Madagaskar 2
Jakiś czas temu oglądałem pewien teleturniej. Jego uczestnik, zapytany o to, czy w Afryce żyją pingwiny, z pełnym przekonaniem odpowiedział: "Nie!". Gdy jednak irytujący bzyczek oznajmił mu, że jest w błędzie, szybko – zanim prowadzący zdążył powstrzymać go przed kompromitacją – zreflektował się: "No racja, Madagaskar…". Cóż, anegdotka bardzo obrazowo pokazuje, jak wielką popularnością cieszyła się pierwsza część przygód nowojorskich zwierzaków, które przez przypadek trafiły na pełną dzikich bestii wyspę. Jednocześnie zwraca ona naszą uwagę na pewien kluczowy element, a raczej cztery elementy, które pojawiły się w Madagaskarze i w dużej mierze przyczyniły się do jego sukcesu.
Filmowcy z wytwórni DreamWorks, podobnie jak to miało miejsce w przypadku kontynuacji Epoki lodowcowej, szybko zorientowali się, które elementy były rzeczywistymi motorami napędowymi ich produkcji. W drugiej części przygód Sida i Mańka zdecydowanie więcej było niemiłosiernie katowanej przez los wiewiórki, Scratha; dorzucono także dwa szalone oposy i kilka łakomych sępów. Na tej samej zasadzie, w Madagaskarze 2, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, drugi plan wychodzi na… pierwszy plan. Więcej pingwinów, małp, pingwinów, króla Juliana, pingwinów; pojawia się też pewna rezolutna emerytka, no i pingwiny. Owszem, co bardziej uparci widzowie mogą trwać w przekonaniu, że to Alex vel Alekei, Marty, Melman i Gloria są głównymi bohaterami, i w gruncie rzeczy nie będą się mylić, jednakże nie będą także mieć do końca racji.
Perypetie czwórki przyjaciół tylko na pozór są głównym wątkiem filmu. Tak naprawdę przypomina on kolaż powiązanych ze sobą historyjek, z których tylko ta dotycząca zjednoczenia Alexa z rodzicami wydaje się do końca przemyślana. Reszta to takie tam epizodziki, śmieszne wprawdzie, jednakże wymyślane na siłę, jak chociażby problemy egzystencjalne Marty’ego czy tajemnicza plama Melmana. No bo o czym ma być film, w którym cztery pochodzące z Nowego Jorku zwierzaki trafiają do Afryki? Pierwsze zetknięcie z dzikością natury już było. Tym razem więc nikt się specjalnie nie wysilał, uznając, że wystarczy połączyć kilka osobnych wątków, w większości czysto humorystycznych, aby osiągnąć zamierzony efekt.
W gruncie rzeczy rozwiązanie to było trafne. Madagaskar 2 to nie WALL.E; jego twórcom zależało jedynie na dostarczeniu widzowi jak największej dawki rozrywki. I to się udało. Kontynuacja przygód niesfornych zwierzaków aż skrzy od humoru, głównie za sprawą niezawodnych pingwinów, a sceny jak ta z Kowalskim i nożem wprost zwalają z nóg. Produkcja to istna parada gagów i świetnych tekstów! A że warstwa fabularna jest grubymi nićmi szyta? Uwierzcie mi, tego typu refleksje dochodzą do głosu dopiero po seansie, bo w kinie widz nie ma czasu na zastanawianie się.
Nie obyło się oczywiście bez topornego dydaktyzmu typu: "bądź sobą", "miłość nie zna granic", "żądza władzy jest zła", nie był on jednak specjalnie natarczywy. Jak wspominałem, fabuła, w tym także moralizatorstwo, schodzi na bok, liczy się tylko dobra zabawa.
