» Recenzje » Lucky Luke #5: Lucky Luke kontra Pat Poker

Lucky Luke #5: Lucky Luke kontra Pat Poker


wersja do druku

Kowboj co kurzem się pokrył

Redakcja: Piotr 'jaworock' Jaworski, Daga 'Tiszka' Brzozowska

Lucky Luke #5: Lucky Luke kontra Pat Poker
Jak wygląda Lucky Luke, wie chyba każdy fan jego przygód. Jednak, jak wielu bohaterów, ewoluował ku ostatecznej formie, o czym przypomniała niedawna reedycja Pod niebem Zachodu. Kolejny album, Lucky Luke kontra Pat Poker, kontynuuje trend odkrywania pierwszych epizodów serii.

Od początku swojej kariery kowboj rzucany był przez los na głęboką wodę. Jako nieopierzony młodzieniec objął tymczasowo urząd szeryfa w Red City i zmierzył się z pokerowym mafiosem, który trzymał miasto pod butem. Później zaś musiał stawić czoła bezwzględnemu bandycie, biegle operującemu coltem.

Lucky Luke kontra Pat Poker to w istocie dwie historie zebrane w jednym albumie: Porządki w Red City oraz Zamieszanie w Tumbleweed. Opowieści ujrzały światło dzienne w dwóch rzutach w latach 1951/1952, a za scenariusz oraz ilustracje odpowiedzialny był – a jakże! – Morris.

Opowieści o kowboju zazwyczaj bardzo dobrze znoszą próbę czasu. Gwarantem sukcesu każdorazowo jest świetny scenariusz, niezależnie, czy nawiązujący do postaci bądź wydarzeń historycznych, czy bazujący na powszechnie lubianych bohaterach – chociaż lepiej byłoby napisać antagonistach – z Daltonami na czele. Niestety Lucky Luke kontra Pat Poker należy do grona niechlubnych wyjątków i zestarzał się bardzo brzydko.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Od strony fabularnej brak doświadczenia Morrisa jest zauważalny. Dialogi, niby lekkie i śmieszne, drażnią dzisiaj swoją prostotą i jednowymiarowością, zaś same perypetie kowboja mierzącego się z przebiegłym szulerem trudno uznać za ciekawe. Może i nie jest łatwo postawić jakiś konkretny zarzut, jednak kolejne strony przerzuca się mechanicznie bez specjalnego zagłębiania się w istotę żartu; tej bowiem nie ma. Z perspektywy późniejszych albumów widać jak na dłoni, jak wiele do warsztatu Belga wniósł jego francuski przyjaciel René Goscinny. 

Graficznie niestety wcale nie jest lepiej. Przygody kowboja od zawsze bawiły lekką, a przy tym wyrazistą i perfekcyjnie oddającą emocje kreską. Z dzisiejszej perspektywy omawiany album wypada bardzo groteskowo i to w negatywnym tego słowa znaczeniu. Proporcje postaci czasami w sposób niezrozumiały są powypaczane, same kadry nieco niechlujne, jakby szybko nakreślone. Oczywiście, można, a być może nawet należy zwalić to na karb wypracowywania warsztatu.

Jakbym miał doszukiwać się walorów albumu Lucky Luke kontra Pat Poker, to na pewno wymienię tutaj wartość historyczną. Jest to element, który może okazać się atrakcyjny dla fanów zainteresowanych odkrywaniem ewolucji oraz delektujących się dojrzewaniem cyklu wraz z każdym kolejnym epizodem. Wszyscy inni niestety, ale mogą odpuścić sobie niniejszą odsłonę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.0
Ocena recenzenta
4
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Lucky Luke #05: Lucky Luke kontra Pat Poker
Scenariusz: Morris
Rysunki: Morris
Seria: Lucky Luke
Wydawca: Egmont
Liczba stron: 48
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328159297



Czytaj również

Lucky Luke #27: Dwudziesty pułk kawalerii
Dyplomata Luke
- recenzja
Lucky Luke #8: Phil Defer
Rewolwerowiec i jego przesądy
- recenzja
Lucky Luke #40: Wielki książę
Nieszczęśliwy przewodnik
- recenzja
Lucky Luke #7: Eliksir doktora Doxeya
Kowboj kontra truciciel
- recenzja
Lucky Luke #25: Miasto duchów
Troszkę zabawnie a troszkę na serio
- recenzja
Lucky Luke #06: Wyjęci spod prawa
Ważny epizod w życiu kowboja
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.