Mądrzenie się na temat #1

Ta "gorsza"

Autor: Agnieszka 'kudłata' Kawula

Ludzie od zawsze pragnęli opowieści, łaknęli historii o rycerzach i królewnach, o władcach, walecznych wieśniakach czy przebiegłych detektywach. W zajazdach i tawernach opowiadano niestworzone historie zza oceanów, a ludziska słuchali z zapartym tchem. Powoli zaczynała się rodzić literatura popularna, a to przysparza jej przeciwnikom radości do wiecznej krytyki i marudzenia.

Dawno, dawno temu (czyli już w starożytności) pewien pan, którego Homerem zwano, napisał Odyseję. To jest fabularny prawzór opowieści przygodowo-podróżniczej. Coś, co opowiada o niestworzonych wyczynach biednego Odyseusza, który strasznie długo wracał do domu po wojnie trojańskiej, o przemianie ludzi w świnie i jakimś dziwnym cyklopie, stało się lekturą w szkołach. Ta "gorsza" literatura zasłużyła sobie na miano klasyki. A czyż nie jest to czysta fantastyka, która przecież należy do literatury niższej, tak bardzo tępiona wśród szacownego grona pedagogicznego? Literatura popularna była od zawsze i to od niej wyszły ambitne dzieła, nad którymi dziś pieją peany nadęci krytycy.

Pierwsze wieki naszej ery przyniosły bardzo żywotne gatunki piśmiennictwa religijnego: apokryfikę, hagiografię, misterium, a przecież i tu zdarzają się cuda, rzeczywistość jest podkolorowana, święci stają się bohaterami, potrafiącymi znieść wszystko, a niektórzy bawią się wymyślając opowieści z dzieciństwa Chrystusa. Mniej więcej w X wieku upowszechnia się fantastyka orientalna, a to za sprawą pięknych baśni z 1001 nocy (Księga tysiąca i jednej nocy). Literatura popularna oficjalnie ma swój początek w drugiej połowie XVIII wieku, kiedy dawne gatunki zaczęły przechodzić do obiegu ludowego, a wzrastająca, z powodu upowszechniającego się szkolnictwa, ilość potencjalnych czytelników łaknęła nowości. Dziwne, stała się rzecz niesłychana i jakże skandaliczna, powie piewca panny Masłowskiej, czy pana Pilcha. Oto nastąpił gwałtowny rozwój beletrystyki, trwający przez cały XIX i XX wiek, a co może przyprawiać niektórych złośliwców o dreszcze, powstawać zaczęły gatunki stricte popularne (powieść gotycka - okropieństwo, powieść o duchach - zgroza, tajnych związkach - absurd, zabójcach - błahostka, rycerzach średniowiecznych - banał straszny). Tak może sobie pomarudzić zagorzały przeciwnik tej "gorszej" literatury.

W XIX wieku staje się rzecz wielce niepokojąca dla dzisiejszych, zrzędzących krytyków. W Anglii, na początku tego wieku, z inspiracji powieści gotyckiej (co dla niektórych jest trudne do pojęcia) wyrosła powieść fantastycznonaukowa z kultowym Frankensteinem Mary Shelley, a we Francji (rzecz okazała się rozprzestrzeniać niczym zaraza) powieść frenetyczna, zaś później, w latach czterdziestych, powieść tajemnic. Aby jeszcze bardziej zmartwić malkontentów dodam, że w połowie wieku w Ameryce (!) pojawił się western z Cooperem na czele, dalej rodzi się powieść kryminalna (Anglia i Francja), a wraz z nią mamy do czynienia z postacią genialnego detektywa, którego wykreował Poe. Można jeszcze wspomnieć o powieści zaginionej cywilizacji z końca wieku XIX, zapowiadającej żywotny później rodzaj literatury popularnej, czyli fantasy, prawdziwej zmory maruderów.

Cała ta literatura funkcjonowała (ku przerażeniu niektórych dzisiejszych krytykantów) w wyższym, mieszczańsko - inteligenckim obiegu czytelniczym. Istniała w kontekście literatury wysokoartystycznej (słyszał kto, coś podobnego?) i wchodziła z nią w związki, polegające na wzajemnym przenikaniu się (tu marudy dostają palpitacji serca) i wykorzystywaniu pewnych elementów.

Aby dolać oliwy do ognia wspomnę słów kilka o samych autorach piszących właśnie literaturę nie - poważną (pozwoliłam sobie na pożyczenie wyrażenia Ziemkiewicza). Otóż taki pisarz był nastawiony na realizację nie własnej ekspresji, ale potrzeb czytelników. Dowody? Wynika to chociażby z biografii np. Doyle'a, Leblanca, czy Howarda. Autorzy starają się trafić na taki temat i wyraz artystyczny, który spodoba się czytelnikom, wypełni portfele i pozwoli godnie żyć. Czasem czytelnicy domagali się szumnie kontynuacji opowieści o Holmesie, Tarzanie, Conanie. Autor staje się prawdziwym gwiazdorem, znakiem firmowym określonego rodzaju twórczości.

Odbiór literatury popularnej dokonuje się na zasadach całkowitej dobrowolności. (Zacni krytycy, mam dla Was dobrą wiadomość, nikt Wam nie każe czytać tej, jakże niskich lotów literatury. Skoro nie każe, dlaczego po nią sięgacie? Dlaczego spędza wam sen z powiek i po co tak gwałtownie ją atakujecie?) Nie wiąże się z potrzebami zawodowymi i nie przynosi żadnego prestiżu towarzyskiego. A teraz czas na prawdziwą grozę, zatem jeśli jesteś nudziarzem, który jakimś cudem czyta ten tekst, lepiej zaprzestać lektury, bowiem zaczynam głosić herezję... Ta gorsza literatura służy przede wszystkim celom rozrywkowym. Książka czytana jest dla zabicia czasu i oderwania się od ponurej rzeczywistości. Dostarcza mocnych wrażeń, bawi i pozwala zapomnieć o długach, płaczącym dziecku za ścianą czy hałaśliwych sąsiadach, których pies wiecznie szczeka. Literatura popularna nie pozostawia nas z pytaniem:
Co autor chciał przez to powiedzieć?
. Ona daje propozycje odpowiedzi na męczące pytania, pozwala marzyć i wierzyć w rzeczy niemożliwe. Czy to samo może zapewnić literatura wysoka? Drogie zrzędy, nas, miłośników i zwolenników tego, co przez Was lekceważone, nie razi schematyczność czy balansowanie na granicy prawdopodobieństwa, ani nawet wypełnienie świata magią, żywymi trupami czy fantastycznymi stworami. Przy wyborze książki bardziej ufamy sobie nawzajem, niż Wam, wielkim profesjonalistom. Wraz z innymi tworzymy listy bestsellerów, wielkich przebojów literackich, to my kształtujemy rynek wydawniczy, to my jesteśmy górą. A Wy? Cóż, możecie sobie dalej marudzić i zachwycać się nowomową, czy tworzyć nowe kółka wzajemnej adoracji. Powodzenia w kreowaniu kolejnej Masłowskiej, Szczepańskiej i innych pisarzy używających czegoś na wzór języka i tworzących coś na wzór narracji...