Kwarantanna
Amerykanie są dziwni. To fakt. Co innego można powiedzieć o narodzie, który do tej pory nie wie, czym są dubbing czy lektor? A może nie chcą wiedzieć? Tak czy siak, zamiast po prostu obejrzeć film zagraniczny, na przykład europejski horror, wolą nakręcić jego remake. Dochodzi więc do idiotycznej sytuacji, w której polski widz w sierpniu idzie do kina na hiszpański [Rec], by w listopadzie w repertuarze tegoż samego kina znaleźć Kwarantannę, czyli nie wnoszącą niczego nowego, pod praktycznie każdym względem gorszą przeróbkę à la hamburger.
Tak więc, w porównaniu do oryginału, nic się nie zmienia - no może oprócz końcówki, wyjaśnienia, co było źródłem wszystkich wydarzeń (Amerykanie byli zbyt zajęci sieczką, żeby cokolwiek tłumaczyć). Młoda dziennikarka telewizyjna, Angela Vidal (Jennifer Carpenter), wraz z kamerzystą robią program o pracy strażaków. Na początku wałęsają się po remizie, zapoznają z chłopakami, by wreszcie wyruszyć z nimi na akcję. Gdy docierają na miejsce, wszyscy mieszkańcy kamienicy czekają na parterze, podczas gdy na drugim piętrze pewna starsza pani pozostaje zamknięta w swoim mieszkaniu. Jak się jednak okazuje, staruszki nie dręczy zwykła przypadłość, zaś policja i służby medyczne odcinają budynek od reszty świata, nie pozwalając nikomu wyjść na zewnątrz.
W efekcie mamy historię tę samą co u Hiszpanów, z tym że hamburgerożercy dorzucili ociupinkę więcej makabrycznych ujęć i dużo więcej sprośnych żartów. Wyeksponowali także tragizm sytuacji uwięzionych w kamienicy ludzi, dorabiając znajdującym się na zewnątrz służbom gębę spiskowców i okrutników, którym nie zależy na ludzkim życiu. Nie obyło się bez zwiększenia liczby mieszkańców feralnego budynku, tylko po to, by na koniec było więcej ofiar.
Co przede wszystkim zawiodło w Kwarantannie, a było o niebo lepsze w [Rec]? Postacie i aktorstwo. W remake’u zabrakło podstarzałego amanta, Cesara, a w jego miejsce dorzucono ni w ząb nie znających angielskiego Afrykańczyków. Jednego ze strażaków zastąpiono zaś jego sprośną, machowatą amerykańską wersją. Dorzucono także Hindusa-lekomana, jego współlokatorkę oraz podpitego jegomościa, wałęsającego się między wszystkimi i zionącego nieświeżym oddechem.
Jednak przede wszystkim naturalnie grających Hiszpanów - Manuelę Velasco (Angela) i Ferrana Terrazę (Manu) - zastąpiono drętwymi i sztucznymi Amerykanami. Na tym polu szczególnie wyróżniała się Jennifer Carpenter, która w żaden sposób nie potrafiła mnie przekonać, że naprawdę się boi. Coś tam krzyczała, machała rękami, ale na nie wiele się to zdało. Na pochwałę zasługuje jedynie Jay Hernandez (Jake), który jako jedyny aktorstwem dorównał obsadzie oryginału.
Trzeba przyznać, dla kogoś, kto nie widział oryginału, Kwarantanna może być straszna. Połączenie filmowania z ręki z ciemnością i ciasnotą wciąż się sprawdza, tak jak to miało miejsce w sierpniu, chociaż trzeba przyznać, że zamiłowanie amerykańskich twórców do makabrycznych scen tylko psuło atmosferę. Po raz kolejny pochwalę Hiszpanów, którzy wiedzieli, gdzie przebiega granica między filmem grozy a bezładną makabrą.
