» Blog » Kujoneria
07-03-2015 06:36

Kujoneria

W działach: problemy na sesjach | Odsłony: 840

Kujoneria

Nowa grupa. Niby się znamy, ale w RPG jeszcze w takim składzie nie zdarzyło nam się grać. Wszystko udało się zorganizować dzięki nostalgii – kumpel przypomniał sobie, jak kiedyś dobrze mu się prowadziło, więc wziął swoją ulubioną grę w najnowszej edycji, zebrał ludzi i zaprosił na wspólne tworzenie postaci. Jako, że obaj nie mieliśmy z tym systemem do czynienia od lat, ściągam z DTRpg e-booka i przebijam się przez niego przed pierwszym spotkaniem. Może nie od deski do deski, ale wystarczająco dokładnie, żeby bez problemów móc rozpisać sobie charakterystykę postaci, wykonać test czy wiedzieć co mogę zrobić w trakcie walki.

Okazuje się, że jako jedyny przeczytałem podręcznik.

MG poszedł za ciosem – kiedyś grało się na czuja, więc i teraz zamierza prowadzić nie znając mechaniki. Tworzenie bohaterów, zamiast godzinę, trwa całe spotkanie, którego połowę to ja opisuję jakie opcje mamy do wyboru, jak wygląda walka i rozwój bohaterów. Choć każdy z nas lubi fantastykę i gra w RPG od lat, czuję się jak jakiś cholerny kujon. MG wyczuwa, że trochę dał ciała i obiecuje, że na pierwszą przygodę przyjdzie dobrze przygotowany.

Tydzień później czuję się identycznie. Podczas walki chcę pochwycić i unieruchomić wrogiego czarnoksiężnika, by nie mógł rzucać zaklęć. MG poci się i stęka, po czym prosi o przypomnienie reguł chwytu. Kiedy mi się udaje i główny wróg zostaje unieszkodliwiony w pierwszej rundzie walki, czuję, jak uwaga wszystkich zostaje skupiona na mnie. Zamiast godziny, finałowa walka kończy się po dziesięciu minutach. Znowu czuję się jak kujon. Smerf Ważniak. Munchkin.

Kilka postów niżej Sil napisał, że RPG musi umrzeć, bo jest niespójną, dziwaczną, trudną rozrywką, która udaje grę. Udaje, bo mało który podręcznik działa jako instrukcja. W moim otoczeniu powszechne jest przekonanie, że gry fabularne wymagają szlifowania, co w praktyce sprowadza się do oszlifowania większości zasad i zostawienia podstaw. Ktoś, kto przebija się przez cały podręcznik i chce wykorzystać mechanikę najczęściej jest traktowany jako jakiś nolife. Nawet, jeśli jest MG, bo taki człowiek często wymaga od graczy opanowania podstawowych reguł.

W mojej stałej ekipie problem nie istnieje. Mamy podobne oczekiwania, wiemy, że część mechaniki gracze po prostu muszą przyswoić. Były już sytuacje, kiedy tempo sesji zamierało, bo gracz nie potrafił zebrać sobie puli do testu na Percepcję albo nie rozumiał co to znaczy, że ma zmniejszyć o trzy stopnie poziom Pierwszego wrażenia. To były wyjątki. Po czymś takim – nawet jeśli nie oberwało mu się od reszty drużyny – poprawiał się. Pożyczał podręcznik, przebijał się przez podstawy i następnym razem nie pytał o nie. Czasem chciałbym, żeby w mojej ekipie gracze zadawali sobie trud przeczytania całości podręcznika i zrobili notatki ze skrótem zasad, ale w gruncie rzeczy obecny system też działa. Działał nawet w Pathfinderze, gdzie nie mieliśmy parcia na powergamingu.

Wciąż pozostaje jednak temat drużyny (drużyn), gdzie znajomość zasad to stygmat. Tamta jedna sesja wystarczyła mi, żebym załapał, że ludziom olewającym zasady nie potrzeba WFRP 3ed, ED 4 czy Świata apokalipsy. Jeden, nieprzeczytany w całości po dziesięciu latach gry podręcznik, garść kości i karty postaci to wszystko, czego potrzebują do gry.

