» Recenzje » Mad Max: Na drodze gniewu

Mad Max: Na drodze gniewu


wersja do druku

Świetne widowisko bez krzty fabuły

Redakcja: Sprzeczności, Kamil 'New_One' Jędrasiak

Mad Max: Na drodze gniewu
Po przeszło trzydziestu latach od ostatniej części Mad Maksa nadszedł czas na nową odsłonę kultowej serii. W dobie wszędobylskich efektów CGI, wypierających z planów zdjęciowych nie tylko scenografię, ale z wolna zastępujących również aktorów, pozbawiony natłoku komputerowych upiększeń film zbiera same pozytywne opinie. Ludzie nie są w stanie powstrzymać potoku komplementów wypływającego z ich ust, a znani recenzenci rozpościerają nad nowym dziełem Georga Millera swoje "dobroczynne" skrzydła. Innymi słowy, wszystkie znaki na niebie i ziemi, mówią, że ten, który stworzył nieustraszonego Wojownika szos przywrócił go widzom odnowionego, ale w pełni zakorzenionego w poprzednich częściach.

Jako fan serii nie mogłem oprzeć się pokusie i podreptałem do kina, wysłuchawszy wcześniej wielu pozytywnych opinii. Wedle oceny moich znajomych Mad Max: Na drodze gniewu to istne widowisko; film, który  stanie się klasykiem w ciągu dwóch tygodni od premiery. Ciekawy dysonansu pomiędzy relacją a rzeczywistością, usiadłem w sali, czekając. Zakończenie filmu przyniosło odpowiedzi. Po obejrzeniu Na drodze gniewu mogę się zgodzić z pierwszym stwierdzeniem znajomych, to drugie stawiam pod znakiem zapytania, a nawet przekreślam. Nie roszczę sobie prawa do ostatecznej wyceny prezentowanych na ekranie wartości, ale pamiętam poprzednie części Mad Maksa, gdzie widowiskowe walki nie stały na przeszkodzie dobrze napisanemu scenariuszowi, nadającemu przygodom bohatera jakikolwiek sens.

Najnowsza odsłona przygód Wojownika szos rozgrywa się w świecie dobrze znanym z poprzednich części. W odległej przyszłości nasza cywilizacja upadła, miasta obróciły się w pył, a ocaleni zaczęli rywalizować pomiędzy sobą o pozostałe dobra sprzed katastrofy. Paliwo, amunicja i woda są punktami zapalnymi, o które walczą zamieszkujące pustynne równiny klany ludzkich odszczepieńców. Nic nie zapowiada poprawy sytuacji, nadzieja już dawno umarła. Słowem: postapokaliptyczna wizja pełną gębą. W całym tym bałaganie, gdzie wariat dybie na wariata, a normalni ludzie stają się zwierzyną łowną (ewentualnie tanią siłą roboczą), żyje i wędruję samotny kierowca imieniem Max (w najnowszej części gra go Tom Hardy). Już na samym początku filmu pada on ofiarą łowców Cytadeli, osiedla rządzonego przez Immortana Joego (Hugh Keays-Byrne). Watażka – wyglądem przypominający zombie – rządzi całą okolicą, posiadając jako jedyny dostęp do studni głębinowych. Gdy zaufana wojowniczka Furiosa (Charlize Theron) zdradza Immortana i porywa jego nałożnice (lub też rodzicielki, jak zwykł mawiać główny antagonista), ten rusza za nią w pościg wraz ze swoją "armią". W wydarzenia te zostaje wplątany tytułowy bohater, który nieopatrznie staje się "dekoracją" w jednym z wozów pościgowych jako "Wór krwi". Rozpoczyna się pokaz ognia, krwi i gniewu.

