Trafiamy oto na Ziemię dalekiej przyszłości. Nie wiemy dokładnie, który to rok, lecz "czytając między wierszami" przypuszczam, że akcja rozgrywa się w okolicach przełomu trzeciego i czwartego tysiąclecia. Ludzie osiągnęli technologiczne szczyty. Na Ziemi kontrolują pogodę, w kosmosie, dzięki silnikom wykorzystującym tzw. efekt Taniewa, poruszają się z prędkością wielokrotnie przewyższającą szybkość światła. Krótkodystansowa komunikacja odbywa się za pośrednictwem fal mózgowych, a na obiekty fizyczne wpływać można dzięki swobodnie generowanym polom siłowym. Uporano się ze wszystkimi wielkimi plagami ludzkości, takimi jak katastrofy naturalne, głód, choroby... I nie, nie ma żadnego "ale". Homo sapiens osiągnął ostateczną formę dobrobytu oraz szczęścia na Ziemi i zajął się zaawansowaną eksploracją Wszechświata. Nawiązano kontakt z wieloma inteligentnymi rasami, ale żadna z nich nie dorównuje poziomem zaawansowania technicznego człowiekowi. Wygląda więc na to, że ludziom przypadła rola przodowników kosmosu. Do czasu... Na arenie międzygwiezdnych zdarzeń pojawiają się potężni i zagadkowi Galaktowie oraz złowrodzy Niszczyciele. Bohaterowie wyruszają na sztuczną planetę Orę, gdzie odbyć ma się wielka konferencja z udziałem wszystkich zjednoczonych pod przewodnictwem człowieka inteligentnych gatunków. Jej uczestnicy zadecydują, jakie kroki należy podjąć w związku z odkryciem nowych ras i na jakich zasadach spróbować nawiązać z nimi kontakt.
Cykl Sniegowa składa się z trzech tomów i najłatwiej określić go mianem trylogii, lecz jego charakter lepiej oddaje termin "dylogia z dogrywką". Dalekie szlaki i W Perseuszu stanowią zamkniętą całość, a wydarzenia opisane w drugiej części są bezpośrednią kontynuacją tej pierwszej. W Pętli wstecznego czasu natomiast spotykamy tych samych bohaterów, ale przeszło dwadzieścia lat później. Kwestię Galaktów i Zływrogów defnitywnie rozwiązano, lecz na horyzoncie pojawił się nowy problem. Ekspedycja wysłana do jądra galaktyki została zniszczona w niejasnych okolicznościach. W ślad za nią wyrusza druga, dużo lepiej przygotowana, by ustalić tożsamość potężnych istot zamieszkujących centrum Drogi Mlecznej.
Gdy zaczynałem lekturę pierwszego tomu, bardzo się bałem, że cały cykl będzie, mówiąc dosadnie, śmierdział naftaliną. Innymi słowy przypuszczałem, że pomysły fantastycznonaukowe zaprezentowane przez Sniegowa będą w świetle obecnego poziomu technologicznego wydawać się przestarzałe, naiwne i śmieszne. Bądź co bądź książki powstały w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Zdanie otwierające Dalekie szlaki nie nastroiło mnie optymistycznie:
Dla mnie historia ta rozpoczęła się w czasie spaceru nad kraterami Kilimandżaro, od spotkania z Lusinem lecącym na ognistym smoku.
Ognisty smok... Westchnąłem. Na szczęście po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów okazało się, że moje obawy były zupełnie bezzasadne. Powiem więcej: Wśród kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu idei i gadżetów, przedstawionych przez autora we wszystkich trzech tomach, nie znalazłem niczego, co trąciłoby myszką. Wręcz przeciwnie, większość pomysłów Sniegowa bez trudu znalazłaby zastosowanie we współczesnej fantastyce naukowej, może tylko po wzięciu lekkiej poprawki na najnowsze odkrycia naukowe. Do mojej wyobraźni najbardziej przemówił sposób, w jaki statki kosmiczne przemierzają kosmos z szybkością ponadświetlną (sposób ten jest zresztą fundamentem sztafażu fantastycznonaukowego Ludzi jak bogów). Zamontowane na pojazdach anihilatory pochłaniają przestrzeń przed nimi, zamieniają ją w pył (masę), który jest wyrzucany za rufą. Zamiast przewiercania się przez czasoprzestrzeń Sniegow zaserwował nam zatem swoiste "ślizganie się" po niej. Oryginalne, przyznacie, choć nie wiem, czy sam to wymyślił, czy zaczerpnął z cudzej wyobraźni.
Intrygujących rozwiązań technicznych znajdziemy na kartach trylogii dużo więcej. Niestety, wszystkie opisano dość pobieżnie, jakby od niechcenia. I tutaj właśnie dochodzimy do najpoważniejszej wady Ludzi jak bogów, którą stanowi zbyt lakoniczny styl. Z jednej strony nie sposób narzekać na przestoje, ponieważ pisarz nigdy nie zatrzymuje się dłużej przy jednym wydarzeniu i akcja wartko płynie naprzód. Z drugiej strony... Czy oglądając stare kreskówki wytwórni Hanna-Barbera, zwróciliście uwagę na panującą w nich pustkę? Na pierwszym planie mamy dwóch - trzech bohaterów, wokół których skoncentrowana jest cała fabuła, a w tle widzimy wyludnione "makiety" przedstawiające na przykład miasto. Z podobnym wrażeniem opustoszenia spotkałem się w trakcie lektury książek Sniegowa. Pierwszoosobowy narrator bardzo rzadko poświęca miejsce dodatkowym opisom, właściwie w ogóle nie pojawiają się w Ludziach jak bogowie postacie trzecioplanowe (choć tych głównych jest pokaźna ilość). Wiele rozdziałów zajęło mi ustalenie, że bohaterowie nie latają na wielkich statkach kosmicznych sami, lecz w towarzystwie kilkusetosobowych załóg. Oszczędność słowa tłumaczyć można formą powieści - są to mianowicie dzienniki Eliego, protagonisty utworu - lecz nie zmienia to faktu, że ta swoista monosylabicznosć wpływa negatywnie na klimat. Szkoda, wielka szkoda, bo świat wykreowany przez Sniegowa zasługuje na coś więcej.