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Hangman
   
Ocena:
+1

Z RPG jest jak z małżeństwem. Trzeba się dotrzeć, a jeśli w praktyce nie idzie się zgrać, wypada się rozstać.

RPG ma łatkę rozrywki dla jajogłowych właśnie ze względu na przymus przyswojenia masy reguł i umiejętności zastosowania ich w praktyce. Ludziom z wysoką zdolnością zapamiętywania i inteligencją jest po protu łatwiej i szybciej opanować.

07-03-2015 09:09
Enc
   
Ocena:
+5

Hangman, ale Ty piszesz o czymś innym. Gusta, oczekiwania, docieranie się - to hasła Kapitana Obvious. Ja głośno się zastanawiam skąd u erpegowców taka niechęć do przeczytania i zrozumienia zasad. Naleciałości sprzed lat? Lenistwo? Przyzwyczajenie z winy MG?

07-03-2015 09:32
Radnon
   
Ocena:
+2

Z jednej strony jest to chyba efekt pewnego lenistwa wśród erpegowców. Wolnego czasu coraz mniej i nie chce się go "marnować" na uczenie się reguł i przebijanie przez długie podręczniki. Tym bardziej, że alternatywne formy rozgrywki (choćby planszówki) mają znacznie niższy próg wejścia. Oczywiście jest to pewne uproszczenie, ale ja tego rodzaju objawy spotykałem nawet u doświadczonych graczy, na przykład prośba o zrobienie postaci przed pierwszą sesją (i to w bardzo dobry system) kończyła się w najlepszym razie na wybraniu rasy i klasy bohatera.

Innym powodem może być po prostu niechęć do mechaniki jako takiej (przekonanie, które wśród pewnej części graczy wciąż jest żywe) i traktowanie jej jako zła koniecznego. Ciężko wtedy znaleźć motywację do nauki zasad. Czasem ma to pewne podstawy (sam nigdy nie dałem rady ogarnąć strony technicznej MERPa), a czasem jest to prostu przyjmowane z góry bez większego zastanowienia.

07-03-2015 10:01
oddtail
   
Ocena:
+4

Znajomość podręcznika to nie kujoneria, to znajomość gry w którą chce się grać. Czasem zastanawiam się, czy ludzie nielubiący kostek nie lubią ich dlatego, że nie chce im się zapoznać z regułami gry ;)

Nigdy nie rozumiałem takiego podejścia o ludzi, którym MG nie narzucił konkretnej gry (wtedy owszem, powinien ich wprowadzić jakoś w mechanikę). Przecież jeśli ktoś nie lubi barokowych zestawów reguł, to SĄ systemy, których całe reguły albo przynajmniej wszystko, co dla gracza ważne, da się przeczytać w 10 minut.

Nie mówiąc już o tym, że to, co dla WŁASNEJ postaci w mechanice ważne to przecież nie jest to samo, co podręcznik przewertowany od deski do deski.

A MG który nie zna reguł walki to dla mnie już jakieś kuriozum. Poza może regułami grapple'a, bo reguły grapple'a są wręcz legendarnie w RPGach skomplikowane (przynajmniej do niedawna, bo to się trochę zmieniło). O, proszę:

http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/GrapplingWithGrapplingRules

07-03-2015 10:16
Aramin.
   
Ocena:
+2

Powiem szczerze, że w mojej drużynie pykając w dedeczki nie mamy wszystkich zasad w małym palcu, a czasem coś nas zaskoczy. Obecnie chyba poziom naszej wiedzy jest taki sam, choć zdarza się, że gracz zanim użyje zdolności musi przeczytać z czym to się je - no ale to dedeczki.

Na początku naszej przygody z RPG trochę bardziej na "poważnie" MG wprowadzał swoje regionalizmy (bez uzgodnienia z nami), czyli takie autorskie zasady, a czasem po prostu miał dziury w wiedzy, które gracze zauważali, o czym zresztą natychmiast mówili. Czasem jak wyczuwałem nieścisłość i o tym wspominałem to czułem, że MG blefuje i zwyczajnie maskuje swoja niewiedzę. Bardzo nieprzyjemne wrażenie.

