» Blog » ME3 - co to jest?!
16-07-2012 00:37

ME3 - co to jest?!

W działach: Narzekania, Opinie | Odsłony: 11

ME3 - co to jest?!
Notka może nie na czasie, bo Mass Effect 3 pojawił się już parę miesięcy temu, ale mnie udało się go dorwać dopiero niedawno. Ukończyłem go wczoraj, po kilkudziesięciu bardzo intensywnych i skupionych godzinach grania. I po prostu muszę gdzieś wylać swoje żale.

(lojalnie ostrzegam, kto nie grał, niech nie czyta)

Chyba najlepszym, choć wciąż nie do końca adekwatnym, słowem określającym mój stan jest „rozgoryczenie”. Ja zawsze się wzruszam kiedy kończą się wielkie rzeczy, wspaniałe historie, wiekopomne sagi. Bo już więcej nie przeczytam o ulubionych bohaterach, nie zagłębię się we wspaniały świat, nie obejrzę kolejnej porcji przygód…

Dlatego tak bardzo boli mnie, że Mass Effect 3 jest słabą grą. Zakończenie przygód komandor(a) Shepharda jest pozbawione klasy i stylu. Przesadzone, „przeepicznione” w każdym calu, do tego tak „amerykańskie”, patetyczne jak się tylko da. Niegodne pierwszej części i jej opowieści. Nie_znoszę_czegoś_takiego.

I nie chodzi tu o samą fabułę czy historię, ani o zakończenie gry (które nawet w wersji rozszerzonej po prostu dobitnie ssie i jest najgorszym fragmentem gry). O samą jakość i formę rozgrywki tu idzie.

Pierwszy Mass Effect to było dla mnie jak spełnienie marzeń. Rasowy, porządny, ‘olbrzymi’ cRPG, do tego space opera, czyli coś czego mina prawdę brakowało. Do tej pory to jedyna „edycja kolekcjonerska” jaką kupiłem i nie żałuję ani trochę. Fakt, gra nie była pozbawiona wad, ale dawała radę. Wszystko miała na swoim miejscu, wciągającą historię, porządny mechanizm erpegowy, eksplorację zagadki, walki, morze sidequestów, skarby, NPCów etc…
Druga część była zwiastunem zagłady. Krokiem do tyłu. Miała jednak na tyle ciekawą fabułę, że nie można było przymknąć oko na pewne niedociągnięcia. Do tego była króciutka.
I nadeszła część trzecia. To smutne, ale ta gra nie zasługuje na miano cRPG. W ogóle. Liczyłem na coś… na cokolwiek, co nie było tym czym było.  To gra dla idiotów. To nie jest poziom do jakiego przyzwyczaiło mnie Bioware (choć Dragon Age 2 dobitnie pokazał mi, że potrafią spartolić RPGa). Chciałem dużego, rozbudowanego cRPG, historii z rozmachem, ale i ze smakiem, mechanizmu rozgrywki godnego następcy Tormenta, Baldursów, Dragon Age’a i reszty.
Dostałem durną strzelankę z możliwością latania statkiem i zagadywania do niektórych NPCów. Gra nie była do tego żadnym wyzwaniem (na poziomie Szalonym). Rozmowy z (ZAWSZE!!!!) tylko dwiema opcjami rozwiązania jej, w zasadzie 3 rodzaje przeciwników (3 ‘frakcje’), ze skarbów ostało się jeno trochę broni i modyfikowalny pancerz. Kasy nigdy nie brakowało (zresztą zakupy w sklepach to śmiech na Sali). Wszechświat, lokacje i ich ilość skurczyły się w stosunku do poprzednich części. Ta gra była krótka i malutka. Zadania poboczne ograniczyły się do klikania planet. Towarzysze to zaś jakiś żart. „Wybory” to kpina. (kuka, CDPRed potrafił w Wiedźminie 2 stworzyć praktycznie dwie różne gry. Bioware mogło by się od nich uczyć!)
Co to jest? Co to &%$*@ jest?!

