Left 4 Dead
Móóóóóóóóóóóózg!
Tajemniczy wirus zamieniający całą populację ludzi w zombie oraz garstka ocalałych, usiłująca przetrwać w tej niecodziennej sytuacji, to schemat niezbyt ambitny i oklepany, zalatujący tandetą, kiczem i horrorami klasy B, a nawet C i D. Zapewne wielu z czytelników przyprawia on o mdłości, wyzwala nieopanowane napady agresji oraz wyrzucane z siebie z prędkością światła wiązanki mniej lub bardziej cenzuralnych słów zapożyczonych z łaciny.
Tak się składa, że właśnie ten niezbyt ambitny motyw "epidemii zombie" w tworzeniu nowej gry wykorzystała firma Valve.
Gierka ta nosi tytuł Left 4 Dead, co luźno można przetłumaczyć na "Pozostawieni na pastwę Umarłych" (tak, wiem jak to brzmi…). Mamy znów do czynienia z gatunkiem, z którym Valve radzi sobie wręcz doskonale (czego dowód figuruje w postaci Counter Strike’ów oraz Half Life’ów), czyli FPSem. W dodatku sieciowym (co prawda mamy do dyspozycji tryb dla jednego gracza, ale to nic innego jak zabawa z botami). Na myśl nasuwa się pytanie, czy wysoko postawiona przez poprzedników poprzeczka nie stanowi zbyt dużego wyzwania i czy gra nie będzie oceniana przez pryzmat ostatniego Counter-Strike’a: Source.
Już na wstępie musze zaznaczyć, że Left 4 Dead jest grą zupełnie inną od reszty sieciowych shooterów, ze swoim królem, Counter-Strike’m na czele. Ale po kolei…
Fabuła
Po odpaleniu Left 4 Dead, w grze wita nas intro. Filmik ów zaczyna się słowami: "Two weeks after first infection" ("Dwa tygodnie po pierwszym zakażeniu")! Zabawne, filmik nie powiedział nam, o co z tą infekcją chodzi, ale my i tak bardzo dobrze to wiemy. I o to chodziło! Twórcy gry nie chcieli bawić się w dopisywanie marnej historii do tego prostego schematu, jak to robili scenarzyści filmów pt. " Cokolwiek Żywych Trupów", narażając się tym samym na śmieszność. Wręcz przeciwnie! Uprościli ten wzorzec najbardziej jak się dało i w takiej okrojonej formie skutecznie go odświeżyli.
Co więc może pokazać nam dalsza część intra, jeśli fabuły nie ma? Zwyczajnie pokaże to, czym będziemy zajmować się przez najbliższe godziny spędzone z grą – mordowaniem hord żywych truposzy!
Gramy!
Bawiąc się w Left 4 Dead wcielimy się w:
- Billa – żwawego staruszka, którego strój sugeruje nam, że mężczyzna jest weteranem wojskowym,
- Francisa – umięśnionego kolesia o aparycji „harleyowca”,
- Louisa – osobnika w garniturze, a raczej w tym, co z niego zostało,
- Zoey – po prostu dziewczynę, bez żadnych charakterystycznych cech.
W wyżej wymienionym składzie lądujemy w "safe roomie", łapiemy w dłoń jakiegoś gnata, otwieramy drzwi… i jazda! Nasze zadanie jest zawsze takiego samo i z pozoru banalne – dojść w określone miejsce i wezwać ratunek przez radio. Niestety, na drodze do ucieczki stoją zombie. Bardzo dużo zombie. I jeszcze więcej. Nie mamy więc innego wyboru niż utorować sobie drogę.
Tryb kooperacji jest wykonany bardzo dobrze. Nieczęsto się zdarza, że sieciowy FPS zmusza do ścisłej współpracy zupełnie przypadkowych, nie znających się ludzi. Tutaj nie biegniecie zwyczajnie przed siebie, każdy w inną stronę. W Left 4 Dead grupa trzyma się w zwartej kupie, a każdy troszczy się nie tylko o swój tyłek, ale także pilnuje swoich towarzyszy broni. Bez współpracy ani rusz, co mnie bardzo odpowiada. Co ciekawe, podczas całej sesji wbudowanego w grę czata zdarzy Ci się użyć zaledwie kilka razy – to w większości przypadków zupełnie niepotrzebne. Postacie kierowane przez graczy automatycznie mówią o istotnych zdarzeniach na polu walki, takich jak informacja o znalezionym zapasie amunicji, broni, przeładowywaniu giwery oraz o ataku specjalnych, wzmocnionych zombiaków.
Po drugiej stronie barykady
Poza niezliczonymi hordami zwyczajnych zombie, które nie posiadają żadnych szczególnych umiejętności tylko rzucają się na ciebie w myśl zasady "w kupie siła" i giną od jednego – dwóch celnych strzałów, w Left 4 Dead spotkamy także pięć specjalnych wersji truposzy.
