» Recenzje » Lord of the Rings: Conquest

Lord of the Rings: Conquest

Lord of the Rings: Conquest
Od premiery ostatniego z filmów opartego na Władcy Pierścieni Tolkiena upłynęło już 6 lat, a mimo to gry oparte na jego kanwie nadal powstają, więcej nawet – zwykle są całkiem niezłe! Cóż, w końcu to Electronic Arts, jedno z najbardziej (u)znanych studiów na rynku. Ktoś taki jak oni nie może pozwolić sobie na spartaczenie gry. Czy i tym razem fani Śródziemia mają powód do radości, czy może Lord of the Rings: Conquest zasługuje na zesłanie do Mordoru?

Ale zaraz, co to w ogóle jest LotR: Conquest? Wbrew pozorom jest to całkiem niezłe pytanie – produkcja nie była zapowiadana tak szumnie jak inne gry EA, może więc posłużę słowem wyjaśnienia. Conquest to gra akcji, najbliżej jej chyba do wydanego także na PC Return of the King, z tym, że nowa produkcja widocznie nastawiona jest na rozgrywki multiplayer, a postacią sterujemy bardziej intuicyjnie.

Po kolei jednak. Przed zagłębieniem się w tryb single player (który, bynajmniej, nie jest daniem głównym – choć bardzo przyjemny, całość ukończyć można w pięć-sześć godzin) warto pokonać fabularyzowany samouczek. Ten, mający miejsce w czasie Wojny Ostatniego Przymierza, zapoznaje nas z umiejętnościami każdej z czterech dostępnych klas, oraz pozwala na zgładzenie Saurona (za pomocą Isildura, o ile oczywiście ów nie polegnie przez nierozważność gracza). Gdy Pan Mordoru padnie, z czystym sumieniem zabrać się możemy za kampanię nazwaną Wojną o Pierścień – ta zaczyna się obroną Helmowego Jaru, wiodąc nas przez m.in. Osgiliath, Minas Tirith i Minas Morgul, aż do epickiej bitwy u bram Mordoru. Po ukończeniu kampanii sił dobra dostępny staje się drugi ciąg misji, który, rozpoczynając się odzyskaniem przez Saurona Jedynego Pierścienia na Górze Przeznaczenia, prowadzi nas przez kolejne znane z książek i filmów miejscówki, aż do zniszczenia Rivendell i Shire.

Rozgrywka w trybie single player wygląda następująco: jesteśmy rzucani na mapę, wybieramy jedną z klas, i... zaczynamy wyrzynkę. Cały tryb single opiera się na podążaniu niezwykle liniowo zbudowanymi mapami i wykonywaniu kolejnych celów, ogłaszanych nam przez jakiś dobiegający zza kadru głos. Wszystko opiera się na walce, a zadania nie należą do zróżnicowanych – ot, należy utrzymać dany punkt, nie dopuszczając do niego przeciwników przez półtorej minuty, zdobyć określone miejsce na mapie, zabić kilku potężniejszych wrogów... Różnorodność stawianych nam wyzwań w trybie single na pewno nie należy do zalet LotR: Conquest. Najciekawiej robi się wtedy, gdy pod naszą kontrolę dostanie się jakiś bohater – są to postacie wyjątkowo potężne, dysponujące unikalnymi umiejętnościami, a gra za ich pomocą, nawet jeśli bardzo prosta, jest niesamowicie przyjemna. Miejsca w których dostaniemy poszczególne postacie są ściśle określone przez twórców, a rodzaj bohatera zależy od scenariusza. I tak, zastępy Uruk-Hai podczas obrony Helmowego Jaru rzezamy jako Aragorn, obronę Minas Tirith wspomagamy, dzierżąc Glamdringa jako Gandalf, a Rivendell niszczymy odgrywając Saurona. Należy jednak pamiętać o tym, że bohaterowie nie są nieśmiertelni, i nawet jeśli są bardziej odporni na ciosy, to wciąż możemy ich stracić.