Ludzi jak bogów czyta się więc lekko i przyjemnie, być może zbyt lekko i zbyt przyjemnie. Tak czy owak, trylogia wciąga, a nuda podczas lektury nas nie ogarnie. Cenię również Sniegowa za to, że nie boi się uśmiercać swych bohaterów. Bardzo irytują mnie powieści, w których występuje kilkanaście postaci i z których wszystkie bez wyjątku dożywają happy-endu na ostatniej stronie - świadczy to bowiem o infantylizmie autora. Wiadomo, że nic tak nie dodaje akcji rumieńców jak śmierć jednego z pozytywnych bohaterów. W Pętli wstecznego czasu do zgonów dochodzi często, przez co wydźwięk trzeciego tomu jest raczej ponury, a czytelnik razem z bohaterami odczuwa beznadziejność zaistniałej sytuacji. Szkoda tylko, że przy każdym z poległych autor zatrzymuje się na tak krótko. Lakoniczna narracja burzy w tych momentach rytm opowieści. Śmierć pozytywnej postaci - jak najbardziej. Ale, do diaska, oddajmy jej należną cześć!
Na sam koniec nie sposób nie wspomnieć o polityczno-społecznym wydźwięku trylogii. Siergiej Sniegow nie narzuca się z nim, lecz bądź co bądź, powieści powstały w Związku Radzieckim i delikatne przesłanie, czy może raczej metaforę, bez trudu idzie dostrzec. Rasa ludzka reprezentuje w cyklu utopijną formę komunizmu, Galaktowie to hiperkomuniści, a Niszczyciele są obrzydliwymi anarchistami (ale z nadzieją na uświadomienie i poprawę!), uprawiającymi "postępową myśl destrukcyjną" (ten termin faktycznie pojawia się w książce, a jego oksymoroniczność całkowicie rozbraja). Wszystkie analogie są podane w sposób subtelny i nie psują lektury, lecz upolitycznienie uwidacznia się z całą mocą w końcówce i niestety wpływa na nią bardzo źle - mam tu na myśli nawet nie ostatnie rozdziały, ale dosłownie ostatnie zdanie trylogii. Epilog jest kompletnie niesatysfakcjonujący, bo po pierwsze otwarty na oścież, a po drugie z niezawoalowaną naiwnością mówi czytelnikowi o możliwości "pokojowego współistnienia narodów". Nie tego spodziewałem się po Pętli wstecznego czasu, których ostatnie 100 stron stanowi najbardziej emocjonujący fragment całego cyklu. Szkoda, naprawdę szkoda, że Sniegow nie wybrnął z sytuacji inaczej.
Ludzie jak bogowie to space-opera pełną gębą. Różni się znacznie od współczesnych książek należących do tego podgatunku, ale w zasadzie w niczym im nie ustępuje. Jest po prostu trochę inna. Trylogię warto poznać, chociaż jeśli ktoś nie zrobił tego w dzieciństwie - tak jak ja nie zrobiłem - potencjał w niej tkwiący zostanie znacznie uszczuplony. Nie chcę przez to powiedzieć, że Ludzie jak bogowie to fantastyka naukowa adresowana do dzieci i młodzieży - to po prostu jeden z tych tytułów, które czytać mogą wszyscy, bez względu na wiek, co liczy się dziełu Sniegowa na plus. Gdyby pogłębić styl, gdyby zmienić zakończenie, mielibyśmy do czynienia ze znakomitym sf, jednak Ludzie jak bogowie są lekturą "tylko" dobrą - a na dodatek trudno dostępną. Ja swoje egzemplarze nabyłem za pośrednictwem Allegro, Wy może wyszperacie je w bibliotece. Powodzenia. Na pewno warto poznać.
Powyższy artykuł pochodzi z 65. numeru zinu Inkluz i zamieszczony został za zgodą redakcji czasopisma.
Trylogia składa się z następujących części:
Tytuł - tom 1: Dalekie szlaki (Ludi kak bogi)
Tytuł - tom 2: W Perseuszu (Wtorżenije w Piersiej)
Tytuł - tom 3: Pętla wstecznego czasu (Kolco obratnogo wriemieni)
Autor: Siergiej Sniegow
Tłumaczenie: Tadeusz Gosk
Wydawnictwo: Współpraca
Data wydania: 1988
Liczba stron - tom 1: 350
Liczba stron - tom 2: 220
Liczba stron - tom 3: 270
Lata pierwszych wydań: 1971, 1971, 1977 (za pomoc w ich ustaleniu dziękuję grupowiczom z pl.rec.fantastyka.sf-f)