Leonora Le Jars de Gournay

Arcyłotrzyca z Montaigne

Autor: Wojciech 'Gorath' Doraczyński

Leonora Le Jars de Gournay
I tę oto przypowieść daję wam jeszcze: w nieszczęściu możecie otrzymać dary dwojakiej natury - ludzkie i boskie. Ci, którzy wezmą dary boskie, zatrzymają je. Ci jednak, którzy wezmą dary ludzkie, oddać je będą musieli po dziesięćkroć. Baczcie, którędy wypada wasza droga, abyście nie pobłądzili.

Przypisywane Drugiemu Prorokowi


O pani de Gournay nawet stali bywalcy dworu będą mogli rzec niewiele. Ktoś, kto rzadko bywa "w towarzystwie", nie stara się zabłysnąć na wielkich balach, nie daje powodów do plotek - taki ktoś nie jest w żadnym wypadku osobą godną uwagi śmietanki Charouse. Mało kto potrafi nawet trafnie wskazać jej pozycję w arystokratycznej hierarchii. Hrabina? Markiza? Nikt nie zapamięta tytułu damy, której nazwisko rzadko figuruje na listach gości zapraszonych na najwystawniejsze przyjęcia w stolicy.

Mistrzu! Twoi gracze mają już dosyć pięknych i przebiegłych arystokratek, olśniewających urodą, choć zepsutych do szpiku kości? Umieją sobie radzić z najsprytniejszymi intrygantkami, potrafiących posłużyć się każdym mężczyzną, aby zrealizować swe niecne cele? Oto kobieta - Łotr, która będzie bruździć naszym bohaterom nie gorzej, niż niejedna dwulicowa piękność.

Pani de Gournay, choć jest rodem z Montaigne, w swoim spojrzeniu na świat bliższa jest kupcom z Vendel, niż szlachcie swojego kraju. Nic dziwnego. Urodziła się bowiem w rodzinie patrycjusza z Crieux - miasta bedącego najważniejszym ośrodkiem morskiego handlu w Montaigne. Ojciec, chcąc zapewnić jedynaczce dostatnią przyszłość, wydał ją za mąż za zubożałego arystokratę, Markiza de Gournay. Pan młody zyskał zresztą na tym mariażu - pieniądze jego żony pozwoliły mu uratować rodzinny majątek, tonący w długach. Zresztą był to jedyny powód, dla którego zgodził się on na ślub z kimś niższego stanu.

Pani Leonora szybko poznała magiczą moc pieniądza i nauczyła się ją doceniać. Życie nie skąpiło jej stosownych przykładów - odkryła, iż wiele szlachetnych idei, wzniosłych intencji i heroicznych czynów ma swoją starannie skrywaną, materialną podbudowę. Oraz, że nie istnieją takie reguły, które nie mogłyby być naruszone za, rzecz jasna, odpowiednią opłatą. Kupić da się wszystko - nawet linię przodków czystej, błękitnej krwi, sięgającą 20 pokoleń wstecz.

Co więcej - nasza świeżo upieczona arystokratka po swoim ojcu odziedziczyła kupiecki instynkt i smykałkę do interesów. Nic dziwnego, że szybko zwielokrotniła majątek, przekazany jej przez ojca jako posag. Mąż się nie wtrącał - nie interesowało go nic poza hulankami i polowaniem. Zresztą i tak pięć lat po ślubie zmarł na gruźlicę, a pani de Gournay zyskała pełną swobodę.

Od tego czasu rozpoczyna się jej oszałamiająca kariera. Intuicja, trafne inwestycje i niesamowita przedsiębiorczość sprawiły, iż Leonora Le Jars de Gournay stała się jedną z najbogatszych osób królestwa Montaigne. Kupcy i bankierzy z zazdrością mówili o jej interesach, głosząc jednocześnie plotkę, że nie ma takiego przedsięwzięcia, które nie przyniosłoby krociowych zysków, jeśli tylko pani de Gournay włożyła w nie pieniądze. Sukces tej kobiety ma jednak i swoją ciemną stronę - choć wiedzą o niej tylko nieliczni.

Otóż, potrafiła ona umiejętnie wykorzystać swoją przynależność do wyższych warstw społeczeństwa. Podczas, gdy większość arystokracji marnotrawi swoje siły, wyczerpując je w nieustannych intrygach, w niekończącej się walce o zdobycie władzy i pozycji na dworze - wpływy pani de Gournay służą wyłącznie pomnażaniu majątku. Podatki nakładane na jej towary są zawsze śmiesznie niskie. Otrzymuje zawsze najlepsze państwowe oferty, opłacane suto z monarszej kasy. Dzięki dyskretnemu wsparciu administracji Imperatora, udało jej się zmonopolizować kilka dochodowych dziedzin handlu. Wszystko to osiągnęła nie zbliżając się nawet zbytnio do tronu - każdemu arystokracie znaczącemu cokolwiek na dworze udałaby się taka sztuka, rzecz jasna, gdyby tylko zechciał zainteresować się handlem.

