» Blog » Larpvikend 2009 część 2 – nasze gry
13-11-2009 15:21

Larpvikend 2009 część 2 – nasze gry

W działach: LARPy, Wielosfer | Odsłony: 8

Larpvikend 2009 część 2 – nasze gry
Pisałem już wcześniej o imprezie LARPowej, na którą na zaproszenie grupy „Court of Moravia” pojechaliśmy do Czech. Pierwszą część relacji znajdziecie tutaj, zapraszam też do blogu Fingrina.

W drugiej części relacji opiszę scenariusze, które przygotowaliśmy na ten event wraz z krótką relacją z ich przebiegu.

W Górach Szaleństwa
Nasz sztandarowy scenariusz, w Polsce rozgrywany wcześniej pięciokrotnie w różnych miastach, od którego tak naprawdę zaczęło się szaleństwo LARPowe we Wrocławiu.
Fabuła dzieje się w latach 50 ubiegłego wieku i jest luźno oparta na autentycznych wydarzeniach. Samolot lecący z Santiago de Chile do Panamy rozbija się gdzieś w Andach. Pasażerowie oraz załoga przez dwa tygodnie uwięzieni są we wraku przez śnieżycę. Gdy wreszcie ta ostatnia ustaje postanawiają wyjść na zewnątrz i spróbować wydostać się z tej sytuacji. Problemem jest jedynie to, że nie mają ze sobą niczego do jedzenia. Dlatego wspólnie postanawiają, że każdego dnia będą głosować na jedną osobę, która zostanie przez nich zjedzona.
LARP był podzielony na sceny. Każda z nich trwała od 15 do 5 minut i symbolizowała jeden dzień, podczas którego rozbitkowie próbowali naprawić samolot lub też znaleźć inną drogę ucieczki z tej sytuacji (było ich co najmniej 5). Po tym czasie nadchodził czas na głosowanie, czyli najistotniejszy element gry.

Tutaj musze przyznać, że Czesi (i Słowacy) poradzili sobie z odegraniem tej ekstremalnej sytuacji lepiej niż nasi rodacy. Powodem prawdopodobnie jest to, że po prostu trafiliśmy na naprawdę dobrych graczy. W pamięci utknęło mi kilka sytuacji:
- pierwsze głosowanie w pierwszej edycji (piątkowej), kiedy to kapitan (postać z największym autorytetem) wygłosił naprawdę dobrą mowę,
- poświęcenie graczki odgrywającej matkę w drugiej edycji (niedzielnej), która w ostatnim głosowaniu wyznała, że przemyca narkotyki w żołądku i umrze i tak, dlatego też postanowiła się poświęcić. Każdemu z pozostałych jeszcze przy życiu współpasażerów naprawdę ciężko było wytypować ją do zjedzenia i nawet popłynęły łzy. A reakcja graczki odgrywającej jej 12-sto letnią córkę dalej powoduje, że przechodzą mnie ciarki po plecach.
- kapitan decydował w przypadku remisów w głosowaniu. Do pierwszego z nich doszło w trakcie pierwszej edycji i do wyboru była albo jedna z pasażerek albo człowiek, który naprawdę dużo pomagał przy odkopywaniu wraku spod śniegu. Kapitan powiedział wtedy: „wiesz co, kobieto? Jesteś straszną bezużyteczną dziwką. Ja jednak wciąż jestem człowiekiem. Nie mogę wyzbyć się swojej moralności. Dlatego przykro mi, ale nie wybiorę ciebie, nie wydam wyroku śmierci na kobietę…”
- wśród pasażerów był piroman, przy drugiej edycji odgrywany przez dziewczynę. Gdy już prawie udało im się naprawić samolot i ponownie poderwać go do lotu ona dostała się do zbiorników z paliwem i wysadziła wszystko w cholerę. Wtedy kapitan zarządził, aby wszyscy zebrali się w grupy, które trzymały się razem przed tym zdarzeniem. W wyniku różnych roszad w końcu domyślili się, czyja to sprawka i winowajczynię wyznaczyli do zjedzenia. A ona, jakby nigdy nic wstała i powiedziała: „dobra, ale musicie przyznać, że ta eksplozja była zajebista!!!”.

Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, bo pamiętnych sytuacji naprawdę była cała masa. Gracze stanęli na wysokości zadania i nie raz było widać, że podjęcie decyzji w trakcie głosowania sprawiało im nie lada trudność.

W tej grze chcieliśmy postawić ludzi w ekstremalnej sytuacji dodając do tego ekscytujący mechanizm rodem z jakiegoś reality show. Dzięki kooperacji uczestników całość w 100% spełniła swoje zadanie, a komentarze ze strony graczy ciągnęły się jeszcze na długo po zakończeniu LARPa.

