» Teksty » Felietony » MONOlog #2

MONOlog #2


wersja do druku

Archetyp krasnoludzkiego wojownika


Każdy zna coś, czego nie cierpi u współgraczy. Ja nie jestem wyjątkiem, wręcz przeciwnie, gdyż takich "cosiów" znam dużo: niesolidaryzowanie się z drużyną i tzw. "granie sobie a muzom", "solidarność plemników" (zwłaszcza w drużynie, gdzie jestem jedyną kobietą), komentowanie poczynań nie postaci a samych graczy w drużynie, krytykowanie Mistrza Gry na sesji posunięte do obrażania go… Ech, aż mnie ciarki przechodzą.

Jednak na pierwszym miejscu w hierarchii "zachowań, których nie cierpię u współgraczy" jest taktyka, którą nazywam "jeden gracz, jeden archetyp, wiele systemów RPG". Dzisiejszy felieton będzie więc wylewaniem wiader żółci na tego typu graczy - czujcie się ostrzeżeni!

Przychodzi taki na pierwszą sesję - dajmy na to w Warhammera - i tworzy sobie postać, przyjmijmy, że krasnoludzkiego wojownika, który nie przejmuje się niczyim zdaniem, bo ma swój topór i wobec wszystkiego i wszystkich jest neutralny. Przez czas jakiś jest świetnie: gra tym wojownikiem, drużyna się uzupełnia - czegóż chcieć więcej? No, zagrajmy w Gasnące Słońca, pewnie będzie równie fajnie, w końcu jesteśmy zgraną drużyną, nie?

Nasz gracz tworzy postać: inżyniera o wyglądzie krasnoluda, który niczym się nie przejmuje, bo ma swój statek i zachowuje neutralność (mimo, że zachowanie neutralności w GS jest bardziej niż niemożliwe). Brzmi znajomo? Nic to, zagrajmy w Wampira.

W tym przypadku mamy Nosferatu, patriotycznego Szkota, który do dziś żywi nienawiść do Anglików. Nosferatu ów niczym się nie przejmuje, bo ma swoją Szkocję, której poświęca każdy dzień… noc, znaczy się. Za wszelką cenę chce zachować neutralność… A wszyscy wiemy, czym kończy się neutralność w Świecie Mroku - kanałem. Dosłownie i w przenośni.
I tak dalej, w kółko Macieju.

Najgorsze jest to, że można grać w jeden system jednym archetypem. Wyobraźmy sobie Warhammera, gdzie wszystkie, naprawdę wszystkie, postaci jednego gracza miały następujące cechy wspólne: wyznawały wiarę w Morra (nawet krasnolud), były nieprawdopodobnie ciekawskie, miały identyczny stosunek do kobiet - "kobieta jest jak kwiat, który trzeba chronić..." - nawet jeżeli ta kobieta była w stanie wybić całą drużynę i bynajmniej nie ukrywała się z tym, że chętnie by to zrobiła, były niesamowicie naiwne i miały identyczny sposób bycia.
Po kontakcie z czwartą taką postacią tegoż gracza Mistrz Gry nie wytrzymał nerwowo i skończyło się granie.

Pocieszające jest to, że proces podciągania wszystkich postaci pod jeden archetyp jest odwracalny: moja koleżanka dorobiła się ksywki "Trauma", ponieważ wszystkie jej postacie przechodziły w przeszłości jakieś traumatyczne doświadczenia. Z reguły związane z seksem, ale mniejsza o to. Wracając do meritum, po odpowiednim traktamencie ze strony współgraczek (chyba nie śmiałyśmy się za bardzo?) zaczyna tworzyć postaci bez takich dotkliwych doświadczeń życiowych. Zrozumiała widać, że traumatyczne przejścia są domeną Mistrza Gry.

Dlaczego nie lubię takich graczy? Nie tylko dlatego, że są nudni aż do obrzydzenia - bo ileż można być towarzyszem jednej i tej samej postaci? Taka postać jest jak cień, skradający się za drużyną przez wszystkie systemy. Ciężko jest stworzyć "świeżą" drużynę, jeżeli jeden z jej członków jest identyczny z postacią z drużyny poprzedniej. Postać taka jest aż do bólu obliczalna, znana, typowa wreszcie. Nie musimy pytać jej o zdanie, bo wiemy, że odpowie tak, jak odpowiedziała "dwie drużyny temu".