Czas na opowieść o dostępnych w grze klasach. Najprostszą, moim zdaniem, w grze jest Mag. Stoi sobie taki, wspierając się na lasce, czarodziej, i miota zaklęciami we wrogów. Na swoim wyposażeniu ma trzy czary – błyskawicę, która szeregowych wrogów (tzw. gruntów) zabija na miejscu, wyładowanie energii, kładące pokotem pobliskich adwersarzy i magiczny pocisk, który tworzy na ziemi okrąg zadający obrażenia wchodzącym nań przeciwnikom. Dodatkowo Mag może przyłożyć przeciwnikom z laski, uleczyć swych pobratymców, bądź wywołać wokół siebie barierę magiczną, która, choć nie przepuszcza przez siebie wrogich zaklęć i strzał, samych wrogów już tak. Czarów, poza błyskawicą, można używać tylko raz na jakiś czas – pomiędzy kolejnymi wykorzystaniami muszą się naładować.

Druga z dostępnych postaci to Łucznik. Ten, jak sama nazwa wskazuje, szyje do wszelkiego tałatajstwa z łuku, posyłając mu na spotkanie płonąco-wybuchowe, zatrute bądź potrójne strzały. Ewentualnie może zawsze pociągnąć wroga z buta, jeśli mu taki za blisko podejdzie.

Trzecia klasa to zwykły siepacz, czyli Wojownik. Biega z mieczem, którym może wykonywać trzy rodzaje ataków – lekkie, średnie i ciężkie, przypisane odpowiednio do trzech przycisków myszy (średni ukryty jest pod kółkiem, co nie zawsze jest wygodne), a jeśli ma odpowiedni zapas energii, zbieranej podczas przyjmowania i zadawania obrażeń, może uaktywnić tzw. Ognisty Miecz. Wtedy jego broń zaczyna płonąć, a ciosy stają się dużo potężniejsze (wyglądają także inaczej). Jeśli z kolei jakiś wróg jest zbyt daleko, by Wojownik miał ochotę doń biec, zawsze może rzucić w niego toporem.

Ostatni dostępny rodzaj postaci to Zwiadowca. Na tej klasie trochę się zawiodłem, choć w zasadzie nie wiem czemu – dostałem to, czego się spodziewałem, ale nie uważam, żeby Zwiadowca był przyjemny w prowadzeniu. Walczy on za pomocą sztyletów, którymi potrafi wykonywać wiele rozmaitych ciosów – podobnie jak Wojownik, może łączyć je w combosy. Do pasa przytoczone ma coś, co w instrukcji było opisane jako "Bomba Plecakowa". Przyznam, że intrygowało mnie to tak długo, aż odkryłem, że to zwykły... granat. Ale Zwiadowca najlepiej realizuje się jako narzędzie do tępienia bohaterów – potrafi się kryć, a kiedy zajdzie jakąkolwiek postać od tyłu, potrafi zabić ją za pomocą jednego naciśnięcia klawisza. Jest to trochę irytujące, gdy jako Gandalf bronimy swoich ludzi przed trollami, a nagle dostajemy nożem w plecy i respawnujemy się jako zwykły piechociarz. Z drugiej strony, balansuje to rozgrywkę.

Podczas niektórych misji możemy też objąć kontrolę nad Gigantem – dla Dobra jest to Ent, a dla Zła – Troll. Prowadzenie takich wielkoludów to duża przyjemność, zwłaszcza że zwykłych żołnierzyków można zmieść dwoma machnięciami łapy, ewentualnie pozostaje złapanie delikwenta w dłoń i rzut przez połowę mapy. Należy jednak pamiętać, że Zwiadowcy i Wojownicy mogą wdrapać się na plecy Giganta i wbić mu miecz w łeb, co zabierze mu połowę życia. Bohaterowie mordują w ten sposób Gigantów na miejscu.

Wadą jest małe zbalansowanie klas – Magowie, podobnie jak Łucznicy, rządzą i dyktują warunki na mapie. Wojownik i Zwiadowca, choć bez wątpienia użyteczni, mogą przez dwie pozostałe klasy zostać szybko zmasakrowani. Wiele na szczęście zależy też od umiejętności poszczególnych graczy.

Single player to jednak, moim zdaniem, jedynie rozgrzewka przed multiplayerem. Przez Internet zagrać możemy w kilku trybach, dostępnych także jako pojedyncza rozgrywka, w trybie Instant. Mapy z kolei, co do jednej, wzięte są z obu kampanii single player.