 

Ale sam świetny nie jestem - też zdarza mi się popełniać kardynalne (jak na system) błędy. Wydaje mi się jednak, że wszelkie moje wątpliwości szybko rozwiewa najlepiej ogarniający mechanikę gracz, a ja jestem w stanie robić w miarę poprawne mechanicznie sesje.

Ale to DnD :P

 

Respektuję mechanikę, ale czasem wolę coś zrobić po swojemu - np. działanie niektórych umiejek w praktyce na sesji wygląda inaczej niż w opisie (dyplo, przeszukiwanie).

 

BTW zdarzyło mi się w ciągu ostatniego roku pyknąć sesję, czy dwie z czystym storytellem. O ile wolę aby mechanika hamowała zapędy i rozsądzała to raz na jakiś czas jest to miłą odskocznią od przeładowanej mechaniki pogardzanego tu i ówdzie DnD.

07-03-2015 10:53
Hangman
   
Ocena:
0

Czarnotrupie,ale ty piszesz, jakby to było jakieś zjawisko powszechne, co się chyba nie zgadza ze statystyką.

Każdy kto chce grać w dany system, siłą rzeczy chce również go poznać. Że nie wszystkie aspekty i zagadnienia go interesują, to już sprawa osobna. Jeśli chce być tylko graczem, części wiedzieć też nie musi, bo zawsze MG zna to wszystko lepiej.

Poza tym właśnie chodzi o te zdolności, bo nie każdy jest studentem politechniki. Czasem jak sobie jakiś casual zechce pograć w RPG, to nie chce mu się kuć stu tysięcy miliardów reguł (Ach, to DnD), bo żeby się bawić wystarczą mu podstawy. Zresztą,niektórzy tak grają ogólnie.

Niektórzy też dokładają do tego trochę strorytella, albo mechaniki prostej, żeby nie wykonywać stu tysięcy rzutów. Mnie osobiście zbyt skomplikowana mechanika też męczy i po prostu nie chce mi się jednej walki rozgrywać przez kilkanaście minut. Chyba, że to DnD i z góry wiem, że ma być crawler, bo tam o to chodzi.

Poza tym nie każdy ma na to po prostu czas, bo praca, rodzina, inne zajęcia. A wkuwanie podręcznika jest tak samo czasochłonne, jak wkuwanie dowolnego przedmiotu w szkole.

 

Nie wiem więc, skąd wziąłeś te swoje wnioski.

07-03-2015 14:13
Vukodlak
   
Ocena:
+2

Tu nie chodzi o ludzi, którzy autentycznie palą się do grania, ale mają  pracę, rodzinę  bla bla bla... Tu chodzi o ludzi, którzy "tak, tak zbyniu. gromy, jo, gromy. a kidy, a kaj? jo, postacie zrobiłech, przyjada z alojzem i bydziemy groć, jo" - a potem się okazuje, że ni w te, ni we wte, bo gość nawet własnych kostek nie wziął, a na następnej sesji nie będzie nawet pamiętał imienia swojej postaci. Ciuli, jednym słowem.

Chodzi też o zupełnie inną kategorię ludzi, których gusta i potrzeby rozmijają się z Twoimi. Jeśli komuś nie jest potrzebny WFRP 3ed, ED 4 czy Świat apokalipsy i olewa z grubsza zasady, to potrzeba przyswojenia/używania nowych systemów i korzystania z mechaniki jest wtedy Twoim problemem, nie ich.

Innymi słowy - nie ma żadnego tematu drużyn, gdzie znajomość zasad to stygmat. Jeżeli jeden, nieprzeczytany w całości po dziesięciu latach gry podręcznik, garść kości i karty postaci to wszystko, czego potrzebują do zabawy, to w czym problem? Bo na pewno nie w tych drużynach, które świetnie się bawią.

07-03-2015 18:08
Enc
   
Ocena:
+2

@Hangman:

Czarnotrupie,ale ty piszesz, jakby to było jakieś zjawisko powszechne, co się chyba nie zgadza ze statystyką.

