» Blog » Let the sky fall...
29-10-2012 12:03

Let the sky fall...

W działach: Film | Odsłony: 4

Let the sky fall...
Na początek króciutki disclaimer: Ta notka miała pojawić się w sobotę około południa, ale najwyraźniej jest jakaś awaria z moim blogiem na Poltku, więc pojawia się dziś. Jest już trochę "drugiej świeżości", więc proszę potraktować ją łagodnie, jako że to wciąż po prostu zebrane na szybko myśli po premierze Bonda, o którym pomyślałem, że będzie czymś więcej niż tylko Bondem...



Sala w kinie oczywiście była zajęta niemal do ostatniego miejsca, wolne krzesełka znaleźć można było jedynie w pierwszym albo drugim rzędzie.

Później jeszcze tylko 30 minut reklam (z zegarkiem w ręku, swoją drogą ciekawe dlaczego nie ma limitu, tak jak w TV ???) i zaczął się nowy Bond. Pierwsze sceny - zero zaskoczenia, bo z trailerów można było bez kłopotu wywnioskować jak wyglądać będzie zawiązanie fabuły. Potem czołówka, moim zdaniem jedna z najlepszych w historii filmów o 007, idealnie dobrana do piosenki Adele.

A potem tylko gorzej... Niestety poszedłem do kina pełen oczekiwań, rozbudzonych przez krytyków, którzy rozpisywali się, jaki to mroczny nie jest nowy Bond, jaki ma rewelacyjny scenariusz i świetnego "głównego złego". Nic z tego moi mili !

Bond ginie (jakie to oryginalne !), tylko po to żeby wrócić 20 minut filmu później (bo ojczyzna w niebezpieczeństwie). Bez sensu, ale niech będzie. Potem w scenariuszu dziura na dziurze - wytropienie kilera po super-rzadkim pocisku którym oberwał Bond, totalnie bezsensowna akcja w Szanghaju, która nic nie wnosiła do filmu, no i nasz główny "szwarccharakter" - Silva... Dobry Boże - recenzenci z szacownych zachodnich gazet pisali o nim "evil mastermind" ! Dobrze, niech będzie, że "evil", tego nie da się mu odmówić, ale żeby od razu "mastermind" ??? Litości - poprzedni wrogowie Wielkiej Brytanii kradli łodzie podwodne, rakiety kosmiczne, albo atomówki, budowali stacje orbitalne, a ten neptek ? Rozwalił kawałek siedziby MI6, wrzucił na Youtube tożsamość 5 brytyjskich agentów i za to ma być geniuszem zła ???

Żeby nie krytykować od góry do dołu - scena akcji są bardzo fajne, człowiek nawet nie zauważa jak szybko leci czas. Poza tym fajna jest Sévérine, taka niby dziewczyna Bonda, (w przeciwieństwie do nowej Moneypenny, która jest nijaka i jest murzynką, żeby było politycznie poprawnie, taka volta udała się co prawda z M, ale wtedy wybrano troszkę lepszą aktorkę), no i końcówka filmu, ostateczne starcie, to motyw totalnie nie bondowski. Acha - jest przeszłość Bonda, ale w wersji "instant" i zawiera tyle smaczków, co zupka z proszku.

Owszem, Skyfall jest lepszy od wielu wcześniejszych Bondów, na przykład tych w których "Scorupco je canapci", ale to troszkę za mało, żeby można było mówić o rewolucji i porównywać całość do Batman Begins. Jedyna wielka nowość którą zauważyłem to to, że Bond nie miał w tym filmie dziewczyny sensu stricte. Aha i jeszcze M umarła, ale nie ma co się dziwić, Judi Dench ma swój honor i nie będzie nie wiadomo ile razy grała w filmach rozrywkowych ;)


A teraz moja kara:
Nie będę chodził na filmy z wielkimi oczekiwaniami,
Nie będę chodził na filmy z wielkimi oczekiwaniami,
Nie będę chodził na filmy z wielkimi oczekiwaniami,
Nie będę chodził na filmy z wielkimi oczekiwaniami,
Nie będę...

Komentarze


earl
   
Ocena:
0
Filmy o Bondzie już od samego początku były głupie, ale ratowały je kreacje głównych aktorów - Moore'a, Connery'ego czy Brosnana, którzy byli gwiazdami pierwszej jasności. Craig natomiast, dla mnie przynajmniej, to zwyczajny rzemieślnik i to z tych przeciętnych, jak więc mógłby pociągnąć taki kicz, jak seria o agencie 007? W zasadzie po "Casino Royale" wiedziałem, że już nigdy nie obejrzę żadnego filmu z jego udziałem, a na pewno nie w kinie.
29-10-2012 12:34
dzemeuksis
   
Ocena:
+3
No proszę, jaki piękny przykład de gustibus...:

Litości - poprzedni wrogowie Wielkiej Brytanii kradli łodzie podwodne, rakiety kosmiczne, albo atomówki, budowali stacje orbitalne, a ten neptek ? Rozwalił kawałek siedziby MI6, wrzucił na Youtube tożsamość 5 brytyjskich agentów i za to ma być geniuszem zła ???
Overlord

Geniusz, ekscentryk, szaleniec, ale i okaleczony człowiek. Choć jak przystało na przeciwnika 007 ma zdawałoby się nieograniczone zasoby, to nie chce zapanować nad światem, ma bardziej realny, przyziemny i całkiem konkretny cel. Duże brawa.
Craven
29-10-2012 12:39
nerv0
   
Ocena:
+3
Zdecydowanie wolę te nowe Bondy. Tak samo jak batmany. Wiem, jestem bezguściem ;)
29-10-2012 12:44
Overlord
   
Ocena:
+3
@dzemeuksis:
Działania Silvy są totalnie bez sensu, scenarzyści się tutaj nie popisali. W poprzednich Bondach też się nie popisywali, ale taki dr Ernst Stavro Blofeld przynajmniej miał rozmach w swoich niezbyt sensowych planach ;)))
29-10-2012 12:46
Siman
    @Earlu
Ocena:
+2
To ciekawe co piszesz, bo taki na przykład Brosnan to typowy rzemieślnik wyciągnięty do Bonda z filmów telewizyjnych, a Craig to brytyjski aktor dramatyczny, czyli zdecydowanie nie wyrobnik.