Dostępne tryby to Capture the Ring (zwykły CtF, z tą różnicą, że tutaj Pierścień należy zanieść do bazy wroga), Team Deathmatch, Hero Team Deathmatch (drużyny złożone są wyłącznie z bohaterów – ten tryb nie przypadł mi do gustu, gdyż zabicie jednej postaci zabierało wyjątkowo dużo czasu) i tytułowy Conquest (zdobywanie i utrzymywanie kontroli nad określonymi punktami na mapie).

W trybie multiplayer, oczywiście, bohaterowie także są dostępni. W zależności od określonych zasad, kontrolę nad takowym otrzymuje gracz najlepszy, wybrany losowo bądź żaden – zawsze jednak w momencie, gdy dana drużyna zdobędzie połowę możliwych do uzyskania punktów, np. 50/100 fragów w Team Deathmatch.

Można by się jeszcze przyczepić do braku balansu bohaterów, gdyż czasem wydaje się, że jedni są lepsi od drugich, ale ostatecznie każda postać specjalna odpowiednio poprowadzona jest bezcennym nabytkiem dla danej drużyny.

Sterowanie jest bardzo przyjemne i intuicyjne. Opiera się na myszce, WSAD i trzech-czterech innych klawiszach. Opanowanie poszczególnych kombinacji zajmuje mało czasu i szybko, zwłaszcza po ukończeniu samouczka, powinniśmy już z zastraszającą skutecznością kosić sługusów Saurona.

Grafika jest bardzo ładna. Na maksymalnych ustawieniach wprawdzie gra dość chrupała, ale mój komputer nie należy już do najnowszych. Po zmniejszeniu ustawień do średnich, wciąż jednak zachowując rozdzielczość 1280x1024, nie uświadczyłem w grze ani jednego zaciachu, a gra nadal wyglądała fenomenalnie. Optymalizacja niewątpliwie się twórcom udała, horda nacierających wrogów nie robiła na mym sprzęcie specjalnego wrażenia. Oprawa jest szczegółowa, tekstury, szczególnie pokrywające postacie, są ostre i pełne detali, co powinno błyszczeć – błyszczy, a drzewa poruszają się na wietrze.

Dźwiękowi także nie mam nic do zarzucenia. Jeśli jesteś fanem filmowego Władcy Pierścieni, powinieneś być zadowolony, gdyż lwia – jeśli nie całość – część utworów pochodzi właśnie z filmu, a ta muzyka, jak wiemy, jest świetna. Epickie starcie u bram Mordoru, gdy jako Aragorn mordujemy orków, a w tle przygrywa charakterystyczny temat LotR należy do niezapomnianych przeżyć.

Wszystko zatem wydaje się w porządku, ale mimo to, grę oceniam jedynie na 7+. Dlaczego, spytacie? Bo mało w niej oryginalności! LotR: Conquest to niezobowiązujący "siekacz", a kolejne stawiane przed nami cele szybko zaczynają się powtarzać, co sprawia, że gra, choć z początku emocjonująca – akcja nie zwalnia ani na chwilę, ciągle jest coś do roboty (a raczej – ktoś do zarżnięcia) – staje się nudna. Tryb multiplayer ma w sobie pewien potencjał, ale odrobinę przeszkadza niazbalansowanie poszczególnych klas. Jeśli jednak jesteś zagorzałym wielbicielem Władcy Pierścieni, wygłodniałym fanem nawalanek, szukasz czegoś nowego w grach multiplayer, albo po prostu potrzebujesz "przerywnika", którego będziesz włączał dla relaksu, mając wolne pół godziny, to LotR: Conquest warty jest zakupu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Lord of the Rings: Podbój
Producent: Pandemic Studios
Wydawca: Electronic Arts Inc.
Dystrybutor polski: Electronic Arts Polska
Data premiery (świat): 13 stycznia 2009
Data premiery (Polska): 16 stycznia 2009
Wymagania sprzętowe: Core 2 Duo 2.4 GHz, 1 GB RAM, karta grafiki 256 MB (GeForce 7800 lub lepsza), 6 GB HDD, Windows XP/Vista
Nośnik: 1 DVD
Strona WWW: www.pandemicstudios.com/conquest/ga...
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 139,90 zł

Komentarze


~Kondziula

Użytkownik niezarejestrowany
    the lord of the rings conquest
Ocena:
0
Ta gra jest 7 na 10
Jest grą do myślenia
ja jestem bardzo zadowolony z tej gry
24-03-2010 21:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.