Limbo
Produkcje niskobudżetowe coraz bardziej mnie zaskakują. Mają niskie wymagania sprzętowe, wciągają nieprzeciętną grywalnością, ciekawym i dobrze przemyślanym scenariuszem, a także świeżym designem. Limbo jest jednym z tych dzieł, które charakteryzują się tymi aspektami. Od razu narzuca się pytanie, czy produkcja duńskiego studia Playsoft ma jakieś wady?
Na początek warto skupić się nad sensem gry. Jako mały chłopiec budzimy się w mrocznym lesie, gdzie jedynym źródłem światła jest blask księżyca przebijający się przez konary drzew. Nie ma żadnego preludium – zero wskazówek, intra czy czegoś, co nakreśliłoby cel zabawy. Jedynym tropem może być tytuł gry. Limbo pochodzi od łacińskiego słowa limbus oznaczającego Otchłań. Według Kościoła katolickiego jest to miejsce, do którego trafiają dzieci, które nie przyjęły sakramentu chrztu, a tym samym pozostały skalane grzechem pierworodnym. Zmarłe maleństwo ląduje na jednym z poziomów piekła, skąd nie ma żadnego wyjścia.
Fabuła jest niezwykle intrygująca, zwłaszcza jeśli pozwolicie jej wniknąć w głąb swojej duszy. Co prawda istnieje pewne przekłamanie, gdyż w Otchłani zmarli nie cierpią żadnych katuszy, a tu niestety dzieje się to nad wyraz często. Nie liczcie nawet na to, że zakończenie coś wyjaśni. Stanowi raczej dobry początek dla kontynuacji.
Kierując małym bohaterem, brniemy do przodu przeważnie bez wyraźnego celu, unikamy pułapek i rozwiązujemy zagadki. Wykorzystujemy do tego fizykę świata. Skrzynie, liny czy opony reagują tak jak Bóg przykazał. Woda nie działa tak fenomenalnie jak w Hydrophobii, ale spełnia swoją rolę. Gra podzielona jest na kilkanaście rozdziałów, z czego każdy epizod to jeden lub dwa problemy do rozwiązania. W sumie nikogo nie powinno dziwić, że zanim załapie się, o co chodzi, to kilka razy zaliczy się przejście na inny świat. Wprawdzie problemy stawiane przed graczem nie są trudne, ale wymagają refleksu i zręczności. Czasem trzeba przesunąć skrzynię, by dostać się wyżej, innym razem przełączyć wajchę, by wprawić w ruch mechanizm, który czasowo otwiera dalszą drogę. Z pozoru przeszkodzą może być wielki pająk czy spadające kamienie, ale na wszystko jest jakiś sposób, wystarczy go odnaleźć.
Zabawę rozpoczynamy w lesie, lecz stopniowo drzewa i krzewy zamieniają się w budynki. Później zawitamy też na terenach industrialnych, gdzie w tle poruszać się będzie wielka maszyneria. W lokacjach gęsto pokrytych florą natrafimy na sporych rozmiarów pajęczaka, czasem zjawią się inne, wrogo nastawione dzieciaki lub latające owady. W wielu miejscach gęsto rozłożone są sidła na jakiegoś dużego zwierza, potrafiące poszatkować bohatera. Nawet mroczna toń wodna jest w stanie pochłonąć chłopca.
Klimat jest najmocniejszym atutem Limbo. Jednak byłby on niczym, gdyby nie śmiała oprawa graficzna przepełniona czernią, bielą oraz efektem rozmycia i ditheringiem, który powoduje między innymi płynne przejście między kolorami. Naprawdę warto docenić grafików za ten artyzm. Niekiedy ma się wrażenie, że poruszająca się piła mechaniczna jest kolejną pułapką, choć faktycznie to tylko element dekoracyjny tła. Na dźwięki składają się jedynie odgłosy otoczenia, przez co można wpaść w melancholię. Najlepiej wcisnąć na uszy słuchawki i w ten sposób oderwać się od świata rzeczywistego.
Limbo jest tytułem, z którym warto się zapoznać. Zdaję sobie sprawę, że niektórych może irytować ciągłe przegrywanie w jednym miejscu czy strasznie krótki czas zabawy – około cztery godzin. Jeśli jednak chcecie się rozerwać przy czymś nowym, to zagrajcie!
Plusy:
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Synku, gdzie jesteś?
