» Blog » Los świata na rzut monetą
11-12-2010 16:35

Los świata na rzut monetą

W działach: RPG, Mag | Odsłony: 7

Miesiąc temu miałem okazję wziąć udział w sesji którą ocenił bym jako wgniatającą w glebę, chyba najlepszą w jakiej miałem okazją uczestniczyć, zwięczeniu kampanii maga.

 

Ogólnie chodziło o to że trzeba było uratować świat i my byliśmy tymi kto ma to zrobić. Bardziej szczegółowo to nephandi mięli złamać ostatnią pieczęć po czym na godzinę miał zniknąć horyzont i rękawica i wszelkie złe duchu miały by swobodny dostęp do świata rzeczywistego. Jeszcze bardziej szczegółowo to my byliśmy tymi którzy ostatecznie mięli złamać pieczęć, nasze awatary były podstawione przez nephandi a na dwie godziny przed ostatecznym starciem zorientowaliśmy się że byliśmy cały czas na podsłuchu.

 

Ostateczne starcie na placu pod elbląską katedrą było epickie, nephandi ściągnęli sobie do pomocy tancerzy czarnej spirali, infernalistów, i jakieś dziwaczne stwory z umbry, my sprzedaliśmy cynk o nadchodzącym końcu świata wilkołakom z bażantarni, wampirom z miasta i przyzwaliśmy potężnego ducha by walczył s demonem infernalistów. (Uprzedzając pytania, wilkołaki i wampiry rzuciły się na siebie jak tylko zniknął wspólny wróg). Do tego okazało się że jeden z magów naszej kabały wszedł w konszachty z nephandi ale ostatecznie zdecydował się stanąć po naszej stronie.

 

Ostatecznie cała sprawa sprowadziła się jednak do decyzji, jako że to my mięliśmy przełamać pieczęć odrzucenie awatarów odarło nas z mocy ale też zapobiegło zamiarom nephandi. Na koniec zostaliśmy pozostawieni przed wyborem, czy cofniemy świat do chwili gdy pierwsza pieczęć została przełamana (a przełamywanie kolejnych pieczęci sprawiło że pogoda zwariowała i mocno spustoszyła świat). Czy przywrócimy awarata naszej towarzyszce która wpadła w ręce nephandi i została z niego odarta i wykorzystana do zasilania rytuału. Czy też zażyczymy sobie czegoś innego ( na przykład całkiem świeżych awatarów).

 

Ostateczne ja byłem za odzyskaniem mocy, mój towarzysz za naprawieniem świata trzecia postać była nieprzytomna z powodu nieobecności gracza zaś czwarty gracz tylko doradzał bo jego postać nie była elementem rytuału to my mięliśmy zdecydować. 

Moja postać (hermetyk)na poprzedniej sesji przehandlowała swą przeszłość przed przebudzeniem na moc i ją tracąc traciła by całą swą tożsamość. Mój kompan (chórzysta) nie widział siebie żyjącego w zniszczonym świecie wiedząc że mógł go naprawić.

Na koniec po wielu nerwach, prawie w tej samej chwili sięgnęliśmy po portfele, los świata na rzut monetą, królowa moc, krzyż to świat (chórzysta to angol więc rzucał funciakiem). 

 

Świat przegrał.

 

Była to chyba najbardziej emocjonująca sesja jaką pamiętam, narrator powiedział nam po fakcie że nad decyzją zastanawialiśmy się całe 40 minut z zegarkiem w ręku. Po rzucie gracz chórzysty kilkukrotnie wykonywał facepalmy.

 

Co sprawiało że sesja była wgniatająca w ziemię?

  • Decyzja, decyzje, świadomość że od tego co zdecydujemy naprawdę zależy kształt świata, że to co wybierzemy ma znaczenie. Nawet jeśli decyzja była przedstawiona bardzo łopatologicznie, to znaczy potężny byt pyta nas wprost to i tak miała kopa.

  • Konstrukcja intrygi, fakt że wszystkie wątki splotły się w finale w zaskakujący sposób, świadomość że mieliśmy informacje by wcześniej rozwikłać wszystko i gdyby olśnienie przyszło nie 2 a powiedzmy 6 godzin przed godziną zero to cały finał mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

  • Wczucie się w postać, konieczność zadania sobie pytania co wobec ustalonych cech i doświadczeń zrobiła by w przedstawionej sytuacji.

  • Poczucie zagrożenia i tego że nie wszystko jest ustalone, mimo że w ostatecznym starciu prawie nie rzucaliśmy kostkami.

Co było mniej fajne ale nie przeszkadzało

  • Ostateczne starcie rozegrało się na zasadzie środek przeciwśrodek, to znaczy że na każdego sojusznika nephandi mieliśmy kontr-sojusznika i jedno po prostu anulowało drugie. Nie było prawie żadnej taktyki w starciu.

  • Ze olśnienie w ostatniej chwili prawie nic nie zmieniło, to znaczy zdobyliśmy świadomość jak mniej więcej wyglądała intryga ale nie dało się tego nijak wykorzystać.

 

 

 

  

Komentarze


Asmodeo
   
Ocena:
0
Kurde właśnie to lubię w RPG, nie zastanawianie się nad tym czy coś ma sens, bawienie się taktyką, ale obrazy.

Horyzont i rękawica może zaraz zniknąć, walka wampiry, wilkołaki, i jeszcze inne tałatajstwo naraz w epickiej walce.

Wysilanie wyobraźni do zobaczenia filmowych scen.
I wybory - super sprawa
11-12-2010 20:20

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.