» Recenzje » Luna: Wilcza pełnia

Luna: Wilcza pełnia

Luna: Wilcza pełnia
Pierwsza odsłona dylogii Luna była pozycją wzbudzającą ambiwalentne uczucia: połączeniem pięknego stylu i świetnego pomysłu, obu zalanych jednak litrami zbędnych opisów; można ją nazwać literaturą o znikomej momentami dynamice fabuły. Dopiero ostatnie strony wcisnęły czytelnika w fotel. Sięgając po kontynuację można było obawiać się powtórki z rozrywki

Cortowie zostali pokonani. Resztki ich korporacji przejęli McKenzie, zaś niedobitki pochodzącego z Brazylii rodu ukrywają się pod dachem sprzymierzeńców. Jednakże zwycięzcy nie są świadomi faktu, iż od samego początku byli jedynie narzędziem w rękach silniejszych od nich, zaś upadek rywali to jedynie preludium dalszych zmian. W tym czasie ocalały niemalże cudem Lucas Corta udaje się na Ziemię. Mistrz intryg nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, ale do zemsty potrzebne będzie poparcie politycznych potęg starej Ziemi, ich zasoby i żołnierze. Rosja i Chiny wszakże już od długiego czasu marzą o przejęciu kontroli nad surowcami wydobywanymi na Księżycu.

Nów na przestrzeni wielu stron wprowadzał czytelnika w meandry funkcjonowania Księżyca oraz rodzinnych korporacji. Z kolei Wilcza Pełnia to dzieło o zupełnie odmiennym charakterze. Autor nie traci czasu na budowę intrygi, lecz natychmiast podejmuje zainicjowane wcześniej wątki i dokłada kolejne. Już pierwsze strony przynoszą trzęsienie ziemi, później zaś – parafrazując mistrza Alfreda Hitchcocka – napięcie już tylko rośnie. Tempo jest olbrzymie, w niepamięć spycha nienajlepsze wspomnienia pozostawione przez lekturę części pierwszej. 

Dzieło McDonalda przypomina twórczość dwóch innych wielkich pisarzy: Franka Herberta oraz George'a R.R. Martina. Na przestrzeni 300 stron rozmaite siły starają się sięgnąć po prymat nad Srebrnym Globem i czytelnik przez nawet chwilę nie może być w pewien, która z frakcji zdobędzie przewagę nad adwersarzami. Na porządku dziennym są zdrada, zabójstwo czy pospolita korupcja. Z drugiej strony nie brakuje również szlachetnych postaw i zwykłej, bezinteresownej przyjaźni. Jednakże struktura konfliktu w Nowiu była całkiem prosta, linia frontu przebiegała pomiędzy Cortami a McKenzie. Obecnie zaś nawet wewnątrz rodów zarysowane zostały bardzo wyraźne podziały, stopniowo przeradzające się w nieskrywaną wrogość. Przez większość lektury tajemnicą pozostają również intencje ziemskich mocarstw, coraz łakomiej spoglądających na Księżyc, w ich mniemaniu będący jedynie gospodarczą kolonią. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pierwsza odsłona bardzo wyraźnie nakreśliła zwaśnione rody reprezentowane przez mnóstwo postaci, wprowadzając równocześnie bardzo prosty i klarowny podział na tych "dobrych" i tych "złych". Pełną pulę sympatii zgarnęli zmiażdżeni Cortowie, ludzie w znakomitej większości z zasadami, trzymający się reguł księżycowej gry i świadomi konieczności utrzymania status quo. Ich adwersarze, ród McKenzie, ucieleśniali cechy uniemożliwiające zdobycie choćby odrobiny czytelniczej aprobaty: agresję i niepohamowany pęd ku władzy. Wilcza Pełnia zaoferowała zupełnie odmienne doświadczenia aniżeli Nów. Sporo postaci reprezentujących rody Sunów, Asamoah oraz Woroncowów znalazło się zdecydowanie bliżej pierwszego planu, zaś zmieniająca się jak w kalejdoskopie sytuacja wydobywa z bohaterów najróżniejsze emocje i kreuje postawy wzbudzające sympatie niezależnie od rodowej przynależności. Autor z olbrzymim wyczuciem przesuwa bohaterów niczym pionki na szachownicy, utrzymując przy tym zaangażowanie odbiorcy w lekturę.

McDonald jednak nie tylko rozwija wątki oraz kreśli nowe ścieżki fabularne  – popisuje się również swoim kunsztem przy barwnych opisach i tworzeniu wizji funkcjonowania Srebrnego Globu. Miasta, komunikacja, gospodarka: wiedza czytelnika została pogłębiona w w kilku nowych elementach, chociaż ten aspekt pozostawia delikatne uczucie niedosytu, bowiem obraz ludzkiej kolonii jest na tyle pasjonujący, że czytelnik chciałby poznać więcej detali. Sam Księżyc jawi się jako miejsce wyjątkowo trudne do zamieszkania, kapryśne i niosące ryzyko śmierci niemalże na każdym kroku. Interesującym pomysłem jest również spojrzenie na niego z perspektywy Ziemi. Erudycja i wyobraźnia Brytyjczyka zdają się nie mieć granic, co jednak ma i swoje ciemne strony. Mimo wyraźnego ograniczenia seksualnych scen, McDonaldowi nadal przydarzają się – zupełnie nic nie wnoszące do lektury, momentami nachalne – dosadne opisy oraz pojęcia o zabarwieniu erotycznym.

Czytelnicy przez większość lektury muszą zachować wysoki poziom koncentracji bowiem z powodu mnóstwa wątków łatwo pogubić się w niuansach opowiadanej historii. Z kolei przyjęta forma dylogii wymusiła zamknięcie historii w dwóch tomach, przez co ostatnie strony sprawiają nakreślonych niemalże skrótowo, bardziej jakby to był dopiero konspekt historii, nie jej finalna wersja. Jednakże nawet te niedogodności nie zmieniają faktu, że lektura Wilczej Pełni okazała się czystą przyjemnością. Powieść została znakomicie rozrysowana, każdy wątek został pogłębiony, autor uniknął grzęźnięcia w zupełnie zbędne i puste ozdobniki. Druga odsłona Luny w pełni wynagradza mniej interesujące godziny spędzone z pierwszą odsłoną. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Luna: Wilcza pełnia
Cykl: Luna
Tom: 2
Autor: Ian McDonald
Tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz
Wydawca: MAG
Data wydania: 26 kwietnia 2017
Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Seria wydawnicza: Uczta Wyobraźni
ISBN-13: 978-83-7480-739-5
Cena: 39 zł



Czytaj również

Droga bez znaczenia. Ekspres Ares
Planetarna epopeja
- recenzja
Luna: Wschód
Satysfakcjonujący finał księżycowej historii
- recenzja
Luna: Nów
Uważaj którędy chodzisz
- recenzja
Luna: Nów
- fragment
Brasyl
My czyli oni
- recenzja
Brasyl
- fragment

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.