» Recenzje » Kwiat paproci - Dominik Sokołowski

Kwiat paproci - Dominik Sokołowski


wersja do druku

Typowe fantasy

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Kwiat paproci - Dominik Sokołowski
Każdy miłośnik fantasy prędzej czy później dochodzi do wniosku, że w tym konkretnym gatunku widział już wszystko. Jest o tym przekonany dopóty, dopóki na rynku nie pojawi się pisarz, który swoim dziełem udowodni, że nawet najbardziej oczytanego fana można jeszcze czymś zaskoczyć – pomysłem na oryginalny świat, zapierającą dech w piersiach intrygą, ujmującymi postaciami lub porywającym stylem. Niektóre powieści jednak nie mogą się pochwalić choćby jedną z wyżej wymienionych cech, ale czy jest to równoznaczne z tym, że ich lektura nie może sprawić przyjemności?

_______________________


Kwiat paproci, debiutancka powieść Dominika Sokołowskiego, rozpoczyna się dość standardowo – tysiącletnie Cesarstwo Arkadyjskie stoi u progu niezwykle ważnych zmian, mających wpłynąć na jego kształt i przyszłość. W samym środku zawirowań, związanych z przejęciem władzy przez uzurpatora, znajduje się Isaakios, młodociany cesarz, który z pałacowego przewrotu uchodzi z życiem tylko dzięki wierności centuriona Łamignata. Natomiast w innej części świata bezdomna dziewczynka o imieniu Michelle zostaje schwytana podczas kradzieży przez młodego inkwizytora, który, zamiast odpowiednio ukarać złodziejkę, przygarnia ją i zabiera ze sobą. Do tej dwójki dołącza młody rycerz o imieniu Ilias. Wyrusza on w świat, by zemścić się na najeźdźcach z północy za spalenie jego majątku i zamordowanie ciężarnej żony.

Dwójka bohaterów nie zaskakuje oryginalnością. Motyw wygnanego władcy, chcącego po latach odzyskać tron jest dobrze znany w literaturze fantasy (pierwszy z brzegu przykład – Daenerys Targaryen z Pieśni Lodu i Ognia Georga R.R. Martina); owładnięty chęcią zemsty rycerz to też nie pierwszyzna, sytuacji zaś w żaden sposób nie ratuje kreacja owych postaci. Isaakios to rozwydrzony, pozbawiony wyobraźni i instynktu samozachowawczego bachor, którego decyzje bezustannie pakują towarzyszy w kłopoty. Kompani nie tylko dzielnie znoszą pomysły narwanego cesarza, ale i wypadają od niego znacznie ciekawiej, a przede wszystkim wiarygodniej. Zaś nijakiego Iliasa na głowę bije jego giermek Basarab – to on powstrzymuje rycerza przed popełnieniem samobójstwa, a także namawia go, by ruszył w pościg za mordercami żony.

Na osobny akapit zasługuje jedyna postać kobieca w tym gronie – Michelle. Wychowana pod okiem inkwizycji przemienia się z brudnej, wychudzonej dziewczynki w piękną mistrzynię intryg. Na zlecenie opiekuna infiltruje arystokrację w poszukiwaniu informacji o tajemniczej sekcie heretyków, knujących przeciwko cesarstwu oraz jedynej słusznej wierze. Szczególnie interesująco prezentują się ewolucja i zmiany zachodzące w tej postaci – początkowo głęboko wierząca i w pełni oddana Wielkiemu Inkwizytorowi (w słusznej sprawie skłonna jest bez mrugnięcia okiem zbrukać swe ciało), z czasem zaczyna mieć coraz więcej pytań i wątpliwości, których genezy należy upatrywać w uzależnieniu od pewnego narkotyku oraz tajemniczym przywódcy heretyków. Charakteryzując bohaterów należy również wspomnieć o jednej istotnej kwestii – podczas gdy niemal wszystkich poznajemy głównie przez ich czyny, tak w przypadku Michelle zyskujemy wgląd w jej myśli. Szkoda, że autor nie zdecydował się na podobny zabieg w przypadku reszty protagonistów.

Miło zaskakują postacie drugoplanowe. Łamignat jako doświadczony żołnierz robi wszystko, by uchronić podopiecznego przed śmiercią – można się tylko zastanawiać, czemu wreszcie nie strzeli młokosa w ucho i nie przemówi mu do rozsądku. Basarab mimo młodego wieku imponuje lojalnością, odwagą i sprytem. Zamiast użalać się nad sobą jak jego pan, robi karierę na dworze vindlandzkiego jarla (przedstawiciela ludu wzorowanego na wikingach), by w końcu zostać wcielonym do cesarskiej gwardii. Ciekawie prezentuje się także Rosomak – naczelny "schwarzcharakter", mający za zadanie pozbyć się Isaakiosa – z czasem zaczyna odgrywa coraz większą rolę w głównym wątku.

