» Recenzje » Łups! - Terry Pratchett

Łups! - Terry Pratchett


wersja do druku
Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Łups! - Terry Pratchett
O ile starsze tytuły mówiące o Ankh-Morporskiej Straży Miejskiej emanowały tak wielką dawką komizmu, że ich czytanie nie mogło odbyć się bez uszczerbków na zdrowiu, tak najnowsze książki Pratchetta (w tym i ŁUPS!) są już chyba pisane na siłę, byleby wydać cokolwiek przed zwycięstwem choroby. Nie żeby było beznadziejnie, ale widać słabszy poziom całości.

W Ankh-Morpork po raz kolejny sytuacja staje się niespokojna (nic nowego dla mieszkańców). Chodzą słuchy, że Combergniot, mentor gragów, wyjątkowo niemiejskich krasnoludów, został zamordowany. Vimes, jako komendant straży, ma obowiązek potwierdzić (lub nie) te pogłoski. Zadania nie ułatwia mu fakt, że za kilka dni ma odbyć się rocznica Bitwy w Dolinie Koom – co wcale nie poprawia i tak już napiętych relacji między trollami i krasnoludami.

Warto też wiedzieć, że wspomniana bitwa jest jedyną znaną w historii, w której obie strony zdołały wciągnąć przeciwnika w pułapkę. Historycy zaś do tej pory sprzeczają się, kto zaatakował pierwszy. Wiemy jednak na pewno, że słynny bojowy krasnoludzki chleb odegrał tam swoją rolę. Znane są krasnoludy, które kamiennymi bochenkami zabiły kilkadziesiąt trolli (nie ma to jak krasnoludzka bagietka!). Problem w tym, że taki wyczyn może zostać powtórzony, tym razem podczas Bitwy w Dolinie Koom w Ankh-Morpork. Vimes odkrywa bowiem coś dziwnego – trupy w zwałach błota są właściwie codziennością w tej pracy, jednak dlaczego krasnoludy zawzięcie przekopują Ankh-Morpork pod Ankh-Morpork? (Jak wszyscy wiemy, każde kolejne miasto było budowane na poprzednim). I dlaczego gragi mordują krasnoludy, który postanowiły żyć na powierzchni pośród ludzi i trollów?

Tak streszczona fabuła wydaje się całkiem interesująca i utrzymana w stylu poprzednich części. Jak jednak pokazuje lektura, za mocno zarysowano tu wątek kryminału. Rozumiem, że rozwiązywanie zagadek to praca strażników, jednak kiedyś było to robione lepiej. Tutaj nagle zrzuca się na czytelnika ogromną liczbę faktów, przez co w pewnej chwili można mieć już problem z uporządkowaniem wszystkiego w jedną logiczną całość. Nawet umilające to zadanie absurdy dotyczące miasta są jakby w odwrocie…

Problem jest także z samymi strażnikami, którzy są po prostu bladzi. I Marchewa stracił gdzieś swój dawny urok, i Nobby jest jakby w gorszej "kondycji moralnej". Do tej pory poczciwy gnom kradł co popadnie, teraz snuje się gdzieś po kątach komendy… Gdzie podział się dawny Nobby, który niedostatki we wzroście nadrabiał ilością uzbrojenia? Gdzie ta majestatyczna sprawiedliwość, prawość i charyzma Marchewy, które niejednego czytelnika doprowadzały do płaczu ze śmiechu? Bardziej szlachetny stał się za to Vimes, co wypacza jego wizerunek bezwzględnego gliny. Kto ukradł starego, dobrego Vimesa, który z przestępcami obchodził się na modłę ankh-morporską?

Dopiero gdy przyjrzymy się zawartości książki baczniejszym okiem, odnajdziemy fragmenty, które ratują ją przed niechybną porażką. Na przykład ilustrowanie sobie szaleńczego wyścigu z czasem, którego metą jest posiadłość Vimesa, było naprawdę miłe dla mojej wyobraźni. Zwłaszcza, że sprawa jest tak poważna, iż kapitan Marchewa musiał zarządzić blokadę dwóch głównych ulic miasta – a to wszystko trzeba jeszcze wytłumaczyć Vetinariemu, który nazajutrz prawdopodobnie przeciągnie Vimesa po rozżarzonych węglach. Całości smaczku dodaje zaś Nobby Noobs, który znajduje sobie… dziewczynę?! I to nie byle jaką dziewczynę, co wcale nie podoba się sierżant Angui.