Powyższy akapit podsumowuje przebieg pierwszych piętnastu minut filmu. Reszta produkcji stanowi zapętloną scenę pościgu wypełnionego wybuchami i wrzaskiem. Owszem, nie można odmówić Millerowi rozmachu. Eksplozje pojazdów (prawdziwe, a nie plastikowe CGI), pustynne plenery, popisy kaskaderskie – to wszystko robi na widzu wrażenie. Dodajmy do tego udany montaż, genialną pracę kamery oraz kompletnie "popaprane" kostiumy, przywodzące na myśl wdzianka miłośników sadomasochistycznych zabaw, wyjęte z najbardziej absurdalnych wizji zniszczonego świata, a dostaniemy świetne, blisko dwugodzinne widowisko.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Niestety, o ile wcześniejsze części Mad Maksa oprócz widowiskowych scen miały do zaoferowania fabułę i dobrze skonstruowane scenariusze, o tyle w najnowszej, czwartej już odsłonie serii występują co najwyżej śladowe ilości treści. W filmie nie uświadczymy rozwiniętych dialogów, usłyszymy za to bardzo, ale to bardzo dużo wrzasków, krzyków, eksplozji i odgłosów strzelania z wszelkiej maści broni. To nie jest styl, jakiego oczekiwałem od tego filmu. Kto pamięta pierwszą część z 1979 roku, ten wie, jak świetnie Miller potrafił budować napięcie. Walka z gangiem, utrata przyjaciela, potem próba ocalenia rodziny, a ostatecznie krwawa vendetta, która sprawiła, że Max stoczył się w pustkę szaleństwa. Druga część okazała się świetną kontynuacją, rozwijając elementy nienachalnej psychologizacji, co umożliwiło ukazanie człowieka chcącego przetrwać za wszelką cenę, w którym gdzieś głęboko tli się kodeks moralny. Wiadomo, nie były to dramaty na miarę Oskara, ale dawały widzowi coś więcej niż kakofonię wrzasku i ognia.

Zgłębiania motywacji bohaterów przedstawionych w najnowszej odsłonie zwyczajnie nie ma. W zamian za to otrzymujemy pokaz fajerwerków na rozgrzanej promieniami słońca pustyni. Kto pamięta finałową scenę z Mad Maksa 2, niech rozciągnie ją w myślach do półtorej godziny, a otrzyma obraz tego, w jaki sposób rysuje się fabuła Na drodze gniewu. Pozostałe pół godziny filmu to nudne pogawędki upadłego herosa i feministki-idealistki. I choć na szczęście Mad Max nie zmierza przy tym ku źle rozumianej poprawności politycznej, to niestety finał filmu okazuje się niezwykle sztampowy. Oglądając go wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Na szczęście aktorzy sięgnęli do głębi swego talentu i na przekór ograniczającego ich możliwości scenariusza porządnie wykonali powierzoną im pracę. Przyjemnie obserwować w akcji harde postaci, które nie próbują podszywać się pod herosów czy dobrych ludzi. Trud włożony w odgrywanie bohaterów sprawia, że widz mojego pokroju do końca łudzi się co do zakończenia. Przez większość seansu liczyłem na swoisty przewrót, sensowny zwrot akcji, wstrzymujący ten niekończący się pościg pełen piachu, ognia i krwi. Niestety, odmiana nie nadeszła aż do rozpoczęcia napisów końcowych. Jedyną osłodą tej monotonii jest przemiana w charakterze Nuksa (Nicholas Hoult), jednego z wojowników, choć uważny widz od razu przewidzi jej przebieg i koniec. Miły smaczek w morzu wybuchów i kaskaderskich popisów.