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy Mistrzem Gry takiego gracza i widzimy, że resztę graczy obecny stan rzeczy zaczyna męczyć. Idziemy więc do niego i mówimy mu: "Słuchaj, Piotrek, nie zauważyłeś, że wszystkie twoje postaci są do siebie podobne?". Ten na to: "Ale mi się tak fajnie gra". I co teraz? Jak wytłumaczyć takiemu, że reszcie drużyny niekoniecznie gra się równie dobrze, jak jemu?

Cała sprawa polega na tym, by pamiętać, że to nie są solówki. Gramy nie tylko po to, aby "nam było fajnie", ale i po to, by dobrze grało się reszcie drużyny. Nawet jeżeli mamy duszę krasnoludzkiego wojownika i przemycamy ją do każdego możliwego systemu, możemy przynajmniej spróbować zagrać kimś innym: Decadosem w Gasnących Słońcach, Żurawiem w Legendzie Pięciu Kręgów, Tremere w Wampirze.

Grając z innymi tworzymy drużynę. Poczujmy jej klimat, stwórzmy postać, która będzie uzupełniała zespół, stwórzmy postać, która będzie dla nas wyzwaniem. Nawet jeżeli początkowo będziemy się dziwnie czuli w roli Decadosa, który ma świetne rozeznanie w polityce i bardzo zależy mu na tym, by zająć jakieś wysokie stanowisko… warto spróbować. Jeżeli nie dla nas samych, to dla drużyny; bowiem w praktyce okazuje się, że bardziej niż na topór liczyć można na towarzyszy.

Ich lojalność nie zależy od rzutu kostką.

PS. (Swoją drogą, Trauma planuje stworzyć autorski system oparty na prozie Mastertona - powodzenia, i pamiętaj, że do grania zawsze znajdziesz chętnych!)


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Rheged
    Aha...
Ocena:
0
...zgadzam się z Moną, ale niekoniecznie w pełni. Otóż jeśli chodzi o syndrom krasnoluda archetypowego to jak najbardziej zaliczyłbym się do takiej grupy. Moje postacie są różne, mogę grać dla przykładu trubadurem krasnoludem w D&D, aby za chwilę przerzucić się na Gangrela miejskiego w Wampirze i krasnoluda kawalerzystę w ED. Jednak archetypiczność zachowuję o ile to możliwe, gdyż zawsze staram się grać krasnoludem. Nie ma dla mnie innych ras, krasnal, krasnal i krasnalem pogania (do usranej śmierci), ale czy to znaczy, że gra ze mną musi być śmiertelnie nudna? Niekoniecznie, jeśli dobrze rozegram partię, to nie. To nie do końca zależy od archetypu, ale od stosunku gracza do postaci.
08-12-2003 18:31
Zeus
    To podchodzi pod marudzenie...
Ocena:
0
No i dowiedziałem się, że dobrze jest czasem zróżnicować postacie. Ani to odkrywcze, ani ciekawe. Nie byłoby się do czego przyczepić, gdyby felieton napisano za czasów pierwszych numerów "Magii i Miecza". Teraz to tylko powtarzanie truizmów.

Następny MONOlog proponuję oprzeć na odważnej teorii, że woda jest mokra.
08-12-2003 19:26
borg
    A ja się zupełnie nie zgadzam...
Ocena:
0
Mój kolega Bartosz stworzył dawno temu postać do WFRP - krasnoluda Corwina. Od tej pory zawsze, we szelkie sysytemy gra "Corwinami", co prawda zmieniają one rasy, zawody, itp, jednak, to nie da się ukryć, to zawsze "Corwiny". I co? I nic.

