» Recenzje » Lucky Luke #20: Billy Kid

Lucky Luke #20: Billy Kid


wersja do druku

Kowboj kontra dzieciak

Redakcja: Olga Wieczorek

Lucky Luke #20: Billy Kid
Dziki Zachód zaznał przemocy z rąk wielu rewolwerowców oraz ich coltów. Był jednak jeden bandzior, który szczególnie dawał się we znaki mieszkańcom miasteczek pośród bezkresnej prerii: Billy Kid. I tylko jeden kowboj mógł się z nim mierzyć. Sami wiecie kto.

W dwudziestym tomie przygód Lucky Luke'a, protagoniście przyszło się zmierzyć z tytułowym Billy Kidem. Mogłoby by się wydawać, że sprawa w tej materii będzie prosta, wręcz dżentelmeńska: panowie staną naprzeciwko siebie, wyjmą rewolwery i oddadzą strzał. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej skomplikowana, bowiem zastraszeni mieszkańcy w obronie swojego ciemiężyciela zawiązali zmowę milczenia. I jak tu im pomóc, oto jest pytanie?

Rene Goscinny jeszcze za życia wyrobił sobie renomę kapitalnego scenarzysty i pisarza. Owszem, po 43 latach od śmierci Francuza pamięć ludzka staje się zawodna, więc można by zadać sobie pytanie o tajniki sukcesu książek i komiksów, które wyszły spod jego pióra. W takich sytuacjach można wziąć do ręki choćby Billego Kida, a wszystko stanie się jasne.

Scenarzysta w fantastyczny sposób pokazuje jak można lekko i wesoło, a przy tym z niesamowitym polotem przedstawić historię, która przecież wcale śmieszna nie była. W końcu Lucky Luke jest cyklem humorystycznym, więc taki zabieg jest nie tylko usprawiedliwiony, ale nawet oczekiwany.

W każdym razie kowboj musi sprostać rozkapryszonemu dzieciakowi z giwerą, który sięga po nią zbyt chętnie, nie wzdraga się przed przemocą i wymuszeniami, a z drugiej strony lubi jak mu się czyta bajki na dobranoc, pije kakao i żywi się wyłącznie karmelkami. Połączenie może wydawać się nieco absurdalne i w rezultacie prowadzi do wielu groteskowych, a przy tym przezabawnych sytuacji. Co więcej, Lucky Luke musi zrozumieć słabości adwersarza, aby skutecznie przeciwstawić się młodocianemu terroryście, co również wywołuje u czytelnika szczery uśmiech.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pomiędzy wierszami Goscinny uderza w dużo poważniejsze struny. Wskazuje bierność, a nawet tchórzostwo mieszkańców, którzy poddali się syndromowi sztokholmskiemu na długie lata przed zdefiniowaniem tego zachowania. Każdy z obywateli terroryzowanego miasteczka marzy o spokoju, jednakże tylko bardzo nieliczni mają w sobie na tyle odwagi by powiedzieć "stop". Treść komiksu jest na tyle uniwersalna, że można ją odnieść do wielu współczesnych sytuacji, także w naszym kraju.

Oprawa wizualna niczym nie odbiega od poziomu, do którego przez lata przyzwyczaili się miłośnicy kowboja. Dotyczy to w tym samym stopniu rozpoznawalnej kreski Morrisa, jak i kolorystyki. Ogólnie rzecz ujmując jest przyjemnie dla oka, zaś tytułowy bohater narysowany został tak, by komponować się z klimatem cyklu, jak i tematyką epizodu.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Billy Kid niewątpliwie jest jednym z lepszych albumów wielotomowej serii jaką jest Lucky Luke. Banałem jest twierdzenie, że na 80 komiksów siłą rzeczy muszą trafić się te lepsze i te słabsze. W przypadku omawianego zeszytu śmiało można mówić o jednym z najciekawszych epizodów, łączących lekkie, zabawne żarty z poważniejszym przesłanie. W tle zaś występuje jedna z najbardziej ikonicznych postaci Dzikiego Zachodu. I czego tu chcieć więcej?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.83
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Lucky Lucke #20: Billy Kid
Scenariusz: Rene Goscinny
Rysunki: Morris
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: lipiec 2007
Liczba stron: 48
Format: 21x29 cm
Oprawa: kartonowa, kolorowa
Druk: kolorowy
Cena: 22,90 zł
Wydawca oryginału: Dargaud



Czytaj również

Lucky Luke #40: Wielki książę
Nieszczęśliwy przewodnik
- recenzja
Lucky Luke #25: Miasto duchów
Troszkę zabawnie a troszkę na serio
- recenzja
Lucky Luke #23: Daltonowie wciąż uciekają
Goscinny bez ikry
- recenzja
Lucky Luke #41: Spadek dla Bzika
Kto bogatemu zabroni?
- recenzja
Lucky Luke #21: Góry Czarne
Historia kolonizacji Wyoming
- recenzja
Lucky Luke #22: Daltonowie i zamieć
Wyprawa do Kanady bez pazura
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.