» Recenzje » Lucyfer – Wyd. zbiorcze #1

Lucyfer – Wyd. zbiorcze #1


wersja do druku
Lucyfer – Wyd. zbiorcze #1
Sława Lucyfera z Sandmana nie gaśnie już od dobrych trzech dekad. W 2016 roku powstał serial o tym samym tytule – obecnie liczący pięć sezonów – z kolei na 30-lecie serii ogłoszono powstanie nowych komiksów w uniwersum (Sandman: Uniwersum), ale z innymi scenarzystami. I tu Lucyfer dostał ponownie osobną serię wiodącą (Diabelska komedia), ale tym razem prowadzoną przez Dana Wattersa.

Idąc za ciosem i Egmont dorzucił swoje trzy grosze do obchodów, wznawiając całą serię Mike’a Careya (Diabeł na progu), którą u nas można było nabyć w pojedynczych miękkookładkowych tomach (łącznie 10). Nowe wydanie ma składać się z trzech obszernych integrali, zbierających całość historii od tego cscenarzysty. Pierwszy tom serii zawiera oryginalne zeszyty: The Sandman presents Lucifer #1–3 oraz Lucifer #1–20.

Lucyfer porzucił Królestwo Zaświatów i zamieszkał w Los Angeles, aby prowadzić nocny klub – Lux. Pewnego dnia przybywa do niego archanioł Amenadiel z propozycją pracy. W zamian za wykonanie zlecenia Lucyfer może otrzymać wszystko, czego zapragnie. To niezwykle kusząca propozycja: były władca Piekieł pragnie pewnego glejtu. Z kolei misja, jaką zobowiązał się wykonać, sprawia, że musi zawrzeć niespodziewane sojusze i zapuścić się ponad wymiar ludzi.

Ponad 500 stronicowy integral to dość spora mieszanka epizodycznych opowieści, w których przewija się misterny plan Lucyfera. Mike Carey nie tylko prezentuje cel Gwiazdy Zarannej, ale także rolę pomniejszych bohaterów, którzy są narzędziami koniecznymi do jego osiągnięcia. I to najbardziej widać w początkowych rozdziałach, w których poznajemy naturę byłego władcy Piekieł, sposób jego działania, realizowania planów, manipulacji, przygotowywania się na każdą ewentualność. Co ciekawe, wobec swoich przymusowych sprzymierzeńców (ludzi) nie używa siły, a dla niektórych, osób “dotkniętych” w magiczny sposób, jest też często  wybawieniem od cierpienia i niezrozumienia.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Lucyfer to mocna, wciągająca opowieść, gdzie znaczenie ma nie tyle główny bohater, ale droga, jaką podąża, oraz to, kogo albo co na niej spotyka. Mowa tu o dużej ilości abstrakcyjnych wizji, bram, wymiarów, stworzeń, demonów oraz niezwykłych osób. Chociaż sam protagonista jest okazem stoicyzmu, tak pozostałe postacie, zwłaszcza ludzie, prezentują mieszankę najróżniejszych emocji, pragnień i wyrzeczeń. Mike Carey sprawnie rozwija wiele pobocznych wątków, tworząc zamknięte kilkustronicowe epizody. Tak więc raz śledzimy drobną dziewczynkę Elaine, która ma niezwykły dar widywania zmarłych, i jej koleżankę – ducha Monę; innym razem parę zwykłych obywateli, którzy zakradając się do domu Lucyfera, skazują się na męki... A jeszcze dalej zastępy niebieskie, braci Lucyfera, demony, potwory – całą menażerię.

Lucyfer jako protagonista jest pewny siebie i tego, co robi, poza tym doskonale i bezbłędnie odczytuje zachowania wszelkich istot, w tym demonów i aniołów. To wizjoner oraz strateg oszczędny w gesty, słowa, do tego chłodny, potężny, o doskonałej intuicji. Każda jego walka nim na dobre się zacznie, to już się kończy –zwycięstwem Gwiazdy Zarannej. Lucyfer jest naprawdę intrygujący, jak przystało na upadłego archanioła, znacznie bardziej przebiegły niż jego skrzydlaci bracia.

Ilustracyjnie Lucyfera prowadziło kilku twórców. W pierwszych zeszytach Chris Weston i James Hodgkins (tusz) stworzyli bardzo malarski styl. Ich prace przypominają artystyczne pociągnięcia pędzlem, a postacie, w tym tytułowy Lucyfer, mają dużo subtelności i dostojeństwa. Królują też pastelowe kolory, dużo cienia. Później jednak serię pod swoje skrzydła wzięli kolejni artyści, między innymi Dean Ormston czy Peter Gross. Oni już nieco odeszli od stylu Westona i Hodgkinsa. Postawili na bardziej karykaturalne, ostre krawędzie i szczegółowe ilustracje. W ich pracy nie ma już malarskiego zacięcia, ale za to znajdziemy w nich mocny kontur dokładnie wyznaczający poszczególne sylwetki. W kolejnych zeszytach pojawiają się nowi artyści, wszyscy jednak solidnie pracowali nad klimatem nietypowych przygód Lucyfera.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

O ile ktoś czytał Sandmana, który swoją drogą również otrzymał wznowienie w tym roku, to powinien poznać też losy Lucyfera. Pomimo że na rynku pojawiły się nowe przygody tego bohatera spod ręki Dana Watersa, to jednak niewiele mają wspólnego z postacią Gwiazdy Zarannej stworzonej przez Mike’a Careya. Ten starszy jest dużo bardziej niesamowity, podstępny i wyrazistszy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Lucyfer #1
Scenariusz: Mike Carey
Rysunki: Chris Weston, Dean Ormston, Peter Gross, Ryan Kelly, Scott Hampton, Warren Pleece
Seria: Lucyfer, Klub Świata Komiksu
Wydawca: Egmont, Egmont Polska
Data wydania: 21 kwietnia 2021
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Liczba stron: 544
Format: 170x260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328160187
Cena: 149,99 zł



Czytaj również

Lucyfer #05: Inferno
Nie taki diabeł straszny...
- recenzja
Lucyfer #01: Diabeł na progu
Kopiuj-wklej
- recenzja
Lucyfer #03: Potępieńcze związki
Jutrzenka poprawy
- recenzja
Hill House Comics. Toń
W otchłani szaleństwa
- recenzja
Hill House Comics. Rodzina z domku dla lalek
Mały, opętany domek
- recenzja
Lucyfer #9 Przełom
Koniec naszego świata
- recenzja

Komentarze


Tiszka
   
Ocena:
0

To sa takie cegły xD Mam na półce i jeszcze nie miałam czasu się zebrać, ale wygląda potężnie.

11-10-2021 18:33

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.