna psychodela.

Redakcja: Marigold

Magiczny kot
Magiczny kot to anime dla młodych odbiorców, które parę tygodni temu pojawiło się na sklepowych półkach. Jako fanka filmów dla dzieci, zachęcona kolorową okładką z rozkosznie roześmianym, grubym kotem, skusiłam się na obejrzenie tej pozycji. Mój dystans do produkcji powinien wzbudzić już opis na opakowaniu, który reklamuje film jako "kino familijne w stylu Shreka, choć podane na japoński sposób". Niestety zignorowałam złe przeczucie i podeszłam do filmu z niekłamanym entuzjazmem. Ale po kolei.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to oczywiście grafika, która jest bardzo dobrze zrobiona. Widać, że film pod tym względem jest dopracowany w każdym calu - od precyzyjnie zaprojektowanych postaci po świetnie wykonane malownicze krajobrazy. Twórcy znakomicie wykorzystali możliwości trójwymiarowej grafiki. I choć cukierkowe, żywe kolory mogą razić nieprzyzwyczajone oczy, to świetnie wpisują się w wizualną konwencję filmów dla dzieci. Konwencję, która jest od czasu do czasu z premedytacją przełamywana. Sceny ukazywane są w różny sposób, na przykład, gdy bohaterowie zaczynają walczyć, świat się zmienia. Jasne i świetliste kolory zostają przytłumione, a zamiast spokojnego "montażu" następują szybkie "cięcia", kojarzące się z estetyką walk w grach komputerowych lub dobrych filmach akcji. Jako że zabieg ten jest wykorzystywany bardzo rzadko, zapada w pamięć i zostawia niepokojące, ale bardzo pozytywne wrażenie.

Druga kwestia to dialogi. Mamy do dyspozycji japońską wersję dźwiękową z polskimi napisami lub polski dubbing. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu ten drugi jest świetnie zrobiony, a większość bohaterów ma trafnie podobierane głosy. W przeciwieństwie do napisów, które wydają się drętwe i nieciekawe, dubbing stoi na wysokim poziomie, a tłumacz postarał się nawet o kilka słownych dowcipów. Przy tym poziomie tłumaczenia pewnym zgrzytem jest częściowo nietrafny dobór imion. Co więcej, miano jednej z głównych bohaterek podane jest dopiero w napisach końcowych, przez osiemdziesiąt minut filmu nie pada ono w dialogach ani razu.

Niestety tylko te dwie rzeczy zasługują na pochwałę, cała reszta pozostawia wiele do życzenia. Zacznijmy od świata i zamieszkujących go istot. Wszystko byłoby dobrze, gdyby krainę Atagol, w której toczy się akcja, zamieszkiwały same zantropomorfizowane koty. Są słodkie, miłe i całkiem dobrze spisują się jako bohaterowie kreskówki. Niestety, autorzy sądzili inaczej i z niezrozumiałych dla mnie powodów wprowadzili jako bohaterów również chłopca i dziewczynkę. W całej krainie oprócz nich można dostrzec jedynie jeszcze dwoje innych ludzi. W żaden sposób nie wyjaśniono skąd ta czwórka wzięła się w kocim świecie, co powoduje uczucie dezorientacji i sprawia, że świat wydaje się o wiele mniej dopracowany.

Główną postacią jest gruby i samolubny kocur o imieniu Niam–Niam. W kociej krainie jest DJem – pomysł nieoczywisty i intrygujący, który jak prawie wszystko w tym filmie został zaprzepaszczony. Jego profesja w żaden sposób nie wpływa na przebieg fabuły, a została wprowadzona prawdopodobnie tylko po to, by uprawomocnić pojawienie się dość żenującej piosenki w pierwszej scenie. Niestety ta rzucająca się w oczy niedorzeczność to wierzchołek góry lodowej. Bohaterowie nie mają żadnej motywacji do działania, a nawet jeśli jakąś maja, to twórcy skrzętnie ją przed nami ukrywają. Kilkoro pojawia się na chwilę znikąd, tłumaczy niedociągnięcia fabularne i znika - do czasu, gdy znów pojawi się jakaś niejednoznaczność, którą trzeba wyjaśnić. Zabieg ten powoduje wrażenie, że głowni bohaterowie nie mają co robić i ciągnięci są po fabule jak kukiełki, a ich poczynaniami rządzi jakąś nieokreślona zewnętrzna siła popychająca akcję do przodu.

Ale to nie wszystko. Na osobny, pełen jadu, akapit zasługuje główna zła bohaterka – Pila i związany z nią wątek fabularny Jeśli ktoś się wysili i ze strzępków informacji stworzy spójną opowieść, przekona się, że film miał opowiadać wspaniałą epicką historię walki światła z ciemnością, systemu totalitarnego z ideami wolności i indywidualizmu. Niestety pomysł został utopiony w morzu błędów. Przez cały film sugeruje się widzom, że Pila nie jest zła bez przyczyny i że kiedyś w przeszłości stało się coś, co sprawiło że stała się okrutna i bezlitosna. Niestety nie dowiadujemy się, ani dlaczego się zmieniła, ani co łączy ją z osobą, która ma obronić krainę Atagol przed jej inwazją. Dostajemy za to morał uderzający nas z siłą kilkutonowego odważnika i to nie tylko na końcu filmu, ale w równych odstępach przez cały czas jego trwania.

W tym miejscu, po opisaniu protagonisty i antagonisty, nadszedł czas na opis fabuły. Niestety nie jestem w stanie tego zrobić. Ciąg zdarzeń w filmie jest tak nielogiczny, że każda - choć znikoma - próba rekonstrukcji jest nadinterpretacją. Film ten nie jest po prostu kiepski, jest zmarnowanym potencjałem na wspaniałą historię i właśnie dlatego wszystkie braki rażą jeszcze bardziej.

Te niedociągnięcia, a wymieniłam tu tylko kilka najbardziej rzucających się w oczy, sprawiają że nie da się oglądać filmu bez irytacji i zażenowania. Jak często bywa w anime, nawet wspaniała grafika nie jest w stanie zrekompensować błędów. Jeśli więc zastanawialiście się nad obejrzeniem tego filmu - samemu, z młodszym rodzeństwem, czy potomstwem, to zrezygnujcie z tego pomysłu i zamiast Magicznego kota wybierzcie jakąś bajkę Disneya lub Miyazakiego.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


alicja
    a ja tam najbardziej lubiłam...
Ocena:
0
takiego innego magicznego kota.. Nie pamiętam jak się nazywał film, ale był tam taki wielki pomarańczowy kot, który pełnił rolę autobusu. W środku miał miękkie futrzane siedzenia, a jego oczy były złociste i pełniły rolę reflektorów. A do tego kota to jakoś mnie recenzja nie przekonała ;]
03-01-2008 18:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.