Legacy #14-19. Claws of the Dragon

Legacy pokazało pazury

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Legacy #14-19. Claws of the Dragon
Od pierwszych stron w Legacy wytworzyła się jedna zasadnicza tajemnica, niewiadoma, która napędzała zarówno zainteresowanie czytelników, jak i (poniekąd) fabułę samego komiksu. Co więcej, rozwiązanie zagadki tożsamości Dartha Krayta twórcy zapowiadali odkąd tylko pojawiły się na końcu zeszytów kolumny z listami, starając się emocje pobudzić jeszcze bardziej. Oto jest jednak. Rozpoczęta 11 lipca 2007 miniseria Claws of the Dragon została przed kilkoma dniami zamknięta.

Od jakiegoś czasu wszystko zmierzało do tego punktu. Cade Skywalker, postanawia przedostać się do świątyni Sithów, by – w myśl wyznawanej zasady "nikt za mnie nie umiera" – uratować bothańskiego Jedi, którego wcześniej wydał. Świadom, że szanse na wyjście z tej misji żywym są nikłe, pozostawia "Mynocka" swoim przyjaciołom – Deliah Blue i Jariah Synowi. Sprawy komplikują się, gdy Skywalker zostaje podczas ucieczki zatrzymany oraz okazuje się, że Sithowie schwytali również wyżej wymieniony duet łowców nagród. Po krótkim pokazie możliwości użycia broni biologicznej Yuuzhan Vong, Cade decyduje się pozostać w świątyni w zamian za życie i wolność jego przyjaciół. Tak też się dzieje, jednak podczas gdy Krayt wyjawia swoje sekrety Skywalkerowi, w podziemiach Coruscant Blue i Syn zaczynają organizować misję ratunkową...

Zeszyt czternasty jest niejako wprowadzeniem czytelnika do nowej historii. W składającym się w większości z monologu Cade’a komiksie, twórcy starają się kreować Skywalkera na typ uroczego drania – odważnego, samotnie idącego ku celowi, z rozwianym włosem i płaszczem oraz zawadiackim uśmiechem na twarzy. Efekt jest całkiem mroczny i klimatyczny, choć do Hana Solo i Jacka Sparrowa jeszcze Cade’owi sporo brakuje. Dalej akcję Claws of the Dragon można podzielić na dwie części – akcję ratunkową przygotowywaną i organizowaną przez matkę Skywalkera Morrigan Corde (która, sądząc po ostatnich planszach zeszytu dziewiętnastego, pełna jest jeszcze tajemnic), oraz perypetie jej syna w świątyni Sithów.

Wspomniana akcja opracowana jest całkiem zmyślnie. Jako przedsięwzięcie trudne, jego realizacja wymaga czasu i dłuższych przygotowań, dzięki czemu całość nabiera realizmu. Pojawiają się również nieufność pomiędzy postaciami i niecierpliwość. Jest to też bardzo dobra okazja by poruszyć kilka wątków pobocznych. Po pierwsze, odnalezienie Cade’a przez Sithów jest mocno nie w smak radzie moffów, która coraz bardziej zbliża się do przekonania, że zachowała się w myśl starego polskiego porzekadła "zamienił stryjek siekierkę na kijek". Detronizując Fela pod którym mieli (zbyt, ich zdaniem) małą władzę, wojskowi wynieśli na tron Krayta, pod którym władzy tej mają jeszcze mniej. Podczas prób zaradzenia zaistniałej sytuacji, wyraźniej nakreśla się związek Nyny Calixte i najwyższego rangą wśród moffów, która to relacja nie przedstawia się już tak różowo dla Calixte zmuszonej knuć na kilku frontach w tym samym czasie kontrolując seksualne zapędy Veeda.

Skywalker tymczasem wydaje się świetnie bawić odgrywając rolę rozkapryszonej gwiazdy i robiąc wszystkim na złość, drocząc się z Kraytem, pozostałymi Sithami i lądując na pierwszej lekcji w łóżku z nauczycielką (choć z po przeczytaniu kolejnych odcinków serii nie można wcale być pewnym kto tu kogo do łóżka zaciągnął). Większość czasu Cade jednak słucha tego, co ma mu do powiedzenia niekwestionowana gwiazda, z punktu widzenia czytelników Legacy, tej miniserii. Nie, nie będziemy jeszcze spoilerować któż jest tym Kraytem, jednak zdecydowanie do najmłodszych on nie należy. Trzeba powiedzieć jasno – w Claws of the Dragon retrospekcji jest sporo i w większości budzą pozytywne odczucia. Czytelnicy powrócą do Wojen Klonów, po raz kolejny pojawią się znane już z innych serii postaci, do akcji wkroczy Obi-Wan Kenobi, powróci początek inwazji Yuuzhan Vong oraz zaginiona Vergere. Wspomniane zostają także wątki z książkowej serii Legacy of the Force. Wszystko to stanowi bardzo smakowity kąsek dla fanów Gwiezdnych wojen. Zdradźmy jeszcze, że całość kończy się niczym pojedynek w Imperium kontratakuje i pewnym jest jeszcze jedno starcie protagonisty z głównym czarnym charakterem serii.

Warstwa graficzna niczym w zasadzie nie zaskakuje, gdyż do pracy powróciła Jan Duursema, po której można się spodziewać stałego wysokiego poziomu. Tu i tam są oczywiście niedociągnięcia, czasem rysowniczka zbyt mało uwagi poświęca dalszym planom, jednak jej kreska jest niezmiennie estetyczna, a kolejne plansze ogląda się z przyjemnością. Choć w Legacy były już z nim problemy, tym razem bardzo dobrze oddany jest dynamizm scen i niektóre pojedynki zdecydowanie mogą robić wrażenie. Nie bez znaczenia w odbiorze komiksu jest praca Brada Andersona, dzięki której rysunki stały się barwne.

Od jakiegoś czasu jesteśmy świadkami małego zamieszania na gwiezdnowojennym rynku komiksowym. Wraz z wolno, acz sukcesywnie obniżającym się poziomem Knights of the Old Republic, poziom, jaki prezentuje Legacy pnie się ku górze. Ze słabych i wtórnych komiksów przygody Cade’a Skywalkera stały się liderem wśród aktualnych wydawnictw. Miniseria Claws of the Dragon miała być wydarzeniem roku dla Star Wars: Legacy i, jeśli policzymy ją w całości na poczet roku 2007, taką właśnie była, wznosząc tę serię na odpowiedni i od dawna wyczekiwany poziom.