Podsumowując, kolejny nikomu na nic nie potrzebny remake. Idźcie na [Rec], zamiast marnować czas i pieniądze na mniej udanego bękarta. Gorszy aktorsko, w większym stopniu nastawiony na epatowanie makabrą, zgubił gdzieś atmosferę grozy, która towarzyszyła europejskiemu oryginałowi.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tak więc, w porównaniu do oryginału, nic się nie zmienia - no może oprócz końcówki, wyjaśnienia, co było źródłem wszystkich wydarzeń (Amerykanie byli zbyt zajęci sieczką, żeby cokolwiek tłumaczyć). Młoda dziennikarka telewizyjna, Angela Vidal (Jennifer Carpenter), wraz z kamerzystą robią program o pracy strażaków. Na początku wałęsają się po remizie, zapoznają z chłopakami, by wreszcie wyruszyć z nimi na akcję. Gdy docierają na miejsce, wszyscy mieszkańcy kamienicy czekają na parterze, podczas gdy na drugim piętrze pewna starsza pani pozostaje zamknięta w swoim mieszkaniu. Jak się jednak okazuje, staruszki nie dręczy zwykła przypadłość, zaś policja i służby medyczne odcinają budynek od reszty świata, nie pozwalając nikomu wyjść na zewnątrz.
W efekcie mamy historię tę samą co u Hiszpanów, z tym że hamburgerożercy dorzucili ociupinkę więcej makabrycznych ujęć i dużo więcej sprośnych żartów. Wyeksponowali także tragizm sytuacji uwięzionych w kamienicy ludzi, dorabiając znajdującym się na zewnątrz służbom gębę spiskowców i okrutników, którym nie zależy na ludzkim życiu. Nie obyło się bez zwiększenia liczby mieszkańców feralnego budynku, tylko po to, by na koniec było więcej ofiar.
Co przede wszystkim zawiodło w Kwarantannie, a było o niebo lepsze w [Rec]? Postacie i aktorstwo. W remake’u zabrakło podstarzałego amanta, Cesara, a w jego miejsce dorzucono ni w ząb nie znających angielskiego Afrykańczyków. Jednego ze strażaków zastąpiono zaś jego sprośną, machowatą amerykańską wersją. Dorzucono także Hindusa-lekomana, jego współlokatorkę oraz podpitego jegomościa, wałęsającego się między wszystkimi i zionącego nieświeżym oddechem.
Jednak przede wszystkim naturalnie grających Hiszpanów - Manuelę Velasco (Angela) i Ferrana Terrazę (Manu) - zastąpiono drętwymi i sztucznymi Amerykanami. Na tym polu szczególnie wyróżniała się Jennifer Carpenter, która w żaden sposób nie potrafiła mnie przekonać, że naprawdę się boi. Coś tam krzyczała, machała rękami, ale na nie wiele się to zdało. Na pochwałę zasługuje jedynie Jay Hernandez (Jake), który jako jedyny aktorstwem dorównał obsadzie oryginału.
Trzeba przyznać, dla kogoś, kto nie widział oryginału, Kwarantanna może być straszna. Połączenie filmowania z ręki z ciemnością i ciasnotą wciąż się sprawdza, tak jak to miało miejsce w sierpniu, chociaż trzeba przyznać, że zamiłowanie amerykańskich twórców do makabrycznych scen tylko psuło atmosferę. Po raz kolejny pochwalę Hiszpanów, którzy wiedzieli, gdzie przebiega granica między filmem grozy a bezładną makabrą.
Podsumowując, kolejny nikomu na nic nie potrzebny remake. Idźcie na [Rec], zamiast marnować czas i pieniądze na mniej udanego bękarta. Gorszy aktorsko, w większym stopniu nastawiony na epatowanie makabrą, zgubił gdzieś atmosferę grozy, która towarzyszyła europejskiemu oryginałowi.
Tytuł: Quarantine
Reżyseria: John Erick Dowdle
Scenariusz: John Erick Dowdle, Drew Dowdle
Zdjęcia: Ken Seng
Obsada: Jennifer Carpenter, Columbus Short, Johnathon Schaech, Jay Hernandez, Rade Serbedzija, Steve Harris
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 21 listopada 2008
Czas projekcji: 89 min.
Reżyseria: John Erick Dowdle
Scenariusz: John Erick Dowdle, Drew Dowdle
Zdjęcia: Ken Seng
Obsada: Jennifer Carpenter, Columbus Short, Johnathon Schaech, Jay Hernandez, Rade Serbedzija, Steve Harris
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 21 listopada 2008
Czas projekcji: 89 min.