Twoje odczucia mogą wynikać być może z tego, że Connery czy Moore żyli (a przynajmniej wychowywali się) w czasach, kiedy brytyjska flegma była normą. Oni nie mu sieli tego grać, oni tacy byli. Tak czy inaczej nie dotyczy to już IMO Brosnana, który miał swój urok, ale raczej w stylu zblazowanego casanovy, a nie gentlemana.
29-10-2012 13:03
mr_mond
   
Ocena:
+1
Pisząc "Q" masz na myśli "M"; Q to zaopatrzeniowiec.

Poza tym przydałoby się ostrzeżenie o spoilerach; film świeży, nie wszyscy jeszcze mieli okazję obejrzeć.
29-10-2012 13:58
Overlord
   
Ocena:
0
@mr_mond:
Dzięki za poprawienie, oczywiście chodziło mi o "Matkę", to było tak oczywiste, że aż nie zauważyłem błędu ;)
29-10-2012 14:01
kbender
   
Ocena:
+1
Główny zły był po prostu przerysowanym, pół komicznym idiotą.

Serio.

Pomyślcie, jaki miał cel.

A jak się zabrał za jego realizację.

WTF.

Mimo to film mi się podobał, szczególnie końcówka, na którą wiele osób narzekało.
29-10-2012 14:19
42017

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kbenderze... Czego ty od świra oczekujesz?

Film też mi się podobał, mimo braku cycków i

UWAGA WIELKI, OBRZYDLIWY SPOILER!!!


śmierci M, bo to taka fajna babeczka była.
29-10-2012 14:26
WekT
   
Ocena:
+1
Ja bawiłem się świetnie.

Fascynujące kadry i ujęcia, krajobrazy , dobre teksty, dynamika, w ostatnich scenach Craig nawet nie wyglądał na tępego osiłka.

Warto, a że kilka niedorzeczności było, no nie do końca o to chodzi...

29-10-2012 14:29
nerv0
   
Ocena:
+5
śmierci M

Dziękuję Ignacjo! Mojej zemsty oczekuj na dniach gdzieś na polter-blogach. :)
29-10-2012 14:35
42017

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Miej litość, jestem nietomna jakaś dzisiaj @[email protected]
29-10-2012 14:51
Siman
   
Ocena:
+3
To wspaniałe jak szybko i bezwzględnie internety sprzedają ci wszystkie spojlery zaraz po premierze.

Ignacjo, spojler wali po oczach, przeczytałem go zanim zobaczyłem ostrzeżenie, więc czuj się znienawidzona.
29-10-2012 15:21
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
SPOILER SPOILER SPOILER

Warto przeżyć ten film tylko po to, żeby zobaczyć Fiennesa w roli nowego M. Majstersztyk, uwielbiam Ralpha Fiennesa ^^ .

END OF SPOILER
29-10-2012 16:46
earl
   
Ocena:
+1
@ Simanie

Możliwe, że jest tak jak piszesz. Ale ja, który do obu panów Seana i Rogera mam słabość za ich różnorodne role, urok osobisty, pewien cynizm i dystans do siebie i innych przyprawiony dużym poczuciem humoru a do Pierce'a - za jego kreację amanta i lowelasa w pozytywnym tego słowa znaczenia (serial "Detektyw Remington Steele") nie potrafię się przekonać do obecnego Bonda, który jest (a przynajmniej był w "Casino Royale") toporny, suchy, beznamiętny i sztywny.
29-10-2012 18:59
Gerard Heime
   
Ocena:
0
ACHTUNG! SPOILERS!!!

Mi też się film podobał. Ma kilka słabych fragmentów (szybki powrót JB do gry, home alone na koniec, bezsensowna śmierć M w kontekście całej tej ucieczki), ale...

SPOILERS KAPUTT

... nadrabia to wszystko:
- fajnymi scenami akcji
- fajnie pokazaną relacją Bonda i M
- ewolucją Bonda w trakcie utworu
- nawiązaniami do starych Bondów
- silniejszym skupieniu się na postaciach, dodaniu dramatyzmu
- pchnięciu legendy Bonda do przodu, zamiast dreptania w miejscu

Poza tym wreszcie przyzwyczaiłem się do Daniela Craiga i te plotki o zastąpieniu go nowym aktorem przyjmuję raczej niechętnie. Zwłaszcza, że czarnoskóry aktor (a o tym ostatnio głośno) nie pasuje mi do tej roli (James Bond jest oparty na stereotypie angielskiego dżentelmena, który jest, jakby nie patrzeć, etnicznie Brytyjczykiem).


Zdecydowanie za to zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie powinniśmy mieć zbyt dużych oczekiwań, chodząc na filmy (ja miałem zero).
30-10-2012 11:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.