Machina
Podjąłem się trudnego zadania napisania recenzji niezwykłego produktu wydawnictwa Portal - Machiny. Stopień komplikacji zwiększa się jeszcze bardziej, gdy przypomnę sobie moje dawne recenzje, oraz reakcje na nie, a także fakt, iż dawno nie pisałem. No cóż, zobaczymy jak to wyjdzie tym razem...
Pierwsze wrażenie, po otrzymaniu ładnego, kartonowego sześcianu oklejonego czarno-białą okładką nie było zbyt miłe (takie opakowanie nie zachęca do kupna), lecz skoro już mam Machinę w ręku, przejrzałem napisy widniejące na pudełku i tutaj spotkała mnie pierwsza niespodzianka, gdyż teksty są naprawdę śmieszne i zachęcające do gry, czym prędzej otworzyłem pudełko.
Oczom mym ukazało się kilka kupek kart powiązanych gumkami, począłem więc je rozwiązywać i mimo woli oglądać. Samo ich oglądanie sprawia wiele radości, gdyż są one przezabawne, mają świetnie wykonane rysunki i wspaniałe podpisy. Bardziej od kart specjalnych bawiły mnie karty machin, przedstawiające tak chore pomysły, jakie mogły się zrodzić jedynie w głowie kogoś z bardzo dużą wyobraźnią. Rozsypałem jeszcze kartoniki z częściami machin, na których niestety już nic śmiesznego nie znalazłem (jednakże rysunki są miejscami zabawne). Nadszedł czas testów samej gry...
Nie będę rozpisywał się co do perypetii ze znajdywaniem graczy, tudzież zachęcaniu ich do gry. Cóż jednak wynikło z testów Machiny? Największa jej wada - niedokładność instrukcji i kart. Pierwsze dwie-trzy tury jest to wspólne ustalanie zasad na zasadzie domyślania się "co autor miał na myśli". Być może wynika to z faktu iż całkiem spora część graczy byli to zapaleni fani M:tG, jednakże przy innych graczach również miałem problemy. Nie za bardzo czasami wiadomo kiedy daną kartę należy rzucić, pomimo jej oznakowania. Instrukcja również dokładnie nie wyjaśnia kiedy niektóre typy kart należy rzucić. Ta wada jednak zostaje wykluczona po 2-3 turach, gdy wszystko jest już ustalone.
Skończę w tym momencie opisywanie wad Machiny, gdyż więcej żadnych uchybień nie stwierdzono. Sam przebieg gry powoduje transformacje przyjaciół w potwory, gdyż w Machinie do sukcesu prowadzi usiana trupami droga. Najczęstsze odzywki przy grze to "Taak? Mnie?", oraz "O żesz Ty", czy też "Zobaczysz, pożałujesz". Atmosferę morderczej rywalizacji wyczuje każdy przypatrujący się grającym. Jest to naprawdę świetnie pomyślane. Po skończonej partii nikt na nikogo się nie rzuca, nie wypomina, wszyscy zgodnie kończą grę (o ile nie trwała zbyt długo - a tak się dzieje w przypadku dużej liczby graczy, przeważnie ma się ochotę na następną rozgrywkę).
Na pewno do atmosfery przyczyniają się wspominane już karty specjalne i przezabawne rysunki z podpisami, pasujące jak ulał do działania karty. Rozgrywka trwa o wiele dłużej niż powinna, gdyż każda rzucona karta musi zostać obejrzana przez wszystkich graczy. Musi - gdyż gracze wręcz je sobie wyrywają, a dzięki temu rozgrywka nabiera dziwnego zabawno-morderczego klimatu.
W Machinę gra się najlepiej w kilka osób (minimalnie dwaj gracze nie odczują "złodziejskiego" klimatu panującego w grze, natomiast maksymalnie ośmiu graczy może się troszkę pogubić w działających stale kartach specjalnych), mi w sześć osób grało się wyśmienicie i myślę iż właśnie 5-6 osób jest liczbą optymalną, co nie znaczy iż nie można się nieźle bawić w 2-3 osoby, lub w małym "tłumie" liczącym 7-8 graczy.
Machina jest grą godną polecenia wszystkim, nie tylko fanom RPG. Można ją zabrać wszędzie - na biwak, do baru, czy zagrać w domu. Świetnie sprawdza się również na wszelkiego rodzaju zlotach (triumfatorem na zlocie redaktorów Poltergeista był Duster), jest to miły dodatek do prowadzonych rozmów. Zawsze można się przy niej świetnie bawić i zapomnieć o otaczającym świecie. Niska cena (19,90), naprawdę spora ilość kart, oraz wapniała rozrywka jaką może zapewnić to małe pudełko powoduje, iż każdy powinien sprawić sobie własną Machinę.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Pierwsze wrażenie, po otrzymaniu ładnego, kartonowego sześcianu oklejonego czarno-białą okładką nie było zbyt miłe (takie opakowanie nie zachęca do kupna), lecz skoro już mam Machinę w ręku, przejrzałem napisy widniejące na pudełku i tutaj spotkała mnie pierwsza niespodzianka, gdyż teksty są naprawdę śmieszne i zachęcające do gry, czym prędzej otworzyłem pudełko.