Nie, nie piszę tak :) Odnośnie całego zjawiska, napisałem w swojej notce: W moim otoczeniu powszechne jest przekonanie, że gry fabularne wymagają szlifowania, co w praktyce sprowadza się do oszlifowania większości zasad i zostawienia podstaw. Ty jesteś w tej dyskusji człowiekiem, który rozciąga swoje doświadczenia na ogół erpegowców:

Każdy kto chce grać w dany system, siłą rzeczy chce również go poznać.

Moje doświadczenie mówi, że nie każdy i więcej jest takich, którzy coś tam by pograli.

Nie zrozum mnie źle. Ja doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że dużo zależy od gustów, dobrze dobranej gry i odpowiedniego nastawienia. Nieraz widziałem, jak ludzie męczyli się, bo MG chciał wprowadzić komplet zasad. Ale widziałem też akcje w drugą stronę. Grupę marudzącą pod nosem, że nowy gracz jest jakiś dziwny - a on tylko przeczytał pół podręcznika i dobrał sobie zdolności tak, by jego wojownik był w stanie powalić wroga jednym ciosem. Jest tak i tak. Ani to dobrze, ani źle - po prostu tak jest.

To, co mnie zastanawia to właśnie dziwna sytuacja opisana wyżej: gracz jest "tym złym" bo zna zasady. Rozumiem, że nie spotkałeś się z czymś takim (czy to w grupie, czy to na własnej skórze).

@Vuko:

Chodzi też o zupełnie inną kategorię ludzi, których gusta i potrzeby rozmijają się z Twoimi.

I tak i nie. Zobacz w mojej notce - to nie ja kazałem kumplowi kupować nową edycję i nie ja nakłoniłem go do prowadzenia. Tu chodzi bardziej o zaangażowanie, jakąś samodyscyplinę. Zdarzyło mi się przychodzić na sesję nieprzygotowanym - to były najgorsze scenariusze, jakie prowadziłem. Ten kumpel widział, że nie kleiło mu się już samo tworzenie postaci, ale mimo to olał sprawę. Nie wiem czy to kwestia niskich priorytetów względem RPG, ogólnego lenistwa czy czegoś innego?

To oczywiście nie była jedyna taka sytuacja w moim doświadczeniu :)

 

07-03-2015 19:13
Furiath
   
Ocena:
+8

A ja mam wrażenie, że to całkowicie normalne, że ludzie nie chcą zakuwać 400 stron podręcznika, aby się pobawić i ci dziwacy to właśnie gracze, którzy to robią. ;)

Wystarczy spojrzeć, jak gry planszowe które mają lekkie zasady odstawiają swoją popularnością bardziej skomplikowane strategie. A i tak nawet najbardziej skomplikowane strategie to cień skomplikowania mainstreamowych RPG. Szczególnie, że mase RPGów ma wycudowane zasady pobitewniakowe.

 

07-03-2015 19:58
Sethariel
   
Ocena:
+2

To, co mnie zastanawia to właśnie dziwna sytuacja opisana wyżej: gracz jest "tym złym" bo zna zasady. Rozumiem, że nie spotkałeś się z czymś takim (czy to w grupie, czy to na własnej skórze).

Podczas swojej przygody z RPG raczej z czymś takim się nie spotkałem, a przynajmniej nie z "byciem złym graczem" tylko z powodu znajomości zasad. Dobra znajomość zasad oraz settingu raczej była zwykle mile widziana, choć nie obowiązkowa. Gracze znający zasady zawsze pomagali i podpowiadali tym graczom, którzy zasady znali gorzej. "Złymi graczami" widziani byli raczej gracze, którzy przesadzali, chcieli wszystkiego więcej. Więcej "czasu antenowego", więcej skarbów od innych, więcej "mocy" od innych, więcej robić od innych (także podczas pięciu minut innego gracza)... a także gracze, którzy przesadzali z podpowiadaniem.

Mile widziani byli też gracze przejmujący częściowo narrację od MG. Zdarzało się, że jeden z grających stawał się podczas sesji takim "współmistrzem gry", z mikrokontrolą nad sesją.