Najgorsze jest to, że ta gra nie jest złą do końca i nie mogę jej z czystym sumieniem zmieszać z błotem. Historia jest nawet wciągająca, choć przewidywalna, pozbawiona zwrotów akcji (przynajmniej takich zaskakujących). Strzelanie się sprawiało mi nawet frajdę (zwłaszcza tryb multiplayera ratuje ME3. Trzeba by go trochę dopieścić i mógłby się sam obronić).

Gdzie się podziało cRPGie? Gdzie ta magia, czar który miały IWD, NWNy, KOTORy, Wiedźmin, Gothic itd.? Gdzie się to wszystko podziało? Kiedy zagrałem w ME1 i DA1 pomyślałem, że nadchodzi jakiś renesans, odrodzenie gatunku. A mamy retardyzację.

Najbardziej się wzruszyłem, kiedy na pokładzie Normandii złapałem miłe, futrzaste stworzonko, wydające z siebie tak dobrze znany dźwięk.

Squik!

Komentarze


Salantor
   
Ocena:
+2
W renesansie mówili o upadku kultury, w oświeceniu mówili o upadku kultury, teraz też mówią o upadku kultury. Wychodzi na to, że żyjemy w nowej epoce kamienia łupanego. A młodzież, na którą pomstuje się od antyku, to chyba osiągnęła intelektualny i kulturalny poziom ameby :]
16-07-2012 12:31
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Banracy - zauwaz, ze w przytoczonych przez ciebie argumentach pojawia sie rzecz, ktora autor pomija - mianowicie to, ze jest to pewne uproszczenie. Nawet bardzo duze uproszczenie. Nie przypominam sobie, by toczyla sie tu debata naukowa z analizowaniem kazdego zdania i kazdego wyjątku.
Nurielu, z tobą rowniez nie będę wchodzil w polemikę. Nie ma to sensu, bo czepiasz sie jednostkowych przykladów, zamiast spojrzec szerzej. "argument wyjątku" jest slaby, zwlaszcza tegi, ktory podales, bo mozna go rozpatrywac na wielu plaszczyznach - np gdzie ludzkosc zrobila filozoficzny postep w ramach sredniowiecza? A gdzie sie cofnela do ery zabobonów? Naukowy postęp był? No byl, pod koniec, jak na nowo odkryto dziela antyczne, zajmujace sie filozofią i nauką, a nie liczeniem aniołów na glowce szpilki.
16-07-2012 12:56
Salantor
   
Ocena:
+3
Zigzak, zdecyduj się. Albo oświadczasz komuś, że nie wchodzisz w polemikę i nie wchodzisz, albo rozmawiasz. Robienie jednego, a potem drugiego jest z deka głupie :P Poza tym wybacz, ale to Twoje "szersze spojrzenie" to można o kant tyłka potłuc. Ludzkość zrobiła filozoficzny postęp chociażby w osobach św. Tomasza i św. Augustyna. O erze zabobonów równie dobrze można mówić w kontekście antyku - chyba, że według Ciebie antyk ze swoimi politeistycznymi panteonami i myśleniem magicznym był mniej zabobonny od średniowiecza. No i na sam koniec - na serio sądzisz, że na niemal tysiąc lat ludzkość zapomniała wszystkich tych cudownych rzeczy z antyku i dopiero potem odkryła je na nowo? Retoryka rodem z renesansu.
A - te aniołki na główce szpilki to jest końcówka okresu, gdy scholastyka już się kończyła.
16-07-2012 13:10
Krzyś
   
Ocena:
0
Khem, jako autor notki czuję się bardzo doceniony, skoro wywołała ona takie filozoficzne dysputy i że znaleźliście w niej jakiś głębszy sens... z drugiej strony jednak, nie lubię filozofowania (bo można by ten czas poświęcić na coś bardziej produktywnego) i notka jest o zupełnie czym innym. A przynajmniej tak mi się wydaje, ale co ja tam wiem...
16-07-2012 13:17
Salantor
   