Postacie są zawsze super. Są bardzo naturalne i w cale się nam "Corwiny" nie nudzą!
08-12-2003 19:31
Neurocide
    flaki z olejem
Ocena:
0
No darujmy sobie proszę ja was takie teksty. Ludzie grają tak jak lubia, chce se ktoś grać w kółko jedną postacią, niech se gra, to jego radość. Mona przeszkadza ci to, to z kolesiem pogadaj, albo zmień drużyne, albo wywal kolesia za drzwi...
08-12-2003 19:58
Seji
    Zeus
Ocena:
0
Ilu zaczyanjacych wlasnie grac w D&D 14,15-latkow czytalo pierwsze MiMy?
08-12-2003 20:40
~Cez

Użytkownik niezarejestrowany
    "orginalność, archetypy i rpg"
Ocena:
0
Ten felieton niestety nie wnosi nic nowego i jest typowym przykładem oburzenia gracza, dla którego RPG to coś „więcej” niż rozrywka (konia z rzędem temu, kto mi powie czym jest to coś „więcej”). Dla sporej części z nas to głównie gra, która ma owej rozrywki dostarczyć – co zresztą wynika z podstawowych założeń gry Nie dorabiamy tu wydumanej filozofii pełnej tez o poszukiwaniu nowych środków wyrazu i duchowych przeżyć. Przychodzimy na sesję z jedną myślą –to ma być świetna zabawa. Jeżeli dla części ludzi oznacza to granie jednym archetypem postaci, to cóż w tym złego? Nie przyszło Ci do głowy autorko, że równie dobrze, takie ciągłe poszukiwanie usilnej oryginalności również może być dla reszty graczy nużące? Nikt mi nie wmówi, że są gracze którzy potrafią zagrać każdą postacią. Niestety nie wierzę w to i że tak powiem - nie ma bata żeby mnie ktoś przekonał. Długoletnia obserwacja temu przeczy.. Zawsze mniej lub bardziej gramy podobnymi postaciami, tyle że u jednych widać to bardziej u innych mniej. Często człowiek, który zawsze świetnie grał krasnoludami wypada żałośnie w roli odmiennej, męczy się, nie potrafi wczuć, rozkłada całą sesję. Doprawdy nie widzę powodu, żeby go do takowej katorgi zmuszać, podobnie jak współgraczy. Stokroć bardziej wolę zagrać z człowiekiem uparcie odtwarzającym w nieskończoność krasnoluda, za to robiącym to dobrze, niż napompowanym pseudoartystycznymi wizjami graczem, któremu wyraźnie pomyliły się miejsca wieczornych spotkań i zamiast na kolejny happening przyszedł na sesję. Poszukiwanie oryginalności w rpg jest równie niebezpieczne jak popadanie w schematy. Nazbyt często ludzie wpadający w taką pułapkę zapominają o rozwinięciu tego skrótu - role playing GAME. Niektórzy ludzie po prostu chcą grać w grę i nie czują potrzeby stawiania sobie poprzeczek aktorskich. Jeżeli Tobie autorko taka gra nie odpowiada, cóż Twoje prawo nie grać w nią. Zmieniaj graczy, prowadzących, zmierzaj się z nowością. Tylko, że moim zdaniem nie jest to ani trochę lepsze niż granie postacią archetypiczną. Jest zwyczajnie inne i próba wartościowania tych różnych modeli, jest równie sensowna jak dyskusja nad wyższością nadzienia morelowego, nad wiśniowym w naleśnikach.
Pozdrawiam
Cez

Ps: kiedyś na valkirii urządziliśmy sobie sterowaną dyskusję na temat tradycyjnego rpg, dramy i larpa. Każde z nas wylosowało, czego wyższości będzie dowodzić i jak zażarcie . Eksperyment miał udowodnić, że bez względu na temat ludzie się zeżrą i zaczną przerzucać argumentami w tej totalnie pozbawionej sensu przepychance nie stroniąc od inwektyw. Oczywiście powiodło się w stu procentach. Ten felieton doskonale by tam pasował, jako kolejny „odkrywczy” głos...
08-12-2003 20:41
Zeus
    Seji:
Ocena:
0
Młodzi gracze nie muszą sięgać po archiwalia. I tak sami wpadną na to, że monotonia może zaszkodzić. Jaki by nie był ich eRPeGowy "staż", to nie są przedszkolaki, którym trzeba tłumaczyć tak proste sprawy.

