Labirynty - Michał Cetnarowski

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Labirynty - Michał Cetnarowski
Pamiętam mój ostatni kontakt z prozą Michała Centarowskiego: Dwieście milionów operacji (NF 10/2009) pozostawiło we mnie naprawdę pozytywne emocje. Byłem zafascynowany przede wszystkim tym, że dostałem opowiadanie inne niż to, czym raczy nas większość fantastycznych twórców. Cetnarowski szybką akcję zastąpił gęstą, spokojną narracją − jego bohater nie przypomina twardzieli rodem z Hollywood, a zakończenie, zamiast fajerwerków, oferuje chwilę refleksji.

Czekałem z niecierpliwością na więcej tego typu tekstów. Moje niewypowiedziane życzenie spełniło się bardzo szybko. Labirynty pełne są takich refleksyjnych opowiadań. Cetnarowskiemu należą się brawa za to, że jego książkowy debiut przeciera szlaki (a może tylko przypomina o ich istnieniu?), którymi chadza niewielu autorów. Zbiór może być odtrutką dla fanów polskiej fantastyki, którym znudziły się stricte przygodowe, czasami wręcz "odmóżdżające" historie. Lecz nie dałbym głowy, że przez antologię przedrze się każdy czytelnik. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale winna jest ta sama oryginalność, która mnie urzekła. Już pierwszy tekst, Droga na zachód, pokazuje, iż cały zbiór będzie specyficzny. Jeśli od razu nie przygotujecie się na więcej takich opowieści, możecie się srogo zawieść.

Jestem pewien, że mieszane uczucia pozostawi w niektórych styl pisarza. Cetnarowski lubi potoczyste opisy, zdarza mu się poświęcać jednej scenie wiele stron, szafując przy tym niezwykłymi metaforami. Charakterystyczną cechą jego języka są liczne klamry, anafory, epifory i paralele, wokół których buduje całe teksty. W wyniku takiego zabiegu opowiadania nabierają cech poezji, w twórczość Cetnarowskiego wkrada się mocno zaakcentowana rytmika. Wybitnie pomaga to w czytaniu, które z początku może wydawać się ciężkim, gdyż pisarz nie przesadza z dialogami.

Po przejściu wszystkich Labiryntów zabrakło mi jednej cechy, którą mistrzowie krótkich form mają opanowaną do perfekcji: zdolności do celnego puentowania. Wieloznaczne, otwarte zakończenia są intrygujące, ale nie zastąpią w pełni zaskoczenia, jakim raczą nas niektóre opowiadania. Podczas lektury któregoś z kolei tekstu Cetnarowskiego tęsknie spojrzałem na półkę, gdzie stał Księżyc na wodzie. Głupotą byłoby oczekiwać od debiutanta wprawy, jaka cechuje mistrza (a takim z pewnością jest Mort Castle), ale mam nadzieję, że Cetnarowski popracuje nad tym elementem swoich opowiadań.

Labirynty to naprawdę intrygujący zbiór. Trafi przede wszystkim do tych, którzy cenią fantastykę niecodzienną. Jeśli jednak nie uważacie się za takich i tak warto spróbować − ta książka może sprawić, że zaczniecie się takimi utworami interesować.