O ile trudno czepiać się lekkiego, choć nieco transparentnego stylu (brak u Sokołowskiego wymyślnych metafor, czy kwiecistych opisów – jest to raczej porządne rzemiosło, a nie literacka wirtuozeria), tak zastrzeżenia co do sposobu, w jaki cała historia jest opisywana, a raczej streszczana, są jak najbardziej uzasadnione. Czytelnik nie ma zbyt wielu okazji do obserwowania poczynań bohaterów, gdyż praktycznie wszystkie podróże i spora część innych istotnych wydarzeń zostały przedstawione w bardzo skrótowej formie. W efekcie otrzymujemy niewiele szans, żeby zapałać do poszczególnych postaci sympatią, przez co ich los staje się nam obojętny. Nieco dziwić może wybór wszechwiedzącego (choć nie do końca) narratora, który nie jest na stałe "przyklejony" do jednej postaci w danej scenie, a swobodnie krąży między nimi, oferując w obrębie rozdziału kilka różnych punktów widzenia – ten zabieg również nie sprzyja zżyciu się z bohaterami. Na niekorzyść powieści zaliczyć należy również dialogi. W większości przypadków sprawiają wrażenie sztucznych i wygłaszanych na siłę, a co gorsza – praktycznie wszyscy przemawiają w ten sam sposób, niezależnie od przynależności klasowej, wieku czy wykształcenia.

Uniwersum, w którym rozgrywa się akcja Kronik Arkadyjskich, to nieco przetworzony obraz Europy i Bliskiego Wschodu – by dojść do owego wniosku wystarczy rzut oka na załączoną mapkę. Podobieństwo nie ogranicza się jednak tylko do geografii, obejmuje także ustrój polityczny (zmodyfikowany feudalizm), stopień rozwoju społeczno-gospodarczego, czy też system religijny (wariacja na temat chrześcijaństwa). Tak wielce pożądanej oryginalności temu quasi- średniowiecznemu światu (bazującemu na X-XII wieku) dodają bizantyjskie akcenty, mogące w pierwszym momencie wprawić czytelnika w konsternację – kto w szkole nie uczył się bowiem o Bizancjum zapewne nie rozpozna charakterystycznej nomenklatury i będzie dopatrywał się tu odniesień do Cesarstwa Rzymskiego. Można krytykować Sokołowskiego za to, że poszedł na skróty i nie wysilił się podczas kreacji świata, ale autorzy fantasy nie są do tego zobligowani. Jeśli opowiadana historia nie wymaga wymyślnych scenerii tudzież opisanych od podstaw ras, nacji, zwyczajów itd., aby przemówić do czytelnika, nie ma sensu na siłę tworzyć czegoś nowego,

Problem pojawia się w momencie, gdy owa historia, może nie zawodzi, lecz pozostawia wiele do życzenia. Początkowe wątki, zarówno postaci głównych, jak i tych pobocznych, konstrukcją przypominają questy z gier RPG. Najbardziej rzuca się to w oczy w przypadku Isaakiosa – wyrusza on po zapomniany artefakt, a żeby go zdobyć musi pokonać potwora strzegącego skarbu. Wraz z rozwojem fabuły pojawiają się komplikacje, które krzyżują pierwotne plany bohaterów, co opowiadanej historii wychodzi na dobre. Choć Kwiat paproci przez większą część lektury nie zachwyca, końcówka wróży nadzieję na przyszłość – możliwe, że Sokołowski na dobre złapie wiatr w żagle w drugim tomie.

Czytelnicy lubiący odszukiwać w książkach nawiązania do innych dzieł powinni być mile zaskoczeni pierwszym tomem Kronik Arkadyjskich. Autor nie ukrywa inspiracji i czerpie garściami zarówno z klasyki kanonu literatury, jak i z rodzimych baśni tudzież legend. Niektóre z tych zapożyczeń dodają światu przedstawionemu charakterystycznych akcentów, które przywołują wspomnienia z dzieciństwa bądź motywują do przeczytania jeszcze nieznanych bajek. Najciekawiej prezentuje się motyw tytułowego "kwiatu paproci", inne zaś zdają się zupełnie nie pasować do świata fantasy (w szczególności wątek z Królową Śniegu i zejściem do piekieł niczym w Boskiej Komedii Dantego), psując wrażenie spójności i wiarygodności świata.

Jeśli przymknąć oko na pewne nieścisłości, pierwszy tom Kronik Arkadyjskich może zapewnić kilka godzin całkiem przyjemnej rozrywki. Sokołowski w swoim debiucie trzyma się znanych od lat schematów i motywów stanowiących fundament literatury fantasy. Jego powieść nie stara się być czymś innym niż w rzeczywistości jest – ukłonem w stronę wielkich mistrzów i puszczaniem oka do fanów obeznanych z tą tematyką. Kwiat paproci to idealne czytadło dla starych wyjadaczy, którzy chcieliby sobie przypomnieć, dlaczego pokochali ten gatunek lub dla młodzieży pragnącej rozpocząć przygodę z magią i mieczem od tytułu skierowanego do czytelników starszych niż odbiorcy Harry'ego Pottera. Szukający literatury ambitnej lub podejmującej ważkie tematy powinni jednak ominąć ten tytuł szerokim łukiem.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
6.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kwiat paproci
Cykl: Kroniki arkadyjskie
Tom: 1
Autor: Dominik Sokołowski
Wydawca: Rebis
Data wydania: 27 lipca 2012
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 130x200 mm
ISBN-13: 978-83-7510-884-2
Cena: 35,90 zł



Czytaj również

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Gniot Roku.
26-10-2012 11:15
~balbinka

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A mnie się podobała...
06-11-2012 09:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.