W czasach, kiedy polski rynek RPG dopiero powstawał, wszystko było nowością, ciekawostką. Prawie wszyscy byli "nowi" i teksty o graniu podobnymi postaciami mogły niektórych przestrzec przed popełnianiem podobnych błędów. Słowem, za czasów pierwszych MiMów wielu graczy było na etapie, w którym problem monotonii nie zdążył się jeszcze pojawić z uwagi na niewielką liczbę rozegranych sesji.

Ale czekam na kontrargumenty :P
08-12-2003 21:06
neishin
    hmm, cos w tym jest
Ocena:
0
Mnie osobiście drażni to, że gracz mi w koło Macieju gra "tą samą" postacią. Jako MG chciałbym wrzucać to tu, to tam różne sub-questy, a po 24 krasnoludzie, któremu ktośtam zabił matkę/żonę/kochankę mi się odechciewa.
Natomiast dobrym pomysłem jest mieć szkielet postaci (w moim przypadku jest to albo fighter albo fixer) do którego dokładasz troszke inne zachowania, własne osobnicze manieryzmy i inne podejście do świata i ludzi. W ten sposób tak naprawdę masz taką samą postać, ale jednocześnie inną. Bo ilu jest wojowników w grayhawku czy innym dragonlansie? Od groma, ale każdy sie czymś wyróżnia.
08-12-2003 21:16
Joseppe
    Ameryka
Ocena:
0
Artykul nie odkrywa Ameryki, ale mam wrazenie, ze wlasnie takich tekstow brakuje teraz mlodemu pokoleniu ePReGowcow.
Mnie takie teksty ciesza. Nie ma teraz kto im powiedziec takich rzeczy, jezeli nie my to kto?

Mnie osobiscie problem gracza grajacego ciagle tym samym drazni i uwazam ten felieton za pozyteczna sprawe. Nie jest on ostateczna wyrocznia, ale sklania do refleksji. Nie na wszystko mozna wpasc samemu.

ps Szkielet, a archetyp do dwie rozne sprawy.
pps Cez - bez falszywej skromnosci - moge odegrac wszystko, co uwazam za odgrywalne (znaczy elfa tez moge, ale po prostu uwazam, ze nikt nie jest w stanie odegrac dobrze elfa).
08-12-2003 21:56

Użytkownik niezarejestrowany
    Joseppe itd...
Ocena:
0
bez falszywosci zupelnie Ci nie wierze :) nie znam nikogo kto potrafi zgrac kazda postac. Jezeli tak twierdzi, to nie wie co mowi. Stary zagraj chomika wczuwajac sie codzienne problemy owego gryzonia, napewno da sie zagrac. Jestem przekonany ze jest ktos kto by to zagral, ale to nie znaczy ze bedzie potrafil zagrac Franza Mauera.Malo tego, twierdze, ze wystajace zeby i sepleniacy glos - bardzo pomocne w przypadku chomikow - w roli Maurea jakos mu nie pomoga. Kwestia predyspozycji.
Nawet Holoubek nie zagralby kazdego :)

Widzicie ja sie nawet zgadzam z tym ze koles grajacy 24 raz z rzedu tym samym moze byc irytujacy dla Mistrza ktory oczekuje czegos zupelnie innego. Dlatego tak sobie trzeba dobierac graczy i mistrzow zeby podobnych zgrzytow nie bylo. Natomiast nazywanie stereotypowych postaci zlymi jest moim zdaniem troche glupie. Ja zazwyczaj nie zagladam komus w talerz i nie mowie mu ze je gowno, tylko sam zamawiam co innego. Jestem wegetarianinem i nie jem zyjatek, ale to nie znaczy ze bede nazywal debilem kazdego kto wpieprza zwierzaki. To bez sensu, kwestia upodoban i tyle. Natomiast ten felieton bardzo mocno wartosciuje. Wiem, wiem takie prawo felietonu, ale moje prawo nie zgadzac sie z sadami autorki, co niniejszym czynie.
Pozdrawiam
Cez

Ps przepraszam za brak polskich znakow, ale klepie z japka :)

Ps: no i ciezko moj drogi Joseppe odegrac Elfa, bo ciezko o wzorce :)
08-12-2003 22:31
Seji
    Kontrargumenty ;)
Ocena:
0
Zeus, nam trzeba bylo tlumaczyc, im juz nie trzeba? :) A wez ty sie przejdz po forach D&D - nie znudzi sie monotonia? No co ty :).