Ocena:
0
Mi nie chodzi o filozofowanie, bo ono samo w sobie też mnie niezbyt rajcuje. Nie lubię tylko, jak ktoś powtarza liczące już sobie setki lat bzdury na temat rzekomego wielkiego upadku ludzkości w średniowieczu.
16-07-2012 13:26
Szponer
   
Ocena:
0
Nie chcę mi się czytać dyskusji. Odniosę się do samego zjawiska wielkiego nerwowego załamania zakończeniem w ME3.

Just deal with it.
16-07-2012 13:42
Krzyś
   
Ocena:
0
Jak już pisałem, samo zakończenie to mnie rura, jest jakie jest. Mi się o grę bez klasy rozchodzi.
16-07-2012 13:56
Szponer
   
Ocena:
+1
Ja tam jestem w szoku, że przy takiej ilości słabych, 'zretardyzowanych' gier, gracze podnoszą larum przy jednej.
16-07-2012 14:03
Malaggar
   
Ocena:
0
@Szponer: Ja jestem w szoku, że ludzie spodziewali się czegoś wielkiego po bezjajecznej papce zaserwowanej w pierwszej części:P
16-07-2012 14:12
Krzyś
   
Ocena:
0
@Malaggar
Uzasadnij czemu uważasz ME jest za 'bezjajeczną papkę'? To dość odmienna opinia od mi znanych.

@Szponer
To kwestia oczekiwań. Nie oczekuję nie wiadomo czego po ludziach którzy już robili gry dla retardów. Ale od ludzi którzy już udowodnili że POTRAFIĄ (i to udowodnili wielokrotnie) oczekuję dużo więcej niż czegoś poniżej przeciętnej :/
16-07-2012 14:17
Malaggar
   
Ocena:
0
@Khorn: notka z mojego bloga

A w skrócie
ME jedynka (w pozostałe nie grałem i raczej nie zagram) miała klimat sobotniego pikniku, a nie walki o przetrwanie. Była niby "poważna" i "mroczna", ale to ten typ powagi i mroku, który stosuje się, by pięciolatek nie miał później problemów z zaśnięciem.

A ilekroć była okazja na dokręcenie śruby to twórcy wycofywali się z tego, by nikomu nie było "niemiło".
16-07-2012 14:24
Salantor
   
Ocena:
0
To teraz pytanie - co rozumiesz przez grę dla retardów? Czy, tak jak robią to hardkorowcy, masz na myśli tytuły dla każuali?
16-07-2012 14:25
Krzyś
   
Ocena:
0
@Salantor
Może być trudno z dokładną definicją, ale spróbuję.
Na pewno nie chodzi mi o gry dla każuali. One są świetne, przynajmniej niektóre. I nie obrażają inteligencji odbiorcy. A o takie zjawisko mi chodzi- nie chcę być przez całą grą ciągnięty za rączkę. Potrafiłbym wybrać z więcej niż dwóch opcji dialogowych. Poradziłbym sobie ze zrozumieniem fabuły odbiegającej od hollywoodzkich standardów. Poradziłbym sobie z dużym światem i rozbudowanymi lokacjami. Poradziłbym sobie gdybym miał do wyboru więcej niż jedną ścieżkę do celu. Itd. O to mi właśnie chodzi.

@Mal
Ok, już rozumiem. Ja nigdy nie patrzyłem na (i nie oczekiwałem od) ME pod kątem "poważnej" i "mrocznej". Space opery nigdy mi się z takimi klimatami nie kojarzyły.
16-07-2012 14:44
Malaggar
   
Ocena:
0
Widzisz. A dla mnie space opera nie wyklucza powagi, mroku i elementów horroru.

