Lalkarz
Azjatyckie kino grozy już dawno przestało być czymś orientalnym. Pomijając już denerwującą manierę Amerykanów do kręcenia remake’ów wszystkiego, co się rusza, znacznie częściej trafiają do nas oryginały. I dobrze. Horrory zza Pacyfiku dawno mi się już przejadły - niedoścignionym wzorem pozostaje Drakula F. F. Coppoli, a z wyjątkiem niedawnego pozytywnego zaskoczenia w postaci Nieznajomych, hamburgerożercy nie są w stanie zaoferować widzowi niczego świeżego. Dlatego coraz częściej oczy fanów dreszczyku zwracają się ku innym krajom, na przykład Hiszpanii. Jednak już od ładnych kilku lat strach ma skośne oczy.
Największą zaletą Lalkarza jest przemieszanie konwencji krwawego filmu grozy z azjatyckimi legendami i sposobem narracji (świetnie wyeksponowanym chociażby w Hero z Jetem Li). Oto grupka nieznajomych trafia do położonego na uboczu muzeum lalek, gdzie mają wziąć udział w sesji fotograficznej. Zdjęcia posłużą mieszkającej tam artystce jako wzory do wykonania nowych lalek. Gdy jednak bohaterowie docierają na miejsce, okazuje się, że w przeszłości dom był świadkiem makabrycznych wydarzeń. Zgwałcono i zabito w nim młodą dziewczynę, ukochaną lalkarza, którego później oskarżono o te zbrodnie i dokonano na nim samosądu. Młodemu mężczyźnie uwierzyła tylko wykonana przez niego lalka, która – dzięki uczuciu, jakim ją darzył – zyskała duszę. Kukła, po śmierci swego stwórcy poprzysięgła zemstę jego oprawcom i gwałcicielowi jego towarzyszki.
Lalkarz nie wyzbył się do końca łatki krwawego przedstawienia, jednakże subtelnie przemycona baśniowość (wiara, jakoby darzone miłością przedmioty zyskiwały duszę, a porzucone mogły się mścić) sprawia, że wyróżnia się pośród Klątw i Ringów. Jakkolwiek sam pomysł może wydawać się śmieszny (tytułowa Zemsta Barbie), umiejętnie prowadzona narracja sprawia, że widz ma okazję wczuć się w quasi-magiczny klimat.
Ogromna w tym zasługa pewnej odrzuconej lalki - nie tej wspomnianej wyżej -, która po latach nadal pragnie miłości byłej właścicielki. Jest to zdecydowanie najlepiej poprowadzony wątek, przyćmiewający historię zemsty za zbrodnie sprzed lat i budzący mieszane uczucia – bo czy rzecz może kochać i przede wszystkim, czy ma prawo być kochaną?
Niestety, specyfika niektórych postaci, jak grana przez Nam Myeong-Ryeol studentka, czy fotograf (Im Hyeong-Jun), a także ogólnie bardzo niski poziom aktorstwa, wbiły produkcji nóż w plecy. Przez większość czasu bohaterowie po prostu miotają się po ekranie (odwieczna bolączka w horrorach), strojąc głupie miny – szczególnie wymieniona wyżej dwójka przoduje w nadmiernym gestykulowaniu i przesadzonej mimice, co sprawia, że przypominają postacie z mangi albo starych azjatyckich filmów karate. Honor aktorstwa ratuje jedynie Eun-kyeong Lim, wcielająca się w Mi-nę. Abstrahując od jej urody (absolutnie prześliczna, można się w nią wpatrywać godzinami), jako jedyna była w stanie w wiarygodny sposób przekazać emocje i naprawdę grała – reszta tylko biegała i krzyczała.
Zaskoczeniem był dla mnie także sposób wydania DVD. Otóż, na samej okładce umieszczono screeny, z których widz może dowiedzieć się, jak zginęły dwie postacie, a za oprawę graficzną dla menu posłużyły żywcem wyjęte sceny z filmu, w których wyraźnie widać, kto jest mordercą!