Nie wyobrażam sobie jednak, by MG nie znał zasad gry, którą prowadzi.

07-03-2015 20:42
WekT
   
Ocena:
+3

JA mam zupełny wstręt do mechnik. Zresztą często jeak sobie pomyślę że pop ierwsze musiałbym spędzić minimum k4 godziny żeby ogarnąć mechnikę, a potem jeszcze potencjalnym zwykłym (czyli takim którzy nic poza graniem nie robią- nie piszą scenariuszy, nie szukają nowych systemów, nie czytają rpgowych stronek) graczom to tłumaczyć i objaśniać system, żeby jedną dwie sesje zagrać to się odechciewa.

a nie daj Sigmarze miałbym czytać kilkanaście storn zasad z ekranu komputera.

Zresztą ja np nie przepadam za planszówkami   bo nie chce mi się instrukcji czytać i pilnować potem porządku rozgrywki- oczywiście w kilka grywam.
 

07-03-2015 21:04
Venomus
   
Ocena:
+1

Ja ich nawet troche rozumiem. Przez swój "nieogar" zwykle mi sie na sesjach zdarzało, czy to w One Ringu (Squid świadkiem), czy w L5K, pytac nawet po kilku godzinach sesji - "która kostką rzucam na percepcję?, ile potrzebuję by trafic tego goscia tam? czy tyle percepcji wystarczy? itd". I to nie z powodu lenistwa....

No dobra, często z powodu lenistwa. Bo zwykle traktowałem rpg jako rozrywkę i z tego powodu jeśli coś ma większe skomplikowanie niż rzuć xk6. Wynik 1-3 nie udało się, wynik 4-6 udało się, hurra!" to moje skupienie rozpraszało się niczym chmury podczas huraganu. Czy przez to nie mogę się nazywać człowiekiem inteligentnym? Pewnie według niektórych nie, lecz takie pierdoły nie zwykły mnie w przeszłości od tego powstrzymywać. Podręczniki lubię czytać, dla fluffu, czy to DnD czy Młotek ale fakt, rzadko zostaja mi w pamieci formułki ile jaka broń ma obrażeń lub czym się rzuca na co. Ot wygodniactwo.

Owszem, trochę boli gdy podczas sesji większość graczy zachowywałaby się w ten sposób, powodując chaos i bół gowy MG. Na szczęście w moim otoczeniu kończyło sie najwyżej na westchnięciu i uprzejmym "k12 na to", masz ten współczynnik pod tymi fajansiackimi kulami kręgów" i tyle. Widać mój nieogar był zbyt mały aby mój udział w sesji uważać za marnotrawienie ich czasu. Czego sobie i wam życzę!

07-03-2015 21:33
jakkubus
   
Ocena:
+3

@Furiath

Tu nie chodzi o zakuwanie całej książki tylko o te parę stron o kreacji postaci i jej możliwościach. Gracz nie musi wertować rozdziałów dotyczących np. rozgrywania bitew czy ekonomii, ale podstawy raczej wypadałoby znać. A jak i to olewa, to jest po prostu brak szacunku dla MG/reszty graczy i ich czasu.

@Wekt

A dlaczego by tym graczom nie udostępnić podręcznika przed sesją, by sami poznali przynajmniej część zasad? Czytanie ze zrozumieniem jest wymagane już na teście gimnazjalnym.

@Venomous

To nic złego czasem zapomnieć kilku reguł czy nie zrozumieć czegoś. Błądzić jest rzeczą ludzką, jednak rzeczą głupca jest w błędzie trwać. Jeśli więc taki gracz notorycznie olewa całą mechanikę i za każdym razem pyta na co ma rzucić, to jednak jego obecność na sesji to IMO nieporozumienie.

07-03-2015 22:08
Hangman
   
Ocena:
0

@ Czarotrup

 

Mam wrażenie, że trochę źle odebrałeś reakcję swojej grupy. Nie chodzi o to, że znasz zasady, tylko że popsułeś im zabawę. Obojętne jest to, w jaki sposób to zrobiłeś. Oni po prostu poczuli się zbędni. Gdyby to była jedna z licznych walk, nie byłoby problemu, ale że to było starcie finałowe, które wygrałeś sam, no to nic w tym dziwnego, że reszta po prostu się zawiodła.