Pojawiają się one kilka, kilkanaście razy w ciągu misji. Oto i one:
- Boomer – powolny, ociężały grubas. W dodatku wymiotuje na nas, a jego rzygowiny oślepiają nas i przyciągają zwykłe zombie. W dodatku koleś ma dość wybuchowy temperament. Dosłownie.
- Hunter – bardzo szybki i zręczny zombiak. Wykonuje szybkie i dalekie skoki z lądowaniem na jednym z członków drużyny i bynajmniej nie ma elegancko przyciętych pazurków.
- Smoker – osobnik o bardzo długim, kilkunastometrowym jęzorze, za pomocą którego obdarza ocalałych soczystymi buziakami, po czym przyciąga ich w swoje ramiona. Tak nawiasem mówiąc, wygląda bardziej "menelsko" niż inne truposzczaki.
- Tank – paker. Kupa mięśni, mało mózgu. Wyrywa wielkie bloki betonu i ciska nimi w ocalałych, a gdy uderzy pięścią, możesz już nie wstać. Na szczęście pojawia się stosunkowo rzadko.
- Witch – niepozorna, zwinięta w kłębek, płacząca. Ale pozory mylą. Spłoszona wiedźma potrafi zrobić Ci krzywdę szybciej, niż ją zauważysz. Najlepiej wyłączyć latarkę od razu, gdy usłyszysz cichy szloch wiedźmy.
Odmóżdż się!
Przedmioty
Zombie może i głupie, może i bezmyślne, może i bezmózgie, ale krzywdę zrobić potrafi. Kiedy już nam się oberwie, z pomocą przyjdą nam dostępne w grze farmaceutyki. Jednym z nich jest zwyczajna, regenerująca życie apteczka. Standard. Może trochę oldschoolowo, ale często teraz używany system regeneracji przez odpoczynek nie miałby tutaj racji bytu. Drugim medykamentem jest środek przeciwbólowy – działa podobnie jak apteczka, lecz jest jeden haczyk – daje efekty tylko przez chwilę. Powoli przestaje działać i jeżeli graczowi potraktowanemu tym specyfikiem nie zostanie udzielona pomoc w postaci apteczki, umrze.
Kampania L4D zmienną jest
Za taką elastyczność i zmienność dość szablonowej i powtarzalnej rozgrywki gra ma u mnie dużego plusa.
Oprawa audio-wideo
Na sam koniec zostawiłem sobie temat oprawy audio-wizualnej Left 4 Dead, ponieważ z moim mniemaniu na ona drugorzędne znaczenie, jeśli chodzi o "sieciówki".
Nad udźwiękowieniem gry nie ma co się rozpisywać – jest jak najbardziej OK.
Mam jednak zastrzeżenia do grafiki w Left 4 Dead. Została ona wykonana niestety jedynie poprawnie. Jak na grę, która ukazała się pod koniec 2008 roku, jest raczej marnie. Modele postaci i mapy nie wyglądają oszołamiająco i nie mogą podskoczyć różnym, niemal foto-realistycznym produkcjom, niemniej jednak dają radę. Modele "zwykłych" zombie są za to zwyczajnie brzydkie (o ile żywy, gnijący trup może być ładny). Jednak prawdopodobne, że gdyby były bardziej szczegółowe, karty graficzne mogłyby się trochę buntować na widok setek takich obiektów, więc tutaj twórcy gry są częściowo usprawiedliwieni.
Podsumowanie
Dla oddanych fanów zombie i internetowych FPSów Left 4 Dead to tytuł "must have".
Poniżej prezentujemy (pierwszy w historii serwisu Poltergeist!) nasz własny gameplay z gry.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 7
Obecnie grają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Mają w kolekcji: 7
Obecnie grają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Left 4 Dead
Producent: Turtle Rock Studio
Wydawca: Valve
Dystrybutor polski: EA Polska
Data premiery (świat): 18 listopada 2008
Data premiery (Polska): 21 listopada 2008
Wymagania sprzętowe: Pentium 4 3 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 128 MB (GeForce 6600 lub lepsza), 7.5 GB HDD, Windows XP/Vista
Nośnik: DVD
Strona WWW: www.l4d.com/
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 49,90 zł
Producent: Turtle Rock Studio
Wydawca: Valve
Dystrybutor polski: EA Polska
Data premiery (świat): 18 listopada 2008
Data premiery (Polska): 21 listopada 2008
Wymagania sprzętowe: Pentium 4 3 GHz, 2 GB RAM, karta grafiki 128 MB (GeForce 6600 lub lepsza), 7.5 GB HDD, Windows XP/Vista
Nośnik: DVD
Strona WWW: www.l4d.com/
Platformy: PC
Sugerowana cena wydawcy: 49,90 zł
Tagi:
Left 4 Dead