Po zajęciach z translatoryki zwątpiłam w rzekomo otwarte umysły wykładowców, w tożsamość gatunkową goblina i we własną poczytalność. Okazało się, że goblin - demon został diabłem -czarnoksiężnikiem! Ale po kolei.
Dostajemy prolog "Królowej Śniegu" po polsku i angielsku. Naszym celem jest tłumaczenie angielskiej wersji bez patrzenia w rodzimą. Zaczynamy - Justyna, kumpela tak z ławki, jak i drużyny do WFRP, ze wzrokiem wlepionym w angielskie słówka tłumaczy, ja porównuję z polskim egzemplarzem.
Nagle - zgrzyt. "Co bredzi Justa o goblinach - myślę sobie - skoro mam w tekście 'diabła'? I to diabła jak malowany, nawet Złym nazywany!" Patrzę w jej wersję - i lekki szok: Justa ma na kartce "goblin", wymiennie używany ze słówkiem "demon".
Patrzymy na siebie z Justyną i zgłaszamy kwestię pani magister O. będącej - jak sama o sobie zwykła mawiać - "tłumaczką z zamiłowania". Pani magister pyta, czy różnica jest znaczna. No jest, jest, kiwamy głowami: diabeł jest personą utożsamianą z tradycją chrześcijańską, a jak Pismo Pismem, nigdy nie było tam żadnego goblina, który jest stworem ludowym, różniącym się od diabła chociażby złośliwością dotkliwszą, acz mniej poważną w konsekwencjach. Diabeł to szatan, goblin to zupełnie inna bajka, więc różnica jest.
A kuku - pani magister O. stwierdza, że diabeł jest po prostu odwołaniem do naszego kręgu kulturowego, co zresztą zostało uwiecznione w ilustracjach chociażby Szancera, którymi zapładniana jest wyobraźnia kolejnych pokoleń. "Różnica jest nieznaczna - konkluduje pani magister - komu przeszkadza, że goblin nazywany jest diabłem?"
Mnie przeszkadza. Przeszkadza to też moim znajomym, którzy mają dość wyzywania ich od "satanistów". Nie wiem, czy wy doświadczyliście sytuacji, gdy rozmawiając w autobusie o goblinich jeźdźcach zostaliście poczęstowani mianem "satanisty" i umoralniającą gadką w wykonaniu starszej pani. Podejrzewam jednakowoż, że jest to dość powszechne.
Szczerze powiedziawszy, czuję się jak satanista po każdym takim incydencie, bowiem ogarnia mnie socjopatyczne pragnienie złożenia starego pudła w ofierze, najlepiej długiej, bolesnej i krwawej. Przeklęta cywilizacja nałożyła jednak i na mnie kaganiec moralności.
Wyobraźmy sobie, że bajki Andersena byłyby pełne trolli i goblinów, że czytalibyśmy dzieciom te wszystkie urocze podania pełne strzyg, wąpierzy, utopców, trolli, ogrów, trójgłowych psów, cyklopów, demonów? Uwolnilibyśmy następne pokolenia od wrednych starych pudeł i odcięlibyśmy się od nagonki Radia Maryja.
Jakkolwiek bowiem politycznie poprawna bym nie była, kwestia Jedynej Słusznej Ideologii wypłynie na wierzch. Wszystkie "harypotery", satanistyczne rytuały i fantastyki zlewają się w jeden bełkot płynący z ambony. A właśnie ten bełkot wypełnia umysły klasy społecznej popularnie nazywanej "ciemnogrodem".
Może, gdyby rzucić w diabły wszystkie te "diabły" w literaturze dziecięcej, a zastąpić je swojskimi upiorami, życie byłoby prostsze? Może wtedy przyzwyczailibyśmy się do fantazyjnych stworów, nie zwalając wszystkiego na siły diabelskie?
Uczą nas na translatoryce dostosowania tłumaczenia do kręgu kulturowego, z jednoczesnym zachowaniem odrobiny egzotyki, lecz (w przeciwieństwie do stwierdzenia pani magister) religia chrześcijańska, oprócz może ludowych diabłów, nie jest tożsama z polską kulturą ludową! Sam Andersen pisał zapewne o trollach (zdaje się, że to one psocą w Danii), "goblin" jest zręcznym tłumaczeniem Anglików. A Polacy? Nasze opowieści nie bazują bynajmniej na stereotypowych diabłach i aniołach, wystarczy poczytać stare polskie baśnie, lub opowiadania Gustawa Morcinka, by poznać zaiste imponujący polski bestiariusz.
Szkoda tylko, że baśni Andersena nikt nie przetłumaczy na nowo. Że dla kolejnych dzieciaków diabelski czarnoksiężnik z premedytacją rozbije złowieszcze lustro, stając się ucieleśnieniem Złego, a nie złośliwym goblinem. Szkoda, bo z tych dzieci wyrosnąć mogą ci ludzie, którzy mówiąc o fantastyce będą wspominać baśnie Andersena i - przez konotację z diabłami - określać dorosłych ludzi czytających fantastykę mianem "satanistów".
Dobrze, że chociaż "Muminki" pozostały trollami, bo gdyby jeszcze z nich zrobiono diabły, ciemnogród ruszyłby na kolejną krucjatę.