Inną sprawą jest to czy wykorzystałeś te zasady, bo TY je znałeś, a czy to było logiczne z punktu widzenia twojej postaci.

Niemniej, znałeś zasady i użyłeś ich. MG na to pozwolił. Następnym razem będzie sprytniejszy/mądrzejszy. Inaczej zaplanuje starcie, albo będzie improwizował i nie pozwoli skończyć go tak szybko, niezależnie od wyniku rzutu.

Być może też zaplanuje sytuacje, w których każdy gracz drużyny będzie miał szansę się wykazać i nikt nie będzie miał do nikogo pretensji, bo każdy będzie miał swoje pięć minut.

 

Tu nie chodzi o zakuwanie całej książki tylko o te parę stron o kreacji postaci i jej możliwościach. 

Ty chyba nie czytałeś nigdy podręcznika do DnD albo KC...

Wyobraź sobie, że w wiekszości tych podręczników podstawy obejmują również cennik czy inne "pierdoły", żeby się postać gracza potrafił odnaleźć w świecie. 

To nic złego czasem zapomnieć kilku reguł czy nie zrozumieć czegoś. Błądzić jest rzeczą ludzką, jednak rzeczą głupca jest w błędzie trwać. Jeśli więc taki gracz notorycznie olewa całą mechanikę i za każdym razem pyta na co ma rzucić, to jednak jego obecność na sesji to IMO nieporozumienie.

Zgadzam się. Po prostu powinien grać w storytele, chyba, że jego olewactwo tyczy się nie samej mechaniki, a ogólnie rozgrywki, w której się gubi. Być może jest po prostu noobem i powinien sobie pograć w planszówki.

08-03-2015 00:25
jakkubus
   
Ocena:
+1

 @Hangman

Mam wrażenie, że trochę źle odebrałeś reakcję swojej grupy. Nie chodzi o to, że znasz zasady, tylko że popsułeś im zabawę. Obojętne jest to, w jaki sposób to zrobiłeś. Oni po prostu poczuli się zbędni. Gdyby to była jedna z licznych walk, nie byłoby problemu, ale że to było starcie finałowe, które wygrałeś sam, no to nic w tym dziwnego, że reszta po prostu się zawiodła.

Inną sprawą jest to czy wykorzystałeś te zasady, bo TY je znałeś, a czy to było logiczne z punktu widzenia twojej postaci.

A co tu było do psucia. MG wyraźnie nie przemyślał tej walki, skoro dało się ją zakończyć jednym prostym manewrem. Ale tak to już jest z niektórymi graczami/MG, że ich kreatywność kończy się na barwnym opisie, z którego wynika tylko: "to ja go tnę". I nie do końca rozumiem, dlaczego postać miałaby nie umieć kogoś złapać za fraki.

Niemniej, znałeś zasady i użyłeś ich. MG na to pozwolił. Następnym razem będzie sprytniejszy/mądrzejszy. Inaczej zaplanuje starcie, albo będzie improwizował i nie pozwoli skończyć go tak szybko, niezależnie od wyniku rzutu.

Być może też zaplanuje sytuacje, w których każdy gracz drużyny będzie miał szansę się wykazać i nikt nie będzie miał do nikogo pretensji, bo każdy będzie miał swoje pięć minut.

Być może. A być może znowu przyjdzie na prowadzić na czuja.

Ty chyba nie czytałeś nigdy podręcznika do DnD albo KC...

Wyobraź sobie, że w wiekszości tych podręczników podstawy obejmują również cennik czy inne "pierdoły", żeby się postać gracza potrafił odnaleźć w świecie. 

Akurat od DeDeków i KaCetów zaczynałem. I wcale nie ma tam potrzeby wkuwania całego cennika czy "innych pierdół", tylko przeczytania tego co bezpośrednio dotyczy postaci. Inną sprawą jest to, że z moich doświadczeń tacy gracze często wybierają bardziej skomplikowane klasy jak Czarodziej czy Druid i chcą by im jeszcze wybrać czary.