Mad Max: Na drodze gniewu to kino czysto "widowiskowe", nastawione na prostotę przekazu i wysoką oglądalność. Brak w nim ducha serii, ponieważ reżyser skupił się wyłącznie na zrobieniu porażającego show. Udało mu się to kosztem fabuły i kreacji przedstawionych postaci. Jeśli ktoś chce obejrzeć na ekranie niczym nie zmąconą rzeź, pościgi i masochistycznych wykolejeńców w postapokaliptycznym świecie, niechaj śmiało sięgnie po tą prrodukcję. Z pewnością będzie zachwycony, gdyż od strony technicznej nowy obraz Millera broni się pod każdym kątem. Gdybym miał go ocenić wyłącznie od strony wykonania, przyznałbym mu wysoką notę, choć z pewnością nie maksymalną. Niestety, jestem fanem Maksa, który narodził się w 1979 roku i rozwinął skrzydła dwa lata później. Dla mnie popisy kierowców i widowiskowe eksplozje to za mało. Marzyłem o powrocie legendy, Wojownika szos – zniszczonego człowieka, obojętnego na chwałę i sławę, stającego się nadzieją dla zwykłych ludzi, jednocześnie tracąc tych, których kocha. Tego wszystkiego w jego nowej przygodzie zabrakło; tu istnieje tylko piaszczysta droga i morze ognia.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.5
Ocena recenzenta
8.07
Ocena użytkowników
Średnia z 20 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: Mad Max: Na drodze gniewu (Mad Max: Fury Road)
Reżyseria: George Miller
Scenariusz: George Miller, Brendan McCarthy, Nick Lathouris
Muzyka: Junkie XL
Zdjęcia: John Seale
Obsada: Charlize Theron, Tom Hardy, Nicholas Hoult, Zoë Kravitz, Adelaide Clemens, Abbey Lee
Kraj produkcji: Australia, USA
Rok produkcji: 2013
Data premiery: 22 maja 2015
Czas projekcji: 2 godz.
Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska



Czytaj również

Mad Max
Pełne treści Pustkowia
- recenzja
Rycerze Pustkowi
Crowdfundingowy sukces

Komentarze


Garnek
    Nope
Ocena:
+3

Kiepska recenzja dobrego filmu. Nie polecam tego recenzenta.

26-08-2015 17:01
Gerard Heime
   
Ocena:
0

Aż się zalogowałem pierwszy raz od kilku lat żeby napisać, jak płytka i daremnie słaba jest to recenzja. Ten film opowiada bardzo, bardzo dużo - dźwiękiem, obrazem, grą aktorską, tylko najwyraźniej recenzent jest przyzwyczajony zapewne do tego, że w hollywoodzkim kinie fabułę opowiada się dialogami i bezpośrednio, żeby widz zrozumiał. Najlepiej o tym świadczy cytat:

Na szczęście aktorzy sięgnęli do głębi swego talentu i na przekór ograniczającego ich możliwości scenariusza porządnie wykonali powierzoną im pracę.

Otóż nie, nie na przekór, ale właśnie dzięki scenariuszowi. Ale jeśli recenzent się spodziewał "rozwiniętych dialogów" to nic dziwnego, że uważa, iż scenariusz jest zły.

Na koniec mój ulubiony fragment. Zgadnij czytelniku jaki jest związek logiczny pomiędzy dwoma częściami tego zdania. Bo ja nie znalazłem.

​I choć na szczęście Mad Max nie zmierza przy tym ku źle rozumianej poprawności politycznej, to niestety finał filmu okazuje się niezwykle sztampowy. 

26-08-2015 17:15
Adeptus
   
Ocena:
+1

​I choć na szczęście Mad Max nie zmierza przy tym ku źle rozumianej poprawności politycznej, to niestety finał filmu okazuje się niezwykle sztampowy. 

Finał filmu jest sztampowy, choć nie z powodu politycznej poprawności?

26-08-2015 17:21
-DE-
   
Ocena:
0

Co mnie obchodzi, czego sie recenzent spodziewal i jakie filmy ogladal za smarkacza? Nie interesuje mnie pamietnik recenzenta, interesuje mnie ocena filmu, majacego premiere w 2015 roku. Jesli recenzent chce popelnic recenzje pozostalych czesci rzekomej "serii", to niech to zrobi w odrebnych artykulach, a nie pcha wszystko do jednego worka. Bo zamiast rzetelnej recenzji "Mad Maxa 2015" wyszly wspominki z cyklu "jak to drzewiej bywalo, i czemu lepiej".