Oczom mym ukazało się kilka kupek kart powiązanych gumkami, począłem więc je rozwiązywać i mimo woli oglądać. Samo ich oglądanie sprawia wiele radości, gdyż są one przezabawne, mają świetnie wykonane rysunki i wspaniałe podpisy. Bardziej od kart specjalnych bawiły mnie karty machin, przedstawiające tak chore pomysły, jakie mogły się zrodzić jedynie w głowie kogoś z bardzo dużą wyobraźnią. Rozsypałem jeszcze kartoniki z częściami machin, na których niestety już nic śmiesznego nie znalazłem (jednakże rysunki są miejscami zabawne). Nadszedł czas testów samej gry...
Nie będę rozpisywał się co do perypetii ze znajdywaniem graczy, tudzież zachęcaniu ich do gry. Cóż jednak wynikło z testów Machiny? Największa jej wada - niedokładność instrukcji i kart. Pierwsze dwie-trzy tury jest to wspólne ustalanie zasad na zasadzie domyślania się "co autor miał na myśli". Być może wynika to z faktu iż całkiem spora część graczy byli to zapaleni fani M:tG, jednakże przy innych graczach również miałem problemy. Nie za bardzo czasami wiadomo kiedy daną kartę należy rzucić, pomimo jej oznakowania. Instrukcja również dokładnie nie wyjaśnia kiedy niektóre typy kart należy rzucić. Ta wada jednak zostaje wykluczona po 2-3 turach, gdy wszystko jest już ustalone.
Skończę w tym momencie opisywanie wad Machiny, gdyż więcej żadnych uchybień nie stwierdzono. Sam przebieg gry powoduje transformacje przyjaciół w potwory, gdyż w Machinie do sukcesu prowadzi usiana trupami droga. Najczęstsze odzywki przy grze to "Taak? Mnie?", oraz "O żesz Ty", czy też "Zobaczysz, pożałujesz". Atmosferę morderczej rywalizacji wyczuje każdy przypatrujący się grającym. Jest to naprawdę świetnie pomyślane. Po skończonej partii nikt na nikogo się nie rzuca, nie wypomina, wszyscy zgodnie kończą grę (o ile nie trwała zbyt długo - a tak się dzieje w przypadku dużej liczby graczy, przeważnie ma się ochotę na następną rozgrywkę).
Na pewno do atmosfery przyczyniają się wspominane już karty specjalne i przezabawne rysunki z podpisami, pasujące jak ulał do działania karty. Rozgrywka trwa o wiele dłużej niż powinna, gdyż każda rzucona karta musi zostać obejrzana przez wszystkich graczy. Musi - gdyż gracze wręcz je sobie wyrywają, a dzięki temu rozgrywka nabiera dziwnego zabawno-morderczego klimatu.
W Machinę gra się najlepiej w kilka osób (minimalnie dwaj gracze nie odczują "złodziejskiego" klimatu panującego w grze, natomiast maksymalnie ośmiu graczy może się troszkę pogubić w działających stale kartach specjalnych), mi w sześć osób grało się wyśmienicie i myślę iż właśnie 5-6 osób jest liczbą optymalną, co nie znaczy iż nie można się nieźle bawić w 2-3 osoby, lub w małym "tłumie" liczącym 7-8 graczy.
Machina jest grą godną polecenia wszystkim, nie tylko fanom RPG. Można ją zabrać wszędzie - na biwak, do baru, czy zagrać w domu. Świetnie sprawdza się również na wszelkiego rodzaju zlotach (triumfatorem na zlocie redaktorów Poltergeista był Duster), jest to miły dodatek do prowadzonych rozmów. Zawsze można się przy niej świetnie bawić i zapomnieć o otaczającym świecie. Niska cena (19,90), naprawdę spora ilość kart, oraz wapniała rozrywka jaką może zapewnić to małe pudełko powoduje, iż każdy powinien sprawić sobie własną Machinę.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Machina
Seria wydawnicza: Machina
Typ gry: imprezowa
Projektant: Ignacy Trzewiczek
Ilustracje: Adam Hammudeh
Data wydania oryginału: 2002
Wydawca polski: Portal
Liczba graczy: od 2 do 8 osób
Wiek graczy: od 11 lat
Czas rozgrywki: ok. 45 minut
Seria wydawnicza: Machina
Typ gry: imprezowa
Projektant: Ignacy Trzewiczek
Ilustracje: Adam Hammudeh
Data wydania oryginału: 2002
Wydawca polski: Portal
Liczba graczy: od 2 do 8 osób
Wiek graczy: od 11 lat
Czas rozgrywki: ok. 45 minut