A ME siedział okrakiem na płocie (mógł, bo nie miał jaj) - z jednej strony mamy Żniwiarzy, którzy są fpytkę pomysłem, a z drugiej nie mamy konsekwencji - niby powinno być straszno, bo w końcu nad chociażby ludźmi wisi cień zagłady, a nie jest.
16-07-2012 14:52
Nuriel
   
Ocena:
0
@Mal

A ME siedział okrakiem na płocie (mógł, bo nie miał jaj) - z jednej strony mamy Żniwiarzy, którzy są fpytkę pomysłem, a z drugiej nie mamy konsekwencji - niby powinno być straszno, bo w końcu nad chociażby ludźmi wisi cień zagłady, a nie jest.

Czy ja wiem? Trójka faktycznie nie wykorzystała w pełni potencjału Żniwiarzy, ale ME2? Szczególnie eksploracja martwego Żniwiarza i zapiski badających go naukowców były bardzo dobrze zrobione.

@Khorn

Potrafiłbym wybrać z więcej niż dwóch opcji dialogowych.

Ale tutaj problemem jest nie retardyzacja, a duże koszty. Jeśli idzie się w strone pełnego "ugłosowienia" to wynajęcie aktorów itd. niemalo kosztuje. RPG nie sprzedają się tak dobrze, że wybulić za dwa razy więcej linii dialogowych. Sad but true.

Poradziłbym sobie ze zrozumieniem fabuły odbiegającej od hollywoodzkich standardów.

Ale czy w Mass Effecie nie chodziło o to od początku? O wykorzystanie tropów z klasycznej space opery do komputerowej gry fabularnej?

Poradziłbym sobie z dużym światem i rozbudowanymi lokacjami.

Koszty, koszty. Albo wydajemy na filmowe cutscenki albo na ładne i duże lokacje.

To jest problem konfliktu między dwiema "szkołami" robienia RPG. Albo liniowe z rozbudowaną fabułą i NPCami oraz przerywnikami filmowymi albo sandboxy z dużymi lokacjami i nieliniową (bo płytką i pretekstową) fabuła. Dopóki jakimś cudem nie zacznie się opłacać łożenie kasy na cRPG to jedyną nadzieją na wyjście z tego impasu jest chyba powrót do erpegów staroszkolnych - coś jak Divinity: Original Sin :)
16-07-2012 14:58
Malaggar
   
Ocena:
0
To w dwójce jest ten dziwny żniwiarz wyglądający jak człowiek?
16-07-2012 15:02
Nuriel
   
Ocena:
0
Tak, ale nie mam pojęcia jak to wpływa na sceny rozgrywające się w innych lokacjach pół gry wcześniej ;)
16-07-2012 15:08
Malaggar
   
Ocena:
0
Tak pytam. Bo o tym czytałem na jakieś wikii dotyczącej ME i mnie rozwaliło ;)
16-07-2012 15:11
Krzyś
   
Ocena:
+1
Ludzki Żniwiarz na końcu ME2 to pogrom, dokładnie tak nie powinno się robić gier na serio. Jest to co prawda w jakiś tam sposób wyjaśnione w ME2 i na końcu ME3, ale god please...

@Nuriel
Problem z ugłosowieniem? No proszę cię, w ME3 mamy po dwie opcje do wyborów, z których każda owocuje kilkuminutowym wywodem komandora, czasem zupełnie różnym od tego co sugeruje dana opcja. A czy nie można by tego rozwinąć na osobne wybory wypowiedzi? Ja bym np. chciał samemu wybrać co powie Shephard podczas epickiej przemowy podnoszącej morale. Linijka po linijce. Ugłosowienia byłoby może troszkę więcej niż jest, a funu znacznie więcej.

Co do tropów klasycznej space opery- no jak najbardziej o to chodziło, ale nie w takim stylu.
16-07-2012 15:21
Malaggar
   
Ocena:
0
@Khorn: O, teraz nadajemy na tych samych falach.
16-07-2012 15:29

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.