 

Daje recenzji 2/10.

26-08-2015 18:55
L. Norec
   
Ocena:
0

Nowy Mad Max to nowoczesny syf. Efekty specjalne są godne pożałowania, pomimo ich efektywności, są skonstruowane dość mało wiarygodnie. Poza tym wciśnięte w ten film po to, by odciągnąć uwagę od całej reszty, ponieważ oprócz tych beznadziejnych efektów specjalnych nie ma w tym filmie absolutnie nic. Pomijając wszechogarniającą nudę.

 

Film syf, dno i dwa kilo mułu. Niezależnie od jakości recenzji.

 

1/10

26-08-2015 19:05
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+1

Wychowałem sie na starych Mad Maxach. Te filmy byly dla mnie  od zawsze kwitesencja postapo. Nowy Mad Max urywa łeb intensywna akcja i klimatem - jest godnym nastepca serii. Przedmowca powinien oczyscic oczy z mułu a umysl z syfu - moze wtedy dostrzeze walory tego filmu? 

26-08-2015 20:47
Tyldodymomen
   
Ocena:
0

Kinematografia to chyba jedyna dziedzina rozrywki gdzie oceny "fachowców" są odwrotnie proporcjonalne do zainteresowania widowni :D

27-08-2015 13:05
Adeptus
   
Ocena:
0

Z literaturą też tak bywa. Ile znasz osób, które są fanami twórczości współczesnych noblistów? Ile znasz osób, które w ogóle czytają książki współczesnych noblistów?

27-08-2015 13:08
Vukodlak
   
Ocena:
0

Ilu znasz współczesnych noblistów, którzy zasłużyli na swoje nagrody, bo piszą dobrą literaturę?

27-08-2015 15:12
Kratistos
   
Ocena:
+1

Co do filmu- super efekty, nie udaje nawet że ma fabułe. Jako letnie kino "rozwałkowe"- chyba najelepszy w tym roku.

@Vulkodak
Z prozy na pewno Pamuk, Yan, Ōe, Márquez. Polecam poczytać.

27-08-2015 15:48
Tyldodymomen
   
Ocena:
+1

Vuko chciał postawić tezę o upolitycznieniu a jednak ostatnio trafiają się naprawdę dobre nazwiska. Zaorane 14/88

27-08-2015 16:27
L. Norec
   
Ocena:
0

Lepsze efekty, to miał "Wodny świat". Na pewno mniej nowoczesne, mniej efektowne, ale za to o wiele bardziej efektywne. Specjalne efekty trzeba jeszcze w odpowiedni sposób przedstawić, nie wystarczy tylko zaprojektować i pokazać, tak samo jak scenariusz. Napisać i przedstawić. 

Tutaj te specjalne efekty są wyraźnie surrealistyczne, odcięte od filmu. Wizja gnających przez pustynię czubków w swoich ghot-punk bryczkach pasowałaby na pewno do Neuroshimy, ale nie pasuje do Mad Maxa. Film jako całość potrzebuje skoku napięcia, zwrotu akcji, a najnowszy Mad Max niczego takiego nie posiada. Wrzucenie do filmu efektów specjalnych i kilku westalek w białych tunikach (wypranych w pervolu i zaprawionych fosforem, tak się wspaniale świecą) na środku pustyni nie sprawi, że film będzie ciekawy.

Z całego filmu najlepiej wypadłą Charlieze Theron i aż szkoda, że musiała w tej jakże nieudanej produkcji brać udział. I szkoda również, że odgrywanej przez niej bohaterce asystowała taka postapokaliptyczna miernota, jak Max.

 

Film dokładnie tak samo nieudany i beznadziejny, jak najnowszy Robocop.