08-03-2015 03:13
Enc
   
Ocena:
+3

@Hangman:

Nie chodzi o to, że znasz zasady, tylko że popsułeś im zabawę.

Dokładnie o tym piszę! Bardzo fajne spostrzeżenie. Znam zasady -> zepsułem zabawę -> jestem złym członkiem drużyny. Powinienem siedzieć na tyłku i "tojagotnić". Nie piszę tego jako szpilę do Ciebie, podkreślam właśnie to o czym piszę od początku - znam zasady, jestem erpegowym kujonem. Sam tam nie wygrałem, bo tylko unieruchomiłem wroga, ale faktycznie, niesmak pozostał.

Następnym razem będzie sprytniejszy/mądrzejszy. Inaczej zaplanuje starcie, albo będzie improwizował i nie pozwoli skończyć go tak szybko, niezależnie od wyniku rzutu.

To jest temat na kolejną notkę. Tak, będzie sprytniejszy, ale nie tak, jak sądzisz. Będzie oszukiwał. Przy chwycie dopakuje nagle wroga tak, by mógł się obronić. Jeśli w D&D rzucę Ciszę by wróg nie mógł czarować, kolejni będą rzucać zaklęcia samymi gestami. Oczywiście, trochę przesadzam, ale chcę pokazać jak to działa w praktyce.

08-03-2015 12:01
Hangman
   
Ocena:
0

A co tu było do psucia. MG wyraźnie nie przemyślał tej walki, skoro dało się ją zakończyć jednym prostym manewrem.

No tak, oczywiście, bo to jego wina że zaprojektowany wedle schematu BN był podatny na ten manewr,  graczowi akurat udał się rzut. Równie dobrze krytyk może zakończyć walkę, i też powiesz, że MG jej nie zaplanował odpowiednio?
Jedna z naczelnych zasad RPG brzmi: Nieważne co sobie zaplanujesz. Gracze i tak zrobią to, czego się nie spodziewasz.

Sporo zależy od systemu, jednak DnD to są czyste reguły i nie każdy ma w głowie wszystkie tomy i dodatki, albo przynajmniej pamięć o jakiejś zasadzie, żeby sprawdzić jej działanie w podręczniku. Tutaj GM po prostu nie zaimprowizował i to był jego błąd.
Prowadzić "na cuzja" da się zawsze, z różnym skutkiem, ale da się. Zaplanować wszystkiego - już nie. To znaczy da się, ale wtedy będziesz narzekał, że to railroad, a gracze i tak zrobią coś, czego się nie spodziewasz.

Dokładnie o tym piszę! Bardzo fajne spostrzeżenie. Znam zasady -> zepsułem zabawę -> jestem złym członkiem drużyny.

A ty dalej swoje... Celowo ignorujesz to co napisałem?

To jest temat na kolejną notkę. Tak, będzie sprytniejszy, ale nie tak, jak sądzisz. Będzie oszukiwał. Przy chwycie dopakuje nagle wroga tak, by mógł się obronić. Jeśli w D&D rzucę Ciszę by wróg nie mógł czarować, kolejni będą rzucać zaklęcia samymi gestami. Oczywiście, trochę przesadzam, ale chcę pokazać jak to działa w praktyce.

No i tak ma działać, żeby gra stanowiła wyzwanie. Wiadomo, że w miarę postępów w grze twoja postać robi się silniejsza, i fajnie jest to poczuć, więc jak ci MG rzuci kilka przeciwników, którzy wcześniej stanowiły wyzwanie, a teraz padają jak muchy, to ok. Ale poza tym musi też wrzucić coś, z czym będzie się obejść trudniej, i gracze sporo się namęczą, zanim zatłuką dziada. Tak to działa. Ma być balans.
Obojętne mi, jak to się nazwie czy oszukiwaniem, czy naprawianiem błędów ad hoc. Jeśli MG widzi że coś jest nie halo i improwizuje, żeby było halo i wszyscy byli zadowoleni, to będziesz miałdo niego pretensje że oszukuje?