I zgadzam sie z Joseppe. Brakuje tekstow o graniu. Z tym, ze jest tu inny problem. Pokolenie '94 nic nowego nie napisze ponad to, co przeczytalo w MiM. Pokolenie '02 MiMa nie zna, ale na napisanie czegos jest jeszcze za malo doswiadczone.

Przydalaby sie wiec nie tyle powtorka z MiMa, co moze streszczenienajwazniejszych kwesti celem pokazania, ze mozna grac inaczej, niz tylko biegac krasnoludem po podziemiach i lapac PD.
08-12-2003 22:56
szelest
   
Ocena:
0
Tak trochę poza tematem:)
Oj przydałby się dawne teksty z MIM, przydałyby się:)
Doskonale to widać u mnie w klubie na młodszych graczah zwłaszcza "zaczynających" od DND.
Grałem z jednym "młodym" w drużynie, wziął krasnoluda i stwierdził, że będzie wielkim indywiduum, nie cierpiącym elfów, a nieufność do ludzi wyrażał prostym tekstem: Milcz, albo mym toporem urżnę Ci głowę:)
Na końcu stwierdził, że zawsze chciał zagrac stereotypwym kranoludem:)

Mam po krótce nadzieję, że przygladnie się "naszym" sesjom i wyłapie z nich jak najwięcej.

Ja się uczyłem grać z podreczników i starych MIM. Ci młodsi nie mają takiej szansy. Może choć z klubu coś wyniosą, a jak nie to może z Internetu?:)
08-12-2003 23:17
Joseppe
    Cez - bo rozumiem, ze to Ty pisales? :)
Ocena:
0
Masz prawo mi nie wierzyc, zreszta byc moze sie myle, ale jak na razie nie bylo czegos, czego odegrac mi sie nie udalo :)

"nawet Holoubek" - dla niego to bez roznicy, bo on i tak nie ma ani mimiki, ani nie rusza cialem - przywilej wielkiego aktora, moze grac nie grajac :) Zreszta o tym akurat tez jeden artykul niedlugo zamieszcze :)

"Ja zazwyczaj nie zagladam komus w talerz " - Cez, ale to jest RPG. To nie jest jego talerz, to jest wspolna micha. Ja tez z niej jem i tez chce sie dobrze bawic, a on mi to namietnie utrudnia kolejna taka sama bezbarwna postacia.

A Autorka ma racje, ze to napisala, bo swiadczy to o tym, ze chce podjac trud edukacji (co ja gadam? :P) takiego osobnika, zamiast od razu go skazywac.
08-12-2003 23:21
Zeus
    Seji:
Ocena:
0
To może oznaczcie jakoś MONOlogi, napiszcie, że to teksty dla zupełnie zielonych? Albo stwórzcie jakiś mały dział z tekstami tego typu? Ja się spodziewałem felietonu dla ogółu, a dostałem tekst, który jest właśnie jak te nieszczęsne fora D&D...

Ot, nieporozumienie.
09-12-2003 00:03
Seji
    Mnie ten felieton
Ocena:
0
nie ruszyl. Ale jak widac, sprowokowal dyskusje. Wiec az tak zle z nim chyba nie jest :).

A dzial dla pocztakujacych - mozna, czemu nie? :). Tylko trzeba bedzie wszystkie stare marudy zbanowac profilaktycznie, bo nam wtornosc zarzuca ;).
09-12-2003 00:19
Joseppe
    Seji - hehe :)
Ocena:
0
Wreszcie mi Poltek ruszyl :)

Zeus: "Ja się spodziewałem felietonu dla ogółu" - co to znaczy? Tu nie znajdziesz felietonu dla ogolu, co najwyzej dla milosnikow fantasy i RPG :P
09-12-2003 21:01
Zeus
    Ale się czepiacie :>
Ocena:
0
Dla ogółu miłośników RPG i fantastyki. Jak go zwał tak go zwał >:))))))
09-12-2003 21:15
~Eldar

Użytkownik niezarejestrowany
    Mam mieszane uczucia...
Ocena:
0
Ja gram zazwyczaj sobą. Co z tego, ze raz krasnoludem-technologiem, potem łowcą czarownic, rycerzem zakonnym, kiedy indziej gnomim iluzjonistą czy poważnym Ventrue.