27-08-2015 18:52
Adeptus
   
Ocena:
0

Ilu znasz współczesnych noblistów, którzy zasłużyli na swoje nagrody, bo piszą dobrą literaturę?

Nie wiem, bo ich nie czytuję. I właśnie o to to chodzi - oceny "fachowców" (w tym przypadku komitetu noblowskiego) są w tym przypadku odwrotnie proporcjonalne do zainteresowania czytelników. To, o czym pisał Tyldodymomen.

27-08-2015 21:34
Vermin
   
Ocena:
0

Wiedziałem że będzie lament i rzucanie na mnie pomyj za to że nie wpisałem się w utarty nurt. Bo jeśli masie się coś podoba, to recenzentom też musi się podobać. Prawda jest taka, że recki były, są i zawsze będą subiektywne. Dla mnie Mad Max 4 to ładna wydmuszka - rozwałka na całego bez grama fabuły. Dlatego dałem ocenę wypośrodkowaną, czyli coś pomiędzy średni (5/10) a niezły (6/10). Mad Max 2 miał ciekawą fabułę, a też był pełen pościgów, eksplozji, rzezi i gości lubujących się w sado-maso. Najnowsza część zwyczajnie poszła na samo efekciarstwo, które z pewnością trafia do osób chcących obejrzeć totalną rzeź, zjeść popcorn, zapić colą i zapomnieć o ciężkim dniu. Ja, pamiętając poprzednie części serii, spodziewałem się jednak czegoś więcej. Wszystko to ująłem w recenzji, więc nie rozumiem zarzutów pod kątem kształtu recki. Nikt z moją oceną zgadzać się nie musi.

Aha, jeszcze jedno. W filmie występują wspomnienia śmierci rodziny głównego bohatera i nawiązania do tego, ze jest to dalsza kontynuacja (po części drugiej) jego losów tułacza. Więc Mad Max 4 jest kontynuacją serii przygód o tytułowym bohaterze, dlatego trzeba wspomnieć i odnieść się przynajmniej do dwóch pierwszych części.

Komentarz moderowany. – Kamulec

01-09-2015 10:25
Wiron
   
Ocena:
0

Mówienie że w Fury Road nie ma fabuły to nie subiektywna opinia tylko zwyczajnie nieprawdziwe stwierdzenie.

01-09-2015 14:20
Vermin
   
Ocena:
0

Film z tej kategorii z fabułą to np. Death Race czy G.I Joe: Czas Kobry, choć są one płytkie. Tutaj, przynajmniej dla mnie, jej nie ma. Ot banda popaprańców ucieka przed innymi bandami popaprańców i napierniczają do siebie ze wszystkiego co tylko możliwe.

Dobra na tym koniec z mojej strony, bo wiem doskonale, że film zdobył popularność tylko z jednego powodu - gigantycznej, totalnie odmóżdżającej rozwałki. W tym wypadku wolę Jurassic World.

Komentarz moderowany. – Kamulec

01-09-2015 14:42
blazius
   
Ocena:
0

Recenzja jest dobra. Ja tutaj pisałem słabsze więc szacunek.

Fabuła jest szczątkowa ale nie czyniłbym z tego zarzutu. Pozdrawiam.

23-10-2015 15:14
Sayonara
    W samo sedno
Ocena:
0

Recenzja świetnie opisuje to co mnie zabolało - fatalną, szczątkową fabułę. Film nawet nie zbliża się jakością do poprzednich części. Hardy jako Max nawet za bardzo nie ma co zagrać, tylko biega, strzela i bije się. Trzeba przyznać, że sceny kaskaderskie są rewelacyjnie nakręcone. Jeśli tego oczekujecie od filmu, w porządku. Ale nie przekonujcie innych, że to jest dobry film. Bo nie jest.

24-10-2015 01:33
Kanibal77
   
Ocena:
0

A Wy nie przekonujcie innych, że nie jest, bo jest.

25-10-2015 09:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.