Na początek warto skupić się nad sensem gry. Jako mały chłopiec budzimy się w mrocznym lesie, gdzie jedynym źródłem światła jest blask księżyca przebijający się przez konary drzew. Nie ma żadnego preludium – zero wskazówek, intra czy czegoś, co nakreśliłoby cel zabawy. Jedynym tropem może być tytuł gry. Limbo pochodzi od łacińskiego słowa limbus oznaczającego Otchłań. Według Kościoła katolickiego jest to miejsce, do którego trafiają dzieci, które nie przyjęły sakramentu chrztu, a tym samym pozostały skalane grzechem pierworodnym. Zmarłe maleństwo ląduje na jednym z poziomów piekła, skąd nie ma żadnego wyjścia.
Fabuła jest niezwykle intrygująca, zwłaszcza jeśli pozwolicie jej wniknąć w głąb swojej duszy. Co prawda istnieje pewne przekłamanie, gdyż w Otchłani zmarli nie cierpią żadnych katuszy, a tu niestety dzieje się to nad wyraz często. Nie liczcie nawet na to, że zakończenie coś wyjaśni. Stanowi raczej dobry początek dla kontynuacji.
Masz arachnofobię?
Kierując małym bohaterem, brniemy do przodu przeważnie bez wyraźnego celu, unikamy pułapek i rozwiązujemy zagadki. Wykorzystujemy do tego fizykę świata. Skrzynie, liny czy opony reagują tak jak Bóg przykazał. Woda nie działa tak fenomenalnie jak w Hydrophobii, ale spełnia swoją rolę. Gra podzielona jest na kilkanaście rozdziałów, z czego każdy epizod to jeden lub dwa problemy do rozwiązania. W sumie nikogo nie powinno dziwić, że zanim załapie się, o co chodzi, to kilka razy zaliczy się przejście na inny świat. Wprawdzie problemy stawiane przed graczem nie są trudne, ale wymagają refleksu i zręczności. Czasem trzeba przesunąć skrzynię, by dostać się wyżej, innym razem przełączyć wajchę, by wprawić w ruch mechanizm, który czasowo otwiera dalszą drogę. Z pozoru przeszkodzą może być wielki pająk czy spadające kamienie, ale na wszystko jest jakiś sposób, wystarczy go odnaleźć.
Czego oni chcą?
Zabawę rozpoczynamy w lesie, lecz stopniowo drzewa i krzewy zamieniają się w budynki. Później zawitamy też na terenach industrialnych, gdzie w tle poruszać się będzie wielka maszyneria. W lokacjach gęsto pokrytych florą natrafimy na sporych rozmiarów pajęczaka, czasem zjawią się inne, wrogo nastawione dzieciaki lub latające owady. W wielu miejscach gęsto rozłożone są sidła na jakiegoś dużego zwierza, potrafiące poszatkować bohatera. Nawet mroczna toń wodna jest w stanie pochłonąć chłopca.
Klimat jest najmocniejszym atutem Limbo. Jednak byłby on niczym, gdyby nie śmiała oprawa graficzna przepełniona czernią, bielą oraz efektem rozmycia i ditheringiem, który powoduje między innymi płynne przejście między kolorami. Naprawdę warto docenić grafików za ten artyzm. Niekiedy ma się wrażenie, że poruszająca się piła mechaniczna jest kolejną pułapką, choć faktycznie to tylko element dekoracyjny tła. Na dźwięki składają się jedynie odgłosy otoczenia, przez co można wpaść w melancholię. Najlepiej wcisnąć na uszy słuchawki i w ten sposób oderwać się od świata rzeczywistego.
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi
Limbo jest tytułem, z którym warto się zapoznać. Zdaję sobie sprawę, że niektórych może irytować ciągłe przegrywanie w jednym miejscu czy strasznie krótki czas zabawy – około cztery godzin. Jeśli jednak chcecie się rozerwać przy czymś nowym, to zagrajcie!
Plusy:
- tajemnicza fabuła
- pomysłowa oprawa audiowizualna
- grywalność
- fajne zagadki
- klimat
- słabe zakończenie
- krótki czas zabawy
- częste ginięcie może irytować
Galeria
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Limbo
Producent: PlayDead
Wydawca: PlayDead
Data premiery (świat): 2 sierpnia 2011
Data premiery (Polska): brak
Strona WWW: www.limbogame.org/
Platformy: PC
Producent: PlayDead
Wydawca: PlayDead
Data premiery (świat): 2 sierpnia 2011
Data premiery (Polska): brak
Strona WWW: www.limbogame.org/
Platformy: PC
Tagi:
Limbo