Moja postać wie, czego chce. Korzysta ze swoich zdolności, by to osiagnąć. Krasnal może chcieć odbudować chwałę swojego klanu, łowca zemścić sie na oprawcach rodziców, a rycerz zakonny ma misję do spełnienia. Ale wszystkie działają skutecznie i zrobią wszystko by osiagnąć cel.

Moja postać jest ostrożna, zrównoważona. Wręcz wyważona. Nie wyciągnie reki po więcej, niż może wziąć, nie porwie się z motyką na słońce. Ale zawsze skorzysta z okazji, jeśli prosta kalkulacja ryzyka okaże się pomyślna. Czy wspominałem o tym, że jest bardzo ostrożna?

Czy jest szlachetna? Owszem. Czy nie zawacha się ubrudzić sobie rąk? Nie zawacha się, o ile przyniesie jej to korzyści.
Neutralny do bólu? Nie, bardzo ludzki.

Ale czy to oznacza, że gram cały czas tą samą postacią?
W ramach granic, które wyznaczam sobie ja sam (a są to granice zdrowego rozsądku - i skalkulowanych korzyści) poruszam sie dość swobodnie. Uratować dziewkę z rak oprycha? Z przyjemnością. Z rąk smoka? O ile owca wypchana siarką nie zadziała, to nie bardzo. Zaszlachtować tego nędznego halflińkskiego złodzieja za kradzież? Jak nikt nie widzi, to czemu nie. Ale lepiej trochę go pomęczyć, moze coś wie...

Kim gram? Postacią przystosowaną. Nie ważne, czy krasnoludzkim wojownikiem, Tzimsce, archeologiem czy innym Solo. Wszystkie maja wspólny rdzeń.

Natomiast czasem gram postacią nieco luźniej związaną z moją sztuką gry - w końcu trzeba czasem odsapnąć. Zabójca Trolli z radością i błyskiem w oku robiący rzeczy tak strasznie głupie i nieodpowiednie, że aż śmieszne? Przynajmniej MG ma się okazję popisać :)

Czy taki styl gry jest zły? Nie wiem. Nikt mi tego nigdy nie zarzucił.
Powyższy artykuł zasiał w moim sercu nasionko zwątpienia, które jednak na twardym, kamiennym podłożu nie wykiełkowało. I za to nasionko stawiam Monie plus. :)

I w pełni popieram Sejiego. To artykuł idealny dla nowicjuszy. Choc, sądząc po mojej rozterce, nie tylko dla nich :]
10-12-2003 17:31
~Justa

Użytkownik niezarejestrowany
    'Trauma' to ja
Ocena:
0
Oj Mona, przesadziłaś, że wszystkie; tylko dwie z moich postaci były traumatyczne.

11-12-2003 11:10
eon
    Re: Cez
Ocena:
0
1. Używasz liczby mnogiej. Czemu?

2. Wartościujesz jeszcze bardziej niż autorka. Zwłaszcza tekstami typu "role playing GAME". Dla mnie np. rozwinięciem jest "ROLE PLAYING game"... Napisałeś o osobach takich jak ja w taki sposób, że mam ochote teraz napisać podobną wypowiedź na temat takich graczy jak Ty. W podobnym tonie "oni są gorsi". Ale nie zrobię tego - tolerancja na to mi nie pozwala.

3. Ja takich problemów po prostu nie mam - prowadzę głównie jednostrzałówki, głównie z graczami którzy (przynajmniej do tej pory) nie mieli problemu z fantastycznym odgrywaniem zadanej przeze mnie postaci...
11-12-2003 17:29

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.