» Blog » Łups!
31-07-2009 12:05

Łups!

W działach: recenzje, pratchett, książki | Odsłony: 4

Łups! – Taki dźwięk prawdopodobnie wydało ciało krasnoluda, kiedy padało bez życia na ziemię.

Popełniono morderstwo, w dodatku nie byle jakie, bo polityczne. Relacje pomiędzy krasnoludami a trollami od zawsze były napięte, a zabójstwo krasnoluda jeszcze bardziej pogorszyło te stosunki. Ankh-Morpork stoi na krawędzi wojny domowej i powstrzymać ją może jedynie rozwiązanie sprawy zabójstwa… a prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku, czyli – w tym wypadku – w okolicach Pseudopolis Yard, w rękach komendanta Vimesa, który zajmie się tą sprawą niezwłocznie; jak tylko odpowie na jedno, niesamowicie ważne pytanie: gdzie jest moja krówka?

 

Cykl opisujący historię straży miejskiej Ankh-Morpork liczy sobie już siedem tomów i jest najczęstszym tematem książek ze Świata Dysku. Moja największą obawą było to, czy Terry Pratchett zdoła zachować świeżość i humor powieści, pomimo utartego schematy powieści. Głównym trzonem jest zawsze mroczna tajemnica, która niechybnie położy kres miastu, jeśli ktoś jej natychmiast nie rozwiąże… I mimo, iż w „Łups!” Ankh znów staje w obliczu wojny, tym razem jest inaczej niż zwykle. Jedyną znaczącą i wartą odnotowania zmianą, jeśli chodzi o wątki poboczne, jest komendant Vimes (dla przyjaciół „Pan Vimes”), który ma teraz Priorytety. I to takie przez duże „P”. I choć nadal jest komendantem, jest przede wszystkim mężem i ojcem. Pomimo, że nadal pracuje przez całą dobę, zapewnienie bezpieczeństwa swojej rodzinie przedkłada przed obowiązki policjanta. W końcu sprawiedliwość nie ucieknie, jeśli odłoży się ją na chwilę na półkę, a zamiast tego weźmie do ręki książeczkę do czytania.

 

W samej Straży źle się dzieje, napięcia między frakcjami trolli i krasnoludówdają się odczuć bardzo wyraźnie, a jakby tego było mało – do straży zostaje przyjęta wampirzyca, w dodatku całkiem ładna i zainteresowana kapitanem Marchewą… Sierżant Angua będzie miała znacznie większy problem, niż tylko uciążliwe owłosienie. Jednak jeśli chodzi o wątki personalne bohaterów „Łups!” wiele w nich nie zmienia. Pratchett skupia się bardziej na rozbudowaniu historycznego tła dla Ankh, niż popychaniu do przodu losów bohaterów, czy rozwijaniu i udoskonalaniu samego miasta.

 

Sytuacja najgorzej się ma w mieście – krasnoludy nie przechadzają się ulicami machając wesoło toporem i podśpiewując piosenki o złocie. Nie chodzą do barów, aby upijać się do nieprzytomności śpiewając piosenki o złocie. One konspirują, a w całej książce nie pada słowo „złoto” – nie trzeba być kapitanem Marchewą, aby domyślić się, że coś jest nie w porządku. Trolle w tej części jakby ucichły. Zaszyły się w ciemnych zakamarkach Anhk-Morpork czekając na ruch ze strony krasnoludów i pomimo ciepłej temperatury próbują zachować chłodny rozsądek. Ich spokój i opanowanie zapowiada najgorszą burzę tego wieku.

 

Spojrzenie na trolle i krasnoludy z innej perspektywy to główny wątek w „Łupsie!” Nie próbują już tolerować się nawzajem, aby wspólnie tworzyć „lepsze jutro”. Tym razem chodzi im o coś ważnego, chodzi o Historię, Tradycję i ich Przekonania. „Łups!” obnaża głupotę nietolerancji i wojen na tle rasowym, czy religijnym. Pratchett budując A-M przedstawił czytelnikowi idealistyczną wizję świata. Miasto – mimo, że brudne, pełne przestępców i żebraków – jest uporządkowane, a żyjący w nim obywatele są szczęśliwi, że mogą być jego częścią. Nawet zło i niesprawiedliwość trzyma się tu wytyczonych reguł gry. Tym razem tą utopijną wizją świata zachwiał wcale nie rasizm, jak mogłoby się wydawać na początku, ale tradycja. Krasnoludy od zawsze biły się z trollami, ale nie przeszkadzało im to wspólnie pracować, mieszkać, czy się upijać. Egzystując wspólnie w mieście, z dala od swoich korzeni, musiały się nauczyć tolerancji. Problem pojawił się, kiedy w krasnoludach odezwała się Tradycja, nakazująca im mieszkać pod ziemią, zdecydowanie nie afiszować się ze swoją kobiecością i walczyć o swoją historię, najlepiej z niegodnymi stąpać po ziemi trollami. „Łups!” pokazuje jak z radosnych krasnoludów, których życie obraca się wokół złota i alkoholu, zamieniają się w konserwatywnych fanatyków, którzy gotowi są umrzeć i zabić za nieswoje przekonania, w które nawet nie do końca wierzą. Ponieważ tak zachowałby się każdy prawdziwy krasnolud, a przecież nie wolno zapomnieć o swoich korzeniach mimo iż mieszka się w Ankh-Morpork, pracuje w budce ze szczurami, a pokój dzieli z rodziną trollii. Tylko, czy warto umierać za historię?

 

Wydanie niczym nie różni się od pozostałych z serii Świata Dysku, Prószyński i Ska jak zwykle stanęła na wysokości zadania: w książce jest niewiele literówek, czyta się ją bardzo wygodnie, bo można rozkładać i zginać we wszystkie strony bez obawy, że się rozklei.

2
Notka polecana przez: Chochliczek, Erykz
Poleć innym tę notkę

Komentarze


earl
   
Ocena:
0
Bardzo interesujący tekst, zachęcający do sięgnięcia po książkę. Zresztą faktycznie cykl o straży miejskiej jest chyba najbardziej poczytnym, skoro Pratchett poświęcił mu najwięcej tomów ze Świata Dysku. Dla mnie postaci Vimesa, Marchewy, Colona, Nobbsa et consortes plus Vetinariego oraz ich przygody to prawdziwy majstersztyk. Ten tekst powinien znaleźć się w recenzjach na stronie "Książek", aby przeczytało go więcej osób.
31-07-2009 13:44
Senthe
   
Ocena:
0
Hm, jak dla mnie jest to nieciekawy, dłużący się tekst udający recenzję (?), a zawierający stanowczo za dużo niepotrzabnych głupotek dotyczących fabuły książki. Co stanowi grzech kardynalny każdego recenzenta.
Rób to inaczej, tak nie jest dobrze.
01-08-2009 20:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.