» Relacje » Maelstrom 2005

Maelstrom 2005


wersja do druku

Niezbyt wciągający wir


Maelstrom 2005 - jednodniowy warszawski konwent charytatywny. Organizowany przez innych niż rok temu ludzi (choć organizatorzy Maelstromu '04 byli obecni i wspomagali radą). Ludzi bardzo młodych i niedoświadczonych, jednak z niewątpliwym zapałem.

Inne było też miejsce - gimnazjum nr 20 na ulicy Afrykańskiej 11, na Pradze Południe. Wydawałoby się, że to dość typowy budynek "tysiąclatki", dla mnie jednak szczególny. Lata temu, gdy jeszcze była tam podstawówka nr 54, dzielnie pobierałem w jego murach nauki. Ciekawe to uczucie słuchać prelekcji o grach fabularnych w sali, w której przez lata pisało się klasówki z matematyki, a na przerwach "biegało" z kartami do Warhammera lub talią do "magica".

Dlatego pójście na ten konwent było dla mnie swego rodzaju wyprawą w świat wspomnień.

Do dyspozycji uczestników była sala gimnastyczna, którą zajęli fani Magic: the Gathering, oraz pierwsze piętro, gdzie odbywały się spotkania wszystkich bloków tematycznych.

W kwestii organizacji było różnie. Akredytacja przebiegała dosyć sprawnie, identyfikatory miały oprawki (w przeciwieństwie do poprzedniej edycji) . Każdy dostawał do ręki program, który składał się jednej (tak -jednej!) kartki z kilkoma słowami powitania, regulamin (zwięzły, prosty, zawierający wszystko, co potrzebne) oraz tabelkę z planem wszystkich konwentowych atrakcji. Tylko godzina, tytuł i prowadzący, żadnego opisu. Gdy się zastanowić, ma to sens. Impreza była charytatywna, szkoła zgodziła się udostępnić sale za darmo, więc każda złotówka więcej na druk informatora, to złotówka mniej na dom dziecka.

Na terenie działał sklepik, a konwent miał umowę z telepizzą, dzięki której uczestnicy mogli się najeść za stosunkowo nieduże pieniądze.

Ochrona działała sprawnie - nie widziałem żadnych awantur, nikogo bez plakietki, choć sam wiem, że od strony boiska na teren szkoły dostać się można stosunkowo łatwo.

Zmiany programu w ostatnich dniach przed imprezą i związany z nimi bałagan zaowocowały kilkoma zgrzytami. Na przykład prelekcja Michała "Puszkina" Marszalika na temat "Czy mistrzem gry trzeba się urodzić?" zaplanowana była na godzinę piętnastą. Niestety, sam prelegent był przekonany, że zaczyna o szesnastej, dlatego na konwencie pojawił się na trzydzieści minut przed tą godziną W związku z powyższym jedyna chyba prelekcja bloku RPG, która wypełniła salę trwała tylko pół godziny. Niestety, nie był to wyjątek - opóźnienia zdarzały się częściej.

Sam program prezentował się niezbyt ciekawie. Widać, że organizatorzy postawili na różnorodność. Niestety, zapłacili za to poziomem. Ilość nie przeszła w jakość. Był blok autorsko-historyczny, Gwiezdnych Wojen, japoński, anime, wreszcie fantastyczno-erpegowy. Oprócz tego turnieje Beyblade i Yu Gi Oh. Na świeżym powietrzu pokazy tańców średniowiecznych, walk rycerskich (widziałem jednak tylko dyskusje na temat części uzbrojenia i ich prezentacje, samych walk - nie) oraz ratownictwa. Ten ostatni chyba pierwszy raz zagościł na imprezie fantastycznej. W czasie jego trwania zwabiły mnie inne atrakcje, więc widziałem tylko grupę ludzi niosących ciężko rannego i obficie "krwawiącego" na noszach. Może to moje "zboczenie zawodowe", ale uważam, że tego typu inicjatywy są zdecydowanie godne pochwały. Wiedza na temat ratownictwa i pierwszej pomocy jest niewątpliwie potrzebna, szczególnie jeśli podana jest w ciekawy i efektywny sposób.