Madagaskar 2 jest lepszy od jedynki, może nie pod względem fabularnym, na pewno jednak przebija poprzednika jeżeli chodzi o humor. Owszem, szkoda, że nikt nie zadbał o to, aby filmowa historia miała ręce i nogi, niemniej w czasie seansu nie ma to wielkiego znaczenia. Film nie jest ani arcydziełem, ani dziełem przełomowym, jak wspomniana wcześniej historia uczuciowego robota, zapewnia jednak rozrywkę. Spodoba się nie tylko najmłodszym, którzy cieszyć się będą na istną paradę cudnych zwierzaczków, ale także dorosłym, którzy docenią humor i urzekające krajobrazy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Filmowcy z wytwórni DreamWorks, podobnie jak to miało miejsce w przypadku kontynuacji Epoki lodowcowej, szybko zorientowali się, które elementy były rzeczywistymi motorami napędowymi ich produkcji. W drugiej części przygód Sida i Mańka zdecydowanie więcej było niemiłosiernie katowanej przez los wiewiórki, Scratha; dorzucono także dwa szalone oposy i kilka łakomych sępów. Na tej samej zasadzie, w Madagaskarze 2, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, drugi plan wychodzi na… pierwszy plan. Więcej pingwinów, małp, pingwinów, króla Juliana, pingwinów; pojawia się też pewna rezolutna emerytka, no i pingwiny. Owszem, co bardziej uparci widzowie mogą trwać w przekonaniu, że to Alex vel Alekei, Marty, Melman i Gloria są głównymi bohaterami, i w gruncie rzeczy nie będą się mylić, jednakże nie będą także mieć do końca racji.
Perypetie czwórki przyjaciół tylko na pozór są głównym wątkiem filmu. Tak naprawdę przypomina on kolaż powiązanych ze sobą historyjek, z których tylko ta dotycząca zjednoczenia Alexa z rodzicami wydaje się do końca przemyślana. Reszta to takie tam epizodziki, śmieszne wprawdzie, jednakże wymyślane na siłę, jak chociażby problemy egzystencjalne Marty’ego czy tajemnicza plama Melmana. No bo o czym ma być film, w którym cztery pochodzące z Nowego Jorku zwierzaki trafiają do Afryki? Pierwsze zetknięcie z dzikością natury już było. Tym razem więc nikt się specjalnie nie wysilał, uznając, że wystarczy połączyć kilka osobnych wątków, w większości czysto humorystycznych, aby osiągnąć zamierzony efekt.
W gruncie rzeczy rozwiązanie to było trafne. Madagaskar 2 to nie WALL.E; jego twórcom zależało jedynie na dostarczeniu widzowi jak największej dawki rozrywki. I to się udało. Kontynuacja przygód niesfornych zwierzaków aż skrzy od humoru, głównie za sprawą niezawodnych pingwinów, a sceny jak ta z Kowalskim i nożem wprost zwalają z nóg. Produkcja to istna parada gagów i świetnych tekstów! A że warstwa fabularna jest grubymi nićmi szyta? Uwierzcie mi, tego typu refleksje dochodzą do głosu dopiero po seansie, bo w kinie widz nie ma czasu na zastanawianie się.
Nie obyło się oczywiście bez topornego dydaktyzmu typu: "bądź sobą", "miłość nie zna granic", "żądza władzy jest zła", nie był on jednak specjalnie natarczywy. Jak wspominałem, fabuła, w tym także moralizatorstwo, schodzi na bok, liczy się tylko dobra zabawa.
Madagaskar 2 jest lepszy od jedynki, może nie pod względem fabularnym, na pewno jednak przebija poprzednika jeżeli chodzi o humor. Owszem, szkoda, że nikt nie zadbał o to, aby filmowa historia miała ręce i nogi, niemniej w czasie seansu nie ma to wielkiego znaczenia. Film nie jest ani arcydziełem, ani dziełem przełomowym, jak wspomniana wcześniej historia uczuciowego robota, zapewnia jednak rozrywkę. Spodoba się nie tylko najmłodszym, którzy cieszyć się będą na istną paradę cudnych zwierzaczków, ale także dorosłym, którzy docenią humor i urzekające krajobrazy.
Tytuł: Madagascar: Escape 2 Africa
Reżyseria: Tom McGrath, Eric Darnell
Scenariusz: Etan Cohen, Tom McGrath
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 1 stycznia 2009
Czas projekcji: 89 min.
Reżyseria: Tom McGrath, Eric Darnell
Scenariusz: Etan Cohen, Tom McGrath
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 1 stycznia 2009
Czas projekcji: 89 min.