Legacy #27. Into the Core

Przedsionek piekła

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Legacy #27. Into the Core
A jednak na przeczekanie. W tej chwili na celowniku Vectora już tylko Legacy i ostateczne rozwiązanie. Przejście pomiędzy dwoma momentami kulminacyjnymi tej serii (Claws of the Dragon i Vectorem) było nader spokojne. Twórcy postanowili ostrożnie szafować postaciami i ich losami, powoli budując napięcie i grunt pod to, co przyjdzie nam zobaczyć w czterech kolejnych komiksach. Ostatnim elementem tej układanki jest zeszyt dwudziesty siódmy i, doprawdy, jest to element z klasą.

Wspaniały plan Dartha Krayta uzdrowienia własnego ciała legł w gruzach wraz z ucieczką Cade'a Skywalkera, który przy okazji łaskaw był pokroić część jego zauszników. Nie tak łatwo jednak zmusić Sitha, by zrezygnował z walki. Darth Wyyrlok, prawa ręka władającego Lorda Sithów, dochodzi do wniosku, że istnieje wiele dróg, by osiągnąć dany cel. Szukając pomocy w uzdrowieniu swego pana, Wyyrlok udaje się przed oblicze starożytnego Lorda – Dartha Andeddu, którego holocron każe mu udać się na planetę Prakith w głębokim jądrze i wskrzesić jego ciało...

Rzesza fanów z niecierpliwością czekała na Into the Core i po lekturze widać jasno, że nie bez przyczyny. W komiksie jest wszystko, czego można było oczekiwać – mrok, akcja, zaskakujące zwroty wydarzeń i tony klimatu. John Ostrander jest od jakiegoś czasu znów w wybornej wręcz formie – na niewielkiej przestrzeni jednego zeszytu udało mu się stworzyć ekscytującą, wciągającą historię, a przy okazji umiejętnie rozbudował jednego z najlepiej zapowiadających się wśród Sithów bohaterów.

Chociaż wielu spodziewało się, iż komiks traktować o przeszłości, czy też swego rodzaju genezie Dartha Wyyrloka, trzeciego z rodu Sithów o tym imieniu, fabuła wysnuta przez scenarzystę raczej nikogo nie zawiedzie. Po pierwsze mimo wszystko dowiadujemy się co nieco o samym Wyyrloku, o tym kim jest i jaką mocą dysponuje, po drugie zaś niemałą rolę w Into the Core odgrywa Darth Andeddu, który do tej pory epizodycznie pojawił się tylko w dwóch komiksach i o którym wiadomo było niewiele więcej ponad fakt, że był w stanie kontrolować własne ciało nawet po jego fizycznej śmierci. Tym razem autorzy wyjawili nam kilka nowych sekretów cech tego Lorda.

Omar Francia, artysta, któremu powierzono warstwę graficzną opowieści, jest bezwzględnie objawieniem roku w kategorii rysowników gwiezdnowojennych komiksów. Jego twórczość można bez wahania porównywać, czy nawet stawiać tuż obok prac niedościgłej od dłuższego czasu Jan Duursemy – kreska Fracii jest równie estetyczna i bezbłędna, co pięćdziesięcioczteroletniej artystki. Efekt jest tym bardziej imponujący, jako że współpraca z kolorystą, Bradem Andersonem, ułożyła się bez większych problemów i mimo, iż tu i ówdzie barwy wydają się nieco przygaszone, to przez większość komiksu kolorystyka dobrze wspiera mozolnie budowane klimat i grozę.

Into the Core posiada wszystko, co winien mieć udany one-shot – krótką lecz spójną, wciągającą i zaskakującą czytelnika fabułę, świetnie opracowaną warstwę graficzną i to ulotne wrażenie, które sprawia, że mimo iż jest to zeszyt zrobiony po to, by seria dotrwała do swojej części Vectora, czytelnik czuje, iż komiks ten jest potrzebny i w żadnym wypadku nie chciałby się go pozbywać.