Sen Nocy Letniej
Scenariusz oparty na sztuce Szekspira, w przeciwieństwie do „poważnych” Gór Szaleństwa lekki, przyjemny i przede wszystkim romansowy. Wymyślony został do rozegrania na otwartym terenie, jego pierwsza edycja miała miejsce we Wrocławskim Parku Szczytnickim.
Trochę baliśmy się zamknięcia tego LARPa w czterech ścianach. Okazało się jednak, że lokal załatwiony na potrzeby gry przez organizatorów idealnie wpasował się w jej klimat. Muszę przyznać, że było to jedno z najbardziej imponujących miejsc, w jakich kiedykolwiek prowadziłem.

Fabuła dotyczyła balu zwołanego przez Tezeusza, diuka Aten z okazji jego zaślubin z Hipolitą, królową amazonek. Na przyjęcie została zaproszona szlachta ateńska, grupa rzemieślników szykujących niespodziankę dla swojego władcy oraz król elfów Oberon wraz z żoną Tytanią oraz swoją świtą z lasu. Do postaci dodane zostało dużo nowoczesnych odniesień, mieliśmy więc zarówno macho, biznesmena, wioskowego podrywacza czy dziewicę roku.
Twistem w całości były maski. Każda postać miała do siebie przypisaną jedną z nich (wieźliśmy je z Polski w kartonie). Służyło to oczywiście do dodania klimatu do gry, ale przede wszystkim wprowadzało zasadę, że postać nie jest przypisana do konkretnego gracza, ale do maski. Dzięki elfom właściciele masek często się zmieniali, co prowadziło do zamiany ciał w świecie gry. Gra również była podzielona na sceny – trzy dni i dwie noce. W trakcie tych pierwszych odbywał się bal, wzbogacony różnymi atrakcjami (takimi jak zawody, zabawy czy tańce), a podczas tych drugich elfy używały swoich magicznych eliksirów na śpiących.

Tutaj również gracze świetnie wyczuli założenia, co dało się zauważyć już podczas przedstawiania przez nich postaci, w które będą się wcielać. Do najbardziej pamiętnych rzeczy na pewno zaliczę:
- grę dziewczyny, która wcieliła się w postać Filostrata podczas drugiej edycji (naprawdę niesamowita graczka) doskonale radząc sobie z rolą mistrza ceremonii
- sytuację, w której jeden z uczestników zakochał się w innej postaci, z tym tylko problemem, że został z nią zamieniony ciałami. Doszło więc do tego, że wyszedł za swoją ukochaną zamkniętą w jego ciele jednocześnie będąc zamkniętym w jej ciele (skomplikowane, nie?)
- taniec, podczas którego cała sala doskonale (i dwornie!) bawiła się przy walcu
- przemówienie Oberona, który zaoferował wspomnianej wcześniej Filostratowi spełnienie jej jednego życzenia, którym było stanie się elfem i wyjście za jej ukochanego Puka
- zabawę w ciuciubabkę, podczas której była masa śmiechu i niezręcznych sytuacji, gdy szlachetnie urodzeni musieli czmychać przed osobą z zawiązanymi oczyma
- końcowy ślub przy pierwszej edycji, podczas którego powstało 9 par (nikt z graczy nie został bez małżonka!)
- masę, masę śmiesznych sytuacji wynikających z tego, że wielki heros nagle stał się tchórzem czy władcą Aten, który nagle stał się nic nie znaczącym rzemieślnikiem

Gra za każdym z dwóch podejść wyszła naprawdę doskonale. Po uczestnikach widać było zaangażowanie, a przede wszystkim wielką zabawę i radość, którą mieli z gry. Dodatkowo sceneria oraz maski (i dostarczone przez organizatorów stroje!) budowały niesamowity klimat idealnie pasujący do gry.

Podsumowanie
Myślę, że dzięki naszym LARPom udało nam się pokazać z naprawdę dobrej strony. Nie usłyszałem żadnego złego słowa na ich temat, a wielu uczestników dziękowało nam za naprawdę świetnie spędzony czas. Staraliśmy się, aby przywiezione przez nas gry były niestandardowe i udało się w całości spełnić to założenie.
Prowadzenie LARPów w trakcie Larpvikendu sprawiło mi naprawdę wiele radości i myślę, że to właśnie to jest głównym powodem tak dużej inspiracji, którą wyciągnąłem z tego wyjazdu.
Niedługo zamieszczę jeszcze trzecią część relacji. Na razie, w ramach smaczku zamieszczam link do albumu ze zdjęciami (na moim koncie Facebook, album dostępny dla każdego) -> http://www.facebook.com/album.php?aid=1145&id=100000511899115&l=be7d98d3a3

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.