W swoje przedsięwzięcia angażowała wielu członków stanu szlachceckiego. "Drobne" pożyczki, spłacanie cudzych długów, drogie prezenty - jej pieniądze sprawiły, iż zaskarbiła sobie wdzięczność wielu arystokratów. A dług wdzięczoności to bardzo silne zobowiązanie - pani Leonora de Gournay może liczyć na pomoc tych ludzi. I wielokrotnie już z niej korzystała.

Tam, gdzie zawodziła elegancka perswazja, rozwiązaniem była metoda ordynarna, lecz zarazem skuteczna - otwarta łapówka. Pani de Gournay dawno już stwierdziła, iż nie ma ludzi nieprzekupnych. Przeszkodą może być tylko wysokość żądanej sumy - a to akurat nie stanowi dla niej problemu. Wśród urzędników odpowiedzialnych za skarb Montaigne, nie można chyba znaleźć takiego, który nie otrzymywałby stałej pensji od przedsiębiorczej markizy.

I wreszcie - szantaż. W bezwględnym dążeniu do bogacenia się pani Leonora de Gournay nie cofnęła się przed użyciem i tego środka. Kiedy chce kogoś złamać i zmusić do przyłączenia się do siebie - stosuje groźby. Szantaż to podstawowa broń w dworskich intrygach, lecz przecież nie wszyscy skrywają jakieś mroczne tajemnice, które dałoby się wyciągnąć na światło dzienne. Mimo to chyba wszyscy arystokraci mają jakieś długi - i to jest ich słaby punkt. Panią Markizę stać na przejęcie tych długów, wykupienie weksli - na ten cel może przeznaczyć dowolne sumy, a następnie grozić procesem sądowym, który wygrałaby niechybnie. A przecież nikomu nie uśmiecha się bankructwo i licytacja majątku. Osoba, którą zlicytowano jest na zawsze stracona, już nigdy nie odzyska dawnego szacunku czy pozycji. Każdy boi się tego jak ognia.

Markiza wykorzystuje po prostu słabości arystokracji Montaigne. Ta część społeczeństwa myśli raczej o wydawaniu, niż o zarabianiu pieniędzy. Każdy szlachcic żyje ponad stan - a to dzięki licznym pożyczkom zaciąganym u bankierów, drobnych lichwiarzy czy bogatych kupców. I niespecjalnie troszczy się o ich spłaty. Nikt niższego stanu nie wygrał jeszcze procesu ze szlachcicem. Zresztą, wielu mieszczanom nie zależy zbytnio na odzyskaniu pieniędzy, gdyż dzięki takim zobowiązaniom mają dostęp do ludzi dzierżących władzę. Nawiasem mówiąc, każdy bankier w Charouse marzy o tym, by stać się osobistym dłużnikiem samego Imperatora. To wielki przywilej.

Lecz to nie dotyczy pani Leonory. Ona nie musi zdobywać znajomości wśród arystokracji w ten sposób. I nie grozi jej przegrany proces. Jest w końcu Markizą.

No i, rzecz jasna, pozostają jej środki stosowane przez każdego Łotra. Płatni zabójcy. Trucizny. Hordy najemników, walczących w imię pieniędzy. Majątek, jakim dysponuje Markiza, spokojnie wystarczy na wynajęcie najlepszych zawodowców. W dużej ilości.

Tymi sposobami Leonora Le Jars de Gorunay buduje swoje ciche imperium, wciągając w obręb swoich spraw rzesze ludzi. Uzyskała tym samym niemałą władzę. Nikt nie wie, jak wielki ma wpływ na politykę Montaigne. Przykład? Wojna w Castille- większość ofert na dostawę zaopatrzenia dla wojska otrzymały spółki i kompanie, w których udziały posiada markiza. W zasadzie tylko ona zyskała na tym konflikcie - być może iskra, która spowodowała jego wybuch pochodziła właśnie od niej? Tym bardziej, że już wtedy pani de Gournay była kochanką ministra obrony.

Wojska Montaigne właśnie ruszają na Usurię. Nie muszę chyba dodawać czyje barki, pływające po wodach Rzeki, dowiozą je do celu. I kto otrzyma sowitą zapłatę za tą, jakże istotną dla Imperatora, usługę.

Trudno powiedzieć, jak Bohaterowie wejdą w drogę Markizie. Może będą należeli do frakcji dworskiej, której plany nie będą odpowiadały pani de Gournay? A może przyjaciel lub krewny któregoś z Bohaterów popełni samobójstwo, nie chcąc ulec podłemu szantażowi, lub też zostanie zamordowany na polecenie Markizy? Lecz i tak głównym wątkiem przygody czy też kampanii stanie się powstrzymanie politycznych planów, mających przynieść Markizie majątek kosztem Montaigne, a może też i innych krajów...