Ogólnie mam wrażenia że ta dyskusja od początku dotyczy wyższości świąt bożego narodzenia nad wielkanocą, i rzecz się rozbija o to, jak kto woli grać.

08-03-2015 13:16
Enc
   
Ocena:
+2

Hangman, zupełnie się nie zgadzam w kwestii tego co piszesz o wyzwaniach. Wyzwania nie polegają na kontrowaniu silnych cech bohaterów - to rodzi frustrację u graczy, jest iściem na skróty. Tutaj "nie halo" jest to, że MG nie zna systemu, który prowadzi, więc oszukuje. Dopisuje premię +10 z dupy do CMD w PF i premię +15 z czapy do CON, żeby BN miał więcej HP. Wyzwania owszem, muszą być, ale nie oparte na niszczeniu tego, co gracz lubi w postaci.

 

AD Nieczytanie - napisz proszę jaśniej, może faktycznie coś inaczej interpretuję?

08-03-2015 14:27
jakkubus
   
Ocena:
+1

@Hangman

No tak, oczywiście, bo to jego wina że zaprojektowany wedle schematu BN był podatny na ten manewr,  graczowi akurat udał się rzut. Równie dobrze krytyk może zakończyć walkę, i też powiesz, że MG jej nie zaplanował odpowiednio?
Jedna z naczelnych zasad RPG brzmi: Nieważne co sobie zaplanujesz. Gracze i tak zrobią to, czego się nie spodziewasz.

Tak, to jego wina. Nie zapoznał się z podstawami systemu i zrobił BNa na odwal się. Owszem gracze zawsze wykombinują coś czego nie zaplanujesz, ale na litość boską, przecież jeśli każda akcja inna niż "to ja go tnę" rozwala sesję, to coś jednak z nią nie tak.

Sporo zależy od systemu, jednak DnD to są czyste reguły i nie każdy ma w głowie wszystkie tomy i dodatki, albo przynajmniej pamięć o jakiejś zasadzie, żeby sprawdzić jej działanie w podręczniku. Tutaj GM po prostu nie zaimprowizował i to był jego błąd.

Ale tu nie chodzi o żadne tomy i dodatki (które nota bene są zbędne i zawierają raczej fakultatywne zasady dodatkowe), tylko o podstawowe zasady. Poza tym umówił się on z graczami na sesję mechaniczną, a nie na storytella czy innego jeepforma i po prostu nie wywiązał się ze swoich słów. A improwizacja w RPG powinna się raczej skupiać na wymyślaniu fabularnych konsekwencji rzutu, a nie na próbach dopasowania go do wcześniejszej wizji.

Prowadzić "na cuzja" da się zawsze, z różnym skutkiem, ale da się. Zaplanować wszystkiego - już nie. To znaczy da się, ale wtedy będziesz narzekał, że to railroad, a gracze i tak zrobią coś, czego się nie spodziewasz.

Owszem, prowadzić tak da się zawsze, ale MG, którzy robią to dobrze jest raczej mało. I nie chodzi tu o zaplanowanie wszystkiego, ale najbardziej elementarnych możliwości. I proponowana przez Ciebie "improwizacja" jest właściwie formą railroadingu, gdyż zakłada jedną możliwą opcję ("to ja go tnę"), zaś cały wysiłek MG sprowadza na dopasowanie akcji graczy do własnej wizji przebiegu zdarzeń i inne próby "gwałcenia kości".

08-03-2015 14:27
Exar
   
Ocena:
0
"JA mam zupełny wstręt do mechnik."

A ja wręcz przeciwnie - uwielbiam czytać jak coś rozwiązano, jak się tworzy postać, jak się walczy, nawiązuje relacje, jak można zginąć a jak się wyleczyć.

Choć dodam, że lubię czytać, ale nie grać za każdym razem z inną mechaniką. Dlatego z reguły odpalam GURPSa do grania (ew. WoDa), a nowe podręczniki tylko czytam, ale nie stosuje mechanik (bo nauczyć graczy nowej mechaniki to tragedia...).

Podejrzewam, że to zależy wszystko od spojrzenia, może od osobowości.
09-03-2015 13:05

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.