Podsumowując, Lalkarz miał potencjał, zmarnowany jednak za sprawą kiepskiej obsady. Trudno przejmować się losami bandy dziwaków, bardziej irytujących niż sympatycznych, trudno także się bać, gdy postacie są jak rodem z komedii. Na niewiele zdają się dobrze przemyślane sceny ataku lalek (powolne, mechaniczne ruchy, maski zamiast twarzy) ani starania ślicznej Lim. W ogólnej ocenie jest to produkcja ciekawa, aczkolwiek źle zrealizowana – dużo w niej zależało od aktorstwa, a na tej linii zawiedli prawie wszyscy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Największą zaletą Lalkarza jest przemieszanie konwencji krwawego filmu grozy z azjatyckimi legendami i sposobem narracji (świetnie wyeksponowanym chociażby w Hero z Jetem Li). Oto grupka nieznajomych trafia do położonego na uboczu muzeum lalek, gdzie mają wziąć udział w sesji fotograficznej. Zdjęcia posłużą mieszkającej tam artystce jako wzory do wykonania nowych lalek. Gdy jednak bohaterowie docierają na miejsce, okazuje się, że w przeszłości dom był świadkiem makabrycznych wydarzeń. Zgwałcono i zabito w nim młodą dziewczynę, ukochaną lalkarza, którego później oskarżono o te zbrodnie i dokonano na nim samosądu. Młodemu mężczyźnie uwierzyła tylko wykonana przez niego lalka, która – dzięki uczuciu, jakim ją darzył – zyskała duszę. Kukła, po śmierci swego stwórcy poprzysięgła zemstę jego oprawcom i gwałcicielowi jego towarzyszki.
Lalkarz nie wyzbył się do końca łatki krwawego przedstawienia, jednakże subtelnie przemycona baśniowość (wiara, jakoby darzone miłością przedmioty zyskiwały duszę, a porzucone mogły się mścić) sprawia, że wyróżnia się pośród Klątw i Ringów. Jakkolwiek sam pomysł może wydawać się śmieszny (tytułowa Zemsta Barbie), umiejętnie prowadzona narracja sprawia, że widz ma okazję wczuć się w quasi-magiczny klimat.
Ogromna w tym zasługa pewnej odrzuconej lalki - nie tej wspomnianej wyżej -, która po latach nadal pragnie miłości byłej właścicielki. Jest to zdecydowanie najlepiej poprowadzony wątek, przyćmiewający historię zemsty za zbrodnie sprzed lat i budzący mieszane uczucia – bo czy rzecz może kochać i przede wszystkim, czy ma prawo być kochaną?
Niestety, specyfika niektórych postaci, jak grana przez Nam Myeong-Ryeol studentka, czy fotograf (Im Hyeong-Jun), a także ogólnie bardzo niski poziom aktorstwa, wbiły produkcji nóż w plecy. Przez większość czasu bohaterowie po prostu miotają się po ekranie (odwieczna bolączka w horrorach), strojąc głupie miny – szczególnie wymieniona wyżej dwójka przoduje w nadmiernym gestykulowaniu i przesadzonej mimice, co sprawia, że przypominają postacie z mangi albo starych azjatyckich filmów karate. Honor aktorstwa ratuje jedynie Eun-kyeong Lim, wcielająca się w Mi-nę. Abstrahując od jej urody (absolutnie prześliczna, można się w nią wpatrywać godzinami), jako jedyna była w stanie w wiarygodny sposób przekazać emocje i naprawdę grała – reszta tylko biegała i krzyczała.
Zaskoczeniem był dla mnie także sposób wydania DVD. Otóż, na samej okładce umieszczono screeny, z których widz może dowiedzieć się, jak zginęły dwie postacie, a za oprawę graficzną dla menu posłużyły żywcem wyjęte sceny z filmu, w których wyraźnie widać, kto jest mordercą!
Podsumowując, Lalkarz miał potencjał, zmarnowany jednak za sprawą kiepskiej obsady. Trudno przejmować się losami bandy dziwaków, bardziej irytujących niż sympatycznych, trudno także się bać, gdy postacie są jak rodem z komedii. Na niewiele zdają się dobrze przemyślane sceny ataku lalek (powolne, mechaniczne ruchy, maski zamiast twarzy) ani starania ślicznej Lim. W ogólnej ocenie jest to produkcja ciekawa, aczkolwiek źle zrealizowana – dużo w niej zależało od aktorstwa, a na tej linii zawiedli prawie wszyscy.
Tytuł: The Doll Master
Reżyseria: Yong-ki Jeong
Scenariusz: Yong-ki Jeong
Muzyka: Ji-woong Park
Zdjęcia: Cheol-ho Jo
Obsada: Yu-mi Kim, Eun-kyeong Lim, Hyeong-tak Shim, Ji-young Ok
Kraj produkcji: Korea Południowa
Rok produkcji: 2004
Czas projekcji: 89 min.
Reżyseria: Yong-ki Jeong
Scenariusz: Yong-ki Jeong
Muzyka: Ji-woong Park
Zdjęcia: Cheol-ho Jo
Obsada: Yu-mi Kim, Eun-kyeong Lim, Hyeong-tak Shim, Ji-young Ok
Kraj produkcji: Korea Południowa
Rok produkcji: 2004
Czas projekcji: 89 min.
Tagi:
Lalkarz | The Doll Master | Yong-ki Jeong | Ji-woong Park | Yu-mi Kim | Eun-kyeong Lim | Hyeong-tak Shim | Ji-young Ok | Cheol-ho Jo