Lecz nie będzie łatwo dotrzeć do sedna intrygi. Leonora de Gournay jest prawdziwą "szarą eminencją", słabo znaną na dworze. Nikt nie traktuje poważnie arystokratki, której ziemie to kilkanaście wsi i niewielki zamek gdzieś na zachodzie Montaigne. Z tego powodu tytuł Markizy de Gournay znajduje się gdzieś na samym dole arystokratycznej hierarchii. Cały majątek pani Leonory - udziały w kompaniach handlowych, kopalniach, lokaty w bankach, liczne nieruchomości w większych miastach - jest dla ludzi jej stanu "niewidzialny". Dla nich o statusie szlachcica decyduje wielkość posiadłości ziemskich.

Jedynie Bohaterowie pochodzący ze stanu mieszczańskiego mogą coś wiedzieć o pani Markizie. Znana jest wśród kupców i bankierów – ludzi, z którymi robi interesy. Ale ci o jej sekretnych intrygach nic wiedzieć nie mogą. Bohaterowie obracający się w wyższych sferach też bezpośrednio się z nią nie zetkną. Natrafiać będą natomiast na jej popleczników, ludzi, których Markiza trzyma w ręku. To właśnie oni mogą być przeciwnikami drużyny przez wiele sesji. Lecz Bohaterowie w końcu powinni odkryć, że za szeregiem tych osób, często bardzo potężnych i wpływowych, stoi ktoś jeszcze. Że niweczone przez nich intrygi stanowią zaledwie cząstkę o wiele szerszych planów. Po wielu trudach być może uda im się odkryć, kto pociąga za wszystkie sznurki. Nie będzie to jednak łatwe. Niewiele osób zna prawdziwe oblicze nierzucającej się w oczy, pozornie nic nie znaczącej arystokratki.

Również przeszkody, na które natrafią na swojej drodze bohaterowie będą trochę inne. Koniec z subtelnymi intrygami, czas na bardziej bezpośrednie metody działania. Wrogiem będzie przecież osoba posiadająca niemal nieograniczone środki materialne. Może Bohaterowie znajdzie się w kłopotach finansowych i będzie potrzebowali pożyczki? Otrzymać ją mogą od "życzliwej" Markizy - i tym samym od tej pory każde wystąpienie przeciwko niej, będzie wyrazem niewdzięczności, a zatem czynem niehonorowym. A może któryś z Bohaterów ma długi? A jak nie on, to z pewnością ktoś z jego rodziny. Pani Markiza z pewnością je wykupi, tym samym zyskując możliwość szantażu. Wreszcie - łapówki. Każdy ze sprzymierzeńców naszych Bohaterów może być gotów ich zdradzić - jeśli tylko zaoferuje mu się odpowiednią sumę. I nie zapominaj o ludziach, których Markiza trzyma w swym ręku - od urzędników (kontrole skarbowe mogą być naprawdę dokuczliwe), aż po ważnych arystokratów (ci mogą napsuć drużynie krwi).

Oczywiście, istnieje szansa na odniesienie zwycięstwa nad Leonorą Le Jars de Gournay, choć zadanie to Bohaterowie będą musieli ciężko okupić - być może nawet życiem. Trudno też będzie odnaleźć sposób na zaszkodzenie pani de Gournay. Jeżeli Bohaterowie dowiedzą się o nieszlacheckim pochodzeniu Markizy, możliwe, że zechcą ujawnić tę informację, lub też użyć jej do szantażu. W obu wypadkach zawiodą się srogo - pani de Gournay średnio zależy na dobrej opinii wśród elity Monatigne. Tak więc, jest to ślepa uliczka. Natomiast dobrym pomysłem będzie wykorzystanie Wady Markizy - jest nią Chciwy. Intryga oparta na wykorzystaniu tej "achillesowej pięty" ma spore szanse powodzenia.

Oczywiście, pokonanie pani Leonory de Gournay nie powinno oznaczać w żadnym wypadku zabójstwa, czy nawet uwięzienia. Jest ona na tyle potężna, aby uniknąć najsroższych kar. Niemniej jednak, jeśli jej ciemne sprawki wyjdą na jaw, Cesarz z pewnością nakaże jej wyjechać z Charouse i udać się z powrotem do swoich włości. Zabroni też kiedykolwiek je opuszczać - będzie to rodzaj "aresztu domowego", eleganckiej kary dla arystokratów. Pani Markiza straci wszystkie wpływy, będzie jednak w stanie ciągle zaszkodzić Bohaterom - powinni na siebie uważać.

A ponadto... Montaigne nieuchronnie zmierza ku rewolucji. Kiedy lud uderzy w feudalne państwo, wśród jego przywódców znajdzie się z pewnością kilku beneficjentów starego porządku, którzy zdążyli wypaść z łask. Do takich osób należeć może pani Leonora Le Jars de Gournay. Rewolucja będzie dla niej znakomitą okazją, aby odbudować swoje sekretne imperium. A wtedy - niech Theus ma naszych Bohaterów w swej opiece.