W informatorze jeszcze jeden punkt zwrócił moją szczególną uwagę - była to prelekcja: "Studia japonistyczne na Uniwersytecie Warszawskim". Nie spotkałem się do tej pory z reklamą jakiegokolwiek kierunku studiów na konwencie. Spotkanie prowadziło dwoje studentów trzeciego roku japonistyki: Justyna Szejba oraz Jakub Marszalenko. Opowiadali o specyfice studiów, egzaminach. Mówili ciekawie, z poczuciem humoru, tak że nawet ja, niemający zupełnie zamiaru kierunku studiów zmieniać, słuchałem z zainteresowaniem. Przygotowali również sporą część pozostałych atrakcji bloku japońskiego, na przykład naukę kaligrafii.

Najbardziej interesująca mnie część, czyli blok fantastyka-rpg, okazał się niewypałem. Przeznaczony był zdecydowanie dla początkujących miłośników tego typu rozrywek. Spora część prelekcji była prezentacją systemów. Oczywiście bardzo miło było posiedzieć w piątkę [bo tylko 3 osoby okazały się być zainteresowane] i posluchać jak Paweł "Skała" Jurgiel i Aleksander "Alex" Daukszewicz opowiadają o nowym Wilkołaku oraz dziwnych istotach, które zwykły śmiertelnik może spotkać na swojej drodze w Świecie Mroku. Zrobili to zresztą w jak zwykle świetnym stylu: wciągającym i żartobliwym. Mam jednak wrażenie, że potrzeba czegoś więcej, by zwabić bardziej doświadczonych fanów gier fabularnych.

Za największą pomyłkę uważam jednak prelekcję Jana "Krupensa" Krupki oraz jednego z głównych organizatorów (prosiłem go o zanotowanie mi nazwiska, jednak w tej chwili nie jestem w stanie odszyfrować tego ciągu liter, napiszę więc tylko Piotr W.) zatytułowanej: "Wizerunek wampira w Świecie Mroku i w Wywiadzie z Wampirem". Warto zaznaczyć, że mowa była wyłącznie o "starym WoDzie". Bardzo dawno nie widziałem tak źle przygotowanej prelekcji. Prowadzący wydawali się nie mieć określonego planu, co chwilę pytali siebie nawzajem: "To o czym teraz?". Całość polegała na rzuceniu hasła, na przykład - pochodzenie wampirów, a następnie próbie omówienia podobieństw/różnic między dwiema koncepcjami krwiopijców. Prawdziwe schody zaczęły się przy haśle "fizjologia". Poszli (autorzy) bowiem (zupełnie nieświadomie) drogą kultowej w niektórych kręgach fandomu prelekcji Anioła Jutrzenki z Imladrisu '04, która bezlitośnie wytykała nielogiczności istnienia Kainitów ze Świata Mroku. Miałem więc okazję usłyszeć o tym, że wampiry powinny mieć całkowicie czerwone oczy, bowiem krew przesiąka im do gałek ocznych - oczywiście według "praw fizyki i fizjologii". Niestety, prelegent nie miał pojęcia o wspomnianych dziedzinach wiedzy. Jak to się skończyło, nie jestem, niestety, w stanie napisać, bo nawet cierpliwość recenzenta ma swoje granice - opuściłem salę na dwadzieścia minut przed końcem wykładu. Od bardziej wytrwałych usłyszałem potem, że nie mam czego żałować.

Na sam koniec trafiłem na konkurs wiedzy o Gwiezdnych Wojnach, organizowany przez stowarzyszenie "Outlander". Musze przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy uczestników. Ja sam w większości pytań nie rozumiałem - nawet treści, nie mówiąc o odpowiedziach. Z relacji innych konwentowiczów wnoszę, że cały ten blok tematyczny przygotowany był profesjonalnie i mógł zainteresować.