Jeżeli jednak nie trawicie obecnego stylu Pratchetta, nie bierzcie tej pozycji do rąk. Jej poziom jest przeciętny (nawet przy wysokiej tolerancji czytelnika). Owszem, są tu rzeczywiście porządne fragmenty, które potrafią wywołać szeroki uśmiech na twarzy, ale jeśli szukacie naprawdę potężnej dawki humoru, polecam sięgnąć po poprzednie części cyklu, które mają w sobie nieporównywalnie większą dawkę wszystkiego, co dobre w Ankh-Morpork. Bo znaczna część starej dobrej Straży po prostu zniknęła. Chyba że kręci was Straż zachowująca się całkiem serio…
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
8.43
Ocena użytkowników
Średnia z 40 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Łups! (Thud!)
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 19 maja 2009
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Format: 142 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7648-130-2
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Łups! - Terry Pratchett
Na szczęście nie "Ups!"
- recenzja
Blask fantastyczny
Błyskotliwe dowcipy
- recenzja
Straż! Straż!
Pierwsze spotkanie ze Strażą Miejską Ankh Morpork
- recenzja
Niuch
Sam Vimes melduje się na... urlop!
- recenzja

Komentarze


Asthariel
   
Ocena:
0
Z oceną za nic się nie zgodzę - może i Łups jest słabszy od poprzednich Pratchettów o Strazy, ale wciąż jest bardzo dobry. Sam nie zauważyłem spadku formy bohaterów, a wewnętrzna walka vimesa bardzo mi przypadła do gustu.
17-12-2010 21:42
Erpegis
   
Ocena:
+1
Dlaczego Nobby'ego określasz mianem gnoma? Vimes, zwłaszcza w Straży Nocnej, ale też w Piątym Elefancie i BHAM udowadnia, że jest szlachetnym człowiekiem i nie obchodzi się z przestępcami "na sposób ankh-morpork".

Może po prostu książka jest zbyt poważna jak na ciebie?
17-12-2010 21:51
sWirus
   
Ocena:
+1
hmm... no jeszcze uwaga: o chorobie Pratchetta dowiedzieliśmy się jakoś na początku 2008 roku z tego co kojarzę. Łups wg. wiki wydane było w 2005 ;p
17-12-2010 21:57
earl
   
Ocena:
+1
"Bardziej szlachetny stał się za to Vimes, co wypacza jego wizerunek bezwzględnej gliny".

1) Chyba bezwzględnego gliny

2) Od czasu, gdy ożenił się z Sybillą, Vimes zmienił całkowicie swój wizerunek i stał się jakby ojcem dla swoich podwładnych i bardziej subtelnym, chociaż bardziej niebezpiecznym, dla przestępców.
17-12-2010 22:03
Yrkoslaw
   
Ocena:
+1
Ani trochę nie zgadzam się z oceną sądząc, iż autor recenzji chciałby, by postaci nie rozwijały się wraz z kolejnymi tomami im poświęconymi wzorem Kaczora Donalda, który zawsze tkwi w tym samym czasie i jest niczym monolit.

Przykro mi, ale dla mnie jednym z najlepszych elementów książek Pratchetta jest fakt, że czytając całą serię o danych bohaterach od początku do końca widać ich niewyobrażalną ewolucję wynikającą z wydarzeń, które się dookoła nich dzieją. TO jest piękne. I to Lubię. :)
18-12-2010 01:29
~Szamajim

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Odnoszę wrażenie że osoba która recenzowała książkę Pratchetta nie miała z jego twórczością większęj styczności. Pragnę także nadmienić że w oficjalny pucharze świata dysku Łups zajął pierwsze miejsce;) (co prawda głosować mogli tylko ludzie z UK ale i Polacy się tam wcisnęli:P )
18-12-2010 11:07
Scobin
    W kwestii redakcyjnej
Ocena:
0
Earlu – dzięki za czujne oko, "bezwzględnej" poprawione.


EDIT

@sWirus

O chorobie Pratchetta rzeczywiście dowiedzieliśmy się dosyć późno, ale przecież on sam wiedział wcześniej. :-)
18-12-2010 19:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.