Gdy około godziny siedemnastej opuszczałem teren konwentu, akredytację wykupioną miało dwieście osób. Średnią wieku oceniam na około piętnaście lat - co chwilę widziałem naprawdę małych fanów fantastyki. "Starych wyjadaczy" mogłem policzyć na palcach obu rąk. Spora część z nich przyszła zresztą wyłącznie na swoje prelekcje. Korytarze często świeciły pustkami. Żaden blok tematyczny nie zwabił chyba większej liczby zainteresowanych - wyjątkiem był turniej M:tG. Największą część konwentowiczów stanowili właśnie "magicowcy", którzy przyjechali na turniej prerelease dodatku Saviors of Kamigawa. Sala gimnastyczna była więc pełna.

Brakowało tak zwanej konwentowej atmosfery, ale o nią szczególnie trudno na "jednodniówce". Jeśli ktoś przyszedł sam, zdecydowanie mógł się nudzić.
Dlaczego tak się stało? Nie wiem. Na pewno duży wpływ miała słaba promocja Maelstromu w środowiskach mangowych, kiepski program bloku fantastyczno-erpegowego.
Gier fabularnych zresztą prócz prelekcji praktycznie nie było. Myślę, że gdyby dodać kilka prelekcji dla tych bardziej doświadczonych, udostępnić dobre miejsca na sesje, zorganizować LARP-a - przyciągnęłoby to trochę więcej zainteresowanych. Niestety, tak się nie stało.

Nie owijając w bawełnę - organizatorzy się nie wykazali i Maelstrom 2005 był konwentem słabym. Czeka ich jeszcze mnóstwo pracy, jeśli chcą, by ich konwent stał się znaczącą imprezą w kalendarzu choćby warszawskiego fandomu.


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 2 / 6

Komentarze


~Piotrek "J_as_kier" Wiecha

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Chciałem tylko dodać, że zebraliśmy ponad 1200 zł na dom dziecka.
Dzięki za konstruktywną krytykę... Byłem w życiu na 2 konwentach, z czego drugi organizowałem więc nie dziwię się, iż program mógł nie przypaść do gustu starym wyjadaczom. Przyznaję też, że niektóre rzeczy pozostawiały wiele do życzenia... Ale dzięki tegorocznym doświadczeniom i współpracy z zeszłorocznymi orgami następny Maelstrom z pewnością będzie dużo lepszy...
30-05-2005 19:32
Joseppe
    Brawo!
Ocena:
0
Brawo za to, ze udalo sie zebrac tyle pieniedzy dla potrzebujacych i brawo za rzadko spotykana w fandomie umiejetnosc przyjmowania krytyki!
30-05-2005 21:37
Mr Brightside
    Hehe też byłem
Ocena:
0
Krytyki nie będzie, bo moje doświadczenie konwentowe za małe (czyt. żadne) i akurat dziś nie mam ochoty się komprowitować. Zabawna była prezenacja Star Wars RPG (nie pamitam imion/ksywek prowadzących), na której 2 dorosłych facetów się jarało, że ta postać to wytrzyma 100 strzałów z blastera na klatę, a tamta robiąc salto zastrzeliła "na czysto" dwóch żołnierzy. Ci sami panowie prowadzili zresztą konkurs wiedzy o SW. Prelekcja o muzyce w Star Wars była fajnie przygotowana, ale najciekawsza była prezentacja Puszkina. Szkoda, że się w końcu nie dowiedziałem, czy MG trzeba się urodzić. Wiedziałbym, czy już mogę sobie odpuścić :P

Ale i tak wszelkie narzekania cichną jak się wie, że kasa poszła na dobry cel.
30-05-2005 23:06
Repek
    Gratulacje...
Ocena:
0
...wspaniałej inicjatywy i życzę wytrwałości.

Pozdrawiam
31-05-2005 07:37
~susu

Użytkownik niezarejestrowany
    ..
Ocena:
0
to ja moge jeszcze pochwalic za prezentacje tancow sredniowiecznych i proby ich uczenia. ;)
to byl jeden z najciekawszych punktow programu.
31-05-2005 13:27
~poswiata

Użytkownik niezarejestrowany
    :)
Ocena:
0
tak, tance byly super.

sluzyby medyczne wymiataly. gdy zaslablam dopadl mnie pan z pomocy medycznej i zrobil rozeznanie. choc uwazam, ze niektore komentarze byly niestosowne.. ;